Otwarcie okna transferowego dla każdego kibica piłki nożnej to duże wydarzenie. Plotki, wypowiedzi trenerów, rekordy, niespodzianki, ciągnące się tygodniami sagi, no i one… wypożyczenia. W teorii jest to dobra opcja zarówno dla obu klubów, jak i dla samego piłkarza. Jedni dostają zawodnika na pozycję, której nie mogą zapełnić nikim z obecnego składu przy okazji sprawdzając czy się nadaje, drudzy wysyłają nie łapiącego się do jedenastki gracza, aby ten zebrał potrzebne doświadczenie. Główny zainteresowany ma więcej minut na boisku, a co za tym idzie, więcej szans na udowodnienie swojej wartości.

No tak, tylko w praktyce nie zawsze wygląda to tak kolorowo. Patrząc na największe zespoły, tak naprawdę tylko Pep Guardiola może spojrzeć na listę swoich zawodników i powiedzieć głośno: nikogo więcej mi nie trzeba. A właśnie te braki u reszty czołówki często mogliby załatać zawodnicy wysłani do Niemiec, Hiszpanii, czy innych klubów Premier League. W czasach, kiedy 50 milionów funtów to cena nie wzbudzająca większych emocji, kluby z Anglii mogłyby uważniej rozglądać się po własnym ogródku, szczególnie te z czołówki.

DRUGIE MIEJSCE NIE JEST ZŁE, ALE…

Menedżerowie Manchesteru United od kilku okienek sprowadzają wielkie gwiazdy, nierzadko wydając przy tym spore sumy. Był Angel di Maria i Radamel Falcao, jest Paul Pogba, a od niedawna też Alexis Sanchez. Problem w tym, że każdy z tych zawodników daje (lub dawał) drużynie głównie atuty ofensywne. Nie znaczy to wcale, że Czerwone Diabły wzmocnień w obronie nie potrzebują. Środek obrony łączą Chris Smalling, który ostatni dobry sezon rozegrał, kiedy rządził jeszcze Louis van Gaal i Phil Jones, znający się lepiej z klubowymi lekarzami, niż z boiskowymi kolegami. Victor Lindelof fatalnie rozpoczął obecny sezon i cały czas walczy o zaufanie kibiców oraz trenera, a Eric Bailly po świetnym starcie nabawił się kontuzji.

Może i United ma najmniej straconych bramek w lidze, ale wszyscy wiemy, że to bardziej zasługa Davida de Gei, niż obrony popełniającej mnóstwo błędów. W tym wszystkim na wypożyczeniu grają Axel Tuanzebe i Timothy Fosu-Mensah. Dwóch młodych obrońców z dobrymi warunkami fizycznymi. Żaden z nich nie jest nadto doświadczony, lecz obaj zbierali głównie pozytywne oceny po swoich występach w czerwonym trykocie. Co prawda okazji do wywalczenia miejsca w składzie nie było dużo, ale każdy pozytyw buduje.

Fosu-Mensah przekonuje swoim profilem też w inny sposób. Oprócz środka obrony, Holender występuje też jako defensywny pomocnik. Jest to świetna okazja, żeby w razie potrzeby przygotował się do przejęcia roli odchodzącego Carricka. A dla kibiców atakujących argumentem o wieku – Scott McTomminay ma 21 lat, a Luke Shaw jest o rok od niego starszy.

ANDY CARROLL, PETER CROUCH, GRZEGORZ RASIAK?

Antonio Conte na ławce trenerskiej, mistrz ubiegłego sezonu, zawodnicy rozchwytywani przez Real. Brzmi jak główny kandydat do objęcia pozycji lidera Premier League, ale Chelsea Londyn to dopiero czwarty zespół ligi. Transfery ogólnie nie wydają się ostatnio mocną stroną The Blues. Powiedzieć, że Tiemoue Bakayoko nie spełnia oczekiwań, to jak nie powiedzieć nic. Do tego dochodzą Ross Barkley i Danny Drinkwater – transfery raczej na miarę zespołów walczących o miejsce w pierwszej dziesiątce.

Oczywiście gorący temat związany z wypożyczeniem w ekipie ze Stamford Bridge to rola napastnika. Sprowadzony z Realu Madryt Alvaro Morata miał idealnie zastąpić odchodzącego w kontrowersyjnych okolicznościach Diego Costę. Dwudziestopięciolatek nie gra oczywiście tragicznie, ale nie tego oczekiwali kibice Chelsea. Miał być gol za golem, a mamy statystycznie bramkę co trzy spotkania. Tutaj pojawia się okazja dla kogoś młodszego, mniej sławnego, ale za to chcącego coś pokazać.

Michy Batshuayi to na pewno napastnik, który przy odpowiednim prowadzeniu może stać się jednym z najlepszych w Premier League. W obecnym sezonie ligi angielskiej nie broni się może ilością bramek, ale wystarczy wspomnieć, że tylko w jednym meczu wystąpił przez pełne 90 minut (wygrana 4:0 z Brighton, jedno trafienie Belga). W Lidze Mistrzów rozegrał łącznie 122 minuty i strzelił dwie bramki (w tym jedna w zwycięskim meczu przeciwko Atletico Madryt). Zamiast perspektywicznego Michy’ego, szkoleniowiec The Blues wybrał jednak Oliviera Giroud, często grzejącego wcześniej ławkę Arsenalu.

Wcześniej plotki były jeszcze ciekawsze, bo niebieską część Londynu łączono z Peterem Crouchem czy Andym Carrollem. Internauci prześmiewczo proponowali Conte nawet Grzegorza Rasiaka. Patrząc gdzie jest teraz Chelsea, nasuwa się pytanie, czy Batshuayi nie przydałby się w zespole, tym bardziej zerkając na jego formę w Dortmundzie, gdzie strzelił już pięć bramek w czterech meczach?

TEN ROK MIAŁ BYĆ NASZ

Liverpool dotknęła sytuacja zupełnie odwrotna do tych, które opisane są wyżej. Daniel Sturridge i Divock Origi zostali wysłani na wypożyczenie, bo w ataku świetnie radzą sobie Roberto Firmino i Mo Salah. Oprócz nich również kilku zawodników, którzy miejsca w składzie i tak sobie raczej nie wywalczą. W zamian Klopp wzmocnił obronę rekordowym transferem Virgila van Dijka. No właśnie, kwota przeznaczona na Holendra była na tyle duża, że na inne zakupy już zabrakło. W takim wypadku wręcz prosi się o to, aby wypożyczyć któregoś z dostępnych zawodników, bo obrona na Anfield dalej nie wygląda zbyt ciekawie.

Wyśmiewany Lovren i Klavan, a za nimi nieporadny Simon Mignolet. Nie brzmi to dobrze, a na papierze wygląda jeszcze gorzej – choć wciąż na trzecim miejscu w tabeli, Liverpool stracił aż 31 bramek. W całym top8 więcej razy piłkę z siatki wyciągali tylko bramkarze Arsenalu i Leicester.

A na wypożyczeniach tylko z innych klubów Premier League między innymi Joe Hart, Eliaquim Mangala, wcześniej wspomniani Fosu-Mensah i Tuanzebe oraz kilku innych ciekawych defensywnych zawodników. Może z którymś z nich napastnicy strzelaliby bramki bez strachu, że za chwilę i tak będzie remis.