Minęły już cztery lata, a kibice Tottenhamu wciąż z utęsknieniem spoglądają w stronę Mauricio Pochettino. Argentyńczyk podczas swojego pobytu w klubie z północnego Londynu dał fanom Spurs tyle powodów do dumy i radości, że Ci przez ostatnie lata z tęsknotą patrzyli w jego stronę, jak ktoś kto ciągle kocha kogoś, kto już dawno odszedł. Dziś wieczorem Pochettino wraca na stadion klubu, z którym jeszcze nie tak dawno przesuwał kolejne granice i osiągał niezapomniane sukcesy. Na przeciwko niego stanie natomiast człowiek, który pozwolił sympatykom Kogutów schować do szafy zdjęcia i pozamykać ołtarzyki argentyńskiego menedżera.

Trudno będzie do końca zapomnieć. W Tamizie upłynęło już naprawdę wiele wody, a kibice Tottenhamu wciąż wspominają osobę Mauricio Pochettino. Ciężko im się dziwić, po tym co musieli oglądać, gdy drużynę prowadzili Jose Mourinho i Antonio Conte. Daniel Levy chciał szybkiego sukcesu, by utwierdzić siebie i fanów w tym, że decyzja o zwolnieniu Argentyńczyka była słuszna. Okazało się to wielkim błędem i przyniosło na Tottenham Hotspur Stadium jedne z najgorszych czasów w ostatnich latach występów Spurs w Premier League.

Dziś Pochettino już jako menedżer Chelsea wraca na stare śmieci. Gdy cztery lata temu został zwolniony po spotkaniu z Sheffield United nie miał nawet okazji porządnie pożegnać się z kibicami oraz wieloma pracownikami klubu. Pozostawił tylko wiadomość na tablicy w ośrodku treningowym. Tottenham Hotspur Stadium miał być areną, na której Argentyńczyk będzie dokonywał ze swoim zespołem wielkich rzeczy. Ostatecznie udało mu się prowadzić Koguty w zaledwie 15 meczach na obiekcie, na który razem z piłkarzami tak długo czekał.

Kiedyś to było

Największym sukcesem i jednocześnie wadą Pochettino okazały się jego sukcesy. Argentyńczyk podczas swojego pobytu w Tottenhamie wzniósł ten klub na wyższy poziom. Fani przede wszystkim mogli dostrzegać regularny progres i przesuwanie kolejnych granic. Efektowny styl gry, pokonywanie Arsenalu w derbach, promocje do Ligi Mistrzów i ostatecznie awans do finału tych rozgrywek. W północnym Londynie uwierzyli, że mają drużynę, która może osiągać naprawdę wiele. Wszystko to grając na Wembley i z przeciągającą się inauguracją nowego stadionu, na którym Spurs mieli zrobić kolejny krok w przód.

To się jednak nie stało. Drużyna zaliczyła ewidentny regres i pod koniec przygody Pochettino u sterów, była ciężka do oglądania. Brak zwycięstwa na wyjeździe od 10 miesięcy i zaledwie 14. miejsce po 12 pierwszych spotkaniach nowego sezonu. Do tego pogarszające się relację menedżera z pracownikami klubu i brak transferów. Daniel Levy stracił cierpliwość, ale swoimi decyzjami nie pomógł Argentyńczykowi, by ten wzniósł zespół na jeszcze wyższy poziom.

Nie można więc się dziwić, że Tottenham pożegnał się wtedy z Pochettino. Po latach wszyscy przekonali się jednak, że najgorsze dopiero miało nadejść. Jakże symboliczne jest to, że dane dziedzictwo możemy ocenić najlepiej przez pryzmat tego co nadejdzie po nim. A tu zamiast sukcesów nadeszła mizeria i jedno wielkie badziewie. Już w momencie zwolnienia Argentyńczyka duża część fanów się z tym nie zgadzała. Przez kolejne kilkanaście miesięcy ta grupa tylko się powiększała.




Wróć do domu

Okazało się, że na Tottenham Hotspur Stadium zatęsknili za Pochettino szybciej niż by się mogło wydawać. Minęło zaledwie 18 miesięcy od komunikatu o zwolnieniu Argentyńczyka. Jose Mourinho tuż przed finałem Pucharu Ligi stracił pracę, a pierwsze nazwisko, które wpadło do głowy Daniela Levy’ego w kontekście zastąpienia Portugalczyka to właśnie Pochettino. Ten pracował wtedy w Paris-Saint Germain. Media informowały, że Argentyńczyk byłby gotów wrócić, ale paryżanie postawili zdecydowane veto.

Praktycznie za każdym razem, gdy klub zatrudniał nowego menedżera – Nuno Espirito Santo, Antonio Conte – fani Spurs z utęsknieniem patrzyli w Mauricio Pochettino. On ciągle był w ich głowach i nie mieli zamiaru go z nich wyrzucać. W marcu tego roku, gdy Tottenham odpadł z Ligi Mistrzów po meczu z Milanem, kibice chóralnie wykrzykiwali nazwisko argentyńskiego menedżera.

Minęło kilka tygodni, Conte wygłosił słynne orędzie po meczu z Southampton i później stracił pracę. Daniela Levy’ego czekał kolejny żmudny, ale i niezwykle istotny proces zatrudnienia kolejnego trenera. Trzeba tu zaznaczyć, że listę potencjalnych kandydatów sporządził ówczesny dyrektor sportowy Spurs – Fabio Paratici. To właśnie głównie przez osobę Włocha, Pochettino przestał być ponownie brany pod uwagę.

