Od czasu swojego awansu do Premier League Brighton ma wciąż jeden i ten sam palący problem. Brak rasowego snajpera pokroju Toneya czy Wilsona nie raz, nie dwa doprowadzał do szewskiej pasji sympatyków Mew. A zapewne i Chrisa Hughtona, i Grahama Pottera, którzy w wielu spotkaniach rzucali pod nosem parę cierpkich słów, gdy ich napastnicy marnowali kolejne dogodne sytuacje. No bo ile razy można spoglądać na to, jak Neal Maupay, który w jednym spotkaniu strzela gola przewrotką, w następnych czterech nie potrafi wykorzystać szansy od 0,3 xG wzwyż.

Dlatego ciężar zdobywania bramek spada tutaj bardziej na barki ofensywnych pomocników. Choć większość kibiców, gdyby zapytać ich o pierwszorzędną strzelbę nadmorskiej drużyny, jednym tchem od razu wymieni Leandro Trossarda, to niejednokrotnie tę linię ataku prowadzi Alexis Mac Allister. Chłopak, pochodzący z argentyńskiej pampy, który jako pierwszy piłkarz z tego rejonu w historii jedzie na Puchar Świata.

Pampean

Mac Allister przyszedł na świat w Wigilię Bożego Narodzenia 1998 roku w Santa Rosa, stolicy rolniczej i słabo zaludnionej prowincji La Pampa w środkowej części Argentyny. Pampa to nazwa niziny rozciągającej się na obszarze prawie 700 000 km2 w Ameryce Południowej (obejmuje jeszcze Urugwaj i kawałek Brazylii), charakteryzująca się podzwrotnikowym klimatem, niezwykle żyznymi glebami – tzw. czarnoziemami, przepełniona trawami. A przynajmniej tak wyglądała dawniej, gdyż obecnie te tereny zostały w znaczącym procencie przekształcone w obszary rolnicze lub zurbanizowane. Jednak pomimo zachodzących zmian w środowisku i utraty unikalnego charakteru ich mieszkańców wciąż określa się mianem „pampean”, co mocno podkreśla ich pochodzenie.

W rodzinnym domu Alexis był zwyczajnie skazany na futbol. Zawodowo w piłkę grał jego tata – Carlos – który w latach 90. uchodził w kraju za jednego z czołowych lewych obrońców. W ciągu swojej kariery rozegrał ponad 120 spotkań dla Boca Juniors, po drodze zdobywając jedno mistrzostwo Primera División i trzykrotnie występując w narodowych barwach. Nie należał do grona wirtuozów techniki, ale ceniono go za twardą, nieustępliwą grę i perfekcyjne wywiązywanie się z zadań defensywnych. Jego znakiem rozpoznawczym były też rude włosy, wynikające z irlandzkiego rodowodu jego przodków.

Jego drogą poszli najpierw dwaj starsi bracia obecnego piłkarza Mew – Francis i Kevin. Obaj wciąż występują na najwyższym szczeblu argentyńskiej piłki, odpowiednio w Club Atlético Rosario oraz Argentinos Juniors. Nawet wujek dzisiejszego piłkarza Brighton, Patricio, ma za sobą występy w ataku Boca. Każdy z trójki młodych Mac Allisterów swoją przygodę z piłkę zaczynała od gry, która w Argentynie nosi nazwę „baby football”. To futsalowe rozgrywki dla dzieci, odbywające się na małych boiskach w akademii Club Social Parque na przedmieściach robotniczej dzielnicy Buenos Aires.

Carlos nie przez przypadek wybrał swoim dzieciom akurat ten klub. W przeszłości przez skromne progi El Verde przewinęła się cała plejada przyszłych gwiazd światowej piłki. Na czele z Estebanem Cambiasso, Carlosem Tévezem, Fernando Redondo i największym z największych – Diego Maradoną. Klub tez niejako stanowi zaplecze dla drużyn młodzieżowych Boca oraz Argentinos Juniors. Dzięki podpisanemu porozumieniu za drobną opłatą najbardziej utalentowani chłopcy mogą uzyskać angaż w ich drużynach młodzieżowych.

