Sheffield United w obecnym sezonie najprawdopodobniej pożegna się z Premier League. Szable bardzo słabo punktują w lidze, nie porywają stylem, a do bezpiecznej pozycji tracą aż czternaście punktów. Z klubu niedawno również odszedł Chris Wilder, a zastąpił go trener drużyny U23 z Bramall Lane Paul Heckingbottom. Pod jego wodzą do tej pory rozwijał się reprezentant Polski U19 – Kacper Łopata, który powoli zaczyna pukać do drzwi angielskiego futbolu na najwyższym poziomie.

Kacper Łopata to piłkarz, który mimo 19 lat ma już w swoim CV występy w młodzieżowych zespołach Brighton i Sheffield. Ponadto zbierał już doświadczenie w 7. lidze angielskiej oraz 1. polskiej. Porozmawialiśmy z nim o wyjeździe do Anglii, życiu na Wyspach, różnicach między polskim a brytyjskim procesem szkolenia i wielu innych ciekawych wątkach.

SK: Wyjechałeś do Anglii w wieku 11 lat, jak to wspominasz?

KŁ: Dość dobrze. Wiadomo, na samym początku było ciężko. Nowy kraj, nie znasz języka, ale jakoś sobie ze starszym bratem poradziliśmy. Miałem jego, więc wiadomo, było mi łatwiej niż gdybym był jedynakiem. Później to już z górki, ale myślę, że pierwsze 3, 4 miesiące jak jeszcze nie chodziliśmy do szkoły i mieliśmy tyle czasu, że nam się nudziło, to było ciężko. Mama dla nas dużo pracowała, ale dobrze to wspominam. Szczególnie teraz, gdy patrzę na to z perspektywy czasu.

SK: A nauka języka? Miałeś na początku problemy albo były jakieś śmieszne sytuacje z tym związane?

KŁ: Jak miałem jedenaście lat, to trafiła mi się Polka w klasie. Zawsze mi pomagała w szkole, ale dużo razy było tak, że nie rozumiałem co, kto do mnie mówi, będąc w klasie czy na jakimś zebraniu. Szukałem jej wtedy po całej sali i pytałem się, co dany nauczyciel do mnie mówi. Dużo takich niezręcznych sytuacji było.

Przejdźmy do teraz piłki. Jak zaczęła się w ogóle twoja przygoda z futbolem?

Pierwsze wspomnienie jakie mam z piłką to te z Kleczy Dolnej pod Wadowicami, skąd pochodzi moja babcia od strony mamy. Wujek organizował mecze dla chłopaków ze wsi. Wszyscy się zjeżdżali, dziadek miał pole, a wujek zrobił z niego boisko do piłki. Bramki były z drewna, siatki z byle czego. Zawsze oglądałem jak chłopaki grają i strasznie to podziwiałem. Kiedyś zabrakło im kilku chłopaków. Ubłagałem ich wtedy żeby mi pozwolili zagrać. Skończyło się to moim płaczem, bo gdzieś dostałem piłką. Ale za każdym razem jak widuję wujka czy brata, to super to wspominamy. 

To było w Polsce, a na Wyspach jak to się zaczęło?

Od czego zacząć? Zawsze grywałem na podwórku z kolegami, czy w szkole. Później w Yeovil Town byłem w wieku 14 albo 15 lat. Dostałem wtedy poważnej kontuzji, nie grałem w piłkę rok i nie dostałem również kontraktu. Poszedłem, więc do college’u. I tam to tak się naprawdę zaczęło.

W okresie przygotowawczym w sezonie 18/19 graliśmy przeciwko drużynie U18 Swindon Town. Po tym meczu trener zadzwonił do mnie i powiedział, że Tottenham zaprasza mnie na testy. Nie mogłem w to uwierzyć. Przez dwa dni trenowałem z pierwszym zespołem. Do tamtego momentu zagrałem bodajże 15 meczów piłki nożnej w ogóle. To było niesamowite przeżycie. W Tottenhamie powiedzieli jednak, że nie jestem lepszy niż zawodnicy, których obecnie mają na mojej pozycji. Osobiście dużo od tego wyjazdu nie oczekiwałem, ale samo to, że mnie zobaczyli było super. 

Wróciłem więc do college’u. Był on w Bristolu, gdzie trenowała moja szkoła, ale i akademia Bristol City. Oni też mnie obserwowali w trakcie okresu przygotowawczego i zaoferowali mi testy. Pierwszego dnia trenowałem z U18, drugiego z U23. Trzeciego dnia, ówczesny menedżer pierwszego zespołu Lee Johnson powiedział mi, że mu się podobam. Zaprosił mnie, żebym trenował z nimi. Poszło mi bardzo dobrze.

