Gary Lineker spytał kiedyś, dlaczego auty wykonuje się rękoma? Dlaczego piłki nie wykopuje się zza linii? Przecież jak sama nazwa wskazuje – jest to piłka nożna? Thomas Grønnemark nigdy nie wyobrażał sobie takiego rozwiązania. Dla niego rzuty z autów to hobby, które zamienił w zawód. Skąd wzięła się jego pasja? Jak reagują piłkarze, gdy po raz pierwszy spotykają go na treningu? Dlaczego nigdy nie będzie trenował Manchesteru United? O tym wszystkim i o wielu innych sprawach porozmawialismy z samym zainteresowanym.

Marcin Gelo: Thomas, wytłumacz mi proszę, jak to się stało, że zostałeś specjalistą od rzutów z autu?

Thomas Grønnemark: Od dziecka grałem w piłkę nożną. W pewnym momencie nawet w najwyższej duńskiej lidze do lat 19. Jednak wtedy okazało się, że po prostu nie jestem wystarczająco dobry by być profesjonalnym piłkarzem. Byłem jednak bardzo szybki, więc zainteresowałem się lekkoatletyką. Przez sześć lat biegałem w duńskiej reprezentacji, zdobywając po drodze kilka medali. Potem przerzuciłem się na bobsleje. To był naturalny ruch. W bobslejach trzeba być szybkim, silnym i ciężkim. Miałem to wszystko. Następne cztery lata spędziłem podróżując po całym świecie w duńskiej kadrze bobslejowej. Jeszcze w czasach gdy grałem w piłkę nożną, byłem naprawdę dobry w dalekim rzucaniu piłki z autu. I jakoś w styczniu 2004, mniej więcej w połowie okresu bobslejowego, pomyślałem: Hej, jeśli sam potrafię tak dobrze rzucać z autu, może mógłbym uczyć tego innych?

Poczekaj, czyli nie grając w piłkę od dawna, będąc po drodze sprinterem i bobsleistą, nagle wpadłeś na taki pomysł?

Tak, właściwie kiedy to słyszysz, może się to wydawać trochę dziwne. Ale tak naprawdę wszystko do tej pory miało swój naturalny przebieg. Zaczerpnąłem z każdego sportu, który uprawiałem. Sam pomysł  z piłki nożnej. Aspekty dotyczące ruchu z lekkoatletyki. Z kolei w bobslejach w każdym sezonie robiliśmy kilka tysięcy analiz wideo naszych startów. Byliśmy też bardzo innowacyjni.

Ale był chyba jakiś jeden konkretny moment, w którym pomyślałeś – auty, opanuję je do perfekcji.

Można tak powiedzieć. Pewnego dnia razem z niemiecką drużyną bobslejową graliśmy na hali w piłkę nożną. Taka gierka na rozgrzewkę przed treningiem bobslejowym. W pewnym momencie rzuciłem piłkę zza głowy, a ta poleciała na drugi koniec boiska. Wszyscy gracze na hali nie mogli uwierzyć jakim cudem aż tak daleko rzuciłem piłkę. A przecież wszyscy byli świetnymi sportowcami, reprezentantami swoich krajów. Wtedy pomyślałem, dlaczego nie trenować długich rzutów? Jednak głównym powodem było moje doświadczenie i innowacyjne środowisko w zespole bobslejowym.

Postanowiłeś więc zgłębić tajniki rzutów z autu?

Po powrocie z wyjazdu bobslejowego poszedłem do lokalnej biblioteki. Nie było tam jednak żadnej literatury na temat autów. Musiałem więc samemu wymyśleć własny kurs. Przez około sześć miesięcy nagrywałem swoje rzuty i analizowałem sposób w jaki rzucam i jaki ruch powoduje jakie efekty. W październiku 2004 roku uznałem, że kurs jest już gotowy by przetestować go w praktyce. Powinienem chyba zacząć w drużynie młodzieżowej lub amatorskiej. Szczerze mówiąc nie wiedziałem czy w ogóle zadziała, wypróbowałem go przecież tylko na sobie. Postanowiłem jednak zapytać lokalną drużynę Superligi zwaną Viborg. A oni się zgodzili.

