Szalone trasferowe okienko za nami. Z jednej strony wielkie transfery, a z drugiej ogromne problemy z pozbyciem się niechcianych piłkarzy. Kadry klubów rozrosły się do niebotycznych rozmiarów, ponieważ w pandemicznym oknie transferowym sprzedaż zawodników była niezwykle utrudniona. W każdym klubie pozostało wielu, którzy spędzą najbliższe miesiące na ławkach lub trybunach. Jedenastka zapomnianych piłkarzy Premier League obfituje w spore nazwiska. I w ławkę rezerwowych.

Drużyna została ustawiona w systemie 3-5-2, a na ławce, zgodnie z przepisami, znalazło się siedmiu zawodników. Czy ten zespół mógłby powalczyć w najwyższej klasie rozgrywkowej?

1. Fraser Forster (Southampton)

 

Od 2018 roku rozegrał w barwach Świętych raptem jedno spotkanie. Parę lat temu uchodził za niezwykle solidnego golkipera w starym stylu – dobry w powietrzu i na linii, bardzo przeciętny w grze nogami. To wystarczało jeszcze parę lat temu, gdy Święci zajmowali miejsce w Top 10 Premier League, a menedżerami klubu byli Claude Puel czy obecny trener Barcelony, Ronald Koeman. W sezonie 17/18 Anglik stracił jednak miejsce w składzie na rzecz Alexa McCarthy’ego. A gdy w klubie pojawił się jeszcze Angus Gunn, Forster spadł na 3 miejsce w wewnętrznym rankingu golkiperów.

Były reprezentant Anglii, który był w szerokiej kadrze Anglii na Mistrzostwach Świata w Brazylii w 2014 i 2 lata później na Mistrzostwach Europy we Francji, ostatnie spotkanie w koszulce Saints rozegrał 4 maja 2019 roku. Ubiegły sezon spędził na wypożyczeniu w Celticu Glasgow, aby powrócić do Southampton na sezon 20/21.32-lata dla bramkarza to bardzo dobry wiek. Rzecz w tym, że Forster swój peak ma już dawno za sobą. Jego szanse na grę w zespole Ralpha Hassenhuttla są minimalne.

2. Sokratis (Arsenal)

 

Grecki obrońca z trudnym nazwiskiem do zapisania i wymówienia w Arsenalu gra od ponad dwóch lat. To nie był jednak tak udany czas byłego piłkarza Borussii Dortmund, jak można było od niego oczekiwać. Transfer przeprowadzony z rekomendacji byłego dyrektora sportowego, Svena Mislintata, miał być remedium na defensywne problemy The Gunners. W pierwszym sezonie był ważnym elementem układanki Unaia Emerry’ego, jednak w drugim sezonie jego rola została zmarginalizowana. Ostatni występ zaliczył z ławki rezerwowych w finale Pucharu Anglii przeciwko Chelsea.

W tym sezonie 32-latek raczej się nie nagra. Grek był na wylocie z klubu przez cały okres transferowy, lecz nie udało się znaleźć dla niego żadnego klubu. Mówiło się o planowanym rozwiązaniu kontraktu, lecz nie doszło to do skutku. Ze względu na nadmiar obcokrajowców, piłkarz nie został jednak zgłoszony do kadry zespołu na Ligę Europy i w Premier League. Zawodnika czeka więc nudny rok na trybunach.

3. Marcos Rojo (Manchester United)

 

Argentyńczyk trafił na Old Trafford w 2014 roku i do tej pory rozegrał w barwach Czerwonych Diabłów 122 mecze, z czego 76 w lidze. Rzecz w tym, że w ostatnich dwóch sezonach na boiskach Premier League piłkarz zaprezentował się raptem ośmiokrotnie. Manchester United próbował sprzedać piłkarza wszelkimi sposobami, to jednak nigdy się nie udało. Dwukrotnie bliski sprowadzenia piłkarza był Everton, jednak zawsze coś stawało na przeszkodzie. Agresywnemu obrońcy trzeba jednak oddać, że kontuzja więzadeł krzyżowych w 2017 roku wpłynęła na jego karierę w Manchesterze. Nie zmienia to jednak faktu, że obecnie 30-letni piłkarz nigdy nie był materiałem na piłkarza numer 1 w defensywie, z czego zdaje sobie również sprawę Ole Gunnar-Solskjaer.

Wiele wskazuje na to, że licznik Argentyńczyka zatrzymał się na 122 występach, bo nie został on zgłoszony do Champions League, w Premier League jego szansę na grę są zerowe, a wypożyczenie lub sprzedaż okazały się niemożliwe.

4. Abdul Rahman-Baba (Chelsea)

 

Chelsea jest jednym ze zwycięzców tego okna transferowego, ale kilku piłkarzy sprzedać się nie udało. A to jedna z perełek tego zestawienia. Czy ktoś z Was jeszcze pamięta o tym piłkarzu? Ghańczyk trafił do Chelsea w 2015 roku, jako zastępca Filipe Luisa i długo wyczekiwany przez Jose Mourinho lewy obrońca. 21-letni wówczas Baba trafił po znakomitym sezonie w barwach Augsburga, gdzie był jednym z najlepszych obrońców w Bundeslidze. Oczekiwania wobec piłkarza były ogromne, jednak ten nie podołał im w najgorszym sezonie w erze Romana Abramowicza. Liczne błędy, fatalna gra w defensywie i ogólnie panujący chaos w jego grze nie przysporzyły mu sprzymierzeńców i jego kariera na Stamford Bridge dobiegła końca zaledwie po roku i 23 występach z Lwem na piersi.

Od tego czasu zawodnik był wypożyczany czterokrotnie, lecz karierę storpedowały kontuzje więzadeł krzyżowych, których doznał w barwach Schalke i Reims. Piłkarz od czterech lat nie zagrał dla The Blues i więcej już nie zagra, choć wciąż jest w na liście płac. 26-latek miał zostać wypożyczony do Watfordu lub Middlesbrough, jednak nie doszło to ostatecznie do skutku. Ghańczyka czeka więc rok w rezerwach Chelsea.

5. Yannick Bolasie (Everton)

 

Kolejna kariera zatrzymana przez kontuzje. 31-latek w koszulce Evertonu rozegrał tylko 29 spotkań. A na Goodison Park trafił w 2016 roku z Crystal Palace za 25 milionów funtów. 5-gwiazdkowy drybler z FIFY już w grudniu 2016 roku doznał kontuzji zerwania więzadeł krzyżowych, która wyeliminowała go z gry na ponad rok. Po powrocie do gry to nie był już ten sam zawodnik, a kolejni trenerzy nie widzieli dla niego miejsca w składzie. Dwa poprzednie sezony to trzy wypożyczenia: Aston Villa, Anderlecht i Sporting. Tylko w Belgii Kongijczyk potrafił sprostać oczekiwaniom. Teraz jego przyszłość spowita jest mgłą niepewności, zwłaszcza po słowach Carlo Ancelottiego, który przyznał, że nie widzi miejsca dla zawodnika w swoim zespole. Nabywca dla zawodnika się jednak nie znalazł.

6. Jean Michel Seri (Fulham)

 

Z transferem Iworyjczyka za 30 milionów funtów Fulham wiązało ogromne nadzieje. Zawodnika łączyło się z Arsenalem czy Barceloną, a ten koniec końców wylądował w zachodnim Londynie. I to nie w jego niebieskiej części. Kreatywny zawodnik, który wyczyniał cuda w środku pola Nicei, zupełnie spalił się w Premier League.