W gabinetach na Tottenham Hotspur Stadium panowało zeszłego lata mocne przekonanie, że letnia rekrutacja przebiegła zgodnie z obranym planem. Fabio Paratici, do spółki z Danielem Levym mieli poczucie dobrze wykonanej pracy, bo zespół wzmocnił się na kilku kluczowych pozycjach. Do przeciekającej linii defensywy dołączył na stałe Cristian Romero i Djed Spence, a w perspektywie następnego roku miał przyjść jeszcze Destiny Udogie. Pojawił się wszechstronny Ivan Perisić, a Harry Kane zyskał w końcu zmiennika w postaci Richarlisona. Nie zapomniano również o środku pomocy, w którym opcje poszerzyły się o dwóch nowych graczy. Yves Bissouma i powracający z wypożyczenia Pape Matar Sarr mieli stanowić alternatywę dla Bentancura, Højbjerga i Skippa.

W miarę jak zawodnicy zaczęli jeden po drugim podpisywać kontrakty, prezentując się z uśmiechem na twarzy z koszulką Spurs przed klubowym fotografem i eksperci, i sympatycy chwalili kolejne ruchy kadrowe. Niektórzy wysnuwali nawet tezę, że Lilywhites mogą zagrozić Obywatelem w drodze po mistrzowski tytuł. Tylko Antonio Conte w swoim stylu pozostawał niezbyt zadowolony z obranej przez szefostwo strategii i kręcił nosem. Właściwie na jego specjalne życzenie przyszli jedynie chorwacki skrzydłowy i Brazylijczyk z Evertonu. Reszta piłkarzy, choćby nie wiem jak utalentowanych, trafiła do jego zespołu jako „transfery klubu”.

Perisić zaczął całkiem produktywnie (ku uciesze wielu graczy FPL). Jego dwa dośrodkowania ze stałego fragmentu na głowę Kane’a dały punkcik w szalonym meczu na Stamford Bridge i trzy oczka z Wolves. Jednak czym później, tym coraz gorzej. Richarlison, choć potrafił ukłuć dwukrotnie Marsylię w Lidze Mistrzów, na gola w Premier League czekał do końcówki kwietnia. Spence zaliczył jedynie sześć występów – wszystkie z ławki – zanim udał się zimą na wypożyczenie do Stade Rennes. Włoski menedżer nie dał mu nawet pół godziny w Carabao Cup. Cristian Romero grał przyzwoicie, ale bardzo ostro – w przekroju całego sezonu obejrzał 11 żółtych kartek i 2 czerwone. Aczkolwiek wyglądał nieco gorzej niż w swoim pierwszym sezonie w Londynie, kiedy był tylko wypożyczony.

Do tej listy rozczarowań (przynajmniej z perspektywy 55-letniego szkoleniowca) dopisywano również Yvesa Bissoumę. Malijczyk nie zaskarbił sobie sympatii byłego opiekuna Chelsea czy Interu. Właściwie do momentu kontuzji Bentancura pozostawał jedynie rezerwowym. Dziś po starcie rozgrywek 2023/24 trudno sobie wyobrazić, by choć na chwilę u Ange’a Postecoglou taka rola statysty mu przypadła.

Czego nie widział Conte, dostrzegł Postecoglou

Conte nie miał zbytniego swojego przekonania do nabytku z Brighton. Do tego stopnia, że raz postanowił wytknąć mu publicznie na konferencji prasowej, że nie potrafi odnaleźć się w jego systemie gry. Zdecydowanie bardziej pasowali do niego Pierre-Emile Højbjerg i Rodrigo Bentancur. To oni stanowili o sile drugiej linii w końcówce sezonu 2021/22, gdy Spurs w końcówce udanie dogonili Arsenal i zakwalifikowali się do Ligi Mistrzów.