Jaką reakcję wywołało w klubie zatrudnienie trenera od wznowień zza linii bocznej?

Wszyscy byli naprawdę pozytywnie nastawieni. Wtedy koncentrowałem się tylko na długich rzutach. Kiedy trenujesz z zawodnikami rzuty na odległość, oni zaczynają ze sobą rywalizować. Przede wszystkim w tym kto rzuci najdalej, ale też kto zrobi największy progres. Wszyscy piłkarze, z którymi pracowałem uwielbiali między sobą konkurować. A kiedy dodatkowo zobaczyli, że treningi dają też rezultaty w trakcie meczów, byli już zaangażowani w 100%.

Rozumiem, że zadziałało?

O tak, znacznie poprawili swoje auty i strzelili z nich dużo bramek w tamtym sezonie.

I wtedy zgłosiło się Horsens?

Nie, nie, Horsens był dopiero moim… siódmym klubem. Po drodze było jeszcze wiele różnych duńskich drużyn. Po Viborg, spędziłem kilka lat w Midtjylland, potem w Randers, Veile i tak dalej. Prawdziwy przełom nastąpił w lipcu 2018 roku, kiedy zadzwonił do mnie Jürgen Klopp i poprosił mnie o pomoc w Liverpoolu.

Mogę sobie tylko wyobrazić jak bardzo podekscytowany Twoim zatrudnieniem był tak ekscentryczny gość jak Klopp. A jak zareagowali piłkarze?

Byli bardzo chętni do współpracy. Od początku widziałem, że są zmotywowani do pracy nad najmniejszymi szczegółami. Pamiętaj, że tuż przed moim przyjazdem, zaledwie miesiąc wcześniej, Liverpool przegrał w finale Ligi Mistrzów z Realem Madryt i skończył na czwartym miejscu w Premier League. To był niezły wynik dla Liverpoolu, ale w klubie szukano aspektów, które można  poprawić by postawić następny krok. Ostatni mały krok. Klubowi analitycy zauważyli, że drużyna jest naprawdę kiepska we wprowadzaniu piłki zza linii bocznej. Menedżer zatrudnił więc specjalistę do pomocy. Nie byłbyś zmotywowany? Oczywiście, że tak, jeśli jesteś ambitny. To także powód, dla którego gracze Liverpoolu z jednej z najgorszych drużyn pod względem wznowień w Premier League, zostali najlepszą.

To była aż taka różnica?

Przed moim przyjściem Liverpool był na 18. miejscu w Premier League pod względem pozostawania w posiadaniu piłki po wznowieniach, gdy zawodnicy są pod presją przeciwnika. Byli zatem trzeci od końca. Po moim pierwszym sezonie, 18/19, byliśmy pod tym względem najlepsi w lidze i drudzy w Europie! Lepsze było tylko, też prowadzone przeze mnie, FC Midtjylland. W zeszłym sezonie strzeliliśmy 14 goli po wznowieniach z autu w różnych strefach boiska. W Liverpoolu tak naprawdę nie używamy długich rzutów. Skaupiamy się na tworzeniu przestrzeni we wszystkich strefach boiska..Niezależnie czy mówimy o Liverpoolu, czy o jakimkolwiek innym klubie który prowadziłem, moje treningi poprawiają wyniki drużyny.

A w tym sezonie, gdy Liverpool zawodził? Wiadomo, że kontuzje odnieśli kluczowi gracze, ale czy gorsze wyniki były także rezultatem  zaniżenia poziomu wznowień z autów?