Futbolowy skaut

Co intrygujące, to nie mistrz świata z 1986 roku pozostawał bożyszczem przyszłego gracza Brighton. Młody Alexis na ścianach zawieszał plakaty innego byłego gracza Club Parque – wybitnego rozgrywającego Juana Romana Riquelme, topowej „10” z wyjątkowym przeglądem pola i mistrza gry na małej przestrzeni. W latach swojego dzieciństwa miał przyjemność podziwiać byłego gracza Villarrealu na własne oczy, gdy ten zdecydował się na sentymentalny powrót do Boca Juniors po całkiem udanej przygodzie w Hiszpanii. Być może to właśnie wtedy przyszły piłkarz Brighton zadecydował, aby na boisku występować tam, gdzie jego idol.

W mojej rodzinie wszystko kręci się wokół futbolu. Bez przerwy oglądamy kolejne mecze, komentujemy i debatujemy o nich. My po prostu kochamy piłkę nożną. Dorastając, niejednokrotnie mogłem podziwiać Juana Romána Riquelme, ponieważ kibicowałem Boca Juniors, których barw on wtedy bronił. Był do prawdy niesamowity. Bardzo lubiłem też spoglądać na grę Pablo Aimara. No i oczywiście Messiego, którego również uważam za bohatera i wzór – podzielił się w niedawnym wywiadzie dla Sky Sports przed spotkaniem z Aston Villą.

Zainteresowanie piłką w przypadku trójki braci zataczało jeszcze szersze kręgi. W początkowych latach ich kariery wielokrotnie towarzyszyli w czasie wolnym swojemu ojcu w obserwacji i analizie poszczególnych zawodników w swojej prowincji. Carlos po odwieszeniu butów na kołek  podjął się bowiem pracy skauta i chętnie zabierał ze sobą zakochane w piłce dzieciaki. Senior Mac Allister opowiedział pewnego razu o tej wspólnej przygodzie na łamach The Athletic.

Przeprowadzałem obserwacje dla hiszpańskiej Osasuny. Wielokrotnie wybierali się oni ze mną na mecze i pomagali pisać mi sprawozdania. Śledziłem wtedy zazwyczaj dwóch lub trzech graczy; jeden z chłopców podążał za jednym zawodnikiem, drugi za innym, trzeci za trzecim – po czym wspólnie wysyłaliśmy nasze raporty na temat konkretnych zespołów z Argentyny. Oni dorastali w świecie futbolu i przesiąkli nim w całości.

Alexis szybko przechodził przez kolejne etapy młodzieżowej piłki. Podobnie jak Francis i Kevin po kilku latach dołączył do jednej z drużyn juniorskich Argentinos Juniors. Klubu, który podobnie jak jego poprzednia ekipa, pozostaje jedną z najważniejszych „wylęgarni” piłkarskich perełek w Ameryce Łacińskiej. W jego wypadku seniorski debiut przyszedł nadspodziewanie szybko. Miał zaledwie 17 lat, gdy 30 października 2016 roku wszedł na boisko z ławki przeciwko Central Córdoba. Szybko zaaklimatyzował się wśród starszych kolegów, przebijając się po kilku kolejkach do podstawowej jedenastki popularnych El Bicho. Sezon skończył z 23 występami i 3 trafieniami na swoim koncie, wydatnie pomagając w wywalczeniu awansu do elity.

Juniors znaczy bęcki

Kiedy najmłodszy z Mac Allisterów stawiał pierwsze kroki w klubie, w pierwszym zespole występowali już obaj jego bracia. W listopadzie 2017 roku w przegranym meczu z San Lorenzo po raz pierwszy wszyscy trzej mieli okazję wystąpić razem na boisku. Alexis oraz Francis rozpoczęli spotkanie jako starterzy, a Kevin pojawił się na murawie jako zmiennik. Na pierwszego gola w argentyńskiej ekstraklasie przyszło mu trochę poczekać. Dokonał tego dopiero na wiosnę 2018 roku, kiedy trafił przeciwko ukochanym Boca Juniors.

