Jest sierpień 2018 roku. Pogrążona w kryzysie Swansea ogłasza kolejny transfer wychodzący. Federico Fernandez z uśmiechem na twarzy pozuje do zdjęcia trzymając w ręku koszulkę Newcastle United. To czwarty środkowy obrońca, który opuścił południową Walię tego lata. W kadrze Grahama Pottera został już tylko jeden stoper – Mike van der Hoorn. Świeżo ogłoszony menedżer Łabędzi głowi się jak ułożyć skład na ligowy mecz z Preston drugiej kolejki sezonu 2018/19. Na godzinę przed spotkaniem na klubowych grafikach pojawia się całkiem nowe nazwisko – w duecie z van der Hoornem na środku obrony ma zagrać Joe Rodon.

Tamten moment był dla młodego Walijczyka spełnieniem marzeń i punktem przełomowym w jego karierze. Trudno określić czy to, że Joe znalazł się w pierwszym składzie na mecz z Preston wynikało z nieodpowiedzialności zarządu, który doprowadził do skandalicznych braków kadrowych, czy też z ogromnej wiary w swojego wychowanka. Teraz nie ma to już żadnego znaczenia. Swansea w kilka gorących dni zbudowała chłopaka, który wszedł do Championship z futryną. Po dwóch latach opuszcza tę ligę, by zacząć swoją karierę w Tottenhamie.

Chłopak z Llangyfelach

Dwa sezony spędzone w Championship były dla Rodona egzaminem dojrzałości. Wypożyczenie do Cheltenham Town nie zwiastowało tego, że kilka miesięcy później będzie dowodził defensywą Łabędzi na drugim poziomie rozgrywkowym w Anglii. Sytuacja diametralnie zmieniła się wraz ze spadkiem Swansea z Premier League. W klubie doszło do bardzo poważnych zmian. Jako menedżera powołano Grahama Pottera, który miał wprowadzić powiew świeżości do drużyny pełnej sytych kotów.

Nie tylko Rodon otrzymał wówczas swoją szansę. Drużyna przestała polegać na starszych piłkarzach, którzy bez skrupułów zostali sprzedani. Nagle trzonem tej drużyny stali się młodzieńcy jak Daniel James, Oliver McBurnie czy Matt Grimes. O sukcesie tamtego procederu niech świadczy fakt, że na trzech z czterech wspomnianych graczy zarobiono już 60 milionów funtów. Tylko Grimes pozostał na Liberty Stadium, ale i o niego pytały już kluby z ligi wyżej. Być może będzie kolejnym, który wyfrunie z Liberty Stadium.

Joe Rodon jest zawodnikiem bez wątpienia wyjątkowym dla Swansea. Kibice uwielbiają historie, w których chłopak urodzony na przedmieściach trafia do pierwszej drużyny po przedarciu się przez wszystkie możliwe kategorie wiekowe. Tak było właśnie w przypadku urodzonego w Llangyfelach Rodona. Do akademii Łabędzi trafił już jako 8-letni dzieciak w 2005 roku. Przez lata liczył się coraz mocniej, aż w końcu osiągnął swój pierwszy sukces – przewodził drużynie U23 jako kapitan w rozgrywkach EFL Trophy.

Obserwując zachowanie 22-latka możemy wysnuć śmiałe wnioski, że idealnie nadaje się do roli kapitana. Jest bardzo ambitny i oddany drużynie. Nie boi się krzyczeć na swoich kolegów, gdy popełnią błędy, a w szatni uśmiech nie schodzi mu z twarzy. Najlepiej świadczy o tym wywiad z Connorem Robertsem, który pytany o kolegę z drużyny i reprezentacji odpowiadał „Joe? Jest fatalny, nie umie grać w piłkę”. Robił to oczywiście, by żartobliwie odstraszyć potencjalnych kupców i dalej móc cieszyć się dzieleniem szatni ze swoim przyjacielem.

Rodon zapracował sobie na własną przyśpiewkę, która stała się hitem nie tylko wśród kibiców – podczas wyjazdowego spotkania z Queens Park Rangers na trybunie gości wyśpiewywali ją Oli McBurnie oraz starszy brat Rodona, Sam. Ten również próbował swoich sił w drużynach młodzieżowych Swansea, ale według rodziców zasadniczą różnicą pomiędzy braćmi było podejście do futbolu. Sam wolał spędzać czas z przyjaciółmi, a Joe ciężko trenował, by stawać się coraz lepszym.