Rzuty z autów były wciąż na najwyższym poziomie. Analizuję każdy, dosłownie każdy aut, zarówno Liverpoolu jak i ich przeciwników. Poza własnymi wznowieniami, w klubie chcemy także do maksimum poprawiać krycie i reakcję przy autach przeciwników. Moim największym wyzwaniem w tym sezonie było dostosowanie się do zdalnych warunków pracy. Jednak tak czy inaczej, nasze rzuty w tym sezonie były bardzo dobre, zarówno w Premier League, jak i Champions League. Moim zdaniem powodem gorszych wyników były kontuzje i rotacja, jaka przez nie nastąpiła. W pierwszym składzie musieli grać piłkarze rezerwowi, ale też najlepsi zawodnicy często nie występowali nie na swoich pozycjach. Jednak celem wciąż jest pierwsza czwórka no i dzisiaj gramy w Lidze Mistrzów przeciwko Realowi (rozmowa odbyła się we wtorek 06.04.2021 r. – przyp red.). Nie mogę się doczekać!

Jesteś już przygotowany do analizowania?

Zwykle nie robię tego na żywo, ponieważ jest wiele rzeczy, których nie da się zobaczyć podczas transmisji  Normalnie dostaję wszystkie auty dla nas, jak i przeciwko nam z klubu. Ale oczywiście, za każdym razem jak będzie dzisiaj wznowienie z autu, będą się mu przyglądać.

Potrafisz jeszcze oglądać mecz dla czystej przyjemności oglądania, czy zawsze skupiasz się na autach?

Zawsze skupiam się na autach, tak już mam. Codziennie o każdej porze dnia i nocy myślę o autach. Wiesz, robię to od stycznia 2004 roku, to jest moje życie. Kiedy spędzam czas na powietrzu albo idę do muzeum czy gdziekolwiek indziej, zawsze szukam, co mogę wykorzystać do mojego treningu. Więc tak, myślę o autach cały czas i oczywiście także wtedy, gdy oglądam mecz piłki nożnej. Dla mnie rzuty z autu są najlepszą rzeczą w piłce nożnej.

Możesz podać przykład czegoś co ostatnio zaczerpnąłeś do swoich treningów z życia codziennego?

Na przykład często obserwuję stada małych ptaków. Przyglądam się w jaki sposób radzą sobie z drapieżnikami, jak się komunikują i w jaki sposób jako grupa unikają ataku. Myślę, że da się to w jakiś sposób przenieść na boisko, gdy przeciwnik próbuje ci odebrać piłkę.

Niesamowite, wróćmy jednak jeszcze na chwilę do Liverpoolu. Czytałem, że szczególnie zaimponowali Ci Trent Alexander-Arnold i Andy Robertson. Był ktoś, kto zawiódł twoje oczekiwania?

Andy Robertson zrobił znakomity postęp. Poprawił swoje rzuty z 19 do 27 metrów, więc obszar na jaki może rzucić piłkę zwiększył się o ponad 500 metrów kwadratowych. Wyobraź sobie jak zwiększyło to jego możliwości. Trent osiągnął prawie ten sam poziom. Zajęło mu to jednak trochę więcej czasu. Moim zdaniem to najlepsi i najbardziej wszechstronni rzucający z autu na świecie. A zawód? Cóż, różni gracze rozwijają się w różnym tempie i na różne sposoby. Bez względu na to co robimy w życiu, różnimy się od siebie. Tak samo piłkarze. Ale czy ktoś mnie zawiódł? Nie. Prawie zawsze prowadzeni przeze mnie gracze osiągali zaskakujący rozwój.

A zanim pojawiłeś się w Liverpoolu, jaki był poziom wznowień zza linii bocznej? Jakbyś porównał poziom rzutów z autów na najwyższym poziomie profesjonalnej piłki i na poziomie niemalże półzawodowym, kilka lat temu w Viborgu?

To jest właśnie przerażające. Jeśli spojrzysz na auty w Lidze Mistrzów, Premier League czy Bundeslidze, bardzo często nie są lepsze niż w sporcie amatorskim. Wiele drużyn wciąż po prostu rzuca piłkę wzdłuż linii. Wielu graczy nie wykonuje ruchu, gdy mają aut. Jest jeszcze wiele podobnych aspektów. Poziom autów przed moim pojawieniem się, niezależnie czy to drużyna półprofesjonalna czy jedna z najlepszych na świecie, cały czas jest mniej więcej taki sam.

