Kolejna seria spotkań za nami! Jak zwykle nie zabrakło emocji, a nasi redaktorzy postanowili wyróżnić tych, którzy na to w ich opinii zasłużyli. Po zaciętym głosowaniu, tak przedstawia się jedenastka najlepszych zawodników minionej kolejki Premier League. 

BRAMKARZ

AARON RAMSDALE

Dobra postawa bramkarza między słupkami to klucz do odniesienia sukcesu. Co prawda Arsenal w sobotni wieczór specjalnie nie błyszczał, ale w gorszych momentach mógł liczyć na to, że Ramsdale wyłapie każdy, nawet najtrudniejszy strzał. Anglik świetnie zachowywał się na przedpolu, dobrze czytał grę skrzydłowych i kilkukrotnie popisał się znakomitymi interwencjami na linii bramkowej. Była jedna rzecz, za którą możemy ganić byłego bramkarza Sheffield United. Mianowicie – skuteczność podań. Na 27 zagrań do kolegów, tylko siedem z nim znalazło adresata. Daje to zaledwie 30%, a więc jest nad czym pracować.

OBROŃCY

TREVOH CHALOBAH

Panie i Panowie, oto drugi najlepszy strzelec Chelsea w tym sezonie Premier League. Obrońca zagrał zaledwie 3 mecze, a do siatki rywali trafił już 2 razy. Tym razem gola zdobył po rzucie rożnym, pakując piłkę do siatki z 2 metrów.

Jednak pomijając już nawet gola, to występ Chalobaha był kompletny. 5 odbiorów (najwięcej w meczu), 4 wybicia (najwięcej w meczu), celnośc podań na poziomie 90,8% (najlepsza w meczu). Gość totalnie wymiata i czekamy na więcej minut w wykonaniu 22-latka.

DIEGO LLORENTE

Strzelił bardzo ważną bramkę dla Leeds, znakomicie stopował ofensywne poczynania rywali i zagrał bardzo pewny mecz na środku obrony. Hiszpan rozegrał pełne dziewięćdziesiąt minut, miał 90% skutecznych podań i wygrał niemal wszystkie pojedynki jeden na jeden. Jednak nie obyło się bez błędów. Były gracz Realu Sociedad doprowadził do sytuacji, która mogła zakończyć się utratą gola. Na jego szczęście Leeds nie przytrafiło się nic groźnego. To był solidny występ. Taki na piątkę z plusem.

MARC CUCURELLA

To był naprawdę bardzo dobry mecz byłego piłkarza Getafe. Hiszpan słynie z tego, że ma inklinację do gry ofensywnej, ale nie spodziewaliśmy się, że aż takie. Gdy piłkarze Mew przeprowadzali kontrataki czy konstruowali atak pozycyjny, tak nie mogło tam zabraknąć Cucurelli. Na sześć pojedynków jeden na jeden wygrał aż pięć. W pojedynkach powietrznych nie miał sobie równych i wygrał wszystkie dwa. Będzie miało Brighton z niego pociechę, oj będzie.

CESAR AZPILICUETA

Wskoczył w buty Reece’a Jamesa i ze swoich zadań spisał się doskonale. Niemal wszystkie podania Hiszpana znajdowały swojego adresata. Jedno z nich na gola zamienił przecież Timo Werner. Grający naprzeciwko niego Tella i Redmond nie mieli zbyt wiele do powiedzenia. Hiszpan raz za razem skutecznie odcinał od podań prawą stronę ekipy Świętych. Azpi w sobotnie popołudnie wygrał 6 z 11 pojedynków, w powietrzu nie miał sobie równych, bowiem wygrał każdą główkę. Nawet w aspekcie skutecznego dryblingu Cesar wypadł całkiem nieźle. Podjął trzy próby i wszystkie trzy wygrał. Nieźle, naprawdę nieźle.

POMOCNICY

ANDROS TOWNSEND

Nowy Mr SIUUUU i przy okazji jedno z największych zaskoczeń startu sezonu. W 7 kolejek uzbierał już 3 gole i 2 asysty, a teraz przeciwko United perfekcyjnie wykończył składną akcję Graya i Doucoure.

Czego jednak by nie zrobił w tym meczu, to i tak najbardziej będzie pamiętany z kopii celebracji Cristiano Ronaldo, o której sam później mówił:

Trochę mnie poniosło, prawie się przewróciłem i upadłem na plecy. A gdy spojrzałem na zegar, zauważyłem, że jest dopiero 65. minuta. Dałem najlepszemu zawodnikowi świata pół godziny na upokorzenie mnie i zdobycie zwycięskiej bramki. Na szczęście mu się nie udało.

