Analiza statystyczna staje się coraz ważniejszym elementem funkcjonowania klubu piłkarskiego. W dzisiejszych czasach działania sztabu szkoleniowego to nie tylko treningi i rozmowy motywacyjne, ale także godziny spędzone nad danymi zbieranymi z każdej minuty spędzonej przez zespół na boisku. Największe kluby na świecie już pokazują, że w futbolu jest miejsce dla programistów i należy otworzyć się na nowoczesne technologie, by być o krok przed innymi.

W tej dziedzinie w ostatnim czasie konkurencję bije na głowę nie kto inny jak Liverpool. Drużyna Jurgena Kloppa przez większą część sezonu nie miała sobie równych i bezlitośnie pokonywała kolejnych rywali w lidze. Nietrudno było więc zauważyć, że sukces The Reds to nie tylko jedenastu piłkarzy na boisku, ale również bogate zaplecze, które we współpracy z Kloppem stworzyło perfekcyjnie funkcjonujący organizm.

Zachwyt nad Liverpoolem jest w pełni uzasadniony. Klub ten poczynił ogromny progres w stosunku do nieudolnych starań o przywrócenie tytułu mistrzowskiego na Anfield z ostatnich lat. Drużyna, jaką mieliśmy okazję oglądać w przerwanym sezonie 2019/20 to prawdopodobnie jedna z najlepszych w historii futbolu, a ojców tego sukcesu jest wielu – od piłkarzy, przez trenerów, aż po analityków.

Analityk równie ważny co trener pierwszego zespołu?

Gdy klub decyduje się na rozwój technologiczny, musi zatrudnić odpowiednich ludzi, którzy będą potrafili zarządzać bankami danych oraz zainwestować w systemy, z których ci pracownicy będą mogli korzystać. Najwięksi fani rozwoju technologicznego w futbolu wychodzą z założenia, że sztab szkoleniowy powinien liczyć tyle samo tradycyjnych trenerów co analityków. Piłka nożna bowiem nie jest już tak prostą grą, jaką wydawała się w ubiegłym wieku.

Liverpool tak licznego zespołu nie posiada, ale i tak robi on wrażenie. Za ocenę danych zawodników i trendów sportowych odpowiada w głównej mierze dyrektor działu badań Ian Graham z Fenway Sports Group, czyli grupy będącej właścicielem Liverpoolu. Równie ważną rolę odgrywa Michael Edwards, pracujący wcześniej w Portsmouth oraz Tottenhamie. Warto nadmienić, że w sztabie szkoleniowym znajdują się ludzie z dziedzin astrofizyki czy filozofii.

Graham długo przekonywał Jurgena Kloppa do tego, aby ten skorzystał z jego analiz. Przygotowywał raporty z meczów Niemca gdy ten był trenerem Borussii Dortmund, mimo że nie obejrzał żadnego z tych spotkań. Nie musiał. Analitykowi Liverpoolu wystarczyły liczby, by pokazać swojemu szefowi co mógł zrobić lepiej i jak może to zastosować w pracy z The Reds. Klopp usłyszał także od Grahama, że prowadzona przez niego Borussia w ostatnim sezonie była jedną z najbardziej pechowych drużyn w historii Bundesligi – zajęła siódme miejsce, ale liczby stworzonych dogodnych okazji wskazywały na to, że powinna zająć… drugą pozycję. Klopp przyznał się, że za czasów pracy w Niemczech nie skorzystał z ani jednej analizy i zdziwił się, że ktoś kto nie obejrzał ani jednego meczu jego drużyny, był w stanie przedstawić te same wnioski, do których doszedł stojąc przy linii bocznej. W taki sposób przekonał się do Grahama i między panami nawiązała się współpraca.

Kontrolowanie boiska za pomocą liczb?

Dzięki rosnącej popularności tzw. big data w sporcie, swoje produkty w tej dziedzinie sprzedawać zaczynają największe korporacje, jak na przykład Intel, znany przecież głównie z dostarczania podzespołów komputerowych. Intel skupił się na systemie, który zbiera dane o piłkarzach i – mówiąc prostymi słowami – wskazuje ich mocne oraz słabe strony, ale to nawet nie połowa procesu analizy. Dane te przecież trzeba umieć wykorzystać.

