Pedro Neto to jeden z największych wygranych tego sezonu. W Wolves już dawno zapomnieli o Diogo Jocie, a rolę lidera ofensywy po urazie Raúla Jiméneza w dużej mierze przejął właśnie Portugalczyk. Aż ciężko uwierzyć, że 20-latek kosztował Wilki i Lazio więcej milionów, niż zagrał meczów w swojej seniorskiej karierze. Karierze, która mogła potoczyć się w kierunku… hokeja.

Jeśli weźmiemy na tapet klasyfikację kanadyjską U-23 angielskiej ekstraklasy, pierwsza czwórka to trzej przedstawiciele Big Six. Liderem jest Phil Foden z 9 punktami, a z jednym oczkiem straty gonią go Bukayo Saka, Mason Mount i ten wyjątek w postaci Pedro Neto. Obecność 20-latka z Wolves może nieco dziwić, patrząc na to, że jest to tak naprawdę pierwszy w jego karierze sezon regularnej gry w podstawowym składzie. I zapowiada się, że będzie to nie pierwsza udana kampania.

Jaki Pedro Neto Senior, taki Pedro Neto Junior

Ojciec Pedro Neto był hokeistą. Nie, nie tym „standardowym”, grającym na lodzie — w Portugalii sporty zimowe raczej nie są popularne. Neto Senior grał w hokeja na rolkach. Co ciekawe, to jeden z popularniejszych sportów w tym kraju, nie licząc oczywiście piłki nożnej. Głównie przez sukcesy tamtejszej kadry, jednej z najsilniejszych na świecie. Warunki bardzo podobne jak na lodowisku, tylko rzecz jasna, gra się na suchej nawierzchni. Pedro Neto co weekend śledził poczynania swojego ojca, który — jak sam piłkarz wspomina — uczył go jeździć, gdy piłkarz miał ledwie 3 lata. Kariera hokeisty rozwijała się nieźle, co spowodowało, że w wieku 13 lat gracz Wolves musiał zdecydować między futbolem, a właśnie sportem ojca.

Mówiąc szczerze, byłem bardzo dobry! Mając 13 lat grałem w reprezentacji Portugalii do lat 15, zawsze wyprzedzałem swój rocznik o dwa lata. Byłem niezły, szybki, dobrze prowadziłem krążek — opowiada Neto portalowi The Athletic. Portugalczyk twierdzi, że dzięki hokejowi ma coś, co przydaje mu się w piłce.

Wyniosłem z tego jedną rzecz, trzymam nisko środek ciężkości, szybko się ruszam, chronię piłkę [jak krążek]. [Hokej na rolkach] to fajny sport, bardzo dynamiczny. Świetnie się go ogląda na żywo, ale teraz ograniczam się tylko do telewizji. Oglądam głównie dlatego, że mój wujek trenuje jeden z lepszych zespołów — dodaje 20-latek.

W wyborze ścieżki kariery pomogli mu rodzice i wujek-piłkarz — Sérgio Lomba. Środkowy obrońca przez lata grał w portugalskiej ekstraklasie i zaliczył również jeden mecz w reprezentacji Mozambiku, strzelając nawet bramkę. Pedro Neto z czasem odkrył, że kariera piłkarza była strzałem w dziesiątkę. Jak sam stwierdził, w akademii Sporting Clube de Braga wyróżniał się tak samo jak w hokeju. Jednak w piłce były lepsze pieniądze.

Odmówił Barcelonie i Manchesterowi United

W młodzieżówce „Arcybiskupów” rozwijał się szybko. Do tego stopnia, że interesowała się nim wielka trójka — Porto oraz stołeczne Benfica i Sporting. Dodatkowo chciała go zagranica — Real Madryt, FC Barcelona czy Manchester United. Dwa ostatnie kluby zapraszały go nawet do swoich ośrodków treningowych. Jak wspomina prezes Bragi, António Salvador, zatrzymanie Pedro Neto na AXA Stadium było wyzwaniem.

Był już stracony, nie mógł jeszcze podpisać profesjonalnego kontraktu, a ponieważ prawo w ogóle nie chroni klubów, będąc na liście życzeń Barcelony czy angielskich klubów był już praktycznie na walizkach. Musiałem spędzić wiele godzin i wiele dni rozmawiając z jego rodziną, przekonując ich, żeby został w Portugalii i w Bradze, oraz że przyszłość tutaj będzie jaśniejsza, niż gdyby wyjechał teraz — opowiadał Salvador, cytowany przez Portugalską Agencję Prasową.

