Dobrych filmów (fabularnych) o tematyce piłkarskiej jest tyle, co kot napłakał. Niezwykle trudno znaleźć produkcję, która poruszy futbolowe środowisko. Jeszcze trudniej znaleźć film, który w takim stopniu wpływa na rzeczywistą piłkę tak, jak to zrobił „Goal!” z budowaniem składu Newcastle.

Wielu zawodników, którzy pojawili się w ostatnich latach na St James’ Park wspominało, że to właśnie film z 2005 roku był jednym z powodów, dla których zdecydowali się podpisać kontrakt. Nawet w aktualnym składzie Srok znajdziemy piłkarzy tak nim zachwyconych, że w pierwszych wywiadach wymieniali go jako jedną z przyczyn przeprowadzki. Kimś takim jest Callum Wilson. Anglik w 2020 roku przeniósł się z Bournemouth za 20 milionów funtów. Wówczas jednym z rywali Newcastle w pogoni o podpis gracza była Aston Villa. Wilson w wywiadzie dla oficjalnej strony klubu zdradził, że to właśnie „Goal!” przekonał go do wyboru czarno-białej koszulki… 15 lat po jego kinowej premierze.

Mój syn jest teraz w takim wieku, że ogląda więcej filmów i więcej piłki nożnej. Oglądał „Goal!”, więc siedzę z nim i też oglądam, a to wszystko jest o Newcastle. Ten mały chłopiec, którego w sobie noszę jest podekscytowany i myśli “tak, to jest coś dla mnie”.

No dobrze, ale czym właściwie jest ta produkcja? „Goal!” przedstawia losy nielegalnego imigranta Santiago Muneza. Meksykanin gra w amatorskich drużynach w Los Angeles, aż pewnego dnia dostrzega go Glen Foy, kiedyś słynny angielski piłkarz i selekcjoner. Jest przekonany, że chłopak ma wielki talent i proponuje mu grę w angielskiej drużynie Newcastle United. Nie wchodząc w szczegóły, tak pokrótce prezentuje się fabuła. To klasyczna historia o spełnianiu marzeń mimo wszelkich przeciwności losu. Jednemu dzieło przypadnie do gustu, innemu nie, natomiast bez wątpienia może ono wzbudzić w małym chłopcu marzenia o wielkiej piłce. Film przyczynił się też do spopularyzowania Newcastle na świecie, o czym mówi kolejny piłkarz oczarowany historią Santiago.




Bez zastanowienia

Jonas Gutierrez ma na swoim koncie ponad 150 występów w Premier League. W swojej karierze grał dla Norwich, kilku argentyńskich klubów z Independiente na czele, Deportivo La Coruna, czy Mallorki. Jednak to na St James’ Park rozegrał najwięcej spotkań, konkretnie 205. W 2008 roku przeniósł się ze słonecznej Hiszpanii do północno-wschodniej Anglii. W udzielonym kilka miesięcy temu wywiadzie przyznał, jak dowiedział się o istnieniu klubu.

Jako młody chłopak wstawałem wcześnie, by oglądać angielski futbol i moim marzeniem było grać w jednej z tych drużyn. Znałem Newcastle ze względu na film „Goal!” z Santiago Munezem, a także ze względu na Daniela Cordone i Christiana Bassedasa, którzy tam grali i byli mojej narodowości.

Francuski lewy obrońca Massadio Haidara grał w barwach Srok od 2013 do 2018 roku. Aktualnie walczy z Lens o grę w europejskich pucharach. Wysp nie podbił, ale jest kolejnym graczem, który przekonał się na przenosiny do Anglii po obejrzeniu kinowego hitu.

Oglądałem film „Goal!” i w ten sposób dowiedziałem się o Newcastle. Gdy tylko pojawiła się okazja, nie wahałem się ani chwili.

Isaac Hayden w ekipie Eddiego Howe’a gra od sześciu lat. W 2016 roku, tuż po przeprowadzce z Arsenalu powiedział, że wspomnienia z dzieciństwa zainspirowały go do podpisania kontraktu z obecnym pracodawcą.

Zawsze będę pamiętał oglądanie „Goal!” Byłem tylko dzieciakiem i pamiętam, że pomyślałem: “wow, skoro robią film o Newcastle, to musi być niezły klub”. 

Islam Slimani dołączył na wypożyczenie do ekipy The Toon w 2018 roku. Napastnik zaznaczył z kolei udział w projekcie prawdziwych gwiazd biegających wówczas po angielskich murawach.

Newcastle to historyczny klub, więc wiedziałem o nim od najmłodszych lat. Kiedy byłem młody, krążył film „Goal!” Byli w nim legendarni piłkarze, tacy jak Alan Shearer. 

Algierczyk kariery jak legendarny napastnik nie zrobił. Zagrał zaledwie w czterech meczach, ale twórcy opowieści o losach Santiago na pewno się uśmiechnęli, kiedy usłyszeli jego słowa. O wpływie produkcji na swoje decyzje wspominali również Papiss Cisse oraz brazylijski pomocnik Kenedy. Zawodników zainspirowanych historią młodego Meksykanina jest zapewne więcej, ale nie powiedzieli o tym otwarcie. Przytoczone wypowiedzi pokazują, jaki wpływ na kariery tak wielu graczy może mieć jeden udany film.

Przepowiednia się spełniła… no prawie

Letnie okienko transferowe przyniosło kolejną bombę nawiązującą do filmu. Do klubu przyszedł meksykański nastolatek Santiago Muñoz. Wszystko się zgadzało – narodowość, wiek, pozycja. Wszystko z wyjątkiem jednej literki w nazwisku. Wystarczyłoby „o” zamienić na „e” i mielibyśmy idealną kopię kinowej gwiazdy, ale tym razem na prawdziwym boisku. Z taką samogłoską, czy inną fani drużyny mają nadzieję, że uda mu się pójść w ślady swojego fikcyjnego imiennika i z pomocą kilku nowych zawodników spełnić kiedyś marzenie o dołączeniu do europejskiej elity.

Co do nowych zawodników. Zimowe okienko transferowe Newcastle pod nowymi rządami nieco rozczarowuje. Kieran Trippier i Chris Wood nie są wzmocnieniami, których się spodziewaliśmy. Być może, aby w lecie przyszły wielkie nazwiska, trzeba wypuścić kolejną odsłonę z przygodami Santiago Muneza?