W ekipie z La Paternal przez trzy pełne sezony przeszedł prawdziwą szkołę życia. Klub co roku balansował na granicy spadku z ekstraklasy. Walka o przetrwanie dla uzdolnionego, ale młodego i niedoświadczonego zespołu wykształciła u Mac Allistera i jego kolegów coś w rodzaju DNA wojowników. Nauczyła ich, jak skutecznie radzić sobie z narastającą presją. Martin Mazur, argentyński korespondent La Gazzetta dello Sport, pewnego raz tak ujął to, co jego klub przechodził w tamtym okresie.

Przewagą, jaką ma, jest to, że dorastał z Argentinos Juniors, w których barwach rozgrywał wiele kluczowych meczów o uniknięcie spadku. To także część jego DNA. To nie jest tak, że urodził się z Boca Juniors i zna się tylko na walce pomiędzy pierwszą trójką.

Byli bardzo młodą drużyną, próbującą zrobić to, co wydawało się niemożliwe, czyli utrzymać się na powierzchni. To jest pełna paleta kolorów Argentinos: wielu technicznych graczy, wielu graczy na sprzedaż, wiele pieniędzy, ile tutaj koniec końców gdzieś znika. A potem od czasu do czasu zdarza się , że pozostaje tutaj jedynie grupa młodych ludzi bez żadnego doświadczenia, którzy muszą walczyć o pozostanie w Primera.

Koszulkę Argentinos przywdziewał w sumie 82 razy, strzelając 12 goli oraz dokładając 9 ostatnich podań. Dobrą postawą przyciągnął wzrok wielu skautów z największych marek w Argentynie, Brazylii lub Meksyku. Natomiast w tym zdominowanym przez lokalnych gigantów gronie znaleźli się również ludzie z Brighton. Ci od dłuższego czasu uważnie śledzili jego rozwój i wyniki, używając wielu statystycznych modeli do określenia poziomu, na jaki jest w stanie wskoczyć.

Grając dla (i wśród) idoli z dzieciństwa

Ekipa z The Amex słynie ze sprowadzania wielu młodych piłkarzy z całego świata i przemianie ich w piłkarzy godnych Premier League. Warto podkreślić, jak w ostatnich miesiącach rozwinął się Moises Caicedo. Wcześniej udanie do pierwszej jedenastki przebijał się Jakub Moder. A ostatnio na lewym skrzydle szaleje nikomu wcześniej nieznany Kaoru Mitoma. Do tej samej grupy można zaliczyć Argentyńczyka. Włodarze nadmorskiego klubu nie wahali się wydać blisko 8,5 miliona funtów zimą 2019 roku na nieopierzonego wówczas zawodnika, uprzedzając pozostałych zainteresowanych.

Rozmawiali ze mną i moim agentem i powiedzieli, że jestem jednym z najlepszych zawodników U21 w Argentynie. Podkreślali, że według ich obliczeń jestem w czołówce ligi w wielu istotnych aspektach. A wiecie doskonale, że Brighton sporo pracuje z liczbami i statystykami. Dokonałem właściwego wyboru, aby tu przyjść – podkreślił niedawno we wspomnianej wcześniej rozmowie ze Sky.

Mac Allister musiał jednak pozostać w rodzimym kraju ze względu na brak możliwości otrzymania pozwolenia na pracę. Resztę sezonu spędził jeszcze w dotychczasowym klubie. Natomiast na następne rozgrywki przywdział słynne żółto-niebieskie barwy Club Atlético Boca Juniors, gdzie natknął się m.in. na Carlosa Téveza czy Fernando Gago. Drużyna z La Bombonera początkowo przegrała batalię o młodego piłkarza (była wśród drużyn wcześniej zainteresowanych młodym graczem). Tyle że dzięki zawiłym przepisom Alexis koniec końców do nich trafił, spełniając jedno ze swoich dziecięcych marzeń.

