Sheffield United w obecnym sezonie najprawdopodobniej pożegna się z Premier League. Szable bardzo słabo punktują w lidze, nie porywają stylem, a do bezpiecznej pozycji tracą aż czternaście punktów. Z klubu niedawno również odszedł Chris Wilder, a zastąpił go trener drużyny U23 z Bramall Lane Paul Heckingbottom. Pod jego wodzą do tej pory rozwijał się reprezentant Polski U19 – Kacper Łopata, który powoli zaczyna pukać do drzwi angielskiego futbolu na najwyższym poziomie.

Kacper Łopata to piłkarz, który mimo 19 lat ma już w swoim CV występy w młodzieżowych zespołach Brighton i Sheffield. Ponadto zbierał już doświadczenie w 7. lidze angielskiej oraz 1. polskiej. Porozmawialiśmy z nim o wyjeździe do Anglii, życiu na Wyspach, różnicach między polskim a brytyjskim procesem szkolenia i wielu innych ciekawych wątkach.

SK: Wyjechałeś do Anglii w wieku 11 lat, jak to wspominasz?

KŁ: Dość dobrze. Wiadomo, na samym początku było ciężko. Nowy kraj, nie znasz języka, ale jakoś sobie ze starszym bratem poradziliśmy. Miałem jego, więc wiadomo, było mi łatwiej niż gdybym był jedynakiem. Później to już z górki, ale myślę, że pierwsze 3, 4 miesiące jak jeszcze nie chodziliśmy do szkoły i mieliśmy tyle czasu, że nam się nudziło, to było ciężko. Mama dla nas dużo pracowała, ale dobrze to wspominam. Szczególnie teraz, gdy patrzę na to z perspektywy czasu.

SK: A nauka języka? Miałeś na początku problemy albo były jakieś śmieszne sytuacje z tym związane?

KŁ: Jak miałem jedenaście lat, to trafiła mi się Polka w klasie. Zawsze mi pomagała w szkole, ale dużo razy było tak, że nie rozumiałem co, kto do mnie mówi, będąc w klasie czy na jakimś zebraniu. Szukałem jej wtedy po całej sali i pytałem się, co dany nauczyciel do mnie mówi. Dużo takich niezręcznych sytuacji było.

Przejdźmy do teraz piłki. Jak zaczęła się w ogóle twoja przygoda z futbolem?

Pierwsze wspomnienie jakie mam z piłką to te z Kleczy Dolnej pod Wadowicami, skąd pochodzi moja babcia od strony mamy. Wujek organizował mecze dla chłopaków ze wsi. Wszyscy się zjeżdżali, dziadek miał pole, a wujek zrobił z niego boisko do piłki. Bramki były z drewna, siatki z byle czego. Zawsze oglądałem jak chłopaki grają i strasznie to podziwiałem. Kiedyś zabrakło im kilku chłopaków. Ubłagałem ich wtedy żeby mi pozwolili zagrać. Skończyło się to moim płaczem, bo gdzieś dostałem piłką. Ale za każdym razem jak widuję wujka czy brata, to super to wspominamy. 

To było w Polsce, a na Wyspach jak to się zaczęło?

Od czego zacząć? Zawsze grywałem na podwórku z kolegami, czy w szkole. Później w Yeovil Town byłem w wieku 14 albo 15 lat. Dostałem wtedy poważnej kontuzji, nie grałem w piłkę rok i nie dostałem również kontraktu. Poszedłem, więc do college’u. I tam to tak się naprawdę zaczęło.

W okresie przygotowawczym w sezonie 18/19 graliśmy przeciwko drużynie U18 Swindon Town. Po tym meczu trener zadzwonił do mnie i powiedział, że Tottenham zaprasza mnie na testy. Nie mogłem w to uwierzyć. Przez dwa dni trenowałem z pierwszym zespołem. Do tamtego momentu zagrałem bodajże 15 meczów piłki nożnej w ogóle. To było niesamowite przeżycie. W Tottenhamie powiedzieli jednak, że nie jestem lepszy niż zawodnicy, których obecnie mają na mojej pozycji. Osobiście dużo od tego wyjazdu nie oczekiwałem, ale samo to, że mnie zobaczyli było super. 

Wróciłem więc do college’u. Był on w Bristolu, gdzie trenowała moja szkoła, ale i akademia Bristol City. Oni też mnie obserwowali w trakcie okresu przygotowawczego i zaoferowali mi testy. Pierwszego dnia trenowałem z U18, drugiego z U23. Trzeciego dnia, ówczesny menedżer pierwszego zespołu Lee Johnson powiedział mi, że mu się podobam. Zaprosił mnie, żebym trenował z nimi. Poszło mi bardzo dobrze.

Ale pojawiło się wtedy Brighton.

Tak. W Bristol zagrałem z Cardiff City, z drużyną U18, która w tamtym momencie nie przegrała bodajże od roku. Wygraliśmy 1:0. Ale po meczu dalej nie zaoferowano mi kontraktu. Parę godzin później mój agent dostał telefon od Brighton. Powiedzieli mu, że bardzo im się spodobałem. Zaoferowali mi dwuletnią umowę i w niedzielę byłem już w Brighton. Sam ten profesjonalizm, decyzja i to, że za przeproszeniem ktoś miał “jaja”, żeby powiedzieć “chcemy go” i w parę godzin zdecydował się na mnie, bardzo to imponowało. Już w następny piątek zadebiutowałem przeciwko Aston Villi. Wygraliśmy 3:0. Parę dni później otrzymałem powołanie do reprezentacji U18, więc w dwa tygodnie bardzo dużo się zmieniło i był to szalony okres w moim życiu.

Mówisz, że bardzo szybko się to potoczyło. Mógł to być taki moment, kiedy sodówka zaczęła uderzać do głowy czy raczej nie?

Nie, dla mnie nie. Ja nawet do tej pory codziennie to powtarzam, że jesteśmy w szalonym miejscu, gdzie jakiś pan z Dubaju płaci nam za to, co robimy. Jak miałem 16 lat pracowałem w warzywniaku z 4,50 zł za godzinę. Do tego wiadomo jesteś w college’u, czyli praktycznie studiujesz. Pomagałem mamie też, chodziłem na siłownię, do tego treningi. Naprawdę zapieprzałem na to, co mam i strasznie boje się, że to stracę kiedyś. Dlatego staram się zawsze pracować najmądrzej i najciężej ze wszystkich, bo wiem, jak ciężkie jest życie. Moja mama całe czas ciężko pracowała. Wiem, że nie zawsze jest łatwo i w jakiej bardzo dobrej pozycji jestem obecnie. Staram się to doceniać codziennie.

Poszedłeś do Brighton, więc w Bristolu musiałeś zostawić mamę i brata. To było dla ciebie trudne doświadczenie?

Nigdy tego mamie nie mówiłem ani bratu, może jak to przeczytają, to będą wiedzieli, ale strasznie mi było ciężko. Płakałem prawie codziennie, ale też nie jestem taki, żeby się nad sobą użalać. Wybrałem jakąś drogę w życiu i uważam, że trzeba coś poświęcić, aby coś osiągnąć. Ale też nie mogę powiedzieć, że było łatwo. Wyprowadziłem się i mieszkałem z rodziną z Irlandii. Pierwszy raz jednak mieszkać