Muszę przyznać, że bramkarz spisał się rewelacyjnie. Mówisz o sweeper-keeper – nigdy czegoś takiego nie widziałem! Jest absolutnym objawieniem” – takich słów w stosunku do postawy Guglielmo Vicario użył Jamie Carragher, relacjonując dla Sky Sports spotkanie Spurs z Chelsea początkiem listopada. Jeśli ktoś do tamtego czasu domniemywał, czy Włoch na pewno powinien być jedynką w projekcie Postecoglou, ten mecz rozwiał wszelkie wątpliwości. A samego golkipera wprowadził do mainstreamu. Gdyby nie szalona końcówka meczu i przebudzenie Jacksona, który w końcu zaczął trafiać w biały prostokąt przed sobą, w pojedynkę zapewniłby jedno oczko osłabionym gospodarzom.

Polityka Spurs? Kierunek Półwysep Apeniński

Fabio Paratici był niejednokrotnie krytykowany za swoją politykę transferową w czasie pracy w Spurs – czasami słusznie, czasami trochę na siłę. Jednak po czasie 51-latkowi trzeba zasłużenie oddać, że wiele jego ruchów do klubu się broni. Yves Bissouma oraz Pape Matar Sarr stanowią obecnie podstawową parę w środku pola, choć jeszcze pół roku temu Conte obu regularnie pomijał. Destiny Udogie jest pierwszym wyborem na swojej pozycji, znakomicie odnajdując się w roli odwróconego lewego obrońcy. Dejan Kulusevski i Rodrigo Bentancur pozyskani dzięki kontaktom w Starej Damie już wcześniej udowodnili swoją jakość na boiskach Premier League.

Vicario również byłby transferem byłego już dyrektora sportowego Lilywhites. Tyle że afera związana z ukrywaniem sum wypłaconych piłkarzom przez Juve w trakcie pandemii Covid-19 spowodowała, że został on odsunięty od profesjonalnego futbolu. Według informacji The Athletic już kilka miesięcy przed sfinalizowaniem transakcji Paratici miał słać na skrzynkę mailową Empoli pierwsze oferty za włoskiego golkipera. Mimo jego odejścia zainteresowanie wychowankiem Udinese ze strony klubu z północnego Londynu nie zmalało. Po objęciu fotela pierwszego szkoleniowca przez Postecoglou rozmowy jedynie przyśpieszyły.

„Zdawałem sobie sprawę z tego, co potrafi już wcześniej (przed transferem). Wykonałem trochę pracy, jeśli chodzi o wiedzę dotyczącą bramkarzy. Kiedy wchodzisz w nową rolę, wiesz, czego potrzebujesz. Mam własną bazę danych” – mówił na początku listopada Ange.

Kiedy Australijczyk przybył z Celtiku początkiem lata, kilkukrotnie dawał do zrozumienia, że nowy golkiper figuruje na szczycie jego listy zadań do wykonania. Lloris pragnął odejść z klubu, zresztą jego dyspozycja pozostawała od dłuższego czasu sporo do życzenia. Fraser Forster to nie ten kaliber, by być podstawowym bramkarzem w ekipie z Big Six. Dlatego wychowanek Udinese został podpisany już 27 czerwca, zanim na dobre ruszyły przygotowania do nowej kampanii.

 

„To było prawdopodobnie priorytetowa pozycja, kiedy przyszedłem. Moim głównym priorytetem pozostawało to, że jeśli mieliśmy pozyskać nowego golkipera, musieliśmy to zrobić jak najwcześniej. To musiało się wydarzyć, zanim rozpoczął się okres przygotowawczy” – dodaje 58-letni menedżer Spurs.

Według wielu źródeł Vicario nie miał najmniejszych problemów, by przystosować się do angielskiego klimatu i kultury. Włoch początkowo został odrzucony przez kilka silniejszych klubów, które klasyfikowały go jako „budżetową opcję”, gdyby nie udało im się sprowadzić numeru jeden lub dwa z transferowej listu. Zimą łączono go chociażby z Bayernem czy Juve. Wśród środowiska związanego ze Spurs pojawiały się opinie, że te 16 milionów funtów przeznaczone na gracza Empoli, to efekt niepowodzenia w rozmowach z Brentford odnośnie do Davida Rayi.