Ostatecznie przy pierwszej możliwej okazji podpisał kontrakt do 2020 roku z klauzulą wykupu 20 milionów euro. W maju 2017 roku, przeciwko zdegradowanemu już Nacional, zaliczył swój debiut w pierwszej drużynie. Ledwie kilka minut od wejścia na boisko strzelił swoją premierową bramkę, stając się tym samym najmłodszym ligowym strzelcem w historii klubu. Szybko awansował, patrząc na to, że ledwie kilka dni wcześniej dopiero zadebiutował w drużynie rezerw. Niemniej, w Bradze długo nie pograł. Do gry wkroczył Jorge Mendes.

Jeśli mam być szczery, to nie spodziewałem się po nim takiej eksplozji talentu. Pedro Neto to jeden z tych zawodników, którzy pożegnali się z ligą portugalską dość szybko. Podobnie jak Bernardo Silva czy João Cancelo odszedł z klubu po rozegraniu ledwie kilku spotkań na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. W jego przypadku nie chodziło o to, że był za słaby czy nie pasował do koncepcji szkoleniowca. Wręcz przeciwnie. Zarząd Bragi zdawał sobie sprawę z jego potencjału. Neto regularnie pokazywał swoje niemałe umiejętności w młodzieżowych drużynach reprezentacji Portugalii, na której mecze z reguły spoglądało wielu skautów.

Początkowo martwiłem się o jego przyszłość, ponieważ momentalnie za reprezentowanie Neto wzięła się prestiżowa firma Jorge Mendesa. A jak dobrze wiemy, młodzi gracze pod batutą Gestifute nie mają zbyt dużo do powiedzenia w kwestii wyboru klubu, o czym najlepiej świadczy historia transferów Bruno Jordão i właśnie Pedro Neto – a więc zawodników ze zbliżonego rocznika, którzy zachwycali w zespołach juniorskich. Neto w przeciwieństwie do Jordão skupił się tylko na futbolu i pokazał, że jest profesjonalistą pełną gębą. Pokornie pracował, nie narzekał na zbyt małą liczbę minut oraz poprawił swoją posturę, wiedząc że brakuje mu paru kilogramów. Możemy mieć wątpliwości, czy pojedzie na tegoroczne Mistrzostwa Europy, ale na Mundialu w Katarze z pewnością go zobaczymy — mówi Radosław Misiura, znawca portugalskiego futbolu.

Dwa lata w Rzymie

Po ledwie trzech epizodach z ławki, wraz z wyżej wspomnianym Jordão, Pedro Neto trafił do Lazio. Włosi wypożyczyli duet z Bragi na dwa lata z przymusowym wykupem za 26 milionów euro. Nie było to udany ruch — przez ten czas zagrał ledwie 55 minut na przestrzeni 5 spotkań, wszystko z ławki. Jak sam 20-latek mówi, nieco rozumie decyzję trenera.

Trener [Simone Inzaghi] nie miał takiej „mentalności”. Mieli bardzo dobry skład, ale nie mieli mentalności wystawiania młodych piłkarzy. Gdy już grałem, kibice na trybunach o mnie śpiewali. Myślę, że trener miał po prostu swój pomysł na grę i to rozumiem. Z kolei drugi trener mnie uwielbiał i sporo mnie nauczył, zwłaszcza strzelania i poruszania się na boisku. Bardzo mi pomógł. Czasami to jedyna alternatywa i musisz to uszanować. Jednak nie mogę narzekać. Gdyby nie Lazio, może nigdy bym tu [do Wolves] nie trafił, więc się cieszę. Dało mi to dużo chęci do pracy i pokazywania innym, ile jestem wart — wspomina swój pobyt w Rzymie 20-latek.

Neto nie miał kiedy grać

Jan RusinekCalcio Merito uważa, że transfer Pedro Neto do Lazio to nieporozumienie. Zwłaszcza sam fakt, że Biancocelesti wydali na niego dosyć spore pieniądze, jak na swoje możliwości finansowe, po czym nie dawali mu szans. Dodatkowo trafił do Rzymu w nieodpowiednim momencie. Większość z jego rywali do składu wystrzeliła z formą i Portugalczyk był na końcu kolejki do gry. Z kolei, gdy forma opadała, to i europejskie puchary się oddalały, przez co Simone Inzaghi musiał wystawiać najsilniejszy skład, a nie ryzykować juniorami. Zwłaszcza że 44-latek rzeczywiście mało stawia na młodzież i decyduje się na to tylko w ostateczności, pokroju koronawirusa w klubie. A gdy już była okazja na rotacje, ponieważ Lazio zwyciężyło w Pucharze Włoch i Liga Europy była zapewniona, Neto wyjechał na Mundial U-20 w Polsce. Tam zaliczył trzy występy z ławki i Portugalczycy odpadli już w fazie grupowej.