Duńczyk i Urugwajczyk, wbrew pozorom mają dość zbliżony do siebie profil, jeśli chodzi o łączenie obowiązków defensywnych z atakiem skraju pola karnego. Dlatego długo przekładało się to na ich owocną współpracę. Bissouma posiada mniej atrybutów ofensywnych od wspomnianej dwójki. Gdy przychodziło mu zastąpić byłego gracza Starej Damy, środek pola nieco kulał. 26-latek woli też odrobinę wolniejsze tempo gry i styl bardziej oparty na posiadaniu piłki niż wielokrotnym wciąganiu przeciwnika na własną połowę i szukaniu okazji do kontrataku.

Porównania charakterystyki Yvesa (bazując na statystykach Premier League 2021-22, jeszcze przed zniekształceniem ich przez Conte) i Højbjerga (ostatnie 365 dni). Bissouma ma wyraźną przewagę, jeśli chodzi o parametry defensywne, ale jest zdecydowanie mniej ofensywny niż Duńczyk. Źródło danych: FBRef.

Nic więc w tym dziwnego, że nawet najbardziej zagorzałym i spostrzegawczym kibicom Tottenhamu ciężko sobie przypomnieć jeden, dwa naprawdę dobre występy 26-latka czy to jeszcze za kadencji Antonio, czy następnie Cristiana Stelliniego i Ryana Masona. Poprzednią kampanię naznaczył też kontuzjami, gdyż przez uraz kostki stracił ponad dwa miesiące. Mimo że ostatecznie zaliczył w lidze 23 występy, uzbierał raptem nieco ponad 1000 minut.

Aczkolwiek latem w stołecznej ekipie rozpoczął nowy rozdział w historii klubu. Nadeszła era Ange’a Postecoglou. Sympatyczny Australijczyk oddzielił grubą kreską to, co miało miejsce za włoskiego menedżera, i zaczął kreślić historię po swojemu. Przeniósł na zespół swoją filozofię futbolu opartą na długim ataku pozycyjnym i cierpliwym szukaniu okazji do penetrujących podań na nową drużynę. Tym samym tchnął w nią drugie życie.

Jednym z największych beneficjentów, jeśli nie największym, pozostaje właśnie Bissouma. Takiej wersji Malijczyka, jaką widzieliśmy na początku tegorocznych rozgrywek, jeszcze w północnym Londynie nie doświadczono. Techniczny defensywny pomocnik, który bardzo inteligentnie ustawia się w fazie obronnej – co pokazują jego cyferki odnośnie odbiorów czy przechwytów. Łącząc obie te kategorie, po trzech kolejkach znajduje się na czele wśród całej Premier League, co przedstawia poniższy wykres. Jak również pozostaje graczem z szerokim wachlarzem podań, od krótkich po te długie, który jeszcze w dodatku nie boi się dryblować.

W życiu jestem osobą, która lubi się cieszyć. Jestem zrelaksowany, poświęcam swój czas na robienie dobrych rzeczy — w piłce nożnej jest tak samo, mam dużo pewności siebie i to jest ważne.

Sposób, w jaki pracujemy z menedżerem na treningu, jest niesamowity. Ciężko pracujemy. Staramy się utrzymać piłkę i dużo pracujemy nad jej posiadaniem — on jest menedżerem i powtarza nam, że chce, żebyśmy mieli piłkę — mówił 26-latek o Ange’u przy okazji rozmowy dla Sky Sports.

Suma udanych odbiorów i przechwytów w Premier League 2023/24. Źródło danych: FBRef. Wykres przygotowany przez autora tekstu.

Następca Mousy Dembélé?

Praca wykonana w okresie przygotowawczym widoczna była już w pierwszej kolejce na Brentford Community Stadium. Yves wywalczył sobie miejsce w podstawowej jedenastce, sadzając na ławce Højbjerga i zdobył nagrodę dla najlepszego gracza meczu z Pszczołami. Tottenham miał pierwszego ligowego weekendu aż 69,6% posiadania piłki. Tylko raz w ostatnich czterech sezonach Spurs – pod wodzą Mourinho, Espirito Santo i Conte – osiągnęli pod tym względem lepszy wynik. Biorąc pod lupę jeszcze spotkanie domowe z Czerwonymi Diabłami, ich średnia dokładnych podań na połowie przeciwnika w pierwszych dwóch meczach w tegorocznych rozgrywkach wyniosła aż 322. Dla porównania, w zeszłym sezonie ta liczba równa była zaledwie 170.