Przygotowany na życiową szansę

Niektórzy rozczarowani kibice, patrząc na narodowość i względny brak doświadczenia, przywoływali sytuację z Pierluigim Gollinim. Ten dołączył do Tottenhamu w ramach rocznego wypożyczenia z Atalanty, ale nie był w stanie nawet w najmniejszym stopniu zagrozić pozycji Mistrza Świata między słupkami. Dziś ciężko sobie wyobrazić, żeby ktokolwiek ze środowiska związanego z Tottenhamem pragnął wymienić 27-latka na hiszpańskiego golkipera Kanonierów.

Bezproblemowa adaptacja Guglielmo okazała się tym bardziej uderzająca w porównaniu z problemami, z jakimi borykają się bezpośredni rywale w walce o TOP 4. Na Emirates, Old Trafford czy Stamford Bridge wciąż ciężko jednoznacznie odpowiedzieć, czy atuty ich nowych numerów „1” wystarczająco rekompensują ich słabości.

U lokalnego rywala wciąż trwa debata czy pomiędzy słupkami powinien grać wspomniany Raya czy jednak Aaron Ramsdale. Na Old Trafford katastrofalne błędy długo popełniał André Onana, który miał wprowadzić United w erę nowoczesnego rozgrywania od tyłu, a miewał problemy z najprostszymi uderzeniami w jego kierunku. Robert Sanchez gra co najwyżej przeciętnie po półroczu spędzonym na ławce Brighton. Po drodze nie popisał się choćby w spotkaniu z Arsenalem, gdy podłączył rywalom tlen. Natomiast w przypadku Vicario tych znaków zapytania na razie nie ma.

Co sprawiło, że Włoch tak szybko zaaklimatyzował się w północnym Londynie? W płynnym przejściu z Półwyspu Apenińskiego na pewno pomógł fakt, że Vicario przybył do nowego zespołu, doskonale posługując się językiem angielskim. Część odpowiedzi na to pytanie bez wątpienia stanowi również jego osobowość. To był jeden z najistotniejszych elementów, którymi zwrócił na siebie uwagę i Paraticiego, i Postecoglou. Zarówno były dyrektor, jak i obecny menedżer, kładą spory nacisk na charakter piłkarza, jakiego poddają obserwacji. 27-latek jest postacią pokorną, wymagającą wobec siebie i innych oraz bardzo zdeterminowaną do nauki.

Ange ma w zwyczaju, by przed transferem odbyć prywatną rozmową z potencjalnym graczem. Każdy letni nabytek Spurs miał okazję omówić swoją rolę w drużynie. Na jednej z konferencji prasowej 58-latek przyznał, że Guglielmo urzekł go tą swoją upartością w dążeniu do obranego wcześniej celu.

„Nie postrzegam Vica jako bramkarza z Włoch. Postrzegałem Vica jako osobę i bramkarza, który miał wyjątkowe cechy: ogólne umiejętności bramkarskie, zwinność, postawę i charakter. To niezwykle zaraźliwa osobowość. Był niezwykle zdeterminowany, by przybyć w szeregi Tottenhamu i udowodnić, że jest na wyższym poziomie” – chwalił w październiku swojego zawodnika na łamach Football London.

Nie ma poziomu, z którego nie da się przebić do Premier League

Vicario urodził się i wychował w Udine, kolebce włoskich bramkarzy. To stąd pochodzi legendarny Dino Zoff, człowiek powszechnie uważany za najlepszego bramkarza Włoch w historii do czasu pojawienia się Gianluigiego Buffona. Choć to nie jego postać wisiała na plakatach przyszłej „1” Spurs, a Samir Handanovič, który z Udine też ma wiele wspólnego.

Z tego samego regionu co Guglielmo wywodzą się także Alex Meret, który niedawno świętował z Napoli mistrzostwo kraju, czy grający w barwach Lazio Ivan Provedel, ostatni zdobywca Złotej Rękawicy w Italii. Cała trójka jest w miarę w podobnym wieku i wszyscy swą piłkarską przygodę zaczynali w Udinese.

„Zacząłem kopać piłkę, gdy miałem trzy lub cztery lata. Chodziłem na mecze Udinese w niedzielę. Dzieciaki kręciły nosem na grę na bramce. Chciały tylko strzelać bramki. Potraktowałem to jako wyzwanie. Chciałem się postawić po drugiej stronie. Miałem satysfakcję, że ich powstrzymałem. Tak to się wszystko zaczęło” – tak o swoich początkach w futbolu opowiadał na łamach Corriere della Sera w 2022 roku.

