Tegoroczne okienko transferowe jeszcze oficjalnie się nie rozpoczęło, a my już jesteśmy świadkami wielu arcyciekawych sag transferowych z udziałem najlepszych klubów i piłkarzy naszej ukochanej Premier League. Dziś skupimy się jednak nie na tych najlepszych, a na najdziwniejszych.

Poniższe zestawienie zawiera graczy, którzy w wielu przypadkach na pewno nie zostali na zbyt długo w pamięci. Najczęściej z powodu braku umiejętności i dużej liczby otrzymywanych minut do gry. Zdarzali się jednak tacy, którzy pomimo, że nie posiadali tych dwóch rzeczy potrafili w inny sposób zapisać się w głowach fanów najlepszej ligi świata. Były to bardzo absurdalne i dziwaczne sposoby. Jeszcze bardziej cudaczne były same decyzje o sprowadzeniu tych zawodników do klubów. Oto lista TOP 10 najdziwniejszych ruchów transferowych w dziejach Premier League. Kolejność losowa.

Dong Fangzhuo – z Dallan Shide do Manchesteru United za 500 tysięcy funtów (2004 rok)

Jego agent musiał być prawdziwym cudotwórcą. Chińczyk przed transferem do Manchesteru United rozegrał jedynie 26 meczów (z czego zdecydowaną większość na poziomie tamtejszej drugiej ligi) w barwach chińskich ekip. Zdobył w nich jedynie 2 bramki, a mimo tego Manchester United zdecydował się na zakupienie tego napastnika. Jak do tego doszło, nie wiem…

Chociaż można tutaj doszukiwać się jednego powodu. Zakupienie reprezentanta Chin pomogło United w zaistnieniu na azjatyckim rynku. Do dziś to właśnie oni są najbardziej popularną angielską drużyną w tamtych rejonach. Dopięcie transferu reprezentanta Chin wiązało się z dużymi zyskami dla zarządu United płynącymi od fanów futbolu ze wschodu.

Fangzhuo został pierwszym piłkarzem ze wschodniej części Azji, który zasilił szeregi ekipy z Old Trafford. Jego przygoda z drużyną Czerwonych Diabłów dowodzoną wówczas przez trenera Sir Alexa Fergusona nie było zbyt owocna. Jej połowę spędził na udanym wypożyczeniu w belgijskim Royal Antwerp. Było to przymusowe wypożyczenie wywołane brakiem uzyskania pozwolenia na pracę w Anglii.

Po wypożyczeniu w Belgii zdołał rozegrać tylko 1 mecz dla Red Devils w Premier League. Była to potyczka z Chelsea w maju 2007 roku na Stamford Bridge. Z kolei we wrześniu tego samego roku zaliczył 90 minut w przegranym 0:2 spotkaniu pierwszej rundy Pucharu Ligi Angielskiej z Coventry City. 3 miesiące później po raz ostatni reprezentował barwy United. Miało to miejsce w rozgrywkach Ligi Mistrzów podczas starcia z AS Romą. Niedługo po tej rywalizacji został zdegradowany do drużyny rezerw.

Polscy fani mogą go jednak kojarzyć nie tylko ze względu na komiczny transfer do czerwonej części Manchesteru. W 2010 roku został on, bowiem pozyskany przez Legię Warszawa. Pobyt w stolicy wyglądał jednak bardzo podobnie do tego na Wyspach. Łącznie w barwach Wojskowych Chińczyk rozegrał tylko 4 spotkania. Po odejściu z Legii wrócił do ojczyzny. Jeszcze przed 30 rokiem życia zakończył karierę piłkarską. Łatka niespełnionego (bez)talentu ciągnie się za nim jednak aż po dziś dzień. Daily Star nie tak dawno informował, że z powodu kpin w kraju Dong Fangzhuo zmienił nawet swój wizerunek, by nie być rozpoznawalnym na ulicy.

David Bellion – z Sunderlandu do Manchesteru United za 2 miliony funtów (2003 rok)

Kolejny dziwny transfer dotyczący Manchesteru United w połowie pierwszej dekady XXI wieku. Tym razem nie będziemy już zahaczać o orientalne klimaty, a pozostaniemy w Anglii. Przed przybyciem do Teatru Marzeń Bellion bronił, bowiem barw zespołu Sunderlandu.