Ale pojawiło się wtedy Brighton.

Tak. W Bristol zagrałem z Cardiff City, z drużyną U18, która w tamtym momencie nie przegrała bodajże od roku. Wygraliśmy 1:0. Ale po meczu dalej nie zaoferowano mi kontraktu. Parę godzin później mój agent dostał telefon od Brighton. Powiedzieli mu, że bardzo im się spodobałem. Zaoferowali mi dwuletnią umowę i w niedzielę byłem już w Brighton. Sam ten profesjonalizm, decyzja i to, że za przeproszeniem ktoś miał “jaja”, żeby powiedzieć “chcemy go” i w parę godzin zdecydował się na mnie, bardzo to imponowało. Już w następny piątek zadebiutowałem przeciwko Aston Villi. Wygraliśmy 3:0. Parę dni później otrzymałem powołanie do reprezentacji U18, więc w dwa tygodnie bardzo dużo się zmieniło i był to szalony okres w moim życiu.

Mówisz, że bardzo szybko się to potoczyło. Mógł to być taki moment, kiedy sodówka zaczęła uderzać do głowy czy raczej nie?

Nie, dla mnie nie. Ja nawet do tej pory codziennie to powtarzam, że jesteśmy w szalonym miejscu, gdzie jakiś pan z Dubaju płaci nam za to, co robimy. Jak miałem 16 lat pracowałem w warzywniaku z 4,50 zł za godzinę. Do tego wiadomo jesteś w college’u, czyli praktycznie studiujesz. Pomagałem mamie też, chodziłem na siłownię, do tego treningi. Naprawdę zapieprzałem na to, co mam i strasznie boje się, że to stracę kiedyś. Dlatego staram się zawsze pracować najmądrzej i najciężej ze wszystkich, bo wiem, jak ciężkie jest życie. Moja mama całe czas ciężko pracowała. Wiem, że nie zawsze jest łatwo i w jakiej bardzo dobrej pozycji jestem obecnie. Staram się to doceniać codziennie.

Poszedłeś do Brighton, więc w Bristolu musiałeś zostawić mamę i brata. To było dla ciebie trudne doświadczenie?

Nigdy tego mamie nie mówiłem ani bratu, może jak to przeczytają, to będą wiedzieli, ale strasznie mi było ciężko. Płakałem prawie codziennie, ale też nie jestem taki, żeby się nad sobą użalać. Wybrałem jakąś drogę w życiu i uważam, że trzeba coś poświęcić, aby coś osiągnąć. Ale też nie mogę powiedzieć, że było łatwo. Wyprowadziłem się i mieszkałem z rodziną z Irlandii. Pierwszy raz jednak mieszkać bez mamy i brata nawet, żeby ich widzieć na co dzień, to było trudne. Ja też nie jestem taki, żeby do nich dzwonić i spowiadać się ze swoich problemów, więc siedziałem i trzymałem to w sobie. Strasznie się bałem, że stracę tę szansę, którą dostałem od Brighton. Jak na przykład po miesiącu mieliśmy weekend wolny, to najchętniej nie jechałbym do domu, tylko został i trenował. Wiadomo, chcesz dobrze dla siebie, ale to nie do końca jest dobre. Trzeba też się odciąć od piłki czasami i dać sobie spokój, bo nie można zawsze gnać 110 kilometrów na godzinę.

Na samym początku trenowałeś tylko z zespołem młodzieżowym, czy miałeś styczność z pierwszą drużyną?

Trenowałem dużo z seniorami. Jak poszedłem na wypożyczenie do Whitehawk FC, to grałem tam, ale trenowałem z pierwszym zespołem Brighton. Idealne rozwiązanie dla mnie. Cały czas miałem kontakt z seniorami. Ale poziom był strasznie wysoki. Pamiętam swój pierwszy trening jeszcze jako U18. Oglądasz w końcu tych zawodników w telewizji i tak nagle z nimi trenujesz. Czasami musisz się uszczypnąć, ale trzeba być też profesjonalnym, dobrze wykonywać wszystko na boisku. Z drugiej strony musisz też dobrze się przy tym bawić, bo ja uważam, że jeśli jest element zabawy w piłce, to się gra najlepiej.

A w samym zespole seniorów Brighton, kto zrobił na tobie największe wrażenie?

