Jak wzmocnić drużynę, która wygrała tryplet? Przed takim dylematem w letnim okienku transferowym stanął Pep Guardiola. Jedną z nowych twarzy okazał się belgijski skrzydłowy, Jeremy Doku, biorący Premier League szturmem. Kataloński szkoleniowiec dodał tym samym do swojego arsenału zawodnika innego niż pozostali. Jaki wpływ na drużynę Obywateli wywiera 21-latek? 

Na przestrzeni kariery Pepa Guardioli w Manchesterze City, obraz preferowanych przez niego skrzydłowych ulegał znacznym zmianom. Ewolucja dotyczyła nie tylko profilu piłkarskiego takiego zawodnika, ale także w dużej mierze zadań wykonywanych przez niego na murawie. Nie ma w tym oczywiście nic dziwnego. Premier League stale ewoluuje i się rozwija, co powoduje, że modyfikacji ulegają także wymogi stawiane przed zawodnikami zajmującymi poszczególne pozycje. Nie można też pominąć natury Guardioli, regularnie przejawiającego skłonności do przeróżnych eksperymentów i modyfikacji. Śmiało można powiedzieć, że w podejściu Katalończyka jest tylko jedna stała: zmiana. Oprócz bocznych obrońców, to właśnie skrzydłowi są pozycją, która w podejściu 52-latka przeszła największe zmiany.

Kiedyś to byli skrzydłowi

Jeszcze kilka lat temu, w pamiętnym sezonie 2017/18, podstawowymi skrzydłowymi Manchesteru City był duet Sterling – Sane. Obaj byli przebojowymi, dynamicznymi, świetnymi w pojedynkach jeden na jednego skrzydłowymi. Wówczas dawało to drużynie Obywateli świetny balans, który zaowocował historycznym sezonem „Centurions”. Obok metronomów, gwarantujących boiskową kontrolę – takich jak David Silva czy Fernandinho – grali wspomniani Sane, Sterling czy De Bruyne. Ci zawodnicy, notorycznie nadający odpowiednią dynamikę w ofensywie, specjalizowali się w wykorzystywaniu na korzyść swojej drużyny błyskawicznych przejść z obrony do ataku. Zwłaszcza skrzydłowi mieli często wytyczne, aby grać na pełnej prędkości, szukać pojedynków jeden na jednego i szans na stworzenie drybligiem przewagi na korzyść swojej drużyny.

Ciężko było szukać wielu podobnych zawodników w drużynie Obywateli z sezonu 2022/23, która zdobyła potrójną koronę. Najczęściej wykorzystywanym przez Pepa Guardiolę duetem skrzydłowych był ten składający się z Jacka Grealisha i Riyada Mahreza. To z kolei często prowadziło do nudnych, niedynamicznych spotkań, gdzie Manchester City co prawda miał przygniatającą przewagę, jednak przez brak dynamiki często miał kłopoty ze sforsowaniem zasieków rywala. Taki stan rzeczy dobrze obrazuje poniższa grafika.

Zdjęcie

Stojąc w miejscu, zaczynasz się cofać

W sezonie 2017/18, podobnie jak i teraz, Pep Guardiola korzystał ze swojej sztandarowej formacji w ofensywie – 2-3-5. Kiedy drużyna miała piłkę, boczni obrońcy stawali się pomocnikami po bokach defensywnego pomocnika, a dwie ósemki zajmowały miejsce w półprzestrzeniach po bokach fałszywej dziewiątki. Fałszywa dziewiątka dodatkowo miała za zadanie pełnić rolę dodatkowego rozgrywającego, wycofując się czasami głęboko z pola karnego. Wówczas takie podejście, zwłaszcza z tak jakościowymi zawodnikami jak w Manchesterze City, było dosyć innowacyjne. Przeciwnicy często nie wiedzieli jak się przed nim bronić. Z czasem jednak diabeł przestał być taki straszny. Coraz popularniejszym sposobem obrony było wycofanie się i bronienie dostępu do własnej bramki w kompaktowym, głęboko ustawionym bloku.