Nic dziwnego zatem, że Lazio bez żalu oddało go razem z Jordão do Wolves. Prawdopodobnie część osób w klubie nawet nie wiedziała, że ktoś taki w ogóle tam grał, dopóki Neto nie wystrzelił z formą na Wyspach. Idealnym tego podsumowaniem jest to, że niedawno Lazio musiało opłacić drugą transzę transferu 20-latka. Problem w tym, że wysłali je… nie temu Sportingowi. Otrzymał je zespół z Lizbony, a nie z Bragi. To nie pierwszy raz, kiedy księgowi z Rzymu popełniają taką gafę. Jakiś czas temu, zamiast przelać 2 miliony euro za Stefana de Vrija do Feyenoordu, zrobili to na konto jakichś oszustów, którzy się podszyli pod klub z Rotterdamu. W przeciwieństwie do transferu Neto, tych milionów już nie odzyskano.

Drybling lepszy od strzelania bramek?

Rozkwit formy Pedro Neto można datować na początek sezonu, ale dla piłkarza już wznowienie rozgrywek po pandemii było przełomowe. Wówczas Portugalczyk miał mocno pracować nad swoimi aspektami fizycznymi, dlatego nie bał się ciągłej gry po kilku miesiącach bez grania. Po tej sporej przerwie zaliczył nawet kapitalną bramkę z woleja. Dalej pracuje nad tym, aby cały mecz móc pomagać kolegom w obronie oraz w kontrach. A pomaganie niezwykle cieszy Neto.

Będąc szczery, strzelanie bramek to rzecz, którą kocham w piłce najbardziej, ale drybling, rajdy z linii pomocy, bardzo to lubię. Lubię też oddawać bramki kolegom. Myślę, że kibice też to lubią, że piłkarz daje z siebie wszystko i cieszy się grą. A ja to robię kiwając się i mijając rywali — mówi The Athletic Neto.

W Wolves Portugalczyk ma sporo zawodników, z których może brać przykład. Głównym nauczycielem do niedawna był Diogo Jota, jednak jego rodak jest już od kilku miesięcy na Anfield. Trzeba przyznać, że młodszy rodak go godnie zastępuję, choć 20-latek twierdzi, że znacznie różni się od bardziej doświadczonego kolegi. Przede wszystkim, zawodnik Liverpoolu to ten, który ma wykończyć to, co Pedro wykreuje. Neto bliżej do skrzydłowego niż napastnika. Choć gdy razem trenowali, Jota uczył go, jak powinien zachować się zawodnik wbiegający w pole karne i asystujący napastnikowi. I efekty parę razy było widać, zwłaszcza przy wyżej wspomnianej bramce z West Hamem. Jednak nadal jest jeszcze sporo do poprawy. Idealnym tego przykładem jest mecz z Leicester sprzed kilku kolejek.

Mieszka z rodzicami, prawka nie potrzebuje

Koniec końców, Pedro Neto ma tylko 20 lat i jego życie w dużej mierze przypomina to u jego rówieśników. Chociaż jest profesjonalnym piłkarzem, spotkanie z idolem w reprezentacji, Cristiano Ronaldo, stanowiło dla niego spełnienie marzeń. Nie mógł wręcz uwierzyć, że sam CR7 niedługo potem pogratulował mu bramki w debiucie.

Pomimo kilku przeprowadzek do różnych państw, dalej mieszka z rodzicami, a może raczej rodzice mieszkają z nim. Jest to po prostu wygodniejsze. Piłkarz nie jest sam w innym kraju, nie musi gotować i nie musi martwić się prawem jazdy, ponieważ to oni podwożą go na treningi.

Jeszcze nie zacząłem robić prawa jazdy. We Włoszech rodzice się pytali, jak to jest możliwe, że dalej się tym nie zainteresowałem. Odpowiadałem wówczas, że jest na to za wcześnie, bo nie znam języka. Teraz mówią, że przecież po angielsku mówię dobrze, a ja na to, że nie znam terminów motoryzacyjnych. Nauczę się jeździć w Portugalii — śmieje się Neto.

Rodzice to też ogromne wsparcie dla Portugalczyka. Zawsze dają mu słowa otuchy przed meczem. Z kolei po spotkaniach, razem z ojcem, wyciągają te same wnioski z meczów. Matka jest nieco mniej pomocna. Po każdym meczu stwierdza, że jej syn za mało strzela. I Pedro nie potrafi jej wytłumaczyć, że nie może oddawać strzału za każdym razem, kiedy ma piłkę.