Tak więc, na pierwszą część sezonu 2019/20 Alexis Mac Allister pozostał w Beunos Aires. Strzelił gola w swoim debiucie w Copa Libertadores przeciwko brazylijskiemu Athletico Paranaense. Regularnie rozwijał się pod wieloma względami zarówno w ofensywie, jak i defensywie. Ówczesny trener – Gustavo Alfaro – wystawiał go bowiem zarówno w roli  „6” czy „8”, jak i „10”. Wszechstronność, jaką zyskał dzięki tym eksperymentom taktycznym, zwróciła uwagę selekcjonera La Albiceleste Lionela Scaloniego. We wrześniu otrzymał powołanie na towarzyskie mecze z Chile i Meksykiem, debiutując w seniorskiej reprezentacji w pierwszym z nich. Po drodze zdążył jeszcze awansować z Boca do półfinału tamtejszej Ligi Mistrzów. W dwumeczu musiał jednak uznać wyższość znienawidzonych River Plate.

Brighton było tak bardzo zainteresowane, że wykupiło go… po raz drugi

Rewanż obserwował z trybun były dyrektor techniczny Brighton, a obecnie dyrektor sportowy Newcastle Dan Answorth. Na miejscu podjął decyzję, aby sprowadzić Alexisa do Premier League już w styczniu 2020 roku, równo rok po transferze. Sprzyjały temu pewne okoliczności. Mimo że wypożyczenie zostało początkowo uzgodnione do końca czerwca, to większe szanse na spełnienie warunków dotyczących wjazdu do Anglii piłkarz miał zimą, niż dopiero latem. Na łamach The Athletic dwa lata temu w długim wywiadzie ujawnił ten fakt ojciec piłkarza, Carlos.

Nie mógł grać w Anglii bez spełnienia trzech lub czterech wymagań, które w tamtym momencie spełniał, a wcześniej nie. Miał za sobą występy w drużynie narodowej, grał w międzynarodowym pucharze (na poziomie klubowym) i regularnie wychodził na murawę w drużynie, do której był wypożyczony.

Aby móc grać dla Brighton, Alexis potrzebował specjalnego pozwolenia od federacji (FA), które od nich wtedy otrzymał. Czuł się bardzo szczęśliwy, ponieważ Mewy były bardzo zainteresowane, aby sprowadzić go już do Anglii. Natomiast nie było mu łatwo opuścić szeregi Boca. Gdyby jednak wtedy nie odszedł, możliwe, że nie byłby w stanie tego zrobić w lipcu. Musiałby spełnić wszystkie te warunki od nowa.

Ekipa z The Amex nie miała żadnych oporów i zapłaciła 785 000 funtów, aby wykupić swojego zawodnika i skrócić wiążącą umowę wypożyczenia. Graham Potter potrzebował wzmocnień. Zespół bił się o utrzymanie, a tutaj przychodził mu utalentowany gracz, który mógł podnieść rywalizację w drużynie. Od angielskiego trenera szansę debiutu otrzymał na początku marca, w trakcie zremisowanego 0:0 spotkania z Wolves, zastępując w 80. minucie Solly’ego Marcha. Niestety, pierwszy mecz na angielskiej ziemi na długo okazał się ostatnim, jaki rozegrał Alexis.

Nietrafiony czas do adaptacji

Kilka dni później w całej Europie wybuchła panika związana z rozwojem pandemii Covid-19. Władze ligi podjęły decyzję o zawieszeniu rozgrywek na przeszło trzy miesiące. W dodatku na początku swojej przygody na Wyspach zetknął się z typowo angielską, zimną i deszczową pogodą. Dla chłopaka z argentyńskiej pampy było to nad wyraz trudnym doświadczeniem. Na szczęście, w przeprowadzce pomógł mu ojciec, który w styczniu udał się wraz z nim do Brighton. Pomógł młodemu Alexisowi w wynajęciu pierwszego mieszkania czy i kupnie samochodu. Potem też dołączyła do niego jego mama i partnerka, Camila, która dzięki świetnej znajomości angielskiego załatwiała początkowo wiele spraw za niego.

