Koniec! Zakończyliśmy 242. wydanie wielkich Derbów Merseyside. Będący w kryzysie Liverpool pokonał 2:0 Everton dowodzony przez nowego trenera, a więc Seana Dyche’a. Do siatki trafiali dzisiaj Mohamed Salah i Cody Gakpo. Dla tego drugiego było to pierwsze trafienie w barwach klubu z czerwonej części Liverpoolu. Oto wnioski, które wysnuliśmy po tym spotkaniu na Anfield.
Obrona The Reds jest za bardzo elektryczna
Niech Was nie zwiedzie to czyste konto po stronie gospodarzy tego spotkania. To nie był idealny występ ich obrony. Liverpool w ostatnim czasie tracił wiele bramek właściwie tylko i wyłącznie z własnej winy. Defensorzy w ekipie Jurgena Kloppa popełniali naprawdę dużo prostych błędów, które rywale zamieniali na gole. Dzisiaj nie minęło nawet 10 minut, a Joel Matip mógł podarować Evertonowi trafienie przez dziecinnie prosty błąd. Kameruńczyk nie trafił w piłkę będąc zupełnie nie pilnowanym. Mógł zrobić z futbolówką dosłownie wszystko, więc postanowił w nią nie trafić. W tej sytuacji mu się upiekło, ale to już nie pierwszy raz, gdy Matip popełnia tego typu prosty błąd. Podobne zachowania dotyczą też choćby Joe Gomeza, czy wcześniej Alissona. Jeśli Liverpool chce powrócić do dawnej formy, to musi wyeliminować te fatalne pomyłki z gry swojej formacji defensywnej.
Trent Alexander-Arnold's game by numbers vs. Everton:
113 touches
16 passes into the box
11 crosses
6 duels won
5 accurate long balls
5 tackles
5x possession won
1 chance created
0x dribbled pastImpressed this evening. 👏 pic.twitter.com/kYenCe7kXR
— Squawka (@Squawka) February 13, 2023
Atak wcale nie jest mniej „naelektryzowany”, ale pokazał, że stać go na dużo więcej
Czy Jurgen Klopp używa do trenowania jakiegoś paralizatora? Bycie zbyt elektrycznym w przypadku Czerwonych dotyczy jednak również dyspozycji linii ataku. Przy budowie akcji The Reds bardzo często podejmują kluczowe decyzję zbyt pochopnie, a przez to kolejne podania czy dośrodkowania stają się niecelne i piłka zostaje właściwie za darmo oddawana rywalom. Niejednokrotnie łączy się to też z nieprzemyślanymi i kompletnie nieudanymi próbami indywidualnych akcji i dryblingów poszczególnych graczy.
A wiemy przecież, że stać ich na przeprowadzanie piekielnie zabójczych i zdecydowanie schludniej wyglądających akcji. Widać było to doskonale przy pierwszej bramce autorstwa Mohameda Salaha, gdy świetną kontrę po rzucie różnym oponentów przeprowadził Darwin Nunez, którego dzisiejszy występ zdecydowanie mógł się podobać. Zmieniony został w 70. minucie przez powracającego po kontuzji Diogo Jotę. Urugwajczyk, gdy schodził z boiska został zasłużenie nagrodzony wielką salwą braw.
To właśnie Urugwajczyk przebiegł z piłką właściwie cała połowę, by na koniec wystawić ją do lepiej ustawionego Egipcjanina. Przeciwnicy nie mieli tutaj żadnych szans przy takim tempie i impecie akcji przeprowadzonej przez Liverpool. Wszyscy zachowali w niej jednak wybitny spokój… i w końcu się udało.
Darwin Núñez's game by numbers vs. Everton:
100% aerial duels won
35 touches
7 touches in opp. box
5 shots
5 duels won
3x possession won
2 take-ons completed
2 big chances created
1 shot on target
1 assistChaos as usual. 🤪 pic.twitter.com/aV4yQURLrO
— Squawka (@Squawka) February 13, 2023
Najbardziej na zbyt dużej elektryczności zespołu cierpi jednak obrona, bo przez to wicemistrzowie ubiegłego sezonu Premier League tracą lwią część bramek. Z kolei atak najczęściej nie jest już w stanie na to odpowiedzieć, by przykryć te wpadki.
Mamy do czynienia z zupełnie innym Evertonem
Przyjście nowego trenera najczęściej wiąże się też ze zmianą stylu gry danego zespołu. Everton jest obecnie idealnym przypadkiem potwierdzającym to twierdzenie. Zmianę Franka Lamparda na Seana Dyche’a widać gołym okiem. Zarówno dzisiejsze starcie w Derbach Merseyside, ale też wygrana z Arsenalem idealnie oddaje sposób w jaki prezentują się zespoły byłego szkoleniowca Burnley.
Za wcześnie jednak, by oceniać, czy jest to zmiana na lepsze. Z Arsenalem styl preferowany przez 51-letniego angielskiego szkoleniowca finalnie wypalił i były 3 punkty. Natomiast z lokalnym rywalem wielokrotnie wyglądali na bezradnych i nie potrafili wymienić choćby kilku podań na ich połowie.
Z drugiej strony jednak mogą zaliczyć też tak mizerny występ jak ten dzisiejszego wieczoru. W drugiej części meczu nie mieli nawet jednej składnej akcji, tracili piłkę już w środkowej strefie boiska, a w całej potyczce oddali tylko 6 strzałów w tym tylko 1 celny! Na ten moment są w strefie spadkowej, ale jeśli ktoś ma ich z tego fatalnego miejsca wyciągnąć to chyba właśnie tylko Dyche.
Z nim na ławce trenerskiej mogą liczyć na urwanie punktów właściwie każdej ekipie w całej stawce, a co za tym idzie większe szanse w walce o utrzymanie na poziomie angielskiej elity. Oczywiście, wciąż jest bardzo daleko od ideału, ale jak na pierwsze dwa mecze w roli nowego trenera The Toffees nie było aż tak źle. Dyche’owi można ufać zdecydowanie bardziej niż wspomnianemu Lampardowi.