Manchester City po ciężkim meczu wywalczył zwycięstwo przeciwko Brentford, mimo bardzo szczelnej defensywy podopiecznych Thomasa Franka. Po tym zwycięstwie mistrzowie Anglii wskakują na drugie miejsce w lidze, tracąc tylko jeden punkt do Liverpoolu. W oczy Brentford natomiast coraz mocniej spogląda widmo rozpaczliwej walki o utrzymanie w lidze.

Manchester męczy się w ataku, Brentford dzielnie walczy w obronie

Oczywistym było, że podopieczni Thomasa Franka przyjadą do Manchesteru, aby bronić dostępu do własnej bramki i szukać swoich okazji z kontrataku. Doskonale było to widać w pierwszej połowie, kiedy to gracze Pepa Guardioli nie mogli spokojnie rozegrać piłki w polu karnym. Większość akcji rodziła się z podań zza pola karnego lub dośrodkowań. Pierwsze skrzypce w takiej sytuacji grał oczywiście Rodri. Hiszpan był dyrygentem środka pola, to on odpowiadał za większość niebezpiecznych akcji stworzonych przez City.

Na pochwałę zasłużył również Oscar Bobb, dla którego był to pierwszy występ w podstawowym składzie Manchesteru w Premier League. Gdyby nie interwencja Bena Mee na lini bramkowej, młody Norweg wpisałby się na listę strzelców.

Brentford natomiast szukał swoich okazji w kontratakach, po szybkim wyprowadzeniu piłki lub długich, prostopadłych podaniach. Kilkukrotnie byli bliscy zrobienia niemałej niespodzianki, jednak Ederson zachował czujność, mimo że nie miał wielu okazji, by się popisać.

Druga część wyglądała bardzo podobnie do pierwszej, jednak City trochę zmniejszyło intensywność swoich ataków. Przełamanie nastąpiło po błędzie Kristoffera Ajera, który otworzył autostradę dla Erlinga Haalanda. Był to jedyny gol jaki padł w tym meczu

Do trzech razy sztuka, Haaland w końcu strzela gola Brentford

Norweg rozegrał dla Manchesteru 54 mecze w Premier League, w których strzelił 52 gole. Liczby te przyprawiają o zawrót głowy, jednak dzisiejsze trafienie było pierwszym, jakie gwiazda City strzeliła przeciwko The Bees. Haaland trzykrotnie mierzył się z drużyną z Gtech Community Stadium i dopiero za trzecim podejściem udało mu się strzelić gola.

Mimo zwycięskiego trafienia, nie może zaliczyć tego meczu do najlepszych. W pierwszej połowie był zupełnie odcięty od podań, co skutkowało tym, że był mało naprawdę niewidoczny. Drugą część pojedynku rozegrał zdecydowanie lepiej. Pojawiały się większe luki w obronie gości dzięki czemu napastnik Obywateli częściej dochodził do sytuacji bramkowych.

Jednak gol autorstwa Norwega był wynikiem fatalnego błędu obrońcy Brentford. Kristoffer Ajer poślizgnął się niemalże w sytuacji sam na sam co otworzyło przeciwnikowi prostą drogę do bramki Flekkena, który nie miał szans ze strzałem Haalanda.

Mark Flekken w bramce to za mało w starciach z Manchesterem City

Holenderski bramkarz w lutym aż dwukrotnie bronił swojej bramki przed strzałami zawodników z niebieskiej części Manchesteru. Co prawda stracił on w tych dwóch starciach łącznie 4 gole, ale nie można ująć jego zasług w każdym z tych spotkań. Gdyby nie fenomenalna postawa w tych starciach bilans bramkowy mógłby wyglądać znacznie gorzej. W sumie obronił 21 strzałów oddanych na jego bramkę.

Obrona Brentford starała się jak mogła zamurować bramkę Flekkena, niekiedy cały skład bronił dostępu do własnej bramki. Mimo to Holender nie raz musiał się wysilić i ratować swój zespół. Dzięki takiej postawie do przerwy tablica wyników pokazywała wynik 0:0. Spory udział miała również fenomenalna interwencja Bena Mee, który wybił piłkę niemalże z linii bramkowej po strzale Oscara Bobba.

Druga część to również popis bramkarza oraz pewna gra obrońców, jednak do czasu. Gdyby nie fatalny błąd Ajera, Flekken mógłby dopisać sobie 5. czyste konto w tym sezonie Premier League.