Środkowa strefa boiska bardzo często bywa kluczowa dla losów spotkania. Drużyna, która wygra walkę w drugiej linii ze swoim rywalem, może ustawić sobie mecz na własnych warunkach. Z podobnego założenia wychodzi w tym sezonie Brendan Rodgers. Menedżer Lisów bowiem znakomicie obstawił tę formację w swoim zespole. Youri Tielemans i Wilfred Ndidi stworzyli duet, pod którego adresem komplementy spływają z każdej strony.

Na King Power Stadium stworzono w ostatnich latach znakomitą sieć skautingu. Każdy piłkarz przed transferem jest poddawany szczegółowej analizie. Nie inaczej było z Yourim Tielemansem i Wilfredem Ndidim. Pierwszy przychodził z łatką wschodzącej gwiazdy, a drugi jako następca N’Golo Kanté. Nie od razu obaj piłkarze pokazali swój ogromny potencjał. On uwalniał się z czasem, a jego prawdziwy rozkwit nadszedł za kadencji Brendana Rodgersa. Menedżer Lisów uwypuklił największe atuty swoich podopiecznych, a cała drużyna zbiera dzisiaj tego owoce.

Wizja, fantazja i odpowiedzialność – Youri Tielemans

Od samego początku uważany był za jednego z największych talentów belgijskiego futbolu. Youri Tielemans w Anderlechcie zadebiutował w 2013 roku, kiedy miał 16 lat, a potem został nastoletnim kapitanem Fiołków. Imponował swoją dojrzałością oraz profesjonalnym podejściem do piłki. Nigdy nie narzekał, a ciężko pracował. Już od młodzieżowych grup wiekowych trenerzy widzieli w nim lidera, kapitana oraz materiał na przyszłą gwiazdę. Jego transfer do Monaco w 2017 roku nie był jednak w pełni udany. We Francji nie do końca pokazał swój prawdziwy wachlarz możliwości, stało się to dopiero w Leicester City.

Na King Power Stadium musiał jednak najpierw poprawić formą fizyczną. Wspominał o tym Brendan Rodgers w rozmowie ze Sky Sports. Dopiero gdy odpowiednio popracował nad tym aspektem, pokazał drzemiący w nim potencjał. Widać to najlepiej w tym sezonie, gdzie Tielemans stał się prawdziwym liderem środka pola, ale i całej drużyny Lisów. To też duża zasługa pracy, którą wykonuje poza boiskiem. 23-latek wielokrotnie podkreśla, że analizuje swoje spotkania. Szuka błędów, na których się uczy, a potem stara się je eliminować ze swojej gry.

Ma 23 lata, ale jeśli go oglądasz, myślisz, że ma 28 lub 29 lat – wypowiadał się o nim Brendan Rodgers – Ma wspaniały piłkarski mózg i w trakcie gry bardzo mu ufam. Taktycznie jest znakomity, technicznie też. Może grać szybko, ponieważ jego wizja na boisku pozwala mu to robić.

Wkład Belga w grę widać najlepiej w statystykach. Jest dziewiąty w Premier League, a pierwszy w klubie, pod względem celnych i progresywnych podań. Do tego w swoim zespole znajduje się na drugiej pozycji, po Jamesie Maddisonie, jeśli chodzi o kreowane sytuacje. Bezsprzecznie prowadzi jednak w statystyce liczby kontaktów z piłką. To pokazuje jego rolę w systemie Leicester City. Jest łącznikiem między obroną a atakiem. Często rozpoczyna akcje swojej drużyny, a gdy trzeba, reguluje tempo gry.

Człowiek, którego praca nie rzuca się w oczy

Wilfred Ndidi przychodził na King Power Stadium, kiedy z klubu odchodził N’Golo Kanté. Docelowo miał być on zastępcą mistrza świata, ale wiadomo było, że nie od razu wskoczy na jego poziom. W końcu do tamtego momentu w KRC Genk zanotował zaledwie 46 występów w seniorskim futbolu. Nigeryjczyk stopniowo wchodził więc do zespołu. Z każdym kolejnym sezonem zbierał cenne doświadczenie, które teraz owocuje. Defensywny pomocnik Lisów dorósł. Nie łapie już takiej ilości niepotrzebnych żółtych kartek jak w poprzednich latach. Stał się bardziej wyważony i z chłodną głową odbiera futbolówkę rywalom.

