Gloria victis? To nie tutaj, do jedenastki tych, którym poszło zapraszamy do okienka numer 1. Tutaj mamy nasz mały kącik wstydu z zawodnikami notującymi fatalne spotkanie. Niektórym poszło w tej kolejce na tyle fatalnie, że aż zdecydowaliśmy się o nich napisać. Oto nasza Antyjedenastka 12. kolejki Premier League. 

BRAMKARZ

JAMES TRAFFORD

Zupełnie bezbarwny występ, Trafford właściwe przeszedł obok tego meczu niezauważony. Co wydaje się szczególnie irytujące, kompletnie nie wychodził do wrzutek graczy Artety, które konsekwentnie raniły jego drużynę w polu karnym. Bramkarz, który nie wychodzi do piłki przy dośrodkowaniu albo nie ma wiary w to, że jest w stanie odpowiednio interweniować, albo boi się fizycznego starcia. W tym przypadku ciężko określić racjonalna przyczynę, fakt faktem, Trafford biernością przyczynił się do klęski zespołu.

OBROŃCY

MADS ROERSLEV

Mohamed Salah uciekł Duńczykowi przy obu swoich trafieniach dla Liverpoolu. Najpierw obiegł go, by popędzić do dogrania od Darwina Núñeza. W drugim przypadku przechytrzył go, by bez presji główkować do bramki po wrzutce Kostasa Tsimikasa. Roerslev powinien zachować zdecydowanie większą czujność, zwłaszcza grając przeciwko takiemu rywalowi.

KIERAN TRIPPIER

Kapitan Srok zabłysnął w tym spotkaniu głównie z tego, że zdołał się posprzeczać z kibicami. To była prawdopodobnie jego najlepsza interwencja w tym spotkaniu. Niezwykle rzadko Trippier stwarza możliwość krytyki, jednak tym razem kompletnie mu nie wychodziło. Za jego niezdarność i ospałość wydaje się, że został wymierzony i tak najniższy możliwy wymiar kary. Biorąc pod uwagę koszmarne podanie do Nicka Pope’a na początku drugiej części spotkania, Anglik może tylko dziękować Solanke, że ten postanowił go nie tłamsić.

RUBEN DIAS 

Można było mieć do niego zarzuty przy dwóch z czterech bramek straconych przez Manchester City w starciu z Chelsea. Przy drugiej opuścił swoją strefę, przez co The Blues ze sporą łatwością weszli w pole karne i wypracowali strzał do pustej bramki Raheemowi Sterlingowi. W doliczonym czasie gry sprezentował za to rywalom jedenastkę. Armando Broja rozegrał go, jak chciał – markując strzał, wymusił wślizg i spokojnie zaczekał, aż Portugalczyk go zetnie. Nawet w innych sytuacjach zachowywał się nienajlepiej. Wystarczy przypomnieć sytuację sam na sam Cole’a Palmera po indywidualnej akcji, gdy lider defensywy rywali dał się ograć zdecydowanie za łatwo.

BEN MEE

Jeśli Ben Mee wygrywa tylko jeden z sześciu pojedynków główkowych, to wiedz, że coś się dzieje. Anglik miał sporo roboty w spotkaniu z Liverpoolem i choć zaliczył kilka bloków, to raczej nie potrafił przeciwstawić się napierającym rywalom. Sam nic wielkiego nie zawalił, ale też niespecjalnie pomógł zespołowi.

POMOCNICY

MAHMOUD DAHOUD

W chwili, kiedy Brighton w pełni kontrolowało przebieg spotkania wyglądało to, co najmniej stabilnie. Niemiec brał czynny udział w przechwytach i akcjach destrukcyjnych. Miał również udział w akcjach ofensywnych, tu warto wspomnieć chociażby o podaniu, które wykreowało sytuację strzelecką dla Fati’ego. Czuć było także odpowiednie porozumieniem z Grossem. Nie da się natomiast uznać wszystkiego, co pozytywne, w świetle totalnego idiotyzmu, który kosztował drużynę cenne punkty. Czerwona kartka z zupełnie irracjonalne wejście w Bena Osborna, była zbędna. Pomocnikowi najzwyczajniej prawdopodobnie odcięło prąd…

FABIO VIEIRA

Wszedł w 59. minucie. Zszedł z czerwoną kartką w 83. I trzeba przyznać, że zasłużył. Na całe szczęście jego wyrzucenie z boiska nie miało wpływu na wynik, ale pokazał spory brak odpowiedzialności. Zwłaszcza że wyleciał nie za faul ratunkowy, ale niepotrzebną ostrość. Przy korzystnym rezultacie w końcówce wypadałoby jednak nie osłabiać drużyny.

DEJAN KULUSEVSKI

Na murawie Molineux stoczył z piłkarzami Wolverhampton aż 15 pojedynków. Wygrał… jeden. Na plus po jego występie można wskazać chyba tylko to, że sporo biegał oraz zagranie do Pedro Porro przy akcji bramkowej. Poza tym Szwed stanowił uosobienie problemów Tottenhamu w ofensywie. Nie był w stanie stworzyć zagrożenia pod bramką rywali.

BOBBY DECORDOVA-REID

Aston Villa miała po jego stronie autostradę, bo prawie w ogóle nie wspierał Timothy’ego Castagne’ w defensywie. Jeśli chodzi o grę w ataku, nie pokazał nic ciekawego. Gdy już Fulham miało okazję do kontry, to miał spore problemy ze zrobieniem czegoś wartościowego. Marco Silva zmienił Jamajczyka już w przerwie.

NAPASTNICY

MARCUS RASHFORD

Chłop znika z boiska szybciej niż wypłata z konta. W jego obecnej formie irytujący wydaje się nawet język ciała prezentowany na boisku. Z widocznych gołym okiem negatywów: ciągły brak przebojowości, chimeryczność i zmarnowana sytuacja „sam na sam”. Niemożliwe pozytywne sklasyfikowanie występu napastnika, kiedy nie wnosi on nic produktywnego do gry ofensywnej reprezentowanej drużyny. Rashford ma z tym niestety problem od dłuższego czasu.

RASMUS HØJLUND

Dziewiąty występ w Premier League, a letni nabytek Manchesteru United dalej bez gola. Bardzo mało go było w spotkaniu z Luton, bo ewidentnie miał czatować na okazje w polu karnym, a może i nawet bramkowym. Gdy te jednak nadeszły, zawiódł. Już w 10. minucie dostał piłkę od Marcusa Rashforda. Może i wysokość nie była optymalna, bo musiał improwizować, ale z najbliższej odległości trafił w Thomasa Kaminskiego. Po zmianie stron odnalazł się też świetnie przy wrzutce z prawej strony, ale posłał obok bramki nieczysty strzał głową z pięciu metrów. Gdy schodził z boiska, fani beniaminka żegnali go okrzykami o tym, że United wyrzuciło pieniądze w błoto.