Todd Boehly od kiedy przejął stery na Stamford Bridge nie szczędzi groszem, niejako rewolucjonizując rynek transferowy. Kontrakty zawodników na 10 lat, płynnie ułatwiające sprawy z Financial Fair Play czy próba wykupienia akcji Sportingu podczas rozmów o wykupie Ugarte to część niekonwencjonalnych zagrywek Amerykanina i jego ekipy. To wszystko może być jednak niczym przy najbliższym ruchu transferowym.

To był naprawdę intensywny rok na Stamford Bridge. Włodarze Chelsea w dwa okienka wydali ponad 500 milionów funtów, niejednokrotnie przepłacając za zawodników. Mark Cucurella przyszedł za 63 miliony, Mudryk za 88,5, a kwota za Enzo Fernandeza nie zamknęła się nawet w setce. Tym razem znowu może dojść do transferu, gdzie umiejętności zawodnika niekoniecznie będą współgrać z przelewaną kwotą. Sytuacja zmieniła się jednak pod tym kątem, że to The Blues będą sprzedawać.

Jak donosi bowiem Florian Plettenberg, Arsenal ustalił już warunki kontraktu z Kaiem Havertzem, a Mikel Arteta i Edu Gaspar są przekonani, że Niemiec będzie pasował do ich systemu. Do finalizacji umowy pozostało zatem tylko dogranie kwoty transferu i napastnik Chelsea przeniesie się do rywala zza miedzy. Niemiecki dziennikarz ustalił również, że The Blues będą oczekiwać kwoty wynoszącej co najmniej 80 milionów euro, czyli około 70 milionów funtów.

70 milionów funtów za najmniej skutecznego napastnika w lidze

Tak, 70 milionów funtów za napastnika, który w trzy sezony Premier League zdobył 19 bramek. Za gracza, który w trzy lata zmarnował 35 „setek”, a różnica statystyki oczekiwanych goli i bramek w tym okresie wynosi -10. Ba, jeśli chodzi o przyrównanie xG oraz trafień do siatki tylko z minionego sezonu, to nikt nie był gorszy od Havertza. Z oczekiwanych goli 12,88 do celu trafił ledwie 7 razy. Inne liczby z zakończonej kampanii mówią nam, że z 18 setek, które miał, na gola zamienił tylko 4. 22% skuteczności strzelania setek to fatalne liczby, nawet jak na standardy Chelsea.

Jeśli miałbym wskazać główny problem The Blues w minionym sezonie, to bez wahania odpowiedziałbym – Kai Havertz. Bo nie było przecież tak, że Chelsea Grahama Pottera miała problem z konstruowaniem akcji. Okres ten prawdopodobnie nie był najlepszym w historii The Blues, ale liczby mówią nam, że nie musiało skończyć się aż tak tragicznie. Wystarczyło tylko żeby milionerzy w spodenkach potrafili lepiej strzelać w prostokąt…

Jak mówi klasyk z dokumentu „Czarnobyl”, jeśli chodzi o kreację to było „not great, not terrible”. Trzymała się za to obrona. W okresie panowania Grahama Pottera na Stamford Birdge – czyli od 9. do 29. kolejki – The Blues byli na 4. miejscu w statystkach: straconych goli, oczekiwanych goli straconych oraz straconych setek, a także plasowali się na 3. pozycji jeśli chodzi o czyste konta. Ten tekst nie ma na celu bronienia Grahama Pottera, bo musiałbym wcielić się w rolę adwokata diabła, ale te liczby mogą pokazywać, że sezon nie musiał się skończyć jak się skończył.

Kai Havertz to nie tylko nieskuteczność

Kai Havertz jest nieskuteczny, ale to tylko jedna z jego wad. Zawodnik ten zwyczajnie nigdy nie dojechał na poziom Premier League, a przez 3/4 sezonu ciężko patrzeć na jego poczynania. Problem z pierwszym kontaktem z piłką, słaba decyzyjność czy po prostu powolność w działaniu to cechy, które wpływają na to, że Niemiec nie został doceniony przez kibiców angielskiej piłki. Jeśli miałbym wskazać flagową akcję Havertza w Chelsea, to zdecydowanie byłoby to takie coś.

Kibice, którzy bronią Havertza argumentów szukają w tym, że nie grał on na „swojej” pozycji. Ja w takich momentach zadaję sobie zawsze pytanie: „która to jego pozycja?” i nie mam pojęcia. Zawodnik przez 3 lata w klubie nie potrafił znaleźć sobie miejsca na boisku i żartobliwie można mówić, że jego ulubiona pozycja to cofnięty półprawy podwieszony sabotażysta.

Gdzieś tam słychać również głosy, że Havertz grał na pozycji napastnika, ale docelowo miał robić miejsce skrzydłowym. Z kreacją też jednak nie było dobrze, bo w całym sezonie wykreował kolegom tylko 7 „setek”, podczas gdy bramkarz City – Ederson – miał 6 takich podań. No ludzie kochani.

Żeby nie być jednak tendecyjnym, choć z pewnością jestem po 3 latach wyczynów napastnika na Stamford Bridge, to trzeba wymienić, że ma też pozytywne cechy. Nawet jak nie wychodzi, to Niemiec nie odpuszczał, przynajmniej w tych najważniejszych meczach, czym zyskał sympatię niektórych kibiców Chelsea. Zdecydowana większość jednak, gdy usłyszała o kwocie 70 milionów funtów za Kaia, była gotowa odpalić własne auto i odwieźć Niemca do północnej części Londynu, całując przy okazji Edu Gaspara i Mikela Aretę po rękach.