W ostatnim sezonie w ich koszulce rozegrał tylko 11 spotkań, w których do swojego dorobku dopisał zaledwie jedną bramkę. Sunderland zajął wówczas ostatnie miejsce w tabeli, będąc bezapelacyjnie najsłabszym zespołem w stawce. Francuz najczęściej nie łapał się jednak nawet na ich ławkę rezerwowych.

Jaki proces myślowy zaszedł, więc w głowie zarządu Manchesteru United, że zdecydowali się wyłożyć na stół 2 miliony funtów za jego zakup? Oczekiwania po transferze w tym przypadku nie zderzyły się z rzeczywistością, bo przenosinom napastnika nie towarzyszyły żadne oczekiwania ze strony kibiców. 40 meczów, 8 goli, 2 asysty – ostateczne liczby Belliona nie są katastrofalne, ale na pewno też nie spowodowały, że ktokolwiek z sympatyków Red Devils zapamiętałby go na dłuższy czas.

Matias Vuoso – z Indepediente do Manchesteru City za 3,5 miliona funtów (2002 rok)

Z czerwonej części Manchesteru przenosimy się do tej pomalowanej na niebiesko. The Citizens w ostatnich latach słyną z efektownych i efektywnych poczynań na rynku transferowym. Przed erą szejków nie zawsze było jednak tak kolorowo. Najbardziej kuriozalnym tego przykładem jest niejaki Matias Vuoso.

Był on drugim najdroższym transferem Obywateli w trakcie lata 2002 roku. Przenosił się z argentyńskiego Independiente. Meksykanin w ich barwach rozegrał 65 spotkań i ustrzelił 14 goli.

Z kolei podczas pobytu w zespole obecnych mistrzów Anglii nie zaliczył ani jednego spotkania! Można, więc zapytać po co w takim razie był kupowany. Też chcielibyśmy to wiedzieć. Po zakończeniu debiutanckiej kampanii w Anglii od razu został sprzedany do ekipy Santos Laguna z Meksyku.

Warto zaznaczyć, że w każdej drużynie z wyjątkiem Manchesteru City meksykański snajper potrafił notować naprawdę solidne liczby. 167 trafień do siatki i 40 ostatnich podań w 492 meczach to pokaźny dorobek. Nie robi to już jednak takiego wrażenia, gdy dodamy, że wszystkie te statystyki zostały wyśrubowane na poziomie ligi meksykańskiej oraz argentyńskiej. Sam fakt, że po odejściu z City żadna drużyna z Europy nie była już kompletnie zainteresowana usługami Vuoso mówi dobitnie samo za siebie. Był to naprawdę szalenie dziwny i abstrakcyjny pomysł ze strony The Citizens.




Marco Boogers – z Sparty Rotterdam do West Hamu United za 1 milion funtów (1995 rok)

W końcu wyjeżdżamy z Manchesteru, by przenieść się do Londynu. W tym przypadku samą decyzję West Hamu United o transferze można nazwać co najmniej zaskakującą. Ówczesny szkoleniowiec The Hammers, a więc Harry Redknapp znany był jednak z wielu niekonwencjonalnych transferów w prowadzonych klubach. Świetnym przykładem jest właśnie Marco Boogers.

Zapamiętany został przez spore grono starszych fanów Premier League. W żadnym wypadku nie wynikało to jednak ze względu na jego występy boiskowe. Dość powiedzieć, że w trykotach Młotów zaliczył ich tylko 4. Co, więc sprawiło, że mimo tego Holender został całkiem nieźle zapamiętany nie tylko przez fanów ze stolicy? Spieszymy z odpowiedzią, i szybko ostrzegamy, że będzie naprawdę… ciekawie.

Boogers już w swoim drugim meczu w koszulce West Hamu United otrzymał od sędziego czerwoną kartkę. Arbiter nie miał innego wyjścia, bo bezmyślny atak na nogi Garry’ego Neville’a musiał zakończyć się wyrzuceniem Holendra do szatni. Samo przedwczesne opuszczenie placu gry nie było jednak największą karą dla naszego bohatera. Tamten faul niósł za sobą wiele innych negatywnych konsekwencji i następstw.




Po tym feralnym incydencie Marco miał być bardzo przygnębiony. Źródła wewnątrz klubu donosiły, że udał się na urlop i zniknął na kilka dni. Pojawiały się także plotki o tym, że zamieszkał w… przyczepie kempingowej. Później zostało to jednak zdementowane z uwagi na przekręcenie słów jednej z osób bezpośrednio związanych z West Hamem. Mediom jednak pasowała historia o zalokowaniu się w przyczepie kempingowej przez Boogersa, który niedługo później na stałe opuścił szeregi The Hammers.