Nie miał jednak szansy na poznanie kultury i zacieśnienie więzi z nowymi kolegami. Aczkolwiek Potter w jednym z wywiadów podkreślał, nie przeszkodziło mu to wykonać odpowiedniej pracy, aby po wznowieniu gry stać się istotnym ogniwem czy to wyjściowego składu, czy to z ławki.

Przybył w środku 100-dniowego deszczu i była to coś, z czym nigdy się nie mierzył. Mimo to szybko przystosowywał się do klimatu i kraju. Spędził czas w swoim mieszkaniu, nie mogąc wyjść. Tak naprawdę nie był w stanie się zintegrować ani dostosować do brytyjskiej kultury tak bardzo, jak by chciał. Ale był naprawdę dobry, naprawdę profesjonalny. Jego postawa była świetna. Walczy o każdą okazję do gry.

Ma cechy, które spodobają się kibicom. Jest ciężko pracującym zawodnikiem. Potrafi dostrzec okazję do podania uruchamiającego akcję ofensywną. Kiedy trzeba, potrafi zagrać prostsze piłkę, ale jednocześnie umie popisać się takim zagraniem, które robi różnicę. Jest więc kimś, z kim bardzo lubimy pracować.

Od Grahama dostawał coraz więcej minut, zaznaczając swoją obecność chociażby w ważnej wygranej 2:1 z Arsenalem. Mac Allister pojawił się na murawie w 94. minucie, by zaledwie po kilkudziesięciu sekundach zagrać kluczowe podanie do Aarona Connolly’ego. Anglikowi nie pozostało nic innego, jak tylko wystawić Nealowi Maupay piłkę do pustej bramki.

Były opiekun Östersunds wykorzystał wszechstronność Alexisa. Ustawiał go na skrzydle, na wahadle, w środku pomocy i na szpicy w różnych konfiguracjach taktycznych, łapiąc kolejne minuty. Choć trzeba przyznać, że Argentyńczyk najczęściej grywał jako jeden ze odwróconych skrzydłowych. W dodatku od czasu do czasu pole do popisu przy stałych fragmentach oddawał mu Pascal Groß. A to o tyle istotne, że wcześniej Niemiec miał abonament klasy premium na wykonywanie rożnych, a także rzutów wolnych w zespole.

Długofalowe efekty

Podoba mi się fakt, że ma odpowiednią intensywność i tempo. Jest też pracowity. Oczekujesz, że chłopcy, którzy przyjeżdżają z Ameryki Południowej, będą bardzo dobrzy technicznie, ale zrozumienie szybkości i sposobu gry w Anglii zajmie im trochę czasu. To naprawdę trudne, a on to opanował w tak krótkim czasie.

Takimi słowami po kilku występach opisał go Dan Burn, któremu młodzian zwyczajnie imponował. A zaufanie, jakim obdarzył go szkoleniowiec, procentowało. Aczkolwiek, to nie było tak, że od razu zaczął grać pierwsze skrzypce w drużynie. Początek następnej kampanii spędził na trybunach, poza składem meczowym. Tyle że dobre występy w Carabao Cup, gdzie udało mu się strzelić przeciwko Portsmouth, a w kolejnej rundzie Preston dały wyraźny sygnał, aby mocniej postawić na wychowanka Argentinos Juniors. Już w premierowym występie w Premier League (mowa tu o sezonie 20/21) odwdzięczył się piękną bramką z dystansu w doliczonym czasie gry z Crystal Palace.

W sumie uzbierał nieco ponad 1100 minut. Potter raz dawał mu rozegrać całe spotkanie, by za tydzień albo zostawić go na ławce, albo ściągnąć po upływie godziny. Do końca rozgrywek odznaczył się jedynie jeszcze golem w Pucharze Anglii i asystą w lidze z Leeds. Było to odrobinę martwiące, gdyż większość spotkań rozgrywał jako „10” lub klasyczny skrzydłowy. Mimo to pojechał z reprezentacją olimpijską do Tokio. Turnieju w Japonii jednak nie podbił, a La Albiceleste odpadli już na etapie fazy grupowej.

