Gloria victis? To nie tutaj, do jedenastki tych, którym poszło zapraszamy do okienka numer 1. Tutaj mamy nasz mały kącik wstydu z zawodnikami notującymi fatalne spotkanie. Niektórym poszło w tej kolejce na tyle fatalnie, że aż zdecydowaliśmy się o nich napisać. Oto nasza Antyjedenastka 18. kolejki Premier League. 

BRAMKARZ

HUGO LLORIS

Nie był to udany początek nowego roku dla piłkarzy Tottenhamu. Nie szło w ofensywie, a sytuacji nie poprawiła również dyspozycja bramkarza Kogutów. Francuz nie popisał się ani przy pierwszym, ani przy drugim trafieniu, jednak to, co zrobił przy pierwszej sytuacji, zasługuje na specjalne wyróżnienie. Wicemistrz świata nie zdołał złapać prostego uderzenia z dystansu, wypluł futbolówkę przed siebie, a ta trafiła pod nogi zawodników The Villans, którzy ostatecznie umieścili ją w siatce.

OBROŃCY

NELSON SEMEDO

Już na samym początku spotkania popełnił ogromny błąd, gdy kompletnie bez walki oddał piłkę Garnacho, który w sytuacji sam na sam przegrał jednak z Jose Sa. Semedo wyglądał w tamtej sytuacji, jakby właśnie rozładował mu się pad od konsoli i nie mógł dalej biec z piłką przy nodze. To nie pierwszy raz, gdy obrońcy Wolves kompletnie „wyłącza się” myślenie i kontrola boiskowych wydarzeń. W dalszej części starcia z Manchesterem United nie popełniał już takich pomyłek, ale nie wniósł też za wiele pozytywów do gry Wilków. Stać go na zdecydowanie więcej.

WOUT FAES

Tego chyba nie można było się spodziewać. Faes po pozytywnym wejściu w szeregi Leicester zapracował sobie teraz 2 razy z rzędu na miejsce w naszej antyjedenastce. W ubiegłej serii gier popełnił kilka błędów przy wyprowadzaniu piłki i kryciu rywali, a w tej kolejce… wbił sobie dwie bramki samobójcze. Stał się dopiero czwartym graczem w historii Premier League, który może pochwalić się takim niecodziennym wyczynem. Ostatecznie okazało się, że te dwa trafienia Belga były jedynymi golami Liverpoolu w meczu i pozwoliły The Reds triumfować nad Lisami. Auć.

WILLIAM SALIBA

Przy całym szacunku do genialnie dysponowanej ofensywy Arsenalu, tego samego nie możemy powiedzieć o środkowych obrońcach The Gunners — a zwłaszcza o Francuzie. Saliba niemal podarował bramkę rywalom. Wyglądało to trochę tak, jakby obrońcy Kanonierów na moment odcięło prąd. Wydawało się, że 21-latek bez problemu opanuje piłkę, wybije ją i oddali zagrożenie. Zamiast tego zostawił futbolówkę piłkarzowi Brighton, który trafił do siatki.

PERVIS ESTUPIÑÁN

Zdecydowanie nie było to udane zakończenie roku dla piłkarzy Brighton. Jednym z graczy, który zasłużył na specjalne wyróżnienie, jest właśnie Ekwadorczyk. Obrońca Mew aż trzy razy stracił posiadanie piłki, a poza tym w żaden sposób nie pomógł swojej drużynie, ani pod własną bramką, ani w akcjach ofensywnych.

POMOCNICY

ANTONY

Kibice Czerwonych Diabłów w tym przypadku mogą mieć deja vu. Tak jak w ubiegłej kolejce i przy okazji starcia z Nottingham Forest – ich drużyna znów wygrała, ale Antony ponownie nie wyglądał zbyt przekonująco. Brazylijczyk zmarnował parę dobrych okazji i znów nie potrafił dobrze dogadywać się z kolegami ustawionymi w linii ataku. Po raz kolejny był mało produktywny dla swojego zespołu.

JORDAN HENDERSON

W tym doprawdy dziwnym meczu, który ostatecznie zakończył się korzystnie dla The Reds, musimy zwrócić uwagę na występ kapitana drużyny Kloppa. Wydaje się bowiem, że Anglik mógł zrobić więcej przy bramce strzelonej przez Leicester. Henderson był bardzo blisko piłki, jak i piłkarza Lisów, jednak nie zdołał zabrać mu futbolówki, a ten popędził na bramkę i zakończył akcję golem. Pomocnik Liverpoolu miał też swoją wyśmienitą okazję na zdobycie bramki, jednak w naprawdę dogodnej pozycji 32-latek nie oddał nawet celnego strzału.

BILLY GILMOUR

Naprawdę ciężko wyróżnić Szkota za choćby jedną rzecz. Jeśli musielibyśmy wybrać, to zapewne byłaby to celność podań, którą utrzymał na wysokim poziomie — problem w tym, że podania te były kompletnie bezproduktywne. Oprócz tego 21-latek dwa razy stracił posiadanie piłki, a dodatkowo dołożył faul na żółtą kartkę. Zdecydowanie nie tego trzeba oczekiwać od środkowego pomocnika.

NAPASTNICY

ANTHONY MARTIAL

Francuz ma jeszcze sporo do poprawy, jeśli na dobre chciałby zagościć w podstawowym składzie Manchesteru United. Poprzedni mecz, z Nottingham, również nie należał do najbardziej udanych, jednak wtedy 27-latek zdołał przynajmniej wpisać się na listę strzelców. Z kolei w spotkaniu z Wolves Martial nie zdołał oddać ani jednego celnego strzału na bramkę rywala. To naprawdę zdumiewające, że Erik ten Hag trzymał go na boisku aż do 81 minuty.

HEUNG-MIN SON

Nowy rok, a u Koreańczyka po staremu. Kolejny mecz bez bramki i kolejny mecz, w którym 30-latek nie pomógł swojej drużynie. Przez 90 minut oddał zaledwie jeden strzał, który nie stworzył większego zagrożenia. Ciężko w to uwierzyć, ale w tym sezonie Premier League skrzydłowy Spurs strzelał tylko w jednym meczu. Wtedy popisał się co prawda hattrickiem, jednak było to we wrześniu — od tamtej pory dołożył zaledwie jedną asystę.

HARRY KANE

Niestety dla kibiców Tottenhamu, wcale nie lepiej wyglądała dyspozycja Harry’ego Kane’a. W całym spotkaniu Anglik zanotował zaledwie 35 kontaktów z piłką, a ponadto w jego zagraniach było sporo niedokładności — celność podań wynosiła zaledwie 65%. Reprezentant Synów Albionu nie popisał się również pod bramką rywala, oddał jedynie dwa strzały, z których tylko jeden zmierzał w światło bramki.