Może problem jest w Chelsea?

Druga strona medalu jest taka, że Chelsea od kilku lat nie jest miejscem, gdzie zawodnicy ofensywni czują się jak ryba w wodzie. Od 2017 roku do zachodniego Londynu przyszła masa znanych nazwisk za łączną kwotę 650 milionów euro:

  • Alvaro Morata
  • Gonzalo Higuain (wypożyczenie)
  • Olivier Giroud
  • Christian Pulisic
  • Timo Werner
  • Kai Havertz
  • Hakim Ziyech
  • Romelu Lukaku
  • Raheem Sterling
  • Pierre-Emerick Aubameyang
  • David Datro Fofana
  • Mykhaylo Mudryk
  • Jaoo Felix (wypożyczenie)
  • Noni Madueke

Ekipa jest naprawdę niesamowita, a o spełnionych oczekiwaniach na ten moment możemy mówić tylko w wypadku Oliego Giroud, który notabene jest jednym z najtańszych zawodników z listy. Wielkie nazwiska przychodziły do formacji ofensywnej kolejnych trenerów Chelsea i prawie wszyscy okazali się totalnymi flopami. Może zatem to problem jest w Chelsea, a Havertz odpali dopiero w innym otoczeniu.

Zmiana środowiska pomoże Havertzowi?

Można więc zastanawiać się nad tym co było większym problemem, sam zawodnik i jego psychika czy warunki jakie nastały w Chelsea w ostatnich latach. Ja będę utrzymywał, że umiejętności zawsze się obronią i prawie każdy z tej sytej listy zawodników miał okres, gdy można było narobić sobie nadziei, ze względu na dobrą grę. Morata z Lukaku mieli dobry start na Stamford Bridge, Pulisic świetny czas po restarcie w sezonie covidowym. Havertz miał tylko momenty jak rewanżowy mecz z Borussią w tym sezonie Ligi Mistrzów czy rzecz jasna finał tych rozgrywek w sezonie 2020/21, czyli kluczowy moment Kaia w zachodnim Londynie.

Teraz Niemiec może trafić do zupełnie odmiennego środowiska, gdzie Mikel Arteta odnajduje na nowo zawodników i wcale nie można przekreślić sytuacji, w której Kai Havertz odpala na Emirates. Hiszpan robił już przecież transfery za stosunkowo wysokie kwoty, które nie były zachwalane w środowisku piłkarskim.  Za 30 milionów funtów do drużyny dołączył Aaron Ramsdale, który w 4 sezony zaliczył 3 spadki, w tym dwa z Premier League do Championship. Mniejsze, ale również zastrzeżenia pojawiały się przy przyjściu Odegaarda za 35 milionów. Obydwaj gracze rozwiali szybko te wątpliwości i byli jednymi z najlepszych w lidze na swoich pozycjach. Był też duży progres Granita Xhaki pod batutą Mikela. Można? Można.

Cena wciąż dużym problemem

Historia mówi nam, że Mikel Arteta potrafi wprowadzać do drużyny nowych zawodników i kibice mogą „ufać czutce” swojego menedżera. Ale zaufanie to jedno, a racjonalność tego ruchu to drugie. Jestem w stanie uwierzyć, że hiszpański trener ma swój plan na Havertza i widzi powód, dla którego jego przyjście na Emirates będzie znaczące dla drużyny. Mimo to, wciąż nie składa się jedna jedyna kwestia, ale fundamentalna – cena.

Ciężko usprawiedliwiać kwotę 70 milionów funtów za zawodnika, który w ostatnich 3 sezonach zagrał może 5 spotkań wartych tej kwoty. Przecież to nie było tak, że Thomas Tuchel, Graham Potter i Frank Lampard zakazali mu grać poprawnie w piłkę i z jakiegoś powodu nie zaadaptował się do tempa Premier League. Zresztą innych przykładów nieporadności Havertza nie trzeba szukać daleko i nawet niedzielni sympatycy futbolu złapaliby się za głowę po piątkowym meczu z Polską, że ten niemiecki napastnik miałby kosztować 70 milionów funtów. Choć będąc dokładnym, akurat w kadrze Havertz na ogół prezentuje się okej.

Wracając jednak do dyspozycji ligowej, to zupełnie inna narracja byłaby prowadzona, gdyby ten transfer miał wynosić około 35-40 milionów funtów. Wtedy moglibyśmy rzucać słynne hasło „Kai, próbuj!”. Na Stamford Bridge raczej już przyszłości nie ma, bo tam stery obejmuje Mauricio Pochettino, który preferuje granie klasyczną dziewiątką i podwieszonym ofensywnym pomocnikiem. W teorii tę drugą rolę mógłby pełnić Kai Havertz, ale do Londynu przychodzi Christopher Nkunku, który ma wcielić się w te obowiązki.

Przy kwocie 35-40 milionów funtów z pewnością byłyby też mniejsze oczekiwania względem Niemca, a to – jak nawet sam wskazywał – było znaczące w jego niepowodzeniu na Stamford Bridge. Teraz wydaje się jednak, że nadchodzi moment pożegnań i jeśli miałbym szacować szanse na to, że napastnik odpali w północnym Londynie na miarę swoich możliwości, to dałbym na to maksymalnie 20%. Istnieje jednak spora grupa sympatyków Kanonierów, która „jara się” potencjalnym transferem Havertza, ślepo ufając Artecie. Życzę im żeby nie skończyło się jak z moim oczekiwaniem na Franka Lamparda.