Wracając do derbów Londynu. Kiedy grał w roli „6” u boku Olivera Skippa i wyżej ustawionego Jamesa Maddisona, funkcjonował naprawdę znakomicie. Zaliczył 138 kontaktów z piłką, najwięcej od czasu debiutanckiej kampanii 2019/20 w Premier League. Wykonał też aż 81 podań na połowie przeciwnika i najwięcej podań w ostatnią tercję boiska ze wszystkich graczy w lidze w trakcie inauguracyjnej serii gier w Anglii.

Doskonale odnalazł się jako defensywny pomocnik, którego zadaniem jest przerywać akcje przeciwnika, jak i rozpoczynać ataki swojej ekipy. Bissouma podjął aż 6 prób dryblingu (5 udanych) przeciwko podopiecznym Thomasa Franka, podczas gdy takich prób zaliczył zaledwie 11 w ciągu całego poprzedniego sezonu. Ogólnie po trzech kolejkach ma już 13, z czego 9 skutecznych (69,2%).

Centralne ustawienie Bissoumy przy wyprowadzeniu piłki przez Tottenham przeciwko Brentford. Źródło: The Athletic.

Po spotkaniu z Man United bardzo spodobało mi się porównanie Alasdaira Golda z football.london 26-latka do Mousy Dembélé. Faktycznie, można doszukiwać się porównań do Belga, gdyż Bissouma swoimi rajdami się sieje zamęt w szeregach rywali, wykorzystując swoją siłę oraz naturalną szybkość i zwinność. Potrafi to czynić skutecznie, przy okazji kładąc podwaliny pod kreowanie sytuacji strzeleckich. Reprezentant Mali w ostatnim swoim sezonie w barwach Mew miał nawet wyższą liczbę udanych pojedynków jeden-na-jednego w ofensywie niż Dembélé w ostatniej swojej kampanii (2018/19) w północnym Londynie (1,45 do 1,22). Aczkolwiek pozostawał w tym aspekcie trochę mniej skuteczny (87,5% do 66,7%).

Idealnie obrazuje to powyższa sytuacja z pierwszego spotkania z Brentford. Malijczyk zabiera się z futbolówką w okolicach środka boiska. Następnie wchodzi pomiędzy trzech zawodników rywali i zagrywa prostopadłe podanie za plecy obrońców do Richarlisona. Gdyby tylko Brazylijczyk połapał się w całej sytuacji, mógłby otworzyć swoje konto strzeleckie. Tak piłka wylądowała w rękach Marka Flekkena.

Szarża Yvesa Bissoumy i wykreowana sytuacja dla Richarlisona w trakcie pierwszej połowy spotkania z Brentford. Źródło: The Athletic.

Druga sytuacja – przejął wybicie Sáncheza, położył na ziemi próbującego odebrać piłkę z powrotem Wissę i pognał na połowę gospodarzy. Spurs w krótkim odstępie czasu wyprowadzili kontratak 5 na 4. Uosobienie pewności siebie, jaką zyskał pomocnik pod wodzą nowego szkoleniowca.

To jest dokładnie to, czego oczekuje nowy szkoleniowiec Tottenhamu – przyjęcia futbolówki pod presją rywali lub odbioru w środkowej części pola i próbie ataku z piłką przy nodze. Ta cecha jest obecnie tak pożądana przez topowe ekipy, które atakują od własnej bramki z bardzo dużą prędkością. Pod skrzydłami Pottera Yves znalazł się wśród 20% najlepszych pomocników w Premier League, jeśli chodzi o akcje obronne prowadzące do strzału swojej drużyny*. Jak to ujął jeden z redaktorów Breaking the Lines – jest jak dynamo. Warto to wykorzystać.