Ale chyba odkąd Ty i efekty Twojej pracy uzyskały rozgłos, coś się zmieniło?                   

Zdecydowanie. Teraz zawodnicy, trenerzy i generalnie ludzie związani z piłką przekonali się, że wznowienia z autów są po prostu ważne. Dziesięć, czy nawet pięć lat temu, nikt nie przejmował się wznowieniami. Oczywiście, dużo klubów przykładało wagę do długich rzutów, ale to nie wszystko. A wystarczy spojrzeć na liczby. W trakcie meczu jest od 40 do 60 wznowień z autów, na które czasami przypada nawet od 15 do 20 minut. Większość drużyn po wznowieniu zza linii pozostaje w posiadaniu piłki rzadziej niż w 50% przypadków, gdy są naciskani przez przeciwników. Kiedy słyszysz te statystyki, myślisz, dlaczego nie poświęcamy autom więcej czasu? Kiedy przychodzę do klubu, widzą, że to się zmienia.

Pojawili się już jacyś inni trenerzy autów?

Nie, nie słyszałem o takich. Oczywiście, są asystenci trenerów i ludzie tego pokroju, którzy pracują nad wznowieniami z autów. Nie słyszałem jednak o nikim, kto skupia się w 100% na rzutach. Nigdy też nie słyszałem o ludziach z podejściem podobnym do mojego. Niektórzy myślą, że trenuję auty, tak jak inni trenerzy trenują wykonywanie stałych fragmentów gry. Czyli ustalają schematy rozegrania, wskazują miejsca, w których mają stać zawodnicy itd. Nie, to nie ja. Ja staram się rozwijać ich boiskową inteligencję. Zaczynając od wszystkich podstawowych zasad. Tak by poznali podstawy i posiadali odpowiednie narzędzia. Potem wprowadzam bardziej złożone treningi, takie jak rzuty taktyczne i tak dalej.

Sam zaczynałeś od uczenia długich rzutów, co dzisiaj o nich myślisz? Dlaczego w niższych ligach są tak popularne, a w Premier League, jak to kiedyś powiedział Arsene Wenger, są to zagrania „haniebne”?

Przede wszystkim myślę, że Wenger powiedział tak, bo Stoke strzeliło Arsenalowi kilka goli właśnie w ten sposób. Wydaje mi się, że przemawiała przez niego gorycz. Byli wtedy niemalże upokarzani przez długie rzuty Rory’ego Delapa. Jednak moim zdaniem poleganie tylko na długich rzutach to nie jest to. Nie mówię, że nie powinno się tego robić. Na przykład w FC Midtjylland, przez cztery sezony mojej pracy, strzeliliśmy w ten sposób 35 bramek. To średnio dziewięć bramek na sezon. W FC Horsens strzeliliśmy 10 goli z długich rzutów. Można więc korzystać z takiego rozwiązania, ale moim zdaniem, gdyby wszystkie drużyny tak grały, to musielibyśmy oglądać po 30 takich wznowień w meczu. To byłoby naprawdę nudne.

To dlaczego w niższych ligach tak często widzimy rzuty z autów pod bramki rywali?

Myślę, że kluby nie wiedzą, jak mogą wykonywać auty na inne sposoby. Tak naprawdę to nie jest trudne zdobyć bramkę po zwykłym aucie z okolic pola karnego przeciwnika, jeśli wiesz jak to robić. Ale oczywiście, jeśli masz już gościa, który potrafi rzucać naprawdę daleko, czasami łatwiej jest po prostu to wykorzystać. Trzeba jednak pamiętać, że aby strzelić gola z długiego rzutu, twój gracz musi być naprawdę światowej klasy. Widziałem w życiu wiele drużyn, które po prostu rzucały piłkę nie dolatującą nawet do pierwszego słupka. To naprawdę nudne. Więc nie, myślę, że długie rzuty to nie jest hańba, ale więcej drużyn powinno skupić się na czymś co nazywam długimi, szybkimi i inteligentnymi autami.

