Wydawać się mogło, że Manchesteru City powoli podnosi się po druzgocącym odpadnięciu w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. O zwolnieniu Pepa Guardioli nie ma mowy, a dział rekrutacji ciężko pracuje, by wzmocnić zespół. Na jaw wychodzą jednak kulisy porażki z Lyonem. Bardzo mocno przeżyli ją zarówno piłkarze jak i Pep Guardiola.

Seria rozczarowań

Oczekiwanie Manchesteru City na triumf w Lidze Mistrzów wydłuża się o kolejny rok. Nikt nie spodziewał się jednak, że kolejne fiasko starań o ten elitarny tytuł zakończy się w tak słabym stylu. The Citizens byli faworytami finałowej ósemki, ale odpadli już po pierwszym meczu. Autorem sensacji była drużyna olimpijska z Lyonu.

Geneza tych niepowodzeń to materiał na oddzielny tytuł. Czy nad City wisi klątwa afrykańskich szamanów, czy problem leży w piłkarzach, a może winny temu wszystkiemu jest Pep Guardiola. Hiszpańskiemu szkoleniowcowi zarzuca się, że znów „przekombinował” – wystawił zbyt defensywną jedenastkę, która nie sprostała wyzwaniu.

Podobne roszady Pep stosował przed rokiem, gdy to Manchester City odpadał z Tottenhamem. Koguty wygrały pierwszy mecz 1-0, dzięki czemu jednobramkowa porażka w rewanżu dała im awans do półfinału. To właśnie drugi mecz był okazją do zaprezentowania pełni możliwości Obywateli w ofensywie, a porażka na nowym stadionie Tottenhamu była efektem niepotrzebnych zagrywek ze strony Guardioli. Hiszpan już wtedy był bliski ataku serca. Ostatnia akcja meczu miała dać jego drużynie awans, ale VAR anulował gola Raheema Sterlinga.

Tak emocjonujących rozstrzygnięć w tym roku nie mieliśmy, a na twarzy Guardioli malowała się o wiele bardziej posępna mina. W pewnym sensie jest mi go szkoda. Trzeba przyznać, że menedżer The Citizens zawsze bardzo emocjonalnie podchodzi do swojej pracy. Nie pierwszy raz pada bezradny na kolana, gdy wynik na tablicy świetlnej nie daje mu satysfakcji. Rzadko kiedy siedzi spokojnie na ławce rezerwowych, nawet gdy Manchester prowadzi kilkoma bramkami.

Pep może stracić szatnię?

Okazuje się, że tym razem porażka była dla Guardioli wyjątkowym ciosem. O jego zachowaniu po ostatnim gwizdku przegranego ćwierćfinału wypowiadał się Oleksandr Zinchenko.

Nie pojawił się nawet w szatni i nie powiedział do nas słowa po meczu. Co jest do powiedzenia, skoro wszystko jest jasne?

Ukrainiec nie szczędził cierpkich słów na temat doboru taktyki przez swojego szkoleniowca. W wywiadzie, który przeprowadziła z nim jego narzeczona – Vlada Sedan – podkreślił to, co od tygodnia powtarzają eksperci na całym świecie.

Jest tu wielu piłkarzy z wielkim doświadczeniem. Dobrze wiedzą, że przy takiej taktyce zawsze będzie brakowało jednego zawodnika z przodu. W pierwszej połowie Lyon był bardzo dobrze zorganizowany z tyłu. Prawie wszyscy byli przed linią piłki.

A my mieliśmy trzech środkowych obrońców w statycznej pozycji z futbolówką – zaczynali atak, a dwóch środkowych pomocników cofało się, aby wziąć od nich piłkę, ponieważ nie było stref, gdzie można byłoby znaleźć dobre podanie. Mieliśmy pięciu piłkarzy, będących poza grą.

To jest właśnie defekt Guardioli. W kluczowym momencie tworzenie eksperymentalnej taktyki dla City jest wtopą.

Ostatnie zdanie tej wypowiedzi należy do Vlady Sedan. Zinchenko odniósł się także do pożegnań Davida Silvy oraz Claudio Bravo, którzy liczyli na udane rozstanie z błękitnymi. W zamian otrzymali upokorzenie w ćwierćfinale Ligi Mistrzów, który powinien być wygrany z zamkniętymi oczami.

W takim wypadku przyszłość Guardioli nie będzie już tak kolorowa jak dotychczas. Kolejną „wtopą”, jak to określił Zinchenko, hiszpański szkoleniowiec na pewno nadszarpnął swój autorytet. Mówi się, że Ukrainiec nie jest pierwszym piłkarzem, któremu nie podobają się roszady Guardioli. Jeśli Pep straci szatnię, klub będzie zmuszony sięgnąć po odszkodowanie i podziękować mu za cztery lata spędzone na Etihad Stadium.

Wiele zależy od tego jak Manchester City wejdzie w nowy sezon. Transfery, jakich dokonują, napawają kibiców dużym optymizmem. Ferran Torres został sprowadzony za grosze, a Nathan Ake może poprawić grę w obronie. Do pełni szczęścia brakuje już tylko potwierdzenie transferu Kalidou Koulibaly’ego. Pep Guardiola nie zamierza odpuszczać, ale z pewnością ostatnie dni nie należały dla niego do najłatwiejszych.