Takie podejście pozwalało także skupić się na eksploatowaniu przestrzeni pozostawionych przez Obywateli w defensywie, na skutek gry z bocznym obrońcą schodzącym do środka pola. Taktyce skuteczności dodawał fakt, że obrońcy grający dla Guardioli w tej roli często nie należeli do tuzów jeżeli chodzi o grę w obronie. The Citizens cierpieli z tego powodu zwłaszcza w Lidze Mistrzów, gdzie przeciwnicy potrafili bezlitośnie wykorzystywać słabe punkty ekipy z Etihad. Guardiola musiał więc znaleźć drogę, aby możliwie jak najbardziej ograniczyć sposobność przeciwnika do szybkich kontrataków. Stąd także stopniowe odejście od skrzydłowych, często szukających gry jeden na jednego i w konsekwencji często tracących piłkę. Taka strata kompletnie bowiem odsłaniała drużynę na potencjalny kontratak. Katalończyk skupił się na zawodnikach, nie tylko skrzydłowych, którzy potrafią cierpliwie rozgrywać piłkę jako kolektyw, poszukując najlepszej możliwej szansy do zaatakowania luki w zasiekach przeciwnika. To tak zwana filozofia śmierci od tysiąca zacięć papierem. Słowem: kontrola i bezpieczeństwo kosztem dynamiki.

Kontrola przede wszystkim

Nie jest tajemnicą, że Pep Guardiola ma obsesję na punkcie kontroli w spotkaniach piłki nożnej. Hiszpan wielokrotnie podkreślał, że nie lubi spotkań, w których na boisku panuje chaos. Takie podejście wyraźnie odbija się na prowadzonych przez niego drużynach. Warto jednak zaznaczyć, że owa mania zdecydowanie spotęgowała się podczas pobytu na Wyspach Brytyjskich, prowadząc Manchester City. Jego apogeum doświadczyliśmy w drugiej połowie ubiegłego sezonu. Drugiej, ponieważ pierwsza nadal była okresem przejściowym. Do drużyny dołączył bowiem prawdziwy goleador i egekutor z prawdziwego zdarzenia, czyli Erling Haaland. To zawodnik bardzo różniący się od swoich poprzedników w drużynach Guardioli. Norweg to rasowa dziewiątka, specjalizująca się w zdobywaniu bramek, zamiast rozgrywaniu piłki. Legendą są już statystyki z kolejnych spotkań, kiedy zdobyte przez niego bramki stanowiły sporą część jego kontaktów z piłką w danym meczu. Z przyjściem Haalanda do drużyny powstał jednak kłopot. Fałszywa dziewiątka bowiem pozwalała na posiadanie dodatkowego zawodnika do rozegrania piłki, co z kolei przekładało się na lepszą kontrolę nad spotkaniem. Zabierając tego typu zawodnika, Manchester City oddawał część swojej kontroli nad meczem i przez to narażał się na częstsze kontrataki. Tak też się działo – Obywatele nie tylko kreowali mniej przez brak dodatkowego rozgrywającego, ale także byli bardziej odsłonięci na ataki przeciwnika. Koniecznym zabiegiem było więc dodanie kontroli tam, gdzie wcześniej jej nie było. Tak też się stało. John Stones otrzymał nową rolę, w ramach której grał praktycznie jak libero, grając jako pomocnik w ataku i jako środkowy obrońca, kiedy Obywatele nie mieli piłki. Linię defensywną uzupełniali najczęściej Dias, Ake i Akanji – świetni w defensywie zawodnicy, potrafiący wyłączać z gry elitarnych atakujących. To dało Guardioli kontrolę i solidność w obronie. Potrzeba było jednak także zwiększyć poziom kontroli w ataku. Przy braku fałszywej dziewiątki, drużynie zabrakło dodatkowego rozgrywającego. Tę rolę otrzymali częściowo obaj skrzydłowi.

