Dieta i zdrowe odżywianie stało się nieodłączną częścią piłkarskiego życia. Niemalże wszystkie topowe drużyny monitorują co, jak i kiedy jedzą ich zawodnicy. Ostatnim przykładem jest przyjście na Tottenham Hotspur Stadium Antonio Conte. Włoski menedżer zakazał ciężkostrawnych posiłków, a nawet usunął z klubowego menu majonez i ketchup. Może nie tak drastyczne, ale równie ważne zmiany wprowadził do swojej diety Emile Smith Rowe.

„Nie możesz oddać procentów, które mogą spowodować znaczące różnice”

Przebicie się do podstawowej jedenastki Arsenalu, 4 bramki i 2 asysty jak dotąd w ligowym dorobku, debiut w reprezentacji Anglii oraz pierwszy gol w narodowych barwach. Okazuje się, że za pasmem sukcesów stoi nie tylko dobra forma. Według Emile’a Smitha Rowe’a istotne znaczenie w jego tegorocznych osiągnięciach miały zmiany w diecie.

Pomocnik Kanonierów już od pierwszych ligowych kolejek notował komplet minut. Jednak według Mikela Artety to dopiero październikowy mecz z Aston Villą pokazał jakim zawodnikiem jest wychowanek Hale End. W potyczce z The Villans 21-latek zdobył bramkę i zaliczył asystę, co pozwoliło jego drużynie wygrać 3:1.

Emile zmienił trochę sposób, w jaki żyje, i pewne nawyki, które miał – powiedział hiszpański szkoleniowiec – kiedy chcesz przenieść swoją grę na wyższy poziom, kiedy stajesz się naprawdę ważnym graczem w tak dużym klubie, powinno to stać się twoim jedynym priorytetem. Każdy szczegół jest tutaj istotny. Musisz im to uświadomić – nie możesz oddać procentów, które mogą spowodować znaczące różnice.

Emile Smith Rowe i słabość do czekolady

Cała wypowiedź była trochę tajemnicza. Arteta nie chciał przyznać, o jakie szczegóły i nawyki mu chodziło. Jakiś czas później sam zainteresowany zabrał głos i podzielił się swoimi domysłami. W rozmowie cytowanej przez The Guardian zdradził również, co jest jego tak zwanym “guilty pleasure”.

Myślę, że mówił o mojej diecie. Szczerze mówiąc, kiedyś nie jadłem zbyt dobrze. Miałem skurcze po 60 minutach i tak dalej. Nie jadłem dobrze ani nie piłem dobrze, przed meczami nie byłem prawidłowo nawodniony, ale od tego czasu staram się bardzo na tym aspekcie koncentrować.

Jakie jest moje guilty pleasure? Czekolada…  bardzo lubię też Nando. Może to mnie trochę zabijało. Staram się ograniczać czekoladę i dania na wynos tak bardzo, jak tylko mogę.

Problemem był raczej apetyt na słodycze niż zamiłowanie do jedzenia na wynos. Nawet mimo tego, jak przyznaje wyżej, że bardzo lubi Nando’s (południowoafrykańska sieć restauracji, specjalizująca się w daniach z kurczaka). Tu narzuca się pytanie, czy młodzi zawodnicy, szkolący się w Hale End są pilnowani albo w jakiś sposób rozliczani z trzymania diety?  Według pomocnika to nie jest tak, że w akademii Arsenalu nie obowiązywał ścisły reżim żywieniowy. Po prostu często było to ignorowane.

Szczerze mówiąc, nie słuchałem i myślę, że to właśnie tam popełniłem błąd. Ale teraz słucham, cały czas – podkreśla ESR.

Makaron i ryba wkraczają na stół

Emile Smith Rowe nadal mieszka w domu z rodziną i początkowo to oni pomagali mu przygotowywać posiłki. Od pewnego czasu Arsenal postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. I tak klub z północnego Londynu zatrudnił piłkarzowi prywatnego kucharza. Ten codziennie przyjeżdża do domu Anglika i przyrządza mu odpowiednie dania.

Klub załatwił mi z szefa kuchni. Nazywa się Chris i codziennie przychodzi do mojego domu. Moja mama normalnie gotuje, ale już nie musi tego robić. Jej posiłki również przygotowuje szef kuchni. Ma kilka dań z makaronu i to dobrze. Węglowodany i takie tam. Kiedyś nie lubiłem ryb, ale teraz mi się to podoba.

21-latek chwilę późnej żartuje, że ujawnienie tego nie mówi zbyt dobrze o umiejętnościach kulinarnych jego mamy.

Wiem, wiem, będzie się wściekać, ale ona chce dla mnie jak najlepiej i jeśli to jest to, co muszę zrobić, zrobię to.

Jak widać, zmiany przyniosły zamierzony efekt. Makarony i dania rybne serwowane codziennie przez nowego szefa kuchni sprawiły, że Emile Smith Rowe stał się jednym z kluczowych graczy Arsenalu i jednym z najlepszych młodych zawodników Premier League w pierwszych miesiącach sezonu. Jest to o tyle imponujące, że jeszcze niecały rok temu nikt nie brał go na poważnie do gry w pierwszej drużynie.