Długo oczekiwany przełom w liczbach nastąpił w zeszłych rozgrywkach. Choć udało mu się trafić czy to z Burnley, czy z Manchesterem City, Mac Allister podkreśla, że dla niego punktem zwrotnym okazała się dopiero grudniowa potyczka z Brentford, gdy ze składu z powodu zakażenia Covid-19 wypadło kilku kluczowych graczy.

Nie grałem zbyt wiele w tamtym sezonie, ale 26 grudnia, przeciwko Brentford, mieliśmy kilku zawodników poza kadrą ze względu na Covid, więc dostałem szansę przeciwko nim. Moja rodzina była tutaj, więc to pomogło mi jeszcze bardziej cieszyć się z gry. Następnie mieliśmy spotkanie z Evertonem, w którym zdobyłem dwie bramki. To był naprawdę miły dzień.

Przełom w zespołowej hierarchii

Mecz na Goodison Park na długo pozostawał jego najlepszym na boiskach w Anglii. Dwa trafienia, jakie udało mu wtedy zanotować, były do prawdy cudownej urody. W pierwszej połowie zagrał kapitalne podanie na skrzydło do Joela Veltmana, by samemu wejść w pole karne, i po zgraniu Maupay z główki pokonać Pickforda, zupełnie gubiąc po drodze Michaela Keane’a. Po zmianie stron huknął zza szesnastki, ponownie pozostawiając bez szans golkipera The Toffees i zapewniając komplet oczek.




Zresztą zaliczył wtedy po raz pierwszy serię sześciu meczów z rzędu w wyjściowej jedenastce. Jeśli chodzi o Premier League, wystąpił aż 33 razy. Z graczy z pola częściej na boisku pojawiali się tylko Marc Cucurella (35), Leandro Trossard i Joel Veltman (34). Trzeba przyznać, że na kolejne występy od pierwszej minuty solidnie sobie zapracował. Wraz z upływem czasu rozwinął umiejętność podejmowania decyzji pod bramką rywala, o co można było mieć do niego najwięcej pretensji. Spędził też sporo czasu na siłowni. Nabrana masa mięśniowa pozwoliła mu zacząć wygrywać więcej starć fizycznych, nie bojąc się wejść w bezpośredni kontakt z rywalem.

W obecnych rozgrywkach Mac Allister uczynił kolejny krok w swoim rozwoju. W związku z transferem Yvesa Bissoumy do Tottenhamu za pojawiła się luka w środku pola, którą należało wypełnić. Do pary z Moisesem Caicedo, który gra jako „double pivot” (lub jak ktoś lubi język FM’a – pomocnik długodystansowy) Potter postanowił przystosować swojego argentyńskiego podopiecznego. W ten sposób odwrócony skrzydłowy (w tej roli grał dla Brighton najczęściej), a wcześniej ofensywny pomocnik, na stałe zakotwiczył w drugiej linii. Dzięki temu mógł uwidocznić również swoje atrybuty defensywne. A te, jak sam podkreślał przed kamerami Sky, zdecydowanie poprawił pod opieką aktualnego szkoleniowca The Blues.

Rozwinąłem tę część mojej gry tutaj w Brighton, szczególnie z Grahamem. Sztab pracuje naprawdę dobrze nad fazami defensywnymi, więc wiele się nauczyłem. Jestem im bardzo wdzięczny, ponieważ myślę, że [w rezultacie] jestem lepszym graczem.

Z tylnego fotela za kierownicę Brighton

Na ten moment ma na swoim koncie 45 odbiorów, co plasuje go na 5. miejscu w tej kategorii wśród graczy drugiej linii. Aż 62 razy odzyskiwał posiadanie piłki w środkowej tercji boiska dla swojej drużyny, co stawia go na 3. pozycji wśród wszystkich piłkarzy w lidze. Stał się kreatorem gry Brighton, wykorzystując swoje naturalne predyspozycje i wyszkolenie techniczne. Alexis zarówno potrafi skutecznie odnaleźć się w wolniejszym ataku pozycyjnym, pozwalając Mewom utrzymać posiadanie piłki przez dłuższy czas, jak i równie dobrze radzi sobie z nadawaniem szybkiego tempa długimi, mocnymi podaniami, wyprowadzając kontrataki.