Problematyczny Jack

Skupimy się jednak na jednym z nich. Jack Grealish bez wątpienia nie zaliczył najmiększego lądowania w drużynie z Etihad. Po transferze z Aston Villi za 100 milionów funtów zaliczył kiepski pierwszy sezon. Uzbierał w nim zaledwie sześć bramek i asyst w sezonie ligowym Premier League. To zresztą częsty kazus w przypadku skrzydłowych rozgrywających swój pierwszy sezon pod wodzą Guardioli. Sane, Bernardo Silva, Sterling, Mahrez – wszyscy oni potrzebowali czasu, aby dopasować się do wymogów katalońskiego menadżera. Dużą zmianą dla Grealisha było wyłączenie jego boiskowej swobody – od teraz miał grać wyłącznie przy linii bocznej boiska, rozciągając formację przeciwnika. To pomaga w stworzeniu przestrzeni w centralnych strefach boiska. Dodatkową modyfikacją była konieczność o wiele większego skupienia się przez niego na grze w defensywie.

Anglik za czasów swojej gry na Villa Park słynął z świetnego dryblingu. Ta umiejętność została jednak na Etihad utemperowana z kilku względów. Po pierwsze, chodziło oczywiście o uniknięcie strat w groźnych strefach boiska, które naraziłyby The Citizens na kontrataki. Po drugie jednak, także sytuacja boiskowa uległa dla skrzydłowego drastycznej zmianie. Teraz nie miał już wsparcia ze strony obiegającego go lewego obrońcy, tak jak to miało miejsce w Aston Villi. Często był podwajany przez rywali, co praktycznie uniemożliwiało skuteczną grę jeden na jednego.

Nie wszystko złoto, co się świeci

Mimo relatywnie przeciętnych liczb, był on regularnie doceniany przez Pepa Guardiolę za pracę na rzecz drużyny. Z głównej gwiazdy stał się piłkarzem, pracującym najciężej na rzecz innych zawodników. Często jego najważniejszymi zadaniami była progresja piłki prowadząc ją z głębi pola, dzięki swojemu ponadprzeciętnemu dryblingowi. Czasami był wręcz głównym „narzędziem” Guardioli do progresji piłki po boisku, co znajdowało odzwierciedlenie w nagminnych atakach Obywateli lewą stroną boiska.

GRAPHICMan City are directing 39 per cent of their attacks down Jack Grealish's flank

Przede wszystkim jednak, świetnie wywiązywał się z powierzonych mu zadań dodatkowego rozgrywającego. W poprzednim sezonie w Manchesterze City jedynie Kevin De Bruyne ustępował mu pod względem współczynnika expected assists na spotkanie. Anglik nauczył się, kiedy powinien podejmować ryzyko w bezpieczny dla drużyny sposób i pracować dla zespołu w najlepszy możliwy sposób. Liczby poszły za tym samoistnie, a ubiegły sezon ligowy zakończył on podwajając swój dorobek z sezonu 2021/22.

Co za dużo, to nie zdrowo

Dzięki omówionym zmianom The Citizens zaliczyli fenomenalny początek roku, który zwieńczyli zdobywając potrójną koronę. Nowe, bardziej skupione na bezpieczeństwie podejście pozwoliło Manchesterowi City na przełamanie swojej niemocy w Lidze Mistrzów i sięgnięcie po to trofeum po raz pierwszy w klubowej historii. Mimo jednak wymiernych efektów, we znaki  zaczęły dawać się sygnały, że podejście to długofalowo może przysporzyć The Citizens innych kłopotów. Gra Obywateli była powolna, metodyczna i w niektórych spotkaniach sprawiali oni wrażenie bezzębnych. W nich czasami ratowały ich indywidualne błyski poszczególnych zawodników. W końcu mówimy tutaj o Manchesterze City, wypchanym po brzegi zawodnikami klasy światowej.