Ciężko stwierdzić. Jestem jednak obrońcą, więc mogę powiedzieć, że Shane Duffy. Wziął mnie pod swoje skrzydło. Jest niesamowity przy piłce, ale generalnie to świetny defensor. Jeśli chodzi o chłopaków, których ja dobrze znam, to Aaron Connolly. Wtedy przechodził z U23 do pierwszej drużyny. Pamiętam mój pierwszy trening z seniorami. Dla niego był to piąty trening z nimi, bo znajdował się już w Brighton trochę dłużej niż ja i sama jego mentalność, jak wchodził do pierwszego zespołu, jak integrował się z innymi zawodnikami i jak im odpowiadał. Nie bał się, był pewny siebie, to bardzo imponowało. Na mnie to zrobiło wrażenie i chyba nigdy tego nie zapomnę. 

A tobie było ciężko wejść na samym początku do szatni Brighton? Bo panuje taki przekonanie, że młodemu zawodnikowi w Anglii ciężko jest wejść do takiej typowej szatni w brytyjskim stylu.

Strasznie ciężko mi było. Mieliśmy kilku specyficznych zawodników. Też byłem na wypożyczeniu w Polsce, więc mam porównanie. I ciężej było mi wejść do szatni w Anglii niż w Polsce. Inaczej w Sheffield. Tutaj od razu wskoczyłem i super się z chłopakami dogaduje. Ale teraz na to patrzę i dobrze, że było ciężko.

Wspomniałeś o Sosnowcu i Whitehawk. Siódma liga angielska, jaki tam jest poziom?

Powiem komuś siódma liga angielska i sobie pomyśli skąd pomysł, żeby tam pójść na wypożyczenie? Ale to było bardzo rekomendowane. Dokładnie wiedziałem, dlaczego tam idę i to była najlepsza decyzja, jaką podjąłem przez ostatnie dwa lata. Musiałem się odnaleźć na okropnych boiskach, grać przeciwko napastnikom, którzy występowali w League One, Championship i nawet w Premier League. Mierzyłem się, więc z doświadczonymi zawodnikami. Do tej pory powiedziałbym, że najcięższe mecze, jakie grałem, to były właśnie w tej lidze. Tam zawodnicy nadepną ci na nogę, uszczypną, uderzą łokciem. To strasznie buduje charakter i to była najlepsza rzecz, jaką zrobiłem. Chciałem tam spędzić pół roku, zanim poszedłbym na wypożyczenie gdziekolwiek.

Właśnie, skąd pomysł, żeby pójść do Sosnowca i wrócić do Polski. Były jeszcze jakieś inne oferty?

Tak, były. Z Anglii z wyższych lig [niż siódma] na przykład. Było też parę klubów z pierwszej ligi w Polsce. Zawsze chciałem spróbować tego. Nigdy wcześniej nie grałem w Polsce, nie mieszkałem tam nigdy sam. Chciałem tego wszystkiego doświadczyć, zobaczyć. Pojechałem, więc do Sosnowca, porozmawiałem z trenerem Dudkiem. Świetny szkoleniowiec, do tej pory utrzymuję z nim kontakt. Bardzo we mnie wierzył i robi to zresztą do tej pory. Nie bał się podjąć się takiej decyzji, aby wypożyczyć 18-letniego obrońcę. Dobrze wspominam to wypożyczenie. Dużo się nauczyłem. Też zaczął się wtedy koronawirus, więc wszystko się trochę zmieniło. Przyszedł nowy trener, ale też jak najbardziej na plus. 




W trakcie tych dwóch wypożyczeń miałeś kontakt z kimś z Brighton?

Tak. Whitehawk generalnie współpracuje z Brighton. Ktoś zawsze był w trakcie spotkań. Jest też w klubie loan manager, który nadzoruje wszystkich chłopaków idących na wypożyczenie. To samo było w Sosnowcu. Wiadomo, nie mogli przyjeżdżać do Polski, bo zaczął się koronawirus, ale oglądali każdy mecz. Mówili, co muszę poprawić, co robię dobrze, takie oczywiste rzeczy. Super jednak pod tym względem wspominam Brighton. Miałem też dostęp do psychologów przez całe dwa lata. Korzystałem z tego, bo po to to jest. Nie ma się czego wstydzić. Jak najbardziej mogę więc powiedzieć, że miałem od nich wsparcie cały czas.

Wróciłeś z wypożyczenia z Sosnowca i kończył ci się kontrakt z Brighton. Były jakieś rozmowy, żeby go przedłużyć?