Determinacja, zaradność i pokora, które tak imponowały nowemu menedżerowi, stanowią słowa klucze, jeśli chodzi o jego profesjonalną przygodę. Serie A kazała mu na siebie długo wyczekiwać. Grywał w ojczyźnie na niemal każdym poziomie. Najpierw został wypożyczony w sezonie 2014/15 do występującej w Serie D Fontanafreddy. Następnie przeniósł się do Venezii, stając się istotną częścią drużyny Filippo Inzaghiego, która z czwartego poziomu awansowała do Serie B.

Na zapleczu jednak osunął się jedynie do roli rezerwowego, więc w poszukiwaniu minut udał się na wypożyczenie do występującej w tej samej lidze Perugii. Choć ekipa z Umbrii ostatecznie spadła, Vicario wywarł tak dobre wrażenie, że sięgnęło po niego Cagliari Calcio, szukając zmiennika dla Alessio Cragno przed startem kampanii 2020/21. Dopiero w wieku 24 lat na stałe wskoczył między słupki w najwyższej klasie rozgrywkowej po transferze za ponad 8 milionów euro do Empoli latem 2021 roku.

„Lubię zawodników, którzy bardzo szybko przeszli z niskiego poziomu na wyższy poziom. To pokazuje, że bardzo szybko się adaptują, ale także, że można ich jeszcze rozwinąć” – mówił niedawno Postecoglou.

W swojej ojczyźnie zasłynął jednak nie tylko jako postać, która przebyła drogę od zera do bohatera, ale też jako dobry człowiek. Podczas pandemii Covid-19 regularnie dzwonił do kibiców swojego ówczesnego klubu, Perugii, by wymienić parę zdań i podtrzymać ich na duchu w tym trudnym czasie. A zeszłym roku jego rodzina w Udine przyjęła Ukrainkę, Hannę i jej syna Milana, którzy uciekli z wojnę w swojej ojczyźnie. Piłkarz pozostaje bardzo blisko z z 11-latkiem, który wraz z mamą nadal mieszka z rodziną Vicario. Zresztą w Spurs od razu zaopiekował się swoim rodakiem, Destinym Udogim, określając go jako swojego „młodszego brata”.

Każdego dnia bądź jeszcze lepszą wersją siebie

Jak zostało to wcześniej wspomniane, Vicario niezwykle chciał się sprawdzić w lepszej ekipie i był zdeterminowany, aby trafić na N17. Natomiast Włoch przed finalizacją swojego przejścia na Wyspy pragnął uzyskać jak najwięcej informacji o trenerze, pod okiem którego miałby doskonalić bramkarskie rzemiosło. To właśnie wokół tego tematu kręciła się główna oś rozmowy, którą przeprowadził z byłym opiekunem Celtiku przed transferem.

Australijczyk chyba w trakcie tej pogawędki nie kłamał, ponieważ zaraz po przybyciu do ośrodka treningowego 27-latek nawiązał bardzo bliskie relacje z trenerem bramkarzy, Robem Burchem, aby skoncentrować się na poprawie deficytów w niektórych aspektach sztuki bramkarskiej. Brytyjscy eksperci wskazywali, że ma problemy z ustawianiem się i wyłapywaniem dośrodkowań. Tego problemu choćby przez całą przygodę w Manchesterze United nie wyzbył się David de Gea. Drugim elementem wymagającym szlifów pozostaje nawyk odbijania przed siebie strzałów tuż pod nogi rywali, dając im szansę na dobitkę.

Jedną rzeczą, na którą warto zwrócić uwagę w przypadku Vicario, jest to, że owszem, ma sporo obron, ale jednocześnie często wybija te piłki w niebezpieczne rejony obszarach. Oglądałem mnóstwo różnych filmów i jedną z wielu jego zasług była potrójna interwencja przeciwko Romie.

Tyle że miało to miejsce wtedy, gdy odbijał kolejne strzały z powrotem w ten obszar, gdzie [jako trener] tego nie chcesz. Trzeba mu przyznać, że jest tak wysportowany i może tym nadrabiać w takich sytuacjach, ale warto na to zwracać uwagę – podsumowywał dla The Athletic latem analityk bramkarski, Matt Pyzdrowski.