Ten sezon nie zaczął się jednak dla 24-latka najlepiej. Od trzeciej kolejki zmagał się z kontuzją przywodziciela, którą leczył przez dwa miesiące. Dla fanów Lisów to mogło być niepokojące. Głównie z tego powodu, że doskonale pamiętano poprzednie rozgrywki, kiedy byłego piłkarza Genku zabrakło na boisku sześciokrotnie, a Lisy wygrały wtedy tylko jedno spotkanie. Na końcu to okazało się kluczowe, bo do upragnionej Ligi Mistrzów ekipie Brendana Rodgersa zabrakło tylko punktu. Dlatego nieobecność Ndidiego przez tak długi okres na starcie mogła budzić dyskomfort. W jego miejsce do zespołu wszedł co prawda Mendy i całkiem nieźle dawał sobie radę, ale wszyscy i tak z utęsknieniem czekali na Nigeryjczyka.

24-latek wrócił do gry na początku grudnia i od razu dało się zauważyć ogromną jakość. Drużyna z King Power Stadium dostała z powrotem defensywnego pomocnika z krwi i kości. Umiejętności Nigeryjczyka w grze obronnej są po prostu bezcenne. Daje on spokój i gwarancje bezpieczeństwa w drugiej linii, co zresztą przekłada się na statystyki. Jest szóstym graczem w Premier League pod względem liczby odbiór, a trzeba wspomnieć, że nie grał w 11 spotkaniach z powodu kontuzji. Jego praca w tym aspekcie i przy asekuracji pozwala rozwinąć skrzydła pozostałym graczom.

Tielemans i Ndidi, czyli symbioza warta 150 milionów funtów

Brendan Rodgers w poprzednim sezonie preferował najczęściej ustawienie 4-1-4-1 z dwoma ósemkami. Obecnie to wygląda jednak inaczej. Menedżer Lisów ze względu na kontuzje przeszedł do gry w formacji 4-2-3-1. Zmieniły się przez to role środkowych pomocników na wspomnianych wyżej pozycjach. Chodzi tutaj głównie Tielemansa i Maddisona i ich o funkcjonowanie w całym systemie. Pierwszy został przesunięty nieco głębiej. Stamtąd posyła piłki i bierze się za rozgrywanie akcji. Anglik natomiast zyskał dzięki temu o wiele więcej swobody z przodu. Wspomnianą dwójkę natomiast kapitalnie zabezpiecza Ndidi, którego rola akurat niewiele różni się od tej z poprzedniej kampanii.

Szczególnie dobrze wygląda jednak współpraca między Nigeryjczykiem a Belgiem. Obaj znakomicie się uzupełniają. Jeden ma cechy bardziej defensywne, drugi z kolei lepiej czuje się w budowaniu akcji. Dzięki temu środek Leicester City jest znakomicie zrównoważony, ale przede wszystkim skuteczny i ciężki do zatrzymania.

Istnieje duża więź między nimi – powiedział Brendan Rodgers po jednym ze spotkań – Jeśli stworzyłbyś z nich jednego gracza, prawdopodobnie byłby wart 150 milionów funtów. Obaj posiadają swoje mocne strony i bardzo dobrze się uzupełniają.
Leicester City jest znakomitym miejscem rozwoju dla młodych piłkarzy. Youri Tielemans i Wilfred Ndidi mogą być kolejną dwójką, która za jakiś czas wypłynie na szerokie wody. Obaj mają wprawdzie obowiązujące kontrakty, odpowiednio do 2023 i 2024 roku, ale jeszcze większe kluby na pewno bacznie im się przyglądają. Na razie jednak obaj skupiają się na tym, aby na koniec sezonu znaleźć się w pierwszej czwórce z Lisami.