Po latach trener Redknapp skarżył się na niesamowite nieposłuszeństwo, lenistwo, a także… brak umiejętności wiązania butów swojego byłego podopiecznego.

To piłkarz, który w karierze futbolowej sprawił mi więcej problemów niż ktokolwiek inny. Wydaje się, że każdy zawodnik, który potrafi samodzielnie zawiązać sznurowadła jest wart milion funtów. Znam jednego, który nawet tego nie potrafi!”- grzmiał renomowany menedżer.

Carlos Tévez i Javier Mascherano – z Corinthians do West Hamu United łącznie za 25,6 miliona funtów (2006 rok)

Ten transfer trafia do naszego dzisiejszego rankingu ze względu na wiele szalonych kontrowersji i domysłów, które wywołał po jego finalizacji. Dziś wszyscy wiemy, że wyżej wymieniony duet zrobił naprawdę pokaźne kariery piłkarskie. W 2006 roku dopiero opuszczali oni Amerykę Południową, by spróbować podbić kontynent europejski. Pierwszym przystankiem był właśnie West Ham.

Młoty łącznie zapłaciły za tę transakcję nieco ponad 25,5 miliona funtów. Była to naprawdę przyjemna, aby nie powiedzieć promocyjna cena, jak za parę dwóch najlepszych prospektów i młodych talentów w tamtych czasach. Dodatkowo podziw budziło, że Młoty zdołały zakupić obydwu z nich, i to w jednym terminie. W wyścigu o ich usługi pokonali tak znane marki jak Manchester United, Liverpool, Real Madryt, AS Roma, Chelsea, Arsenal czy Sevilla. We wszystkim tkwi jednak pewien szkopuł, który po dłuższym przyjrzeniu się w sprawie nie jest wcale małych rozmiarów.

Za późniejszą sprzedaż tego duetu The Hammers nie mogli otrzymać już żadnych pieniędzy. Powód? Tevez i Mascherano nawet po przejściu do londyńskiego zespołu formalnie wciąż należeli do prywatnej firmy Media Sport Investments, która miała większościowe udziały w poprzednim klubie Argentyńczyków, czyli właśnie Corinthians. West Ham po zawarciu umowy z MSI zobowiązał się też do ciągłego wystawiania Teveza i Mascherano do pierwszego składu niezależnie od ich formy. Dodatkowo płacili oni jedynie połowę ich pensji za sezon. Można, więc wysnuć wniosek, że dwaj piłkarze nie należeli do żadnego klubu, ale do prywatnej firmy.

FIFA nie mogła jednak interweniować w żaden sposób w tej sprawie, bo w wymiarze formalnym West Ham zwyczajnie zakupił zawodników z brazylijskiego klubu. W praktyce byli oni jakby wypożyczeni z prywatnej firmy MSI. Jakby jednak tego nie rozpatrywać klub ze stolicy łamał zasady własności osób trzecich, bo prawa zarówno do Teveza, jak i Mascherano były częściowo w posiadaniu firmy MSI.

Transakcja niosła za sobą wiele tajemnic i wywołała niemały skandal w Anglii. Zastanawiający komunikat mówiący, że „wszystkie aspekty transferu pozostaną poufne i nieujawnione” nie spowodował, że media nabrały wiele podejrzeń odnośnie całej sprawy. Mówił o tym Daniel Hurley, autor książki „The Great Escape”, która opowiadała o sezonie 2006/07 w wykonaniu Młotów.

Byłem w pracy i dostałem SMS-a od kibica West Hamu, który napisał, że podpisaliśmy kontrakt z Tevezem i Mascherano, a ja dosłownie odpowiedziałem: „Tak, a krowy przeskoczyły księżyc”. Jestem zdumiony, że nikt więcej nie przyglądał się transferowi w tamtym czasie. Mówienie „nie chcemy o tym rozmawiać” było przecież bardzo dziwne. Jeśli dokonujesz takiego transferu, powinno się o tym krzyczeć z dachów. – mówił dziennikarz w wywiadzie z BBC.