HEUNG-MIN SON

Koreańczyk po raz kolejny w tym sezonie ciągnął za uszy swój zespół i zapewnił, choć nie bezpośrednio, kluczowe trzy punkty. Przez całe spotkanie z Aston Villą wyglądał na zawodnika, który był zdecydowanie najgroźniejszą bronią w ofensywie Spurs. Szkoda, że zakończył mecz bez bramki, ale tego dnia odrobinę za bardzo szwankowała jego precyzja. Próbował wolejem, strzałem z dystansu czy w sytuacji jeden na jeden z bramkarzem. Po prostu tego dnia nie chciało wpaść.

Wszystkie pozostałe elementy funkcjonowały za to, jak należy i dlatego zaliczył swój udział kluczowy udział przy obu dwóch trafieniach. Drybling, szybkość, przegląd pola, ostatnie podanie – przez 90 minut dosłownie czarował na boisku. O ile przy pierwszym golu więcej potrzebnej pracy wykonał Højbjerg, to o tyle przy drugim Son pokazał swoją klasę w pełnej okazałości. Fantastyczny rajd lewą flanką na pełnej szybkości, na koniec jeszcze przełożył sobie Kourtney’a Hause’a jak dziecko i zagrał w kierunku wbiegającego Lucasa Moury. Kto nie widział, niech sobie odwinie!

PIERRE-EMILE HOJBJERG

Duńczyk jest naprawdę dobrym specjalistą od brudnej roboty na boisku. Tu kogoś przepchnie, tu zaliczy kluczowy odbiór, tu wygra pojedynek jeden na jednego. Nie jest futbolowym artystą, ale doskonałym rzemieślnikiem środka pola. Nie inaczej było w niedzielę, gdzie po raz kolejny pokazał swój agresywny styl gry, wnosząc tak istotną energię do drugiej linii. Nie dość, że świetnie ubezpieczał linię defensywną swojej ekipy oraz wyłączył z gry Johna McGinna, to w dodatku dołożył jeszcze ładną bramkę. Podciągnął akcję pod bramkę ekipy Deana Smitha, po czym znalazł sobie przestrzeń przed szesnastką i po podaniu Sona uderzył nisko przy prawym słupku. Bardzo dobre popołudnie w jego wykonaniu.

PHIL FODEN

Najlepszy zawodnik niedzielnego popołudnia na Anfield po stronie gości. Guardiola w spotkaniu z Liverpoolem najsłabszy punkt przeciwnika upatrzył w osobie Jamesa Milnera i po tej stronie ustawił wychowanka The Citizens. Ten spisał się więcej niż znakomicie.  Bez ustanku hulał sobie lewą stroną, niemiłosiernie kręcąc starszym rodakiem i siejąc zagrożenie bramki strzeżonej przez Alissona.

Co prawda, powinien wykorzystać fantastyczną szarżę Bernardo Silvy, włączając Portugalczyka do walki o tytuł asysty sezonu. Natomiast w pełni zrehabilitował się strzeloną bramką w drugiej połowie, uderzając nisko po ostrym kącie i samemu kreując sytuację, dzięki której do wyrównania doprowadził De Bruyne. A Belg zabrał mu jeszcze asystę w pierwszej połowie, kiedy to po świetnym dośrodkowaniu, fatalnie przeniósł piłkę wysoko nad poprzeczką. Gdyby nie postawa Mohameda Salaha, spokojnie zgarnąłby tytuł Man of the Match.

NAPASTNICY

MOHAMED SALAH

Czy możemy już mówić o Salahu jako o legendzie Premier League? Owszem. Czy możemy mówić o Salahu jako o jednym z najlepszych piłkarzy Liverpoolu w historii? Czemu nie? Czy możemy myśleć, że Salah w tym sezonie zgarnie Złotego Buta? Wielce prawdopodobne. A teraz już całkiem serio. To co wyprawia ostatnio Egipcjanin to głowa mała. MOTM w niedawnym meczu z Porto, MOTM w niedzielnym spotkaniu z City i ta cudowna bramka na 2:1. To był prawdziwy majstersztyk w wykonaniu Momo. Według portalu SofaScore, skrzydłowy The Reds wykręcił notę 8.9, co otarło się o występ bliski ideału. Dwa kluczowe podania, jedna bramka, asysta przy golu Sadio Mane. To był występ marzeń.

HWANG HEE-CHAN

Autor dwóch niemalże identycznych goli przeciwko Newcastle. Jimenez rozbija się z obrońcami Srok -> Jimenez podaje prostopadle do Hwanga -> Hwang kula piłkę obok Darlowa -> gol. Kluczowe w tej całej drodze do siatki jest słowo „kula”, ponieważ te strzały były leciutkie, ale bardzo precyzyjne. Chociaż mogło wydawać się, że przy odrobinie lepszej reakcji Darlowa, obydwie sytuacje mogły być wybronione.

Właściwie to były jedyne dwa uderzenia Koreańczyka, więc można powiedzieć, że był szalenie skuteczny i dał bardzo ważne 3 punkty Wilkom.