Były. Ja też wiedziałem jednak, że Ben White wraca z wypożyczenia z Leeds. Byłem pewien, że nie wróci tam z powrotem, tylko zostanie w Brighton i podpisze kontrakt. Jest też paru innych chłopaków na mojej pozycji, gdzie uważam, że oni są przed mną [w kolejce do wyjściowej jedenastki]. Chłopak z rocznika 2002 jest teraz na wypożyczeniu w League One, reprezentant Anglii. Widać, że w Brighton mocno na niego liczą i widzą w nim potencjał. A ja po prostu uważałem, że nie dostanę szansy w pierwszej drużynie i klub to uszanował. Zdecydowałem, że w innym miejscu będę miał większe szanse, bo o to przecież chodzi. Nie chcę za długo obijać się o U23. Też plan na ten sezon był, żeby pół roku zostać w zespole do lat 23 i pół roku pójść na wypożyczenie, ale Chris Wilder się na to nie zgodził. 

Pojawiła się szansa z Sheffield, a jakieś inne kluby były zainteresowane?

Byłem bardzo blisko Leicester City. Oprócz tego pojawiły się takie kluby jak na przykład Middlesbrough. Nie do końca chodziło o to jednak, aby pójść podpisać kontrakt z pierwszym lepszym klubem Premier League. Jako piłkarz, jeśli pójdziesz do jakieś drużyny i widzisz, w jaki sposób cię przyjmują, jak rozmawiają z tobą trenerzy, ale też jak wypowiadają się o tobie, to bardzo dużo mówi. I to jak Sheffield przyjęło mnie po paru pierwszych dniach, wiedziałem po prostu, że tam podpiszę kontrakt. Trenerzy we mnie wierzą, Chris Wilder bardzo mnie lubił i dużo trenowałem z pierwszym zespołem, zanim odszedł. To super uczucie, bo jeśli czujesz się doceniany jako zawodnik i pewny siebie, to grasz najlepiej.

Czyli z Chrisem Wilderem dużo rozmawiałeś?

Tak, ale dużo też rozmawiałem z moim trenerem U23, Paulem Heckingbottomem. Po pierwszych paru dniach, kiedy zobaczyłem jak on trenuje, bardzo mi to zaimponowało. Dla mnie to nie jest szok, że on jest teraz menedżerem pierwszej drużyny. Bo to, jak on pracuje, z jaką intensywnością, to co on od nas wymagał dzień w dzień, standardy i cele, jakie nam dawał, były bardzo wysokie. Wracając jednak do Chrisa Wildera, to on i Alan Knill (jego asystent), oglądali moje mecze w Zagłębiu i bardzo im się spodobałem. Nie chce tak o sobie mówić (śmiech), ale obaj twierdzili, że jestem bardzo dobrym zawodnikiem. Przede wszystkim jednak uważam, że trzeba być dobrą osobą i mieć odpowiedni charakter, tym bardziej, jeśli gra się w takiej drużynie jak Sheffield. To jest taki klub, gdzie każdy zapieprza. To pozytywne miejsce. Każdy tu po prostu ciężko pracuje.

Słabe wyniki pierwszego zespołu miały wpływ na mentalność drużyn młodzieżowych?

Nie, wcale nie. Jeżeli to coś zmieniło, to spójrz. Jesteśmy na pierwszym miejscu w swojej lidze i ja uważam, że wygramy ją. Mamy najlepszą obronę w stawce i generalnie świetną drużynę U23. Chcemy wszystkim udowodnić, że jeśli nie idzie seniorom, to menedżer może na nas liczyć, po to tu jesteśmy. Wiadomo, nie każdy będzie grał w pierwszej drużynie Sheffield. W tamtym sezonie jednak U23 skończyło gdzieś na 6. miejscu, więc w tym naprawdę nam dobrze idzie. Paru chłopaków zadebiutowało już w pierwszej drużynie i liczymy, że będzie nas więcej.

Czyli wierzysz w to, że jest w zespole U23 kilku chłopaków, którzy będą mogli ze spokojem grać w seniorach?

Na 100%. Myślę, że teraz jest paru.

A uważasz, że ty jesteś już na to gotowy?

Myślę, że tak. Głupi bym był, gdybym powiedział ci, że nie (śmiech). Zapieprzam codziennie, robię co mogę. Trenowałem z nimi i czułem się dobrze. Świetnie mnie też przyjęli, więc pozostaje tylko pracować na szansę. Ona zawsze przyjdzie, tylko trzeba ją wykorzystać.

