Gloria victis? To nie tutaj, do jedenastki tych, którym poszło zapraszamy do okienka numer 1. Tutaj mamy nasz mały kącik wstydu z zawodnikami notującymi fatalne spotkanie. Niektórym poszło w tej kolejce na tyle fatalnie, że aż zdecydowaliśmy się o nich napisać. Oto nasza Antyjedenastka 33. kolejki Premier League. 

BRAMKARZ

JORDAN PICKFORD

OBROŃCY

JARRAD BRANTHWAITE

Na naganę po blamażu 0:6 z Chelsea zasługuje rzecz jasna nie tylko Pickford, ale również przedstawiciele bloku defensywnego ekipy The Toffees. W tym sezonie Branthwaite w ogólnym wymiarze prezentuje się naprawdę solidnie. Podczas starcia na Stamford Bridge wyglądał jednak okropnie. Cole Palmer mijał go z największą możliwą łatwością. Najmocniej zamieszany był w stratę pierwszej bramki. Po fatalnej pierwszej części spotkania został zdjęty w 57. minucie drugiej połowy z powodu urazu.

JAMES TARKOWSKI

Tarkowski na murawie pozostał aż do ostatniego gwizdku i obserwował wszystkie bramki tracone przez ekipę z niebieskiej części Merseyside. Określenie „obserwował” wydaję się być tutaj odpowiednie, bo trudno mówić, że Anglik bronił w tych sytuacjach. Co najwyżej próbował bronić, ale bardzo nieudolnie. Zupełnie nie radził sobie z Palmerem i Nicolasem Jacksonem. Po jednym ze starć z tym drugim zarobił żółtą kartkę wynikającą z kompletnej bezradności.

MICKY VAN DE VEN

30. minuta – Van de Ven upada po raz pierwszy. 32. minuta – Van de Ven upada po raz drugi. I mecz był już ustawiony. Holender został położony na ziemi przy dwóch pierwszych golach Newcastle United, które dały Srokom pełną kontrolę nad spotkaniem z Tottenhamem. Przy trzeciej bramce Alexander Isak urwał mu się i dzięki temu ruszył sam na sam. Najgorszy występ Holendra, odkąd zadebiutował w Premier League.

WILLY KAMBWALA

Umówmy się – niedoświadczony wciąż nastolatek został rzucony na głęboką wodę, grając na Dominica Solanke. Przegrał kilka pojedynków jeszcze zanim napastnik Bournemouth otworzył wynik. Przy bramce Anglika sytuacja się powtórzyła, choć wydawało się, że Francuz ma sytuację pod kontrolą. Przegrał pojedynek biegowy, dał się przepchnąć i na koniec poplątały mu się nogi, a rywal spokojnie trafił do siatki. W samej końcówce zremisowanego 2:2 spotkania brakło centymetrów, aby sprokurował karnego – faulował tuż przed szesnastką.

OLEKSANDR ZINCZENKO

W ostatnich tygodniach Ukrainiec pokazuje swą gorszą stronę. Nieuważny i często źle ustawiony w obronie, podejmujący niewłaściwe decyzje z piłką przy nodze – to samo widzieliśmy z Aston Villą. Był najsłabszym ogniwem defensywy Arsenalu. To jemu odebrał piłkę Youri Tielemans, zanim obił pięknym strzałem poprzeczkę i słupek. Duży kamyczek do jego ogródka przy pierwszej bramce dla Aston Villi. Padła z jego strefy, a jego… po prostu w niej nie było. Miał też udział w akcji z pierwszej połowy zakończonej strzałem w słupek Olliego Watkinsa, choć tam był raczej tylko statystą, obitym piłką przez Gabriela.

POMOCNICY

CURTIS JONES

LUKE BERRY

Rozmiar porażki Luton Town 1:5 z Manchesterem City obrazuje też dokładnie różnicę w dyspozycji obu drużyn tej rywalizacji. Zdaje się, że najbardziej widoczna była ona w środku pola. Berry i jego koledzy z drugiej linii zostali całkowicie zdominowani przez pomocników panujących mistrzów Anglii. 31-letni Anglik był całkowicie anonimowy. Bardzo szybko tracił piłkę, gdy tylko dane było mu się przy niej znaleźć. Bardzo mocno brakowało mu precyzji i opanowania.

NAPASTNICY

MARCUS RASHFORD

Marcus Rashford jest ucieleśnieniem wszystkiego, co złe w ataku Manchesteru United. Ani nie potrafi czasami rozbłysnąć, jak ma to miejsce w przypadku Alejandro Garnacho, ani nie potrafi zrobić coś z niczego jak Bruno Fernandes, ani nie ma chęci, by pressować jak Rasmus Højlund. Na Vitality Stadium, gdy był tak potrzebny, znów zniknął z powierzchni ziemi.

Oddał zaledwie jeden strzał, w boczną siatkę bramki Neto. Już Casemiro jest w stanie zrobić więcej w ofensywie, bo przynajmniej jest zagrożeniem przy stałych fragmentach. Anglik odpuszczał także swoje obowiązki defensywne. Niewiarygodne, że Erik ten Hag dał mu zagrać pełne 90 minut.

GABRIEL JESUS

Niespecjalnie układała mu się współpraca z resztą kolegów z ofensywy. Dodatkowo dobrze ustawioną defensywa Aston Villi kilka razy dobrze złapała go na spalonym. Z kolei gdy Jesus zdołał już pokonać linię obrony rywali, to pod bramką zawodził. Może i nie miał żadnej stuprocentowej okazji, ale mógł wycisnąć więcej z przyzwoitych sytuacji, które miał na nodze. Na plus – dobra sytuacja wypracowaną Leandro Trossardowi, którą Belg zmarnował.

DARWIN NUNEZ