Dlatego nie mogą też dziwić liczby, jakie wykręca, jeśli chodzi o kontakty z futbolówką w środku pola i wymianę krótkich podań (odpowiednio jest 11. i 10. miejsce w całej lidze). Po zmianie menedżera na De Zerbiego te cyferki jeszcze bardziej mogą skoczyć, bo Włoch ustawia go jeszcze nieco głębiej. Pełniąc funkcję typowej „6” ma być zabezpieczeniem linii defensywy i znacznie częściej przenosić ciężar gry do przodu tak szybko, jak jest to tylko możliwe.

Jest kilka różnic [między menedżerami]. Obaj lubią wysoko naciskać i budować ataki od tyłu. Roberto jednak bardziej zwraca uwagę, jak pressuje przeciwnik, by wiedzieć, gdzie tworzą się wolne przestrzenie. Dlatego też schodzę czasami nieco głębiej. To jest coś, czego on wymaga. Wciągając rywali bardziej na własną połowę, możemy go szybko skontrować.

Na szczęście przy bardziej defensywnej roli nie zatracił zbyt wiele ze swoich walorów w ataku. Jest obok Kevina De Bruyne najczęściej uderzającym z dystansu pomocnikiem w Premier League. Tych uderzeń zaliczył już 24, choć tylko jedno przeciwko Leicester z rzutu wolnego znalazło drogę do sieci. Drugie – fenomenalny wolej, który w pomeczowym wywiadzie określił mianem najlepszego strzału, jaki kiedykolwiek oddał i odda, został niestety anulowany ze względu na minimalnego spalonego Enocka Mwepu.

Do bramki sprzed dwóch miesięcy dołożył jeszcze trzy rzuty karne i kapitalnego gola z ostatniego weekendu, wyrównując już tym samym liczbę ligowych trafień z całej poprzedniej kampanii. Agresywnym pressingiem zaatakował Douglasa Luiza, odbierając mu futbolówkę, po tym jak na minę wsadził go Emiliano Martinez. Następnie pognał w pole karne i mocnym uderzeniem posłał piłkę przy dłuższym słupku bramki reprezentacyjnego kolegi. Kwintesencja gry defensywnego pomocnika z ofensywną przeszłością.

Zbyt nieśmiały, aby porozmawiać z Messim

Doskonała dyspozycja w wykonaniu 23-latka znalazła odzwierciedlenie w oczach wciąż piastującego fotel selekcjonera Lionela Scaloniego. Po prawie 2,5-rocznej przerwie ponownie otrzymał powołanie na marcowe mecze reprezentacji Argentyny, utrzymując miejsce w kadrze. Dlatego o bilet do Kataru nie musiał drżeć. W obliczu kontuzji Giovaniego Lo Celso szanse Mac Allistera na wyjściowy skład na zbliżającym się Mundialu są bardzo wysokie. Zwłaszcza że drugą opcją na jego pozycję jest wiekowy już Papu Gomez z Sevilli.

Jeśli pojawi się na boisku w czasie listopadowo-grudniowej imprezy spełni marzenie nie tylko swoje, ale również ojca. Carlos, pomimo że rozegrał całe 180 minut przy boku Diego Maradony w play-offach z Australią o udział w Mistrzostwach Świata w 1994 roku, nie znalazł się w ostatecznie w kadrze Alfio Basilego. Sam Mundial okazał się dla Argentyny katastrofą. Zmagania sensacyjnie zakończyli już w drugiej rundzie przeciwko Rumunii, a Maradona wywołał narkotykowy skandal.

