Gloria victis? To nie tutaj, do jedenastki tych, którym poszło zapraszamy do okienka numer 1. Tutaj mamy nasz mały kącik wstydu z zawodnikami notującymi fatalne spotkanie. Niektórym poszło w tej kolejce na tyle fatalnie, że aż zdecydowaliśmy się o nich napisać. Oto nasza Antyjedenastka 32. kolejki Premier League. 

BRAMKARZ

ARIJANET MURIĆ

Po kilku bardzo dobrych występach Kosowianin zaliczył błąd, który kosztował Burnley porażkę w starciu z Evertonem. Muricia sprawdziły tylko dwa strzały The Toffees – oba obronił. Problem w tym, że jedyne trafienie meczu to właściwie jego dzieło. Za długo czekał z wybiciem piłki i nabił Dominica Calverta-Lewina niczym Ivo Grbić Darwina Núñeza ledwie kilka dni wcześniej. Piłka poszybowała prosto do pustej siatki, a on mógł tylko żałować kuriozalnej pomyłki.

OBROŃCY

VLADIMIR COUFAL

EZRI KONSA

W sobotnim spotkaniu nie popisała się właściwie cała obrona Aston Villi. Naszym zdaniem na wyróżnienie zasłużył jednak Konsa. Można powiedzieć, że Anglik zawinił przy każdej bramce strzelonej przez gości. Albo był źle ustawiony, albo źle czytał grę. Jego postawa w znaczącym stopniu ułatwiła robotę Reguilónowi, który kilka razy stwarzał zagrożenie właśnie z lewej strony boiska. Dla obrońcy The Villans był to występ z kategorii tych do zapomnienia.

JARELL QUNSAH

Błąd młodego środkowego obrońcy okazał się dla Liverpoolu naprawdę bardzo kosztowny. Po jego fatalnym podaniu piłkę do siatki The Reds strzałem z koła środkowego wpakował Bruno Fernandes. Manchester United przebudził się po tym trafieniu i ostatecznie zabrał Czerwonym bardzo cenne dwa punkty. Quansah nie zdołał naprawić swojej wpadki, a do tego dalej był dość elektryczny.

DARRA O’SHEA

Drugiej części meczu na Goodison Park Irlandczyk nie będzie najlepiej wspominał. Najpierw dał sobie założyć siatkę przez Dominica Calvert-Levina, dzięki czemu napastnik The Toffees wypracował sobie doskonałą sytuację na 2-0. Tym razem jeszcze mu się upiekło, bo przeciwnik nie trafił do sieci. Natomiast 10 minut później źle przyjął sobie piłkę po podaniu od Maxime Estève’a i próbując naprawić swój błąd, wpakował się w nogi Dwighta McNeila, uniemożliwiając mu wyjście do stuprocentowej sytuacji. Sędzia Michael Oliver nie miał wątpliwości i słusznie usunął go z murawy.

AARON WAN-BISSAKA

Twoja drużyna właśnie notuje kapitalny powrót, musicie bronić prowadzenia z odwiecznym rywalem, macie za sobą swoją publicznością. Wystarczy po prostu nie odwalić żadnego babola. Dla Aarona Wan-Bissaki to wyzwanie okazało się za trudne. Anglik bezmyślnym wślizgiem sfaulował Harveya Elliotta w polu karnym. Strzał z „wapna” na bramkę zamienił Mohamed Salah. Egipcjanin ustalił wynik spotkania na 2:2 i Czerwone Diabły musiały zadowolić się jednym oczkiem. Wan-Bissaka już przed swoim przewinieniem w polu karnym wyglądał dość mizernie. Przyjezdni z Anfield większość swoich ataków przeprowadzali właśnie lewą stroną krytą przez prawego obrońcę United.

POMOCNICY

CASEMIRO

Spóźniony do większości bezpańskich piłek w środkowej tercji boiska. Kolejny raz, gdy doskakiwał do pressingu do rywali, szedł zazwyczaj na raz, a ci mijali go bez większych kłopotów. Jego podania też były mocno nieskoordynowane z wyjściami kolegów do przodu, czego przykładem była długa laga na pamięć koło 40. minuty, gdy Rasmus Højlund nawet nie ruszył do piłki, a ta znalazła się w rękach Caoimhina Kellehera.

Najlepszym podsumowaniem występu Brazylijczyka była ocena w przerwie ze strony Łukasza Piszczka w studiu Viaplay, który widząc jego brak szybkości i błędy w ustawieniu na pozycji numer „6” względem grającego obok niego Kobbiego Mainoo, nie zostawił na nim suchej nitki, mówiąc, że „sorry, ale tak w piłkę to już się dzisiaj nie gra”.

TOMAS SOUCEK

NAPASTNICY

NICOLAS JACKSON

Nieźle wyglądała jego współpraca z kolegami przy rozgrywaniu akcji Chelsea, bo kilka razy pokazał się do gry, schodząc niżej do środka pola. Tyle że Jackson grał przeciwko defensywie, która do meczu z The Blues straciła aż 80 goli, a nawet nie był w stanie oddać jednego uderzenia na bramkę Ivo Grbicia. Jeśli wyłączają cię tacy defensorzy jak Mason Holgate czy Anel Ahmedhodžić, to chwały to nie przynosi.

JORDAN AYEW

Ayew mógł być bohaterem Crystal Palace, mógł wyprowadzić swoją drużynę na prowadzenie i nawet do pewnego momentu zrobił wszystko świetnie. Idealnie wyłuskał piłkę spod nóg Rodriego, później pomknął na bramkę i wtedy wybrał najgorzej jak mógł. Ghańczyk postanowił sam oddać strzał, a ten wylądował na poprzeczce. Jednak w tamtej sytuacji aż prosiło się o dogranie do Eze, któremu pozostałoby właściwie podanie piłki do pustej bramki. W dalszej części spotkania Ayew zaliczył też inne nieudane zagrania, chociażby w jednej dogodnej sytuacji, w której znalazł się w świetnej pozycji do strzału, zupełnie skiksował przy przyjęciu piłki i finalnie całej akcji nic nie wynikło.

DANNY WELBECK

Zero strzałów, zero udanych dryblingów, zaledwie 50% wygranych pojedynków i kilkukrotnie utracone posiadanie piłki. Z grubsza tak prezentuje się dorobek napastnika Brighton. Podkreślamy, napastnika. Kibice Arsenalu mogli odetchnąć z ulgą, bo ich były zawodnik nie wyrządził za dużej krzywdy swojemu byłemu klubowi. Zdecydowanie większą wyrządził swojemu obecnemu.