*U góry na wykresie kołowym znajduje się podobny parametr (ang. Shot-Creating Actions), jednak tam dotyczy to sytuacji, gdy zawodnik przy akcji prowadzącej do strzału zalicza po drodze dwa podania w sekwencji, drybling lub wywalcza faul.

Ange potrafi zadziałać w szatni

W spotkaniu przeciwko United sprzed niecałych dwóch tygodni druga linia Spurs do przerwy wyglądała tak sobie. Potrafili kilkukrotnie zaskoczyć defensorów z Manchesteru – co obrazowała świetna sytuacja Sarra, ale również często niepotrzebnie tracili futbolówkę. Spowodowane było to wąskim ustawieniem Antony’ego i Garnacho, co utrudniało znalezienie otwartej linii podania Bissoumie w stronę Udogiego czy Sarra.

Przed zmianą stron jednak były opiekun Celtiku wprowadził kilka znaczących poprawek. Przede wszystkim zespół zaczął grać bardziej bezpośrednio w drugiej połowie i bez większych problemów omijał pressing Manchesteru. Trio w środku pola w postaci Bissoumy, Sarra i Maddisona sprawiło, że Casemiro i Mason Mount wyglądali jak dzieci we mgle. W drugiej części gry gospodarze mieli więcej podań na połowie przeciwnika (poprawa z 91 do 147), więcej wejść w ostatnią tercję boiska (z 19 do 23)  i więcej strzałów z obrębu pola karnego (z 5 do 8). Malijczyk do spółki z Senegalczykiem ograniczyli również możliwości ekipy Ten Haga, jeśli chodzi o grę z kontry. Po przerwie Tottehnam znacząco podniósł procent skutecznych odbiorów – z 42,5% aż do 75%. Choć w obu połowach zaliczyli podobne defensywne liczby (jeśli chodzi o ilość), dało się odczuć kontrolę nad atakiem United.

Mapa podań wraz z średnimi pozycjami Tottehnamu przeciwko Manchesterowi United. Źródło: DatoBHJ.

Centralną rolę 26-latka w układance Postecoglou obrazuje jeszcze mapa kontaktów z piłką, jak i siatka podań. Był w zasadzie w każdym zakątku boiska. To właśnie przez niego przechodziła większość akcji Spurs, grając niemalże w jednej linii z Pedro Porro. Pod względem działań defensywnych po raz drugi wyróżniał się w kategorii przechwytów – miał ich aż 5. Ogólnie, sumując wszystkie akcje zaliczane jako defensywne – odbiory, bloki, przechwyty i wybicia – z Brentford Bissouma miał 9 takich zagrań, z Man United 10, z Bournemouth 11.

Mapa kontaktów z piłką Yvesa Bissoumy przeciwko Manchesterowi United. Żródło: Opta Stats.

Bissouma daje swojej ekipie kontrolę w środku pola i świetnie ubezpiecza dwójkę stoperów. To szczególnie istotne, gdyż wysoko grają Udogie i Porro. Od startu sezonu znajduje się w czołówce pod względem kontaktów z piłką, nie wliczając stałych fragmentów (z ang. live-ball touches), jak i progresywnego dystansu pokonanego z futbolówką u nogi. Te liczby, jak i przedstawione tu wykresy, jednoznacznie pokazują, jak bardzo jest pod grą, nawet gdy pozostaje trochę poza radarem.

Wykres liczby kontaktów z piłką i progresywnego dystansu pokonanego z piłką przez zawodników Premier League w sezonie 2023/24 (minimum 90 rozegranych minut). Źródło danych: FBRef. Wykres przygotowany przez autora tekstu.

