Puchar Azji dobiegł końca i trzeba otwarcie przyznać, że jego rezultat jest bardzo niespodziewany. Wystarczy spojrzeć, chociażby na zestawienie wielkiego finału, żeby dojść do wniosku, że ten turniej był wyjątkowy. W rzeczy samej dokładnie tak było.

Sensacja w półfinale. Faworyci wyeliminowani przez Jordanie

Korea Południowa od samego początku turnieju zmagała się z wieloma problemami. Koreańczycy mieli trudności w zapewnieniu sobie awansu do fazy pucharowej. O ile mecz otwarcia poszedł w miarę gładko, o ty starcie z Jordanią i Malezją było prawdziwym rollercoasterem. W każdym z tych spotkań bramki na wagę remisu padały w dramatycznych okolicznościach chwilę przed końcowym gwizdkiem.

Mimo trudności udało im się przejść fazę grupową, awansując z drugiego miejsca w grupie E. W fazie pucharowej czekała na nich Arabia Saudyjska, która pewnie wygrała swoją grupę. Koreańczycy w swoim stylu rzutem na taśmę, bo dopiero w 99. minucie doprowadzili do wyrównania. Dogrywka nie wyłoniła zwycięzcy, więc do rozstrzygnięcia były potrzebne rzuty karne. Tam górą okazali się podopieczni Jurgena Klinsmanna.

W ćwierćfinale czekała rozpędzona Australia, która do tego momentu prezentowała się bardzo dobrze. Również pewnie wygrała swoją grupę, a w 1/8 zdemolowała Singapur 4:0. Strzelcem jednej z bramek był Harry Souttar. Obrońca Leicester był jedną z czołowych postaci swojej reprezentacji. Australijczycy prowadzili pewnie do 96. minuty, kiedy to rzut karny na bramkę zamienił Hee-Chan Hwang. Napastnik Wolverhampton zakończył Puchar Azji tylko z tym jednym trafieniem. Awans do półfinału dał gol kapitana, Heung-min Son trafiając do siatki w 104. minucie ustalił wynik spotkania na 2:1. Była to jego trzecia i ostatnia bramka podczas tego turnieju.

W półfinale byliśmy świadkami prawdziwej sensacji. Skazywana przez wszystkich na porażkę Jordania wyeliminowała Koreę z Pucharu Azji, wygrywając pewnie 2:0. Tym samym Jordania awansowała do wielkiego finału i piękna przygoda tego kraju jeszcze się nie skończyła.

Dramat reprezentacji Japonii. Nie doszli nawet do półfinału

Japończycy razem z Koreą byli uważani za jednego z kandydatów do zdobycia końcowego trofeum. Nic w tym dziwnego, jeżeli przybliżymy sobie historię spotkań rozegranych przed startem Pucharu Azji. Ta pędząca japońska lokomotywa miała zatrzymać się dopiero w wielkim finale, tak się jednak nie stało. Również mieli oni swoje problemy w fazie grupowej, jednak nie aż tak poważne.

Awansowali z drugiego miejsca, a w 1/8 ich rywalem był Bahrajn, który wyszedł z pierwszego miejsca, mając w grupie wcześniej wspomnianą Koreę. Pewnie poradzili sobie z rywalami, wygrywając 3:1 i tym samym awansowali do ćwierćfinału. Pełne 90. minut rozegrał kapitan, Wataru Endo i Takehiro Tomiyasu. Był to również pierwszy mecz dla powracającego do gry po kontuzji Kaoru Mitomy. Piłkarz Brighton pojawił się na placu gry w 68. minucie. W kolejnej rundzie zmierzyli się z Iranem, który do pokonania Syrii potrzebował serii rzutów karnych.

Japończycy zakończyli Puchar Azji, odpadając w ćwierćfinałowym starciu z reprezentacją Iranu, którzy podchodzili do tego meczu jako niepokonani. 4 zwycięstwa z rzędu, z czego jedno po rzutach karnych, z takim bilansem Irańczycy przystępowali do ćwierćfinału. Po ostatnim gwizdku sędziego ta statystyka uległa poprawie, ponieważ po ciekawym meczu i emocjonującej końcówce pokonali Japończyków. Decydujący gol padł w 96 minucie z rzutu karnego, którego autorem był były piłkarz Brighton – Alireza Jahanbakhsh. Podobnie jak w spotkaniu z Bahrajnem, Mitoma i Tomiyasu rozegrali pełne 90. minut. Mitoma ponownie pojawił się na murawie w okolicy 70. minuty, jednak nie wpłynął w żadnym stopniu na grę swojej reprezentacji.

Wielki finał

W ostatnim spotkaniu Pucharu Azji naprzeciw siebie stanęła reprezentacja Kataru, która nie nie przegrała żadnego meczu w czasie turnieju i rewelacja rozgrywek, czyli Jordania. Zespół z 87. miejsca rankingu FIFA stanął przed szansą zdobycia pierwszego trofeum w swojej historii. Z drugiej strony jednak mieli przeciwnika, który bronił trofeum wygranego 4 lata temu. Wtedy w finale pokonali Japończyków 3:1.

Pierwszą bramkę w finale strzelili gospodarze turnieju, rzut karny w 22. minucie wykorzystał Akram Afif. Mimo to Jordańczycy szukali swoich okazji, momentami stwarzając sobie sytuacje pod bramką przeciwnika. Początek drugiej połowy należał do Jordanii, która dzięki trafieniu Yazan Al-Naimata doprowadziła do wyrównania. Radość nie trwała jednak długo, ponieważ niespełna 10 minut później sędzia znów podyktował rzut karny, którego ponownie wyegzekwował Afif. To jednak nie powstrzymało marzeń Jordanii o końcowym triumfie, który jednak nie był im dany. Nadzieja na remis została pogrzebana w 95. minucie za sprawą Akrama Afifa, który po raz trzeci wykorzystał rzut karny, tym samym kompletując hat-tricka. Trzy gole, wszystkie strzelone z rzutu karnego.

Tym samym Katarczycy po raz drugi z rzędu podnieśli puchar dla najlepszej azjatyckiej drużyny.

Nagrody i wyróżnienia

Katarczycy zdominowali Puchar Azji nie tylko w rywalizacji drużynowej, ale również w indywidualnej. Wcześniej wspomniany Akram Afif został królem strzelców oraz najlepszym graczem turnieju. Zawodnik Al-Sadd strzelił 8 bramek (4 wykorzystane rzuty karne) i zanotował 3 asysty.

Bramkarz reprezentacji Kataru, Meshaal Aissa Barsham został okrzyknięty najlepszym bramkarzem rozgrywek, za co otrzymał Złote Rękawice. Po drodze do finału obronił aż 3 jedenastki, czym w znacznym stopniu przyczynił się do końcowego zwycięstwa.
Warto jeszcze zaznaczyć, że cała reprezentacja otrzymała nagrodę Fair Play, dla najuczciwszej drużyny turnieju.

Był to z pewnością wyjątkowy turniej, który dostarczył wiele niespodzianek, jak i wiele rozczarowań. Od pięknej historii napisanej przez Jordanię po rozczarowujące występy Japonii i Korei. Tegoroczny Puchar Azji zostanie zapamiętany na długo przez wielu kibiców na całym świecie, jako jeden z bardziej nieprzewidywalnych turniejów ostatnich lat.