Walka o władzę

Można zapytać: dlaczego Paratici nie brał pod uwagę Pochettino przy wyborze nowego trenera? Pewnie chodziło głównie o władzę i głos w klubie. Dyrektor sportowy Spurs doskonale zdawał sobie sprawę jak istotne byłoby zdanie Argentyńczyka, gdyby ten wrócił do klub. A to właśnie Paratici, nie licząc Daniela Levy’ego, był najistotniejszą osobą w pionie sportowym i nie chciał tego zaburzyć.

Ostatecznie Włoch został zawieszony za nieprawidłowości jakich dopuszczał się podczas pracy w Juventusie i w następstwie pożegnał się z klubem z Londynu. Mimo jego odejścia władze Spurs uznały, że ponowne zatrudnienie Pochettino nie będzie dobrym pomysłem. Przypominano jak toksyczna stała się atmosfera, gdy były trener Espanyolu opuszczał drużynę.

Uznano, że trzeba zatrudnić kogoś podobnego, który jak Mauricio kilka lat temu, zbuduje w klubie odpowiednią kulturę i przywróci jedność. Bezrobotny Pochettino nie miał już dłużej zamiaru czekać i postanowił przyjąć ofertę Chelsea. W tym momencie fani Kogutów zdali sobie sprawę, że raczej trener za którym tak bardzo tęsknią szybko do klubu nie wróci, o ile w ogóle kiedyś to zrobi.

Hello, mate

Daniel Levy chciał zatrudnić kogoś, kto będzie jak najbardziej przypominał młodego Mauricio Pochettino, który był zatrudniony w klubie z Londynu. Po toksycznych latach z Mourinho i Conte najważniejsze było przywrócenie odpowiedniej kultury. Sięgnięto po Ange’a Postecoglou. Trenera, który w wielu aspektach przypomina Pocha. Pozytywny człowiek z jasną filozofią gry, która odpowiada kibicom i piłkarze, którzy pójdą za trenerem w ogień. Nikt raczej się nie spodziewał, że Australijczyk zacznie przygodę w klubie z tak wysokiego „c”.

Po sobotniej porażce Arsenalu Tottenham przystępuje do dzisiejszych derbów jako jedyna niepokonana ekipa w Premier League. Przed tą kolejką Spurs byli liderem tabeli i na ten fotel wrócą, jeśli pokonają dzisiaj The Blues. Raczej nikt w północnym Londynie nie liczył, że drużyna pod wodzą nowego trenera zaliczy najlepszy start w historii występów w Premier League. Postecoglou znów przywrócił kibicom wiarę w piłkarzy i zjednał cały klub.

Wychodzi na to, że decyzja o nie zatrudnianiu Pochettino okazała się słuszna. Nie wiadomo jak Argentyńczyk radziłby sobie po powrocie. Z ogromną presją i zapewne ciągłym porównywaniem do swojej pierwszej kadencji. Jak różny byłby odbiór odpadnięcia z Pucharu Ligi z Fulham, jaki zaliczył Tottenham, gdyby to Argentyńczyk był trenerem. Za dużo ran nie zostało zaleczonych był Levy mógł znów pracować z Pochettino. Nie przeszkodziło to jednak prezesowi Tottenhamu wysłać gratulacji po tym jak Poch objął stery Chelsea.

Wejście w nową erę

Dzisiejszy mecz można więc traktować jako wejście w nową erę. Udany początek sezonu pozwolił kibicom Spurs skupić się na tym co tu i teraz. Postecoglou jest przez kibiców uwielbiany i to właśnie za nim będą dzisiaj kibice, mimo ogromnej sympatii do trenera Pochettino. Oczywiście dużej liczby porównań i wspomnień u fanów i dziennikarzy przed meczem nie brakowało.

Nawet z kimkolwiek tu rozmawiam, wciąż są ludzie, którzy z nim pracowali i nie mogą wyrazić się wystarczająco dobrze o nim jako o osobie i menadżerze. Wątpię, czy ktokolwiek w tym klubie, kibice i osoby z nim związane będzie okazywać Mauricio cokolwiek innego niż szacunek, ale nie oznacza to, że w poniedziałkowy wieczór otrzyma on szpaler, ponieważ chcemy wygrać. Nie sądzę, że by się tego spodziewał, ale jego staż tutaj i wpływ jaki tutaj wywarł są niezaprzeczalne i przetrwają próbę czasu. Ilekroć ludzie pomyślą o Mauricio i czasie, jaki spędził tutaj jako menadżer, będą patrzeć na to jedynie z szacunkiem i sympatią – powiedział Postecoglou zapytany o osobę Pochettino.

Jednego możemy być pewni, fani Tottenhamu z radością i pełną serdecznością powitają dzisiaj Mauricio Pochettino. Tęsknota za Argentyńczykiem pewnie nigdy nie zniknie. Może jeszcze kiedyś Poch wróci do klubu z północnego Londynu. Dziś stanie jednak w przeciwnym narożniku dla Ange’a Postecoglou. Człowieka, który robi na razie wszystko, by sympatycy Kogutów mogli zostawić przeszłość za sobą i z nadziejami patrzeć przed siebie. Trzeba powiedzieć, że wychodzi mu to naprawdę doskonale.