Eksperci zajmujący się Bundesligą ostrzegali. Wspominali, że Timo Werner to piłkarz, na którym trzeba oprzeć grę i dopasować do niego taktykę. Taki, który potrzebuje ogromnego wsparcia i wiary w jego umiejętności. Mówili, że to wciąż zawodnik, któremu bardzo daleko do nazywania „kompletnym”. Chelsea skusiła się jednak na jego – wydawałoby się – nie tak wysoką klauzulę (52 mln funtów). Przy okazji utarła też nosa Liverpoolowi, z którym były piłkarz RB Lipsk był łączony. Tymczasem Timo Werner w Chelsea robi wszystko, żeby nawet Alvaro Morata nie był wspominany tak kiepsko, jak Niemiec. I trzeba przyznać, że akurat to wychodzi mu bardzo dobrze.

Dlaczego Werner i Morata są tak podobni

Czarę goryczy przelało spotkanie z Leeds, w którym 25-latek po wejściu z ławki, zaliczył katastrofalne 22 minuty na placu gry. 9 kontaktów z piłką, 5 podań, z czego ledwie 3 celne oraz jeden niecelny strzał. Niemiec nie stworzył żadnego zagrożenia pod bramką rywala, a co gorsza, jego anonimowy występ nie pomógł też kolegom z drużyny w przełamaniu upartej defensywy Leeds.

Napastnik w 28 meczach zdobył raptem 5 bramek i dorzucił 5 asyst. W ostatnich 20 spotkaniach, bramkarza rywali pokonał tylko raz, nie wykorzystując przy okazji wielu dogodnych okazji.

Werner w Chelsea miał jednak całkiem udany początek, a wszystko zepsuło się wraz ze zmarnowaną sytuacją z Leeds. I pod tym względem przypomina się casus Alvaro Moraty. Hiszpan w pierwszych 11 pojedynkach w Premier League ustrzelił 8 bramek. W tym zaliczył pięknego hattricka w spotkaniu ze Stoke oraz równie piękną, zwycięską bramkę w starciu z Manchesterem United.

W przypadku Moraty przełomowym momentem był mecz z Arsenalem. Obecny snajper Juventusu marnował wtedy kolejne dogodne okazje, stając się pośmiewiskiem Anglii i obiektem drwin kibiców Chelsea, przez co stracił pewność siebie. Nie mógł też zaaklimatyzować się w Londynie, a wymagania klubu mocno go przerosły. Sezon zakończył jednak z 11 bramkami, co w przypadku Wernera będzie trudne do zrealizowania.

Łatwo dostrzec podobieństwa. Obiecujący początek, jedno spotkanie, które zmieniło oblicze obu zawodników i problemy z przystosowaniem się do ligowych warunków. Niemiec w jednym z wywiadów podkreślał:

Byłem przekonany, że bez problemu poradzę sobie w Premier League. Rzeczywistość jednak to zweryfikowała. Piłkarze mają po 190 centymetrów wzrostu, są bardzo szybcy i brutalnie fizyczni – zwłaszcza obrońcy. Intensywność Premier League jest niesamowita.

Morata w swojej karierze strzelił jednak kilka ważnych bramek, zaliczył też sporo klubów z najwyższej półki i w Europie ciągle postrzegany jest jako napastnik z wysokiej półki. 25-letniemu napastnikowi The Blues nawet takich sukcesów brakuje.

Gdzie leżą problemy Wernera w Chelsea

Frank Lampard mocno wierzył w Timo Wernera i był przekonany, że transfer takiego piłkarza pomoże Chelsea w wykonaniu kolejnego kroku. Niestety od początku nie było jasne, w jakiej roli najlepiej postrzegać Niemca. Mówiło się o nim jako o napastniku, jednak widoczne było, że nie jest on klasyczną dziewiątką. Raczej typem drugiego napastnika, atakującego z głębi pola, aby móc wykorzystać swoją największą zaletę, czyli szybkość.

Wydawałoby się, że w taktyce Chelsea czeka na niego miejsce na lewym skrzydle, gdzie mógłby schodzić do środka z okazją do strzału. Jednak o ile Lipsk wykorzystywał szybkie ataki, o tyle Chelsea, grająca w ataku pozycyjnym, miała problem z wyciągnięciem maksimum z mocnych cech Wernera.

Technika i problem z przyjęciem piłki to największy problem tego piłkarza. Wielokrotnie byliśmy świadkami sytuacji, gdy dobrze zapowiadający się atak The Blues swoim beznadziejnym przyjęciem pacyfikował właśnie Werner. Piłka odskakiwała mu od nogi, a rywalom łatwiej było wyprowadzić kontrę.

Werner nie mógł też wykorzystać swojej szybkości w Chelsea tak, jak w Bundeslidze, bo jak sam zauważył – rywale są naprawdę szybcy. Jako jedynemu napastnikowi, 25-latkowi brakowało siły i techniki, aby odnaleźć się w spokojniejszym stylu gry.

Thomas Tuchel zmienił taktykę i nieco inaczej ustawił też Wernera, który nadal mógł wykorzystywać swoją szybkość, lecz bliżej środkowej części boiska. Udało się dzięki temu wywalczyć kilka rzutów karnych, jednak nieskuteczność pozostała. W całym sezonie zmarnował on już 16 dużych szans. Pod bramką rywala, niezależenie od sytuacji, podejmuje złe decyzje. Nie jest dobrze.

W przypadku Tuchela nie mamy wątpliwości, że jest zręcznym taktykiem. Wie, jak wykorzystać mocne strony swoich piłkarzy. I tak uczynił też w przypadku swojego rodaka, który jednak wciąż cieniuje. Sam menedżer też miał spore pretensje do zawodnika podczas starcia z Evertonem, gdy można było usłyszeć jego krzyk skierowany do piłkarza w ojczystym języku.

Dlaczego Werner nie zasłużył na specjalne traktowanie

Skład Chelsea jest w tym roku bardzo szeroki i zwłaszcza w ofensywie można mówić o kłopocie bogactwa. A przy tak napiętym terminarzu, warto próbować różnych opcji. I z tym jest problem, bo ani Giroud, ani Abraham, swoich szans nie dostają. A w obecnej dyspozycji zespołu wydaje się to wręcz konieczne.

Giroud brakuje mobil