Jak to jednak Pep Guardiola, ponownie był on w tym przypadku krok przed wszystkimi innymi. Odpowiednio wcześnie rozpoznał sygnały i przyjął proaktywne, zamiast reaktywnego podejścia. Katalończyk ponownie wyruszył na poszukiwania odpowiedniego balansu między boiskowym chaosem i ubóstwianą przez niego kontrolą.

Kontrola jest fajna, ale czy widziałeś jak on drybluje?

Pep Guardiola kocha swój system gry i boiskową kontrolę. Jeśli jest jednak coś, co Katalończyk kocha bardziej, to są to zawodnicy mogący wnieść jego drużynę na jeszcze wyższy poziom. Zawodnicy, którzy dzięki swoim wyjątkowym atrybutom są tak ciężcy do zignorowania, że nawet Guardiola jest w stanie zmienić dla nich swój system. Zmienić swoje podejście. Tak było w przypadku Erlinga Haalanda. Dopasowanie się do Norwega zajęło The Citizens trochę czasu, ale bez cienia wątpliwości należy uznać, że było warto. Takim zawodnikiem wydaje się być także Jeremy Doku. Belg dysponuje dryblingiem o którym wielu skrzydłowych może wyłącznie pomarzyć. Tak poziom tej umiejętności 21-latka opisywał inny znakomity drybler, Thierry Henry.

Kiedy znajdziesz się z nim w sytuacji jeden na jednego, pozostała Ci tylko jedna rzecz do zrobienia – modlitwa.

Skrzydłowy wszedł do Premier League z drzwiami i futryną. Swoje świetne wejście do ligi wyłącznie podkreślił meczem przeciwko Bournemouth. W nim stał się najmłodszym zawodnikiem mającym bezpośredni udział przy pięciu bramkach w pojedynczym spotkaniu Premier League. Dodatkowo to także najmłodszy z ośmiu zawodników, którym udało się zaliczyć cztery asysty w meczu Premier League. Tym samym dobił do poziomu siedmiu bramek i asyst w ośmiu występach w nowej lidze. Co ciekawe, pięć zanotowanych przez niego asyst stanowi więcej niż udało mu się uzbierać w 43 spotkaniach Ligue 1 w sezonach 2021/22 i 2022/23.

Zszokowany tak błyskawiczną aklimatyzacją Belga do nowej drużyny jest sam Pep Guardiola.

Czy jestem zaskoczony? Prawdę mówiąc, trochę tak. Zawsze staramy się mieć przyjemne oczekiwania. Jeremy tworzy coś wyjątkowego dla kibiców. Kiedy zabiera się z piłką, każdy nagle jest podekscytowany, łącznie ze mną. Wiesz, że coś się wydarzy i to naprawdę za chwilę ma miejsce.

Koszmar bocznych obrońców

Kiedy miałem szesnaście lat, chciałem żeby obrońca przeciwko któremu akurat grałem, po meczu nie mógł przeze mnie zasnąć. Chciałem go zamordować na boisku. Chciałem, żeby po meczu mnie nienawidził. 

Wydaje się, że jak do tej pory ta sztuka wychodzi Belgowi bez zarzutu. Coś o tym wiedzą przykładowo James Milner albo Anthony. Jak do tej pory w sezonie 2023/24 średnio 5.3 raza na mecz przedryblowuje swojego przeciwnika, co jest najlepszym wynikiem w pięciu najlepszych europejskich ligach. Ostatnimi skrzydłowymi wykręcającymi podobne wyniki w barwach Manchesteru City byli wspomniani wyżej Sterling czy Sane. Zazwyczaj jednak, kiedy Guardiola pracuje z skrzydłowym w ostatnim czasie, wymaga od niego bardziej zachowawczego podejścia. Doskonałym przykładem takiego podejścia był i jest Jack Grealish. W przypadku Doku jest jednak inaczej. Belg jest na tyle dobry w dryblingu, że to Guardiola stał się bardziej elastyczny w swoim podejściu. Wszystko po to, żeby wykorzystać do maksimum najmocniejsze strony swojego podopiecznego.