W przedsezonowych sparingach przydarzały się sytuacje, gdy wyglądał niepewnie i mogły pojawić się jakieś znaki zapytania, czy jest gotowy zastąpić legendę klubu. Słabiutko radził sobie z wrzutkami przeciwko West Hamowi. Szwankowała gra nogami z Szachtarem Donieck. Nawet w pierwszym kolejce Premier League na wyjeździe z Brentford, gdy Koguty wybrały się na Brentford Community Stadium, czasami brakowało mu pewności siebie i zrozumienia z nowymi kolegami. Choćby w drugiej połowie, gdy zamiast złapać dośrodkowanie bite przez Ajera z lewej strony, wybił piłkę przed siebie wprost pod nogi czekającego na skraju szesnastki Damsgaarda.

Dlatego tak istotny okazał się pierwszy mecz w sezonie u siebie, przeciwko Manchesterowi United. Gdyby Vicario i tutaj popełnił błędy, sympatycy Lilywhites oraz dziennikarze mogliby zacząć poważnie kwestionować jego zakup. Tymczasem zamiast kolejnych mniejszych, większych wpadek zaliczył świetną interwencję już na samym początku, gdy z bliskiej odległości odbił prawą dłonią uderzenie Marcusa Rashforda, zapobiegając otwierającej wynik bramce. Odegrał ważną rolę w zapewnieniu pierwszej wiktorii i czystego konta, dając początek ich świetnej formie i epoce Postecoglou.

Ten, na którym oparta została rewolucja

Ta epoka Postecoglou w północnym Londynie nie mogłaby przybrać dzisiejszej postaci, gdyby nie obecność wychowanka Udinese. Jest on jedną z najistotniejszych systemowo graczy dla Wujka Ange’a. Transfer Włocha pozwolił mu na wdrożenie jego planu gry, opierającym się na golkiperze operującym piłką, grającym wysoko i agresywnie poza polem karnym. Ta potrzeba, aby Vicario chciał i był w stanie to zrobić, wielokrotnie przejawiała się w ich pierwszych rozmowach.

Sam bramkarz mógł tylko przytakiwać i zacierać ręce na to wyzwanie. Pod wodzą Paolo Zanettiego w Empoli miał bardzo podobne zadania – w Serie A wyrósł na jednego z najlepszych bramkarzy pod względem gry nogami.

58-letni menedżer narzucił swoim piłkarzom, by starali się zdecydowaną większość akcji budować od tyłu. Według danych FBref tylko Brighton (z wręcz zdumiewającym wynikiem 5,0%) wykonuje mniej podań na odległość ponad 40 jardów (około 37 metrów) od bramki w tym sezonie Premier League niż Spurs (16,9%). To prawie o połowę mniej niż w zeszłej kampanii, gdy mając między słupkami Hugo Llorisa lub Frasera Forstera ten współczynnik wyniósł 33,3%. By jeszcze bardziej podkreślić to, jak podopieczni Australijczyka wyróżniają się na tym polu, warto dodać, że kolejny w tej klasyfikacji Manchester United może poszczycić się wynikiem 36,2%.

Dlatego nic dziwnego, że zdecydowanie spadła odległość, na jaką golkiper Spurs posyła swoje podania. Jak podaje Opta, futbolówka po wykopie przez Vicario pokonuje średnio 20 metrów (dokładnie 19,9), co stanowi drugą najniższą odległość w lidze. Rok temu pod wodzą Conte, Stelliniego i Conte ta wartość oscylowała w okolicach aż 28 metrów.

Trzeba uczciwie przyznać, że celność jego zagrań pozostawia sporo do życzenia. Dokładność wszystkich podań równa jest zaledwie 21,5%, co plasuje go na końcu stawki w angielskiej elicie. Aczkolwiek, wykonuje ich znacznie więcej niż wspomniani wcześniej Francuz i Anglik. Tottenham w obecnych rozgrywkach plasuje się na 7. lokacie pod względem liczby podań wykonywanych przez bramkarza na mecz (35,6). W kampanii 2022/23 w tej klasyfikacji zajęli dopiero 19. pozycję (21,3).

Kierunek jego podań również odbiega od sposobu, w jaki Lloris próbował zagrywać do kolegów Mistrz Świata z 2018 roku. Doskonale to widać na poniższej grafice. Guglielmo stara się znacznie częściej zagrywać do środkowych pomocników, podczas gdy Hugo preferował szeroko ustawionych środkowych obrońców lub wahadłowych.

Porównanie siatki podań Guglielmo Vicario (obecny sezon) na tle Hugo Llorisa (sezon 2022/23). Źródło: The Athletic.