Sprawa wyszła na jaw dopiero po kilku występach Mascherano po jego transferze do Liverpoolu. Premier League ukarała The Hammers grzywną w wysokości 5,5 miliona funtów, co było rekordową karą pieniężną w tamtym czasie. Z kolei Tevez i jego trafienia okazały się kluczem do utrzymania West Hamu na poziomie Premier League. Gorycz degradacji do Championship poznała ekipa Sheffield United, która pozwała Młoty przed trybunał. Zarzucali im, że bramki Teveza odegrały kluczową rolę i niejako spowodowały ich spadek. Szable otrzymały rekompensatę wysokości 20 milionów funtów w wyniku pozasądowej ugody. Wiele osób dziwiło się wówczas, że stołeczna drużyna nie otrzymała za swoje machlojki kary odjęcia punktów. Szukali w tym różnych spisków, które nie zostały rzecz jasna oficjalnie udowodnione.

Miałem w swoim biurze kogoś z władz Premier League i powiedziałem: „Gdyby to Wigan lub Watford złamało zasady, otrzymalibyśmy odjęcie punktów. Powodem, dla którego West Ham nie otrzyma tej kary jest to, że są dużym klubem.” A on odpowiedział: „Zgadzam się z tobą, ale nigdy nie powiem tego publicznie”. – mówił ówczesny trener Wigan Athletic, Paul Jewell.

Ali Dia – z Blyth Spartan do Southampton za darmo (1996 rok)

Tę historię zna wielu fanów angielskiej piłki. Jednak jest ona na tyle kuriozalna, że wciąż powoduje niedowierzanie u sporego grona osób. Ali Dia miał być, bowiem kuzynem legendarnego George’a Weaha. No właśnie jedynie „miał nim być”.

Dziś Dia jest nazywany w różnoraki sposób. Jedni mówią o nim „najgorszy piłkarz w historii”, drudzy „największy oszust w dziejach futbolu”, ale śmiało zasłużył też na miejsce w naszym zestawieniu najdziwniejszych transferów Premier League. Przed przybyciem do ekipy Southampton nikt nie słyszał o jego istnieniu. Mimo tego bardzo chwalił go ówczesny trener Świętych, a więc Graeme Souness. Wynikało to wyłącznie z tego, że szkoleniowiec The Saints został wprowadzony w wielki błąd przez samego Dia i jego otoczenie.

Souness opowiadał, że powodem, który przekonał go do zatrudnienia Senegalczyka była telefoniczna rozmowa z Georgem Weah. Przynajmniej tak przedstawił się… kolega Dii ze studiów, który podszył się pod zwycięzcę Złotej Piłki. Miał on powiedzieć, że Dia jest jego kuzynem i ma za sobą wyśmienite mecze w barwach Paris Saint-Germain oraz reprezentacji Senegalu. Nie było w tym ani trochę prawdy. Podczas wykonywania tego słynnego telefonu Dia był piłkarzem grającego na poziomie 7. ligi Blyth Spartans. W końcu został zaproszony na testy do Southampton, które (nie pytajcie nas, jakim cudem) przeszedł! Gra w Premier League stała przed nim otworem.

W tamtych czasach dostęp do informacji i ich przepływ nie stał na tak wysokim poziomie jak wygląda to w obecnych czasach. Z tego powodu podniecony Souness uwierzył w każdą brednię dotyczącą Senegalczyka i postanowił sprowadzić go do swojej drużyny. Ba! Dał mu nawet wystąpić w jednym ze spotkań Premier League. W 32. minucie zmienił Matthew Le Tisiera podczas ligowej potyczki z Fulham. Idealnym podkładem pod popisy naszego kłamczucha w tamtym meczu byłaby muzyka z serialu Benny Hill.

Dia potykał się o własne nogi, miał problemy z utrzymaniem równowagi i bieganiem z piłką przy nodze. W niewyjaśnionych okolicznościach stanął mimo tego przed szansą na trafienie do siatki. Partnerzy genialnie wypracowali mu pozycję do strzału, ale ten przymierzył prosto w bramkarza oponentów.

W końcu trener Southampton zdecydował się na zastosowanie klasycznej „wędki” i zdjął swojego egzotycznego podopiecznego z placu gry w 85. minucie starcia. Następnego dnia Dia udał się do fizjoterapeuty, by pomógł mu w zaleczeniu urazu. Po tej wizycie odjechał samochodem w nieznane i już nikt w Southampton nie widział po nim śladu.