Doku bardzo wydatnie pomaga swojej drużynie w progresji piłki od własnej bramki. Żaden pomocnik, ani napastnik w tym sezonie nie zaliczył tylu progresywnych udanych wypadów z piłką przy nodze. 21-latek wykręca wynik na poziomie średnio 17.2 takich akcji na spotkanie. Do ilości dochodzi także długość. Pokonał on takimi wypadami największy średni dystans w tym sezonie. (212 metrów na spotkanie) Pod tym względem w najlepszych pięciu ligach Europy ustępuje on jedynie Ousmane Dembele.

Warty zmiany

Podobnie jak w przypadku Haalanda, także z powodu dołączenia do drużyny Jeremy’ego Doku Guardiola musiał pomyśleć nad odpowiednim przekalibrowaniem swojej maszyny. W tym sezonie pomoc Manchesteru City jest o wiele bardziej kompaktowa i gra o wiele bliżej siebie.

Man City's average positions show how they are attempting to ensure Doku (11) is able to isolate his defender this season

Obywatele częściej skupiają się na tworzeniu przewagi liczebnej w środku pola. To z kolei pozwala skupić więcej zawodników rywala w centralnych sektorach z boiska. Cel takiego zabiegu jest prosty – stworzenie jak największej liczby sytuacji, w których Jeremy Doku będzie pozostawiony jeden na jednego z obrońcą. Widać to jasno na mapce z sezonu 2023/24, gdzie Belg wydaje się oderwany od reszty drużyny. Taka sytuacja daje mu jednak najlepszą możliwość do efektywnego wykorzystania jego nieziemskiej szybkości i świetnego dryblingu.

Wyciągnięte wnioski

Jak do tej pory nie zanosi się, aby Jeremy Doku czekał proces obróbki podobny do innych skrzydłowych Pepa Guardioli. Nasuwającym się z miejsca przykładem jest Jack Grealish, w przypadku którego Katalończyk i jego sztab włożyli sporo pracy w jego dyscyplinę boiskową. Jeśli zaś chodzi o Doku, jest on zachęcany do o wiele częstszego podejmowania ryzyka. To zrozumiała ewolucja – Obywatele mają teraz perfekcyjnie zabezpieczoną defensywę. w związku z czym także atakujący mogą pozwalać sobie na więcej i wydatniej pomagać drużynie w ofensywie. To krok w stronę znalezienia idealnego balansu między chaosem i kontrolą, na czym zależało Guardioli po zdobyciu potrójnej korony.

Sam Guardiola opisuje Grealisha jako bardziej wyważonego.

Jack nie ma szybkości Jeremy’ego w sytuacjach jeden na jednego. Ma jednak większą kontrolę i kreatywność i to nam zapewnia.

Przy coraz większej liczbie drużyn stosujących pressing indywidualny, „każdy każdego”, Guardiola wcześniej niż inni wyczuł potrzebę dodania do swojej drużyny zawodników mogących robić różnicę dzięki swojemu dryblingowi. Zawodnicy Ci potrafią uwolnić się samodzielnie od kryjącego ich zawodnika. Do takich piłkarzy zaliczają się niewątpliwie Nunes, Kovacic oraz rzecz jasna Doku. Obecność Doku wymaga także dopasowania od trenerów przeciwników, którzy nie chcą zostawiać swoich bocznych obrońców w sytuacji jeden na jednego przeciwko Belgowi. To z kolei prowadzi do możliwości stworzenia przewagi przez Obywateli w innej strefie.

Kontrola i chaos

Problemem Manchesteru City z końcówki ubiegłego sezonu stała się zbyt duża przewidywalność drużyny i brak dynamiki. To z całą pewnością braki, które w drużynie Obywateli wypełnia Jeremy Doku. 21-latek jest skrzydłowym innym od pozostałych będących do tej pory do dyspozycji Pepa Guardioli. Transfer Belga już zaczyna się spłacać i stanowi on spory krok dla Obywateli w stronę pożądanego przez Guardiolę idealnego balansu między boiskowym chaosem i kontrolą.