Na przedpolu król jest jeden

Kolejną cechą tak odróżniającą 27-latka od bardziej utytułowanego kolegi jest gra na przedpolu. Odwaga i agresja w opuszczaniu własnego pola karnego. Lloris potrafił sprawiać wrażenie, jakby był przewiązany do linii bramkowej. Tymczasem Vicario często zapędza się głęboko poza szesnastkę, by asekurować wysoko ustawioną linię defensywy i odpierać ataki przeciwnika. Uwypuklił to mecz z Chelsea, gdzie jego wyjścia, kasujące zagrania za obrońców, pozwoliły grać drużynie niezwykle wysoko pomimo utraty dwóch graczy.

Gracz z Półwyspu Apenińskiego notuje najwięcej interwencji poza swoim polem karnym w angielskiej elicie (średnio 2,83 na mecz). Ma prawie o pół interwencji więcej niż drugi w klasyfikacji Emiliano Martinez (2,36). Średnia jego poprzedników Spurs w zeszłych rozgrywkach wyniosła zaledwie 1,2.

Mapa parad i akcji obronnych Vicario w trakcie spotkania z Chelsea. Źródło: The Athletic.

Oczywiście, ma to przełożenie odnośnie do odległości od linii bramkowej przy akcji obronnej. Tutaj były gracz Gli Azzurri, co prawda nie przewodzi – najwyżej ustawiają się Nick Pope (średnio 20,1 metrów) i Andre Onana (20,0 metrów) – ale jest tuż za ich plecami (19,4 metrów). Jego średnia pozycja w defensywie jest więc o 4 metry wyższa niż w przypadku wspomnianych wcześniej Hugo i Frasera. Przyrównując tę statystykę do jego gry w Serie A widać wyraźną zmianę. W barwach Empoli średnia pozycja Vicario oscylowała w granicach 11,5 metra, będąc najniższą w lidze. Fakt, na ogół jego była ekipa preferowała niski blok w defensywie, ale to pokazuje, jak szybko przystosował się do nowego sposobu gry.

Szybkość i pewność siebie Vicario, przy wychodzeniu na przedpole pomogły Spurs w taktycznej transformacji pod wodzą Postecoglou. Drużyna dzięki wyższemu ustawieniu zaczęła częściej i skutecznej wywierać presję na przeciwnikach. Jednak niebagatelne znaczenie ma tutaj również jego umiejętność zatrzymywania strzałów. Bowiem Tottenham jest nieco bardziej skłonny do podejmowania ryzyka, wiedząc, że ma bramkarza, który świetnie broni się w sytuacjach jeden na jednego.

Lilywhites przypominają w tym sezonie nieco Liverpool Jürgena Kloppa. Piłkarze niemieckiego szkoleniowca mają tendencję do zostawiania sporych rozmiarów luk z tyłu ze względu na swój agresywny doskok. Wiedzą jednak, że między słupkami stoi Alisson, który jest w stanie ich uratować, jeśli coś pójdzie nie tak. Tutaj jest podobnie.

Bramkarz, który również potrafi bronić

Ponownie można jako przykład przywołać spotkanie z The Blues. W drugiej połowie zaliczył kilka fantastycznych interwencji, gdy najpierw wybronił uderzenie Jacksona, a kilka minut później rzucił się całym ciałem w kierunku strzelającego Cucurelli. W drugich 45 minutach grał niczym dodatkowy środkowy obrońca, a nie golkiper. Wielokrotnie wybiegał z bramki i kasował wybiciem w trybuny nadciągające zagrożenie, gdy Spurs uparcie grali ultra wysoką linią obrony w okolicach środka boiska.

Piorunujące wrażenie robią liczby dotyczące obron w przypadku włoskiego golkipera. xGOT to tzw. oczekiwane gole pochodzące z celnych strzałów na bramkę (z ang. expected goals on target). Jest to statystyka, która uwzględnia jakość strzałów celnych, z którymi przychodzi mierzyć się bramkarzowi, uwzględniając takie czynniki jak miejsce strzału w bramce i kąt, z którego jest on oddany.

Następnie należy to przyrównać z liczbą straconych przez niego bramek, tworząc metrykę liczby bramek, którym udało się zapobiec (z ang. goals prevented). Im wyższy wskaźnik, tym lepsza skuteczność zatrzymywania strzałów.

TOP 10 najlepszych bramkarzy w Premier League pod względem liczby bramek, którym udało się zapobiec. Żródło danych: FBRef. Wykres przygotowany przez autora tekstu.