W Katarze jego syn również stanie u boku legendy futbolu. 35-letni Leo Messi być może po raz ostatni postara się powtórzyć wyczyn boskiego Diego. Piłkarz Brighton wspomina na łamach The Athletic, że gdy po raz pierwszy spotkał się z graczem Paris Saint-Germain, był tak onieśmielony, że bał się zamienić słowo ze starszym kolegą. Pomimo to Leo nawet

Byłem czerwony, całkowicie czerwony ze stresu. Nie chciałem się nawet z nim przywitać. W niewiarygodny sposób denerwowałem się na spotkanie z nim, jednym z najlepszych piłkarzy na świecie,. Choć, oczywiście, było ono fantastycznie.

Pamiętam, że wszyscy nazywali mnie 'Colo’, co w Argentynie oznacza imbir. Nie lubię zbytnio tego określenia. Kiedy on się o tym dowiedział, mimo że zazwyczaj nie rozmawiam z nim zbyt wiele, ponieważ jestem bardzo nieśmiałym facetem, to jasno przekazał kolegom z drużyny, że mi to przeszkadza. Jest naprawdę miły, spokojny, ma dobre relacje z każdym z nas. To niesamowite, że go mamy, że jest Argentyńczykiem i mam nadzieję, że to nie będzie jego ostatni turniej.

Z Messim łączy go jeszcze jedna rzecz. Podobnie jak legenda Barcelona w Brighton na plecach nosi słynną „dziesiątkę”. Choć jak kiedyś przyznał, to bardziej przez przypadek. Po prostu przejął numer, a właściwie odziedziczył go po Florinie Andone.

Sky is the limit

Kiedyś dyrektor generalny Argentinos Juniors, Alejandro Roncoroni, powiedział o Mac Allisterze, że on nie ma sufitu, jeśli chodzi o rozwój swoich umiejętności. Przewidywał on, że w europejskiej piłce nabędzie kilka nowych cech i wciąż będzie wykonywał systematyczny progres. Podobnie zapewne myślał Dan Answorth, a być może i Chris Hughton, bo to za jego kadencji Argentyńczyk został piłkarzem Mew.

Cała trójka nie myliła się ani trochę. Alexis do swoich ofensywnych atrybutów dołożył ostatnio te defensywne, rozwinął się pod kątem siły fizycznej i szybkości. Z wszechstronnego zawodnika stał się specjalistą od odbiorów, rozgrywającym i niezawodnym wykonawcą stałych fragmentów. A pole do popisu ma jeszcze spore. Choćby w kwestii progresywnych podań czy wejść w pole karne. W tych parametrach wypada bardzo przeciętnie na tle zawodników na swojej pozycji, a ma predyspozycje, by znacznie je poprawić. Takich szarż, jak ta z początku meczu z Villą, powinniśmy w jego przypadku oglądać znacznie więcej.

Niedawno 23-latek podpisał z nadmorskim klubem nową umowę, która ma go zatrzymać na The Amex do 2025 roku. Aczkolwiek ciężko przypuszczać, aby wypełnił ją do końca. Jestem wręcz przekonany, że latem, a najpóźniej za dwa lata zgłosi się po niego któryś z klubów Big Six. Podobnie jak w przypadku Moisesa Caicedo. Obaj są na dobrej drodze, by stać się topowymi środkowymi pomocnikami.

Brighton w rejonach, gdzie wychował się Alexis, jest znane już od dawna. Jednak do tej pory nie było to spowodowane względami piłkarskimi a edukacyjnymi. Sporo prywatnych szkół języka angielskiego w kraju tanga ma główną siedzibę w mieście z hrabstwa East Sussex. Wydaje się jednak, że ten trend zaczął się już zmieniać. Poza nauką nadmorska miejscowość zaczyna kojarzyć się również z czołowym reprezentantem kraju. Aczkolwiek, aby zyskać tego rodzaju prawdziwą sławę, potrzeba jeszcze nieco czasu i trochę sukcesów.

W miarę upływu lat Mac Allister powinien trochę tych medali i pucharów przyciągnąć. Choć kto wie, może to nastąpi jeszcze szybciej. Powtórzenie osiągnięcia z 1978 i 1986 roku na zawsze zapisze go na kartach historii argentyńskiego futbolu. A połączenie Alexis – Brighton na zawsze pozostanie nie tylko w pamięci mieszkańców La Pampa.