Nareszcie nadszedł ten piątkowy wieczór! Po dwóch tygodniach bez ligowej piłki chyba każdy z nas zdążył już zatęsknić za prawdziwym futbolem. Na przystawkę przed weekendem byliśmy świadkami derbowego starcia Chelsea z Fulham, obok którego nie dało się przejść obojętnie. Był to debiut Enzo Fernandeza i pierwsze spotkanie w podstawowym składzie Mykhailo Mudryka, czyli dwóch graczy, za których Todd Boehly wyłożył łącznie 220 milionów euro!

Obie ekipy miały okazję spotkać się już raz trzy tygodnie temu, kiedy to w zespole The Blues debiutował Joao Felix. Tamten mecz zakończył się jednak zwycięstwem gospodarzy z Fulham, a sam Portugalczyk otrzymał czerwoną kartkę i zawieszenie na trzy spotkania. Tym razem, Chelsea nie dała się ograć będącym wyżej w tabeli rywalom, ale sam występ pozostawił wiele do życzenia. Mimo kilku groźnych sytuacji między innymi Havertza i Fofany, The Blues ostatecznie zremisowali z Fulham u siebie 0:0. Czego dowiedzieliśmy się po tym spotkaniu?

Mykhailo Mudryk musi jeszcze oswoić się z Premier League

Po pierwszym meczu Ukraińca przeciwko Liverpoolowi można było odnieść naprawdę pozytywne wrażenie. Na Anfield Mudryk dostał od Pottera nieco ponad pół godziny gry, ale w tym czasie zdołał znacznie ożywić grę The Blues. Gołym okiem widać było duże umiejętności techniczne Ukraińca, a także szybkość i zwinność pozwalającą na mijanie rywali jak tyczek. Jedna z jego szybkich akcji indywidualnych sprawiła nawet, że zaczęto porównywać go do Edena Hazarda.

W dzisiejszym spotkaniu niestety nie było już tak kolorowo. Mudryk wystąpił od pierwszej minuty, a co mniej uważni kibice mogli nawet nie zauważyć jego obecności na boisku. Nic w tym dziwnego, bowiem skrzydłowy był totalnie niewidoczny. Brakowało z jego strony aktywności, notował głównie straty i niecelne podania. Kiepską dyspozycję Ukraińca zauważył również Graham Potter, który już na drugie 45 minut wypuścił w zamian Noniego Madueke. Możliwe, że był to po prostu gorszy dzień Ukraińca albo młody zawodnik musi się jeszcze oswoić się z Premier League.

Enzo Fernandez szefem środka pola

O ile do debiutów Felixa i Mudryka mogliśmy mieć mnóstwo wątpliwości, o tyle Enzo błyskawicznie wprowadził do zespołu Pottera klasę. To on dbał o bezpieczeństwo Chelsea na własnej połowie boiska. Wielokrotnie odbierał piłki gubione przez kolegów z ataku, a następnie błyskawicznie napędzał ataki. Enzo dawał również mnóstwo spokoju w rozegraniu, kiedy Chelsea była zmuszana, by mozolnie wymieniać futbolówkę począwszy od własnej bramki. Trzeba przyznać, że Argentyńczyk zaliczył naprawdę udany debiut i wydaje się być świetnym zabezpieczeniem dla drżącej momentami defensywy Chelsea w tym sezonie.

Fulham nie jest już chłopcem do bicia

Po poprzednich derbach zachodniego Londynu wspominaliśmy, że było to pierwsze zwycięstwo Fulham nad Chelsea od 17 lat. W styczniu The Cottagers przełamali niechlubną serię, a dziś po raz drugi pokazali Chelsea, że nie chcą być już traktowani z wyższością. Drużyna Marco Silvy nie robiła sobie nic z wielomilionowych transferów amerykańskiego właściciela The Blues. Wyszli na boisko swoją klasyczną jedenastką i pokazali sąsiadom, że w przyszłości nie będą mieli z nimi łatwego życia.

Fulham podeszło do tego spotkania z defensywnym nastawieniem. Przede wszystkim nie chcieli zostawić rywalom zbyt wiele wolnej przestrzeni i zmusili The Blues do rozgrywania piłki. To z kolei stwarzało możliwość kontrowania rywali, którzy nie raz pozwalali sobie na straty. W pierwszej połowie bliski szczęścia był Andreas Pereira, ale Kepa wyciągnął się jak długi, by odbić jego strzał. Potem po dobrym zgraniu główką Williana, niezłą piłkę otrzymał w polu karnym Mitrović, lecz nie potrafił zrobić z niej użytku. Ostatecznie The Cottagers osiągnęli jednak cel, bowiem remis na wyjeździe z naszpikowaną gwiazdami Chelsea mimo wszystko trzeba uznać za sukces.