W League Two jest teraz zawodnik, Ben Tozer, który w tym sezonie zaliczył już 12 asyst tylko z autów. Niektórzy kibice pękają z radości, że doczekali się następcy Rory’ego Delapa. A Ty jak wspominasz legendarnego piłkarza Stoke?

Był świetny w tym co robił, a tamto Stoke było drużyną z wysokimi i silnymi graczami. Lubię taką piłkę, ale dwa-trzy takie zespoły w Premier League wystarczą. Więcej to już za dużo.

A gdybyś Ty był menedżerem, w jaki sposób kazałbyś swojej drużynie wykonywać auty? Korzystałbyś z długich rzutów w pole karne?

Tak, używałbym takiego rozwiązania raz na jakiś czas. W jednym meczu użyłbym go raz, w następnym dwa razy, a później przez kilka meczów wcale. Przez ostatnie trzy sezony nie trenowałem już w klubie, w którym wymagano by ode mnie skupienia się tylko na długich rzutach. Myślę, że to marnowanie zasobów, zarówno moich, jak i zespołu. Gdy zatem dostaję taką propozycję, odmawiam.

Ale przez jakiś czas byłeś nawet rekordzistą w długości rzutu z autu.

Tak, ale to trochę co innego. Mało kto korzysta z takiej techniki w trakcie meczu. Dzięki temu uzyskałem trochę rozgłosu. Rekord został już jednak pobity przez mojego dobrego znajomego ze Stanów, Michaela Lewisa. Mój rzut to było coś wyjątkowego, ale jego jest już zupełnie nie z tej ziemi.




Zamierzasz jeszcze spróbować go pobić?

O nie, mam 45 lat. To już dla mnie zamknięty rozdział.

Byłeś rekordzistą świata, Twoja drużyna wygrała Premier League i Champions League. W takiej sytuacji można chyba poczuć się spełnionym zawodowo. Jakie są zatem Twoje cele na przyszłość?

Moim największym celem od zawsze była zmiana postrzegania autów. Niektórzy myślą, że najważniejsze dla mnie jest zwycięstwo w Lidze Mistrzów czy Premier League. Nie, nie dla mnie. Chciałbym zmienić piłkę nożną. Chciałbym pomóc poprawić wykonywanie autów wszystkim zespołom na świecie, trenerowi dowolnej drużyny U-12 w Polsce, U-17 w Brazylii czy U-14 w Japonii, chciałbym pomóc im wszystkim. Dlatego też na mojej stronie udostępniam już kilka bezpłatnych treningów. Do dzisiaj zostały pobrane przez prawie 4000 trenerów z ponad 160 krajów z całego świata. Mam poczucie, że już dokonuję zmiany. To powoduje, że chcę dalej dzielić się wiedzą i planuję opublikować książkę. Ale mam też inne marzenia. Moja prababcia Anna urodziła się w Polsce, w Krakowie, więc jestem w 12,5 procentach. Polakiem. Więc jedną z rzeczy, którą chciałbym zrobić, jest pomoc klubom w Polsce i być może też nauczyć się trochę polskiego. Wiem, że to trudy język, ale takie rzeczy wiele dla mnie znaczą. Mam nadzieję, że będzie mi dane przyjechać i trenować jakiś klub w Polsce.

Znalazłbyś jeszcze czas, trenujesz już chyba kilka zespołów?

Generalnie można mnie zatrudnić na dzień, na kilka treningów, albo na cały sezon. Jeżeli liczyć tylko kluby, z którymi mam kontrakt na cały sezon, to prowadzę w tej chwili 8 drużyn. Myślę, że gdyby nie koronawirus byłoby tych klubów więcej, może 12-14. Tak jest mniej więcej od trzech lat.

Wszystkie na raz?