Natomiast podobnie jak z Manchesterem United i Bournemouth uwypuklał czasami również ofensywne walory, wykorzystując swoje umiejętności dryblingu. Podanie pomiędzy nogami Casemiro, gdy stał odwrócony tyłem do pola karnego, okazało się finalnie jednym z najpiękniejszych momentów meczu (4:56 na poniższym skrócie). Z kolei w 63. minucie otrzymał od Sona piłkę na skraju pola karnego (5:13 na wideo). Ruszył w szesnastkę i nawinął tragicznego tego dnia wspomnianego Brazylijczyka. Następnie nabrał na zwód Wan-Bissakę, tworząc sobie odrobinę przestrzeni i oddając strzał.




Podobna sytuacja miała miejsce przy pierwszej akcji bramkowej na Vitality Stadium. Mimo że miał na plecach Ryana Christie, gdy otrzymał podanie od Porro, bez problemu ruszył do przodu. Następnie zagrał przed szesnastką do Sarra i wbiegł w pole karne, znikając z radaru obrońców i mając mnóstwo wolnej przestrzeni. Francuz ostatecznie podał do wybiegającego Maddisona, ale mógł spokojnie zagrywać do pozostawionego bez opieki Bissoumy.

Ruch Yvesa Bissoumy przy bramce Spurs przeciwko Bournemouth. Źródło: kanał Tottenham Hotspur na YouTube.

To sytuacje obrazują główną zmianę pod wodzą Postecoglou względem Conte i Pottera. Bissouma, porównując go do graczy na jego pozycji w ligach Top 5 w Europie, znajdował się w poszczególnych sezonach na Wyspach między 15. a 20. percentylem, jeśli chodzi o wejścia w pole karne rywala. W ciągu pięciu sezonów w Premier League trafił do sieci zaledwie 3 razy i zaliczył 2 asysty.

Wydaje się, że teraz takich rajdów w głąb szesnastki wraz z rozwojem sezonu będzie coraz więcej. A i w tych „konkretach” progres powinien być bardzo wyraźny. Również nie bez znaczenia jest zaufanie, jakim obdarzył go Ange, a na które nie mógł liczyć u Włocha. 26-latek, podobnie jak większość klubowych kolegów, na łamach Sky Sports wypowiadał się o nowym menedżerze jako o „przyjacielu”, a nawet „tacie”.

Jest bardziej otwarty. Jest bardzo spokojny i dużo rozmawia ze swoimi zawodnikami. Jest jak przyjaciel, tata, wujek, jest wszystkim. Odgrywa wszystkie te role.

Pozostaje również bardzo wyluzowany, zrelaksowany – nigdy nie wywiera presji na swoich graczach. Po prostu próbuje nam powiedzieć, czego chce. Dla mnie jest niesamowitą osobą, a także niesamowitym trenerem.

Choć nie kapitan, to wciąż jeden z liderów

Jednak rola Bissouma nie ogranicza się tylko do boiskowych działań. James Maddison niedawno opisał byłego gracza jako lidera szatni Lilywhites. Osobę wymagającą względem siebie, jak i innych, ale również jako bardzo rozmowną. Według dziennikarzy The Athletic wkrótce po objęciu posady w Spurs Postecoglou zachęcił Yvesa do wzięcia większej odpowiedzialności za młodych zawodników. Poprosił o ustalanie dla nich zbioru zasad i standardów zachowań w seniorskiej drużynie.

Zresztą, przy radzie drużyny z Sonem jako kapitanem i Maddisonem wraz z Romero jako wice, do ciała doradczego Australijczyk wyznaczył właśnie 26-latka wraz z Oliverem Skippem. Pape Matar Sarr, który tak doskonale wypadł przy nim w zeszłą sobotę, wyznał, że postrzega Bissoumę jako „starszego brata”, który pomógł mu zadomowić się w klubie, jak i przystosować się do życia w Londynie. Świetnie zrozumienie pomiędzy panami mieliśmy szansę oglądać w zeszłym tygodniu. Sarr strzelił gola i rozegrał kapitalne spotkanie, a to właśnie Yves po końcowym gwizdku przytulił 20-letniego Senegalczyka, gratulując mu występu. W sobotę cała trójka środkowych pomocników wypracowała otwierającego gola.