To jak dane wykorzystuje Liverpool po części zostaje oczywiście tajemnicą. Należy jednak pamiętać, że big data to nie tylko cyferki, ale również przystępna wizualizacja. Sadio Mane czy Roberto Firmino nie wyciągną wniosków gdy powie im się, że jakiś współczynnik jest dla nich niekorzystny lub wynosi tyle i tyle. Liczby to instrumenty, którymi operują analitycy, ale ich zadaniem jest także przedstawienie wyliczeń w najłatwiejszy możliwy sposób. Ten aspekt Liverpool opanował do perfekcji dzięki wizualizacji kontroli boiska.

Powyższa grafika służy za przykład tego, w jaki sposób działa system stosowany przez zespół, gdy nałożymy na niego współczynnik EPV (ang. Expected Possession Value), który bez wątpienia jest przyszłością piłki nożnej. Poszczególne sektory boiska, zaznaczone kolorem niebieskim, są kontrolowane przez drużynę dokonującą analizy, a pozostałe – na czerwono – przez przeciwnika. Żółtym okręgiem zaznaczony jest zawodnik będący aktualnie przy piłce. Tak rozrysowane boisko ma pomóc w podejmowaniu decyzji jak zawodnicy mają się ustawiać i w którym kierunku posyłać piłkę.

W jaki sposób określić, że jakiś obszar boiska „należy” do konkretnej drużyny? Są to miejsca, do których zawodnicy są w stanie dobiec szybciej niż znajdujący się w pobliżu przeciwnik. Analiza nie uwzględnia wyłącznie ustawienia piłkarzy na boisku, ale również ich umiejętności, w szczególności cechy fizyczne. Im więcej danych zbierzemy, tym algorytm ten będzie dokładniejszy.

Dlatego właśnie zbieranie danych o rywalach powinno być równie ważne co analizowanie własnej drużyny. O tym jak szczegółowo można rozpracować przeciwnika pokazywał niegdyś na konferencji prasowej Marcelo Bielsa po tym, jak Derby County udowodniło mu podglądanie i szpiegowanie treningów drużyn przeciwnych. Skoro drugoligowe Leeds United zebrało ogromną porcję danych, które był w stanie zrozumieć i wytłumaczyć nieanglojęzyczny menedżer klubu, big data w gigantach pokroju Liverpoolu mogą przekraczać nasze wyobrażenia.

Piłkarskie moneyball vs stara szkoła

Oczywiście analitycy wpływ mają nie tylko na taktykę zespołu, ale również ściśle współpracują m.in. z działem scoutingu w pozyskiwaniu wartościowych zawodników. Łatwo zauważyć, że świat piłki to w obecnych czasach żywcem wyjęte techniki z filmu „Moneyball”. Piłkarze muszą być świadomi tego, że są nie tylko obserwowani na żywo przez rekruterów, ale także dogłębnie analizowani pod kątem liczb.

Czy korzystanie z nowoczesnych technologii w futbolu da ci przewagę nad resztą? Można pokusić się o tezę, że samo posiadanie analityka w klubie nie będzie wystarczające, ponieważ z tej roli korzysta już większość drużyn z wyższej i średniej półki. Ważne jest zatem jak ten analityk wykorzystuje owe technologie i czy dobrze współpracuje z menedżerem, do którego przecież należy ostatnie zdanie. W świecie piłki wciąż mamy wielu „trenerskich dinozaurów”, którzy uznają, tak jak niegdyś Klopp, że nowinki technologiczne nie zastąpią ciężkiego, fizycznego treningu.

Inne zdanie ma oczywiście wielu młodszych szkoleniowców, jak Graham Potter. Warunkiem koniecznym podpisania kontraktu z Brighton było dla niego zabranie ze sobą Kyle’a Macaulaya – analityka, który pracował z Anglikiem w Ostersunds i Swansea. Arsenal z kolei postawił na twórcę gry Candy Crush, Mikhaila Zhilkina, który niespodziewanie zamienił pracę nad jedną z najpopularniejszych aplikacji mobilnych na świat piłki. Z tym, że Kanonierzy – w przeciwieństwie do Liverpoolu – wciąż szukają pasujących kolorów, aby ułożyć piłkarską układankę.