Po dwóch kolejnych porażkach, Arsenal wraca na zwycięską ścieżkę dzięki pokonaniu Wolves 2-0 na Molineux. Jakich obserwacji dokonaliśmy w tym spotkaniu?

Leandro Trossard to skarb Mikela Artety 

Belg ustawicznie dowodzi, że był prawdziwym transferowym strzałem w dziesiątkę Kanonierów. Nawet nie będąc jednym z pierwszych nazwisk w podstawowej jedenastce i często rozpoczynając spotkania na ławce rezerwowych, Belg potrafi regularnie przyczyniać się do wyników osiąganych przez The Gunners. Nie inaczej było na Molineux. Tym razem rozpoczął on spotkanie od pierwszych minut. Pod koniec pierwszej połowy sytuacyjnie uderzył piłkę, która zdjęła pajęczynę z bramki strzeżonej przez Jose Sa. To nie była jednak nawet zbyt dogodna sytuacja do strzału i to wydaje się być jedną z największych zalet 29-latka. Jest jednym z zawodników w drużynie Mikela Artety, który potrafi stworzyć coś z niczego i w pojedynkę zmienić bieg meczu. Zresztą, swoimi ważnymi trafieniami przyczyniał się do wyników Arsenalu także w wielu innych spotkaniach w tym sezonie. Dość wymienić wyjazdowe starcia z Evertonem czy Chelsea, lub spotkania Ligi Mistrzów przeciwko FC Porto, a także Bayernowi. Nawet przy ograniczonej liczbie minut, 29-latek przeżywa obecnie swój najlepszy sezon w Premier League pod względem strzelonych bramek. Ma ich na koncie już dziewięć. Warto przypomnieć, że Trossard został pozyskany przez klub z Emirates za 27 milionów funtów. Bez cienia wątpliwości możemy stwierdzić, że okazał się być warty każdego zapłaconego za niego centa.

Arsenal przezwyciężył zmęczenie

Mikel Arteta w spotkaniu z Wolves ponownie desygnował do gry bardzo podobny skład względem drużyn, które rozpoczęły od pierwszych minut starcia z Aston Villą, a także Bayernem. W tych meczach z kolei wspólnym mianownikiem było to, że The Gunners kompletnie opadali z sił w drugiej połowie i dawali sobie wbić bramki, które koniec końców decydowały o ich porażkach w obu meczach. W spotkaniu z Wilkami zwłaszcza w pierwszej połowie The Gunners sprawiali wrażenie przygaszonych i pozbawionych energii. Sama bramka padła nieco z niczego. Druga połowa jednak to inni Kanonierzy. Arsenal wyszedł na nią zmotywowany, żeby postawić kropkę nad i i wywieźć trzy punkty z Molineux. To się udało, a prawdopodobnie najbardziej dziwiącymi nas obrazkami mogły być zrywy The Gunners w końcówce spotkania. Z niewiadomych przyczyn nowe siły wstąpiły chociażby w zawodnika meczu, Declana Rice’a. Anglik wziął sprawy w swoje ręce i w doliczonym czasie był dosłownie wszędzie. Odegrał zresztą kluczową rolę przy bramce na 2-0 Kanonierów, kiedy to pogalopował z piłką do przodu przez całą połowę Wilków. Co jednak z pewnością może zastanawiać kibiców, to fakt, że cała siódemka zawodników Kanonierów z pola, którzy zagrali od pierwszych minut także w starciach z Aston Villą i Bayernem, rozegrała w tym przypadku pełne 96 minut. Następne spotkanie natomiast tuż za rogiem – we wtorek na The Emirates przyjeżdża bowiem Chelsea.

Wolves bez formy, ale nie bez światełka nadziei

Wilki po przegranej z Arsenalem kontynuują swoją serię pięciu już spotkań ligowych bez zwycięstwa. Do niedawna wydawać się mogło, że będą oni w stanie powalczyć nawet o europejskie puchary. Tak się jednak prawdopodobnie nie stanie. Nie bez znaczenia w takim stanie rzeczy są liczne kontuzje, z jakimi mierzy się Gary O’Neil i jego drużyna. To jednak pozwala na otrzymanie szansy przez zawodników, którzy na co dzień nie są pierwszymi nazwiskami na kartce ze składem trenera Wilków. W tym gronie znajdują się zarówno zawodnicy pierwszej drużyny, jak i młodzieżowcy. W starciu z Kanonierami niewiele więc było pociechy dla kibiców Wilków, jednak światełkami nadziei bez wątpienia mogły być występy Boubacara Traore, a także debiutanta, Tawandy Chirewy. Obaj panowie mieli swoje momenty na boisku, w których brali sprawy w swoje ręce i potrafili zrobić różnicę na tle o wiele lepszej jakościowo ekipy Kanonierów. Zwłaszcza po Chirewie kompletnie nie było widać presji debiutanta – grał odważnie i bez kompleksów. Gary O’Neil na pewno o tym nie zapomni.