Jak jest to ukazane na powyższym wykresie, skuteczność zatrzymywania uderzeń ze strony rywali przez Vicario należy do najlepszych w Premier League. Na ten moment po 13 kolejkach przeciwnicy Tottenhamu strzeli aż o prawie 4 bramki mniej niż miałoby to wynikać z ich jakości oddawanych strzałów. Natomiast nie jest to żaden przypadek. W zeszłym sezonie 27-latek obronił o 2,9 gola więcej, niż sugerowały dane, co stanowiło trzeci wynik w Serie A.

Warto zauważyć, że ten wskaźnik straconych bramek nie uwzględnia różnej liczby strzałów oddanych na bramkę. Dlatego możemy jeszcze przyjrzeć się wskaźnikowi straconych bramek, który dostosowuje się do liczby strzałów. Dzięki temu mamy pełny obraz tego, w jakim stopniu golkiper traci bramki. Czy jest to wynik wyższy czy niższy od oczekiwań? Współczynnik powyżej 1 informuje nas, że golkiper „więcej obronił, niż stracił”, a jeśli spada poniżej 1 to „więcej stracił, niż udało mu się wybronić”.

Na tym tle Vicario przewodzi w Premier League, mogąc się szczycić wynikiem na poziomie 1,36. Co intrygujące, na drugim miejscu uplasował się Alisson (1,29) – a obaj figurują na samym szczycie klasyfikacji dotyczącej procentu obronionych uderzeń. Przewodzi Brazylijczyk, który odbił aż 78,9% strzałów zmierzających w jego kierunku. Włoch na dziś obronił 76,9% (38 z 52). Podium w tej klasyfikacji zamyka André Onana.

Transfer Vicario to majstersztyk

„Widziałem coś, co sprawiło, że pomyślałem, że idealnie do nas pasuje. Zawsze istnieje element ryzyka. Ale kiedy czuję coś tak mocno, jestem gotowy wziąć na siebie odpowiedzialność, jeśli coś nie wyjdzie. Po cichu byłem pewien, że u nas wypali”.

To cytat Ange’a Postecoglou z końcówki października. Dotyczy stricte Guglielmo Vicario, choć spokojnie pasowałby do innych letnich nabytków – Jamesa Maddisona czy Micky’ego van de Vena. Cała trójka po transferach do białej części północnego Londynu prezentuje (choć w przypadku Holendra niestety bardziej pasuje słowo prezentował) kapitalną dyspozycję. Spurs przez długi czas pozostawali jedyną niepokonaną ekipą w Premier League. Dopiero szalona potyczka z Chelsea zmieniła ten stan rzeczy.

Australijczyk wziął na siebie pewne ryzyko, tak bez lęku stawiając na bramkarza Empoli. Golkipera, który dopiero od dwóch sezonów regularnie grał na najwyższym poziomie w swojej ojczyźnie. Nawet po sfinalizowaniu transakcji pojawiały się opinie, że klub z N17 wciąż powinien jeszcze sięgnąć po Davida Rayę.

Jak to wcześniej wspomniałem, teraz już chyba nikt nie wzdycha, że nie udało się sprowadzić jeszcze Hiszpana. 27-latek jest jednym z objawień tego sezonu, nawet pomimo faktu, że Spurs ostatnio notują nienajlepszą serię wyników. Zdaje ten legendarny „test oka”, jak mawiają chłopaki z działu Fantasy, jak i wszystko zgadza się w przypadku cyferek. 16 milionów funtów, spoglądając na trzykrotnie wyższą kwotę wydaną przez United na Onanę, wygląda, jak zakup eksluzywnego produktu z outletu za połowę nominalnej ceny, która widnieje w oficjalnym sklepie producenta.

Biorąc pod uwagę charakter i determinację wychowanka Udinese, nie ma szans, by w którymś momencie spoczął na laurach. To człowiek zorientowany na ciągły rozwój, który chce chłonąć wiedzę i niwelować wszelkie mankamenty. Kilka lat temu gość występował w Serie D, by dziś stać między słupkami w Premier League. Zaangażował się w pomoc dla uciekającej z ogarniętej wojny Ukrainy matki z dzieckiem, lokując ich u swojej rodziny w Umbrii. To obrazuje, że to nie tylko świetny golkiper, ale także dobry człowiek. Takich gości lubimy najbardziej.