Bissouma jest bardzo, bardzo dobrym graczem. Grałem kilkukrotnie przeciwko niemu, kiedy był jeszcze w Brighton. Prawdopodobnie nie grał tutaj tak dużo, jakby tego pragnął w zeszłym sezonie, ale to jest topowy gracz… Jest również liderem, nie boi się przemawiać.

Jak na kogoś, kto jest w klubie dopiero od roku i nie miał najlepszego pierwszego sezonu, jak by sobie tego życzył, jest bardzo wymagający i bardzo głośny. A tam drzemie naprawdę genialny zawodnik. Nie mogę się więc doczekać, aby zobaczyć, jakie owoce może przynieść nasza współpraca – opisywał Malijczyka dla The Athletic James Maddison.

Nie zamierzam malować obrazu piłkarza z północnego Londynu jako pomocnika z absolutnego światowego topu. Do tego jeszcze daleka droga, o ile kiedykolwiek Bissouma ma szansę na tę najwyższą półkę wejść. Mimo wielu pochwał w tym tekście nie wszystko w jego grze było dobre w dotychczasowych trzech kolejkach. Nie raz, nie dwa jego pozycja w obronie pozostawiała wiele do życzenia. W sobotę przeciwko Bournemouth dwa czy trzy razy w głupi dał sobie odebrać piłkę, zbyt długo ja holując i zwlekając z podaniem do kolegów. Jedna z tych strat bezpośrednio doprowadziła do strzału Christie, do którego musiał się wyciągnąć Vicario.

Wciąż potrzeba mu większej ilości minut czy ze Skippem, czy z Sarrem, by wypracować pewne mechanizmy. Niejednokrotnie pozostawał sam naprzeciw nadciągającej szarży rywala, bo Sarr nie zdążył wrócić i zaasekurować swojej strony. Albo Udogie lub Porro zaciągnęli się za daleko na połowę przeciwnika. Mimo to zdecydowanie jest na czym ten optymizm budować.

Final version just loading…

Nie mogę powiedzieć jeszcze, że to był najlepszy Bissouma”. Tak przed kamerami zapewniał sam piłkarz, gdy odbierał nagrodę dla gracza meczu na Brentford Community Stadium. Sympatycy Lilywhites mogą więc liczyć na to, że szczytowa dyspozycja byłego gracz Mew dopiero przed nim. Mając na uwadze jego ostatnie występy, jest w tym niewątpliwie nuta ekscytacji.

Warto jednak podkreślić, że gra Malijczyka, nawet jeśli nie jest bardzo efektowna, u Ange’a już jest bardzo efektywna. Australijczyk może wykrzesać ze swojego podopiecznego zdecydowanie więcej, zwłaszcza w ofensywie. Cena, jaką zapłacono za niego w zeszłe lato, przestaje wyglądać jak błąd. Wyobrażam sobie, że może okazać się wręcz okazją, jeśli spojrzeć na ostatnie wydatki na graczy drugiej linii w Anglii. Druga linia złożona z niego, Sarra i Maddisona, mająca w obwodzie Bentancoura, wciąż kosztowała mniej niż sam Moisés Caicedo.

Przed pierwszym gwizdkiem przeciwko Manchesterowi United na trybunie południowej Tottenham Hotspur Stadium kibice utworzyli ogromny napis „Welcome to N17”. W ten sposób chcieli godnie powitać u siebie Postecoglou. Era 58-latka w stołecznej drużynie dopiero się rozpoczyna i można domniemywać, że Yves Bissouma może odcisnąć na niej wyraźne piętno. W ciągu zaledwie trzech kolejek udało się mu już uczynić więcej niż za kadencji Conte. Show must go on.