Myślisz Chris Wood, widzisz Burnley. Myślisz Burnley, widzisz Chrisa Wooda. Ten niemal pięcioletni idealny związek zakończył się kilka dni temu. Napastnik przeniósł się do Newcastle United i zostawił były już klub z dużym kłopotem. Z drugiej jednak strony, do klubowej kasy wpłynęło 25 milionów funtów, które można przeznaczyć na potencjalne wzmocnienia.

A jest kogo zastępować. W trakcie swojej przygody na Turf Moor Wood trafiał do siatki rywali 49 razy. Pozwoliło mu to stać się najlepszym strzelcem drużyny w historii Premier League. Prawdopodobnie upłynie kilka dobrych lat, aż ktoś zdoła poprawić jego dokonania. Wydaje się, że ten ktoś musi pojawić się w klubie z zewnątrz, bowiem w kadrze Burnley próżno szukać następcy Nowozelandczyka.

Sean Dyche przekonuje, że transfer Wooda pozwoli im na wzmocnienia. Również mam taką nadzieję. Menedżer przyznał też, że transfer Maxwella Corneta otworzył mu oczy na inne kierunki transferowe. Ja jednak pozostanę wierny swoim ideałom i na krajowym podwórku postaram się znaleźć gracza, który bez problemu wejdzie w wielkie buty byłego króla strzelców Championship.

Kieffer Moore

Nieco ponad 1/4 kwoty otrzymanej za Wooda, musieliby zainwestować działacze Burnley, aby ściągnąć do siebie Kiefera Moore’a. Latem zawodnik Cardiff City był wyceniany na 7 milionów funtów, kiedy to pojawiło się zainteresowanie ze strony Wolverhampton Wanderers. Walijczyk jest związany kontraktem ze swoim klubem do lata 2023 roku i to w zasadzie ostatnia szansa, żeby zarobić na nim przyzwoite pieniądze. Zwłaszcza że nie robi się młodszy.

Był to mój pierwszy typ do zastąpienia Wooda w Burnley, określany nawet jako budżetowa wersja Nowozelandczyka. Moore faktycznie kosztowałby stosunkowo niewiele, a 196 centymetrów wzrostu i idealnie ułożona głowa to czynniki, mogące skusić Seana Dyche’a. Wychowanek Truro City jest w stanie odtworzyć naprawdę wiele aspektów gry, którymi imponował Wood, a w ubiegłej kampanii udowodnił, że potrafi też strzelać bramki. 20 goli w 42 meczach Championship zapewniły mu wyjazd na Mistrzostwa Europy, gdzie zdołał nawet zdobyć gola dla reprezentacji Walii.

Podobnie jak Wood, Moore dominuje w powietrzu, a styl gry Cardiff City sprawia, że nie miałby specjalnych problemów z wpasowaniem się do Burnley. Były już napastnik The Clarets wygrał w tym sezonie 93 pojedynki główkowe. To najwięcej w całej Premier League. Kieffer Moore ma ich na koncie 117, co daje trzeci wynik w lidze spośród graczy ofensywnych. W bieżących rozgrywkach zdobył pięć bramek, z tego trzy po uderzeniach głową. W poprzedniej kampanii bramek po główkach było aż pięć.

Problemem może być rzecz jasna brak doświadczenia na tym poziomie, ale dla Seana Dyche’a nigdy nie stanowiło to większej przeszkody.

Andy Carroll

Kiedy pół roku temu Andy Carroll pozostawał bez klubu i walczył o uratowanie swojej kariery, nikt nie spodziewał się, że wkrótce możemy zobaczyć go w Premier League. Anglik był gotów grać w Championship i to za pół darmo, bowiem w Reading otrzymywał zaledwie tysiąc funtów tygodniowo. Dla zawodnika przyzwyczajonego do wypłat z topowych angielskich klubów nie była to porywająca kwota. Podpisanie krótkoterminowej umowy z drużyną okazało się jednak genialnym ruchem.

Były napastnik Newcastle United zagrał w Championship 8 razy, zdobył 2 bramki i zanotował 1 asystę. Na boisku prezentował się na tyle dobrze, że stał się ciekawą opcją dla kilku klubów z wyższej klasy rozgrywkowej. Plotki nabrały na sile zwłaszcza wtedy, kiedy okazało się, że w miniony weekend zakończył się jego kontrakt z Reading. 33-latek z pewnością dobrze wszedłby w rolę Wooda, doskonale zna smak Premier League i jest dostępny za darmo, co może być kluczem przy podjęciu ostatecznej decyzji.

Nie jest jednak tak, że Andy bez zawahania się zaakceptuje potencjalną ofertę The Clarets. Po opuszczeniu Reading trenował podobno z West Hamem United, a David Moyes miałby się zastanawiać nad półrocznym kontraktem dla byłego reprezentanta Anglii. Wszyscy zgodzimy się chyba jednak, że wizja współpracy Carrolla z Dyche’em jest bardziej kusząca niż jego powrót do Londynu. The most Burnley thing ever?

Lyndon Dykes

Najniższy do tej pory kandydat. Moglibyśmy z góry założyć, że tych poniżej 190 centymetrów wzrostu nie bierzemy pod uwagę, ale Dykes pasuje tak dobrze profilem, że daruję mu te brakujące 2 centymetry. Ten transfer był szeroko omawiany już w maju ubiegłego roku. W Burnley zauważyli podobieństwa do Wooda. Szkot podobnie do piłkarza Newcastle potrafi znakomicie utrzymać się przy piłce i zgrać ją do swoich kolegów. Oprócz tego stanowi też spore zagrożenie w polu karnym rywali i świetnie gra głową.

Queens Park Rangers wyciągnęło go z ligi szkockiej za 2 miliony funtów. Kontrakt obowiązuje do 2024 roku, więc londyński klub z pewnością będzie chciał zarobić. Zwłaszcza że rywalizuje przecież realnie o awans i nie będzie chciał lekko oddać jednego z najlepszych zawodników. Przed rokiem Lyndon zdobył 12 bramek i zanotował do tego 5 asyst. W tegorocznych rozgrywkach ma na swoim koncie 6 goli i 2 asysty.

Reprezentant Szkocji ma 26 lat, więc teoretycznie pasuje do jeszcze jednego czynnika, na którym zależy zarządowi Burnley. Mianowicie potencjał do późniejszej sprzedaży z zyskiem. Brzmi nieco absurdalnie, biorąc pod uwagę, że ciąży nad nimi widmo relegacji, ale to rzekomo priorytety właścicieli klubu. Zakładając więc jeden czy dwa dobre sezony w barwach The Clarets, 28-letni Dykes wciąż będzie mógł liczyć na transfer do lepszej drużyny.

Jak widać, Dykes nie boi się nawet asystować głową. Na wysokości pięt rywali.