Odejście Chrisa Wildera spowodowało zmianę w grze młodzieżówek?

Nie, jeszcze nie. To wszystko jest bardzo świeże i nic się nie zmieniło. My U23 też gramy trzema obrońcami. Wiadomo, nie jest tak łatwo zmienić cały skład, żeby grać innym systemem. Bo Chris Wilder budował to wszystko latami, ale nie wiadomo czy obecny trener, czy inny (jeśli przyjdzie) będzie chciał grać w inny sposób. Na razie jednak gramy trzema z tyłu i mi to pasuje.

Mówiłeś już, kto zrobił na tobie największe wrażenie w Brighton, a jest taka osobna w Sheffield?

Ollie Norwood, środkowy pomocnik. Jego technika, lewa, prawa noga, podania, to jak szybko gra. W telewizji to wydaje się proste, ale jak widzisz to na żywo, to idzie to uszanować. Jeśli ktoś nigdy nie traci piłki i zawsze wiesz, że możesz mu ją dać, strasznie to imponuje. Tym bardziej obrońcy. Jeżeli ja mam problemy, oddaje mu futbolówkę, a on rozwiązuje je za mnie.

Dotknąłeś polskiej piłki i angielskiej, jakie widzisz różnice między oboma krajami w podchodzeniu do futbolu, do młodzieży?

Intensywność treningów na pewno. W Brighton na przykład trenowaliśmy półtorej godziny maksymalnie, ale na bardzo wysokiej intensywności. Były gierki sześciu na sześciu i trwały one 45 sekund. Jak byłem w Polsce, to trenerzy wiele razy się mnie pytali, jak to jest, że w Anglii mamy taką wysoką intensywność. Ja szczerze nie wiedziałem nigdy co powiedzieć, bo dla mnie to jest norma. W Polsce dużo patrzy się na siłownie, a w Anglii nie tak dużo. Nie chce rozwijać tematu, ale strasznie inaczej trenuje się w Polsce, a na Wyspach. Takie mam odczucie.

To ciekawe bardzo.

Strasznie ciekawe. W Polsce co jest akurat dobre, nawet młodzi zawodnicy mają bardzo duże pojęcie o odnowie, regeneracji, o tym, co mają jeść. Nawet bardziej niż w Anglii. W Polsce chłopaki są bardziej otwarci na to, jak dbać o własne ciało. Na Wyspach nie przywiązują do tego takiej uwagi.

A gdzie Kacper Łopata widzi u siebie największe braki, nad czym musi najwięcej pracować?

Gdzie ja ma zacząć (śmiech)? Myślę, że ustawienie, jeżeli gramy trzech z tyłu. Lewa noga nie jest tak dobra, jak prawa. Szybkość, sądzę, że czytam grę dobrze, ale sam mój sprint mógłby być jeszcze szybszy. Poprawia się, ale uważam, że mogę poprzeczkę zawiesić trochę wyżej. Do tego ustawienie na boisku, w polu karnym, kiedy moja drużyna straci piłkę, koncentracja.

Ale jakieś mocne strony widzisz u siebie (śmiech)?

Na pewno. Myślę, że najlepsi zawodnicy grają tylko pod swoje mocne strony. Uważam, że jestem dobry w bliskim kontakcie z napastnikiem. W powietrzu też. Dobrze też podpowiadam drużynie, jestem dosyć pozytywny. No, ale nie o to chodzi w rozwijaniu. Gram pod swoje mocne strony, ale codziennie staram się eliminować te słabe.  

Widać, że jesteś pewny siebie. Trenerzy w Polsce mówili, że masz cechy naturalnego lidera. Ty też widzisz siebie w takiej roli?

Myślę, że na pewno. Nie tylko jednak w drużynach młodzieżowych. To Chris Wilder mi powiedział, że gdy byłem na pierwszym treningu z nimi, zaimponowało mu właśnie, to, że się nie zamknąłem przez cały trening. Ale to też są automatyzmy. Myślę, że jest to moja mocna strona. Po co biec 15 metrów, gdzie mogę po prostu przekazać napastnika komuś innemu i będzie mnie to kosztować parę słów? Nie staram się jednak być liderem. Nie wychodzę na boisko z myślą, że muszę nim być. To wychodzi samo. Po prostu taki jestem.

A cele krótko i długoterminowe sobie stawiasz?