Tak, z reguły trenuję z zespołem przez tydzień kilka razy w sezonie. Na przykład w zeszłym tygodniu byłem w Tuluzie we Francji. Przyjechałem tam kilka dni wcześniej, potem miałem trzy dni treningowe i wróciłem do Danii. I tak to właśnie wygląda. Zwykle mam tylko jedną drużynę tygodniowo, czasami dwa zespoły w ciągu kilku tygodni. Często podróżuję pomiędzy krajami, a potem spędzam kilka tygodni w domu na analizach i tak dalej.

To z jakimi klubami jeszcze współpracujesz? Z angielskich drużyn poza Liverpoolem czytałem też o Brentford, coś poza tym?

Niestety nie mogę powiedzieć. Większość drużyn utrzymuje współpracę ze mną w tajemnicy. Najczęściej jest to też zapisane w kontrakcie, ale prędzej czy później i tak współpraca wychodzi na jaw. Mam taką zasadę, że nie prowadzę drużyn, które są naznaczone jakąś historyczną rywalizacją. Nie będę raczej trenował np. Manchesteru United. Są jednak inne angielskie kluby, którym pomagam. Kiedyś się dowiesz. Poza nimi współpracuje teraz z Tuluzą, FC Kopenhaga czy Royal Union z drugiej ligi belgijskiej. Ale pomagałem też w Lipsku, belgijskim Gencie czy w brazylijskim Falmengo!

Nieźle, Flamengo to najbardziej egzotyczny kierunek?

Można tak powiedzieć, ale niestety tylko z nazwy. Z powodu wirusa musiałem pomagać im online. Na pamiątkę przysłali mi jednak swoją koszulkę. Trenowałem w wielu ciekawych miejscach. Dla mnie najbardziej egzotyczne piłkarsko to Atlanta United z MLS w zeszłym sezonie. Mam nadzieję, że w następnych latach będę mógł trenować w wielu innych miejscach.

Rozumiem, że jeszcze nie pracowałeś w żadnej kadrze narodowej? Skoro Twoje treningi trwają zaledwie kilka godzin, a dają tak dobre rezultaty, wydaje się, że powinny być atrakcyjne dla selekcjonerów?

Kontaktowały się ze mną jakieś kadry, ale na razie tylko rozmawialiśmy o warunkach i ewentualnym kontrakcie. Jedyne, co mogę teraz powiedzieć to, że jeśli mam tylko jedną godzinę treningu z drużyną narodową, jestem na 100%  pewien, że poprawię ich wyniki. Nie potrzebuję trzech tygodni, a nawet tygodnia, tylko godzinę, a osiągną lepsze wyniki na mistrzostwach Europy lub w eliminacjach do mistrzostw świata. Może pojadę już na najbliższe mistrzostwa, kto wie? Fajnie byłoby trenować drużynę narodową.

Trenowanie kadry Danii to jedno z Twoich marzeń?

I tak i nie. Może to być Dania, może to być również inna reprezentacja, jak Anglia, Holandia, Belgia czy Hiszpania. To mogłaby być też Polska. Dlaczego nie? Dla mnie nie jest najważniejsze, aby był to niewiadomo jak dobry zespół. Dla mnie najważniejsze jest to, że drużyna będzie chciała zrobić krok do przodu, a trener będzie chciał rozwijać sposób w jaki jego piłkarze wznawiają zza linii bocznej.

Na koniec chciałem Cię jeszcze zapytać co myślisz o takich piłkarzach jak Bellerin, który w zeszłym sezonie pięć razy źle wykonał aut i to drużyna przeciwna wznawiała rzutem z autu?

Z mojej perspektywy to jest chyba najmniejszy problem związany z autami w piłce nożnej. Oczywiście, gość na takim poziomie powinien robić to poprawnie. Wystarczy jednak poświęcić temu tylko chwilę i już więcej się to nie wydarzy.

Dziękuję za rozmowę, czego Ci życzyć?

Oczywiście końca światowej pandemii, tak bym mógł znowu podróżować po świecie. Może też pracy w Polsce? Dzięki!