Technik wśród drwali

Wraz z przyjściem Grahama Pottera do Swansea odrodziło się stwierdzenie The Swansea Way. Ma ono oznaczać atrakcyjny styl gry i wychowywanie zawodników w wartościach żywcem wziętych z filozofii Johana Cruyffa. Joe Rodon wpasowuje się w to podejście bardziej niż którykolwiek z wychowanków Swansea. Mierzy 193cm, ale jest szczupłym graczem. Taką budowę ciała zawdzięcza ojcu, który reprezentował Walię w koszykówkę.

Od szkolnych lat Rodona ciągnęło do ataku. Ze względu na swój wzrost prędko trafił do obrony, ale nie przeszkodziło mu to w zdobyciu 49 bramek w 10 występach na szkolnych turniejach. Klub od małego wpajał mu styl gry oparty na posyłaniu odważnych piłek, które mogą napędzić akcję. Po kilku występach w pierwszej drużynie Łabędzi zaczęto go porównywać do Johna Stonesa.

Wyglądem i stylem gry jest on rzeczywiście podobny do 39-krotnego reprezentanta Anglii, ale wyróżnia się ostrzejszym charakterem. Mieszanka elegancji w poruszaniu się z piłką oraz nieodstawianie nogi w bezpośrednich starciach z rywalami sprawiła, że Joe znakomicie odnalazł się w Championship. To typ piłkarza, którego zwykło się nazywać „współczesnym obrońcą”.

Graham Potter dał Walijczykowi szansę, a o to, by stał się on jeszcze lepszym piłkarzem zadbał Steve Cooper. Nowy menedżer Swansea też był w przeszłości obrońcą, co pomogło Rodonowi lepiej zrozumieć swój fach. Klub sprowadził na Liberty Stadium faceta, który chciał kontynuować atrakcyjny styl gry, a na dodatek miał ogromne doświadczenie w pracy z młodzieżą. Cooper z reprezentacją Anglii do lat 20 wygrał Mistrzostwa Świata. W naturalny sposób był w stanie pomóc Rodonowi i jego młodym kolegom z zespołu.

Przyszłość zależna od zdrowia

Problemem dla 22-latka może być podatność na urazy. Przez swoją stosunkowo krótką historię z seniorską drużyną Łabędzi trzykrotnie doznawał kontuzji, która wykluczała go na więcej niż miesiąc. W pierwszym sezonie zagrał 27 ligowych meczów, a w drugim był w stanie wybiec na murawę tylko 21 razy na 46 kolejek. To wymuszało na Łabędziach szukanie innych rozwiązań w obronie i w taki sposób Steve Cooper wynalazł Bena Cabango. Kolejny wychowanek Swansea stał się konkurencją w obronie dla Rodona, który dwukrotnie leczył kontuzję kostki.

Swansea w piątek straciła ważnego gracza i bardzo lubianego przez kibiców, ale dzięki kontuzjom nauczyła się już grać bez niego. W Tottenhamie powinni zatem chuchać i dmuchać na swój nowy nabytek, ale jednocześnie Jose Mourinho może oczekiwać od Rodona znacznie więcej. Portugalski szkoleniowiec wielokrotnie powtarzał, że chce, by jego drużyna była twarda i upierdliwa dla rywali. Rodon swoim charakterem pasuje do tej koncepcji.

Transfer na White Hart Lane przypomniał poprzednie ruchy pomiędzy Londynem a Swansea. Do Kogutów w przeszłości dołączali Ben Davies oraz Michel Vorm, natomiast w drugą stronę wędrowali Kyle Naughton bądź Gylfi Sigurdsson. Dobre relacje zostały najwidoczniej podtrzymane, ponieważ sprzedaż Rodona za 15 milionów z bonusami wydaje się być promocją. Rynek transferowy widział już bogatsze transfery obrońców z zaplecza jak chociażby przejście Adama Webstera z Bristol do Brighton za 20 milionów funtów. W tym sezonie Mewy wyceniły Bena White’a po udanych występach w Leeds na 30 milionów. Kupno Rodona za połowę tyle jest bardzo dobrym interesem dla Spurs.

Przeskok z Championship do Tottenhamu wydaje się ogromny, ale porównywalny z wejściem do pierwszej drużyny po latach spędzonych w młodzieżówkach czy na wypożyczeniu w czwartoligowym Cheltenham. Joe Rodon tamten egzamin dojrzałości zdał na piątkę, teraz pora zaliczyć egzamin dyplomowy na piłkarza wysokiej klasy.