Długoterminowe zawsze są te same. 50 meczów w reprezentacji i minimum 150 w Premier League. Ale takie na następny sezon, jeżeli nie będę blisko pierwszej drużyny, to w okresie przygotowawczym pójść na wypożyczenie. Gdzie jednak to jeszcze nie wiem.  Na pewno też krótkoterminowym celem jest reprezentacja. Fakt, że teraz mnie to ominęło, to boli. Liczyłem na pewno na powołanie do U21. Trener Stolarczyk podjął jednak inną decyzję i trzeba to szanować. 

Myślałeś już nad ewentualnym kierunkiem wypożyczenia? Championship albo powrót znowu do Polski?

To wszystko zależy, ciężko powiedzieć. Osobiście uważam, że pierwsza drużyna spadnie do Championship. Jeżeli przyjdzie nowy trener, o ile w ogóle przyjdzie, zobaczymy, co będzie sądził o mnie i moich umiejętnościach. Jeśli będzie chciał, żebym był blisko pierwszego zespołu, to na pewno to rozważymy, ale też nie chcę wchodzić z ławki co drugi mecz. Ja uważam, że w tym wieku trzeba grać. Nawet jeżeli jest to o ligę czy dwie niżej, bo tak się rozwijasz, grając i popełniając błędy. Chcę iść, więc nawet do Belgii, Niemiec czy gdziekolwiek, bo tak najszybciej się nauczę.

Teraz pytanie z innej puli. W Fantasy Premier League grasz?

Nie, bo się za dużo stresuję (śmiech). Grałem kiedyś, ale teraz już nie. Mieliśmy też zresztą spotkanie w klubie na ten temat. Przede wszystkim, żeby nie chwalić się tym. Starać się to jakoś ukryć, bo później może to negatywnie wpłynąć na wyniki i klub.

Wróćmy jeszcze do wątku polskiego. Dawid Kownacki mówił kiedyś, że polska szatnia zabija kreatywność. Twoim zdaniem jest to prawda?

Strasznie. Też to kiedyś słyszałem i zgadzam się z tym. Wiadomo, nie mogę tak o wszystkich powiedzieć, bo było kilku starszych zawodników, którzy byli super dla mnie i innych. Ale jak najbardziej taką kreatywność, otwartość na nowe pomysły, na próbowanie czegoś nowego i popełnianie błędów w treningu. Każdy ma wysokie standardy, ale to nie znaczy, że nie można popełniać błędów. Czuję, że w Polsce niektórzy boją się ich popełniać. Nie chcę brzmieć, jako ktoś, kto wszystko wie, ale takie są moje odczucia. 

Znowu polsko-angielski wątek, więc muszę cię zapytać o Phila Jagielkę. On ma polskie korzenie, rozmawiałeś z nim na ten temat?

Tak, parę minut z nim o tym gadałem. Pytałem się, czy rozmawia coś po polsku. Mówił, że „cześć”, „jak masz na imię”, to tak, ale nie potrafi tak dobrze, jak jego mama na przykład. Pytał się też czy grałem dla reprezentacji, ale sam stwierdził, że on osobiście czuje się Anglikiem. Generalnie bardzo miły gość.

A polskie przekleństwa się pojawiały?

Tak, ale nie tylko on (śmiech). Każdy z pierwszej drużyny czasami powie kur*a, japierd*le. Uwielbiają mówić też słowo „tyskie”. Dla żartów oczywiście, ale to jest super. Wchodzą i żartują z tobą o takich głupich rzeczach albo też coś wspominają o kontaktach z polskimi dziewczynami.

Mogłoby się wydawać, że w Sheffield jest taka typowa angielska szkoła, a widać, że panuje tam fajna chemia.

Tak, tym bardziej teraz jest mix starszych i młodszych chłopaków. To naprawdę fajna grupa, super miejsce.

A autorytet, masz kogoś, na kim się wzorujesz?

Mój trener z college’u, Dave Hockadaye. Świetny człowiek. Jak sobie wyobrażam siebie za 30 lat, chce być taki jak on. Dużo z nim rozmawiam, to jest taki mój przyszywany tata. Co parę dni dzwonimy do siebie i pytamy co słychać, jak na treningach, ale nie tylko są to rozmowy o piłce. Ma on u mnie ogromny szacunek. Wierzył we mnie, jak nikt tego nie robił.

Na sam koniec jeszcze jaki wynik typujesz w meczu Anglia – Polska?

2:0 Polska, wygramy to, zobaczysz.

Dzięki wielkie za poświęcony czas, trzymaj się!

Dzięki również!