Minęło kilkadziesiąt minut od zakończenia finałowego meczu Pucharu Ligi pomiędzy Liverpoolem a Chelsea. Grupa młodych piłkarzy The Reds ustawia się do zdjęcia z pucharem. To wychowankowie klubu z Anfield, dla których ten wieczór na zawsze będzie niezapomnianym. Wśród nich jest Conor Bradley. Młody obrońca, który kilka tygodni wcześniej szturmem wszedł do pierwszej jedenastki i pokazał, że w dzisiejszym futbolu dla wielu młodych piłkarzy przeskok z piłki juniorskiej nie istnieje. Bradley jest kolejnym w świecie futbolu chłopakiem, który swój sukces zawdzięcza wytrwałości, ciężkiej pracy, ale także jeszcze jednej, bardzo ważnej dla młodego sportowca rzeczy. Mowa tu o uprawianiu kilku dyscyplin sportu w dzieciństwie.

Bradley wszedł do pierwszego składu, by zastąpić kontuzjowanego Alexandra-Arnolda. Radził sobie doskonale. Później Klopp przesunął go na lewą obronę. Tam też grał naprawdę przyzwoicie. Niemiecki menedżer znalazł sobie kolejną maszynę do robienia sprintów po skrzydle, a fani Liverpoolu zobaczyli w nim nowego lokalnego bohatera.

Oto chłopak, który w dzieciństwie opuszczał swój dom na obrzeżach małej wioski Killen i przemierzał pola owiec, łagodne wzgórza Tyrone i atramentowe wody rzeki Derg, by dotrzeć na treningi swojej drużyny w futbolu gaelickim. Oprócz tego biegał w klubie lekkoatletycznym Finn Valley. Piłka nożna była w jego krwi od zawsze, ale na poważnie wziął się za nią dopiero w wieku 16 lat. Wcześniej uprawiał kilka dyscyplin sportu i teraz czerpie z tego ogromne korzyści.

Od zawsze miał ogromny talent

Pewnego dnia dwaj mężczyźni dosyć niespodziewanie udali się na mecz do małej wioski w Irlandii Północnej, zaledwie kilka kilometrów od granicy z Republiką Irlandii. Aghyaran St. Davog mierzył się z St. Teresa’s Loughmacrory w ramach spotkania futbolu gaelickiego. Kibice złożeni głównie z rodziców występujących chłopców szybko dostrzegli obce twarze. Okazało się, że byli nimi dwaj skauci Liverpoolu, którzy tego dnia przyjechali oglądać swojego podopiecznego. Był nim Conor Bradley. Dziś piłkarz The Reds, wtedy młody chłopiec z ogromną pasją do sportu i marzeniami o wielkiej karierze.

Bradley dwa razy w tygodniu przyjeżdżał do klubu Aghyaran GAA Club. Raz, by uczestniczyć w treningu, a drugi raz podczas weekendu, gdy grał mecz. W międzyczasie jeździł do Belfastu, gdzie mieściła się filia akademii Liverpoolu. — „Liverpool z radością pozwalał Conorowi grać w futbol gaelicki w dzieciństwie. Musisz być naprawdę szybki, sprawny i mocny. Spójrz tylko, co zrobił Benowi Chilwellowi w finale Pucharu Carabao” — mówi Anthony Devine, który trenował Bradleya w Aghyaran przez 6 lat.

Bradley doskonale łączył uprawianie kilku sportów. Oprócz futbolu irlandzkiego i piłki nożnej, przez kilka lat biegał. Rodzice go wspierali, bo wiedzieli, że tak wszechstronne podejście syna do sportu da mu w przyszłości wymierne efekty.

Czym jest futbol gaelicki?

Conor Bradley dołączył do drużyny Aghyaran GAC w wieku 5 lat i tak naprawdę wtedy rozpoczęła się jego przygoda z futbolem gaelicki. Jest to ciekawy sport, niezwykle popularny w Irlandii. Najprościej mówiąc, jest to mieszanka piłki nożnej i rugby. Każda drużyna liczy po 15 zawodników i gra się okrągłą piłką, którą można złapać, kopnąć i podać ręką. Punkt można zdobyć poprzez umieszczenie piłki między słupki (jak w rugby) albo do bramki (jak w piłce nożnej). Za to pierwsze dostaje się jeden punkt, a za drugie trzy oczka.

„Conor miał wyjątkowy talent. Naturalną energię i atletyzm. Nigdy nie dbał o to, z jakim przeciwnikiem gra, po prostu wychodził i grał. Widzisz to teraz w Liverpoolu, wnosi energię i to właśnie dla nas robił. Nigdy nie przestawał, co stanowiło przykład do naśladowania dla jego kolegów z drużyny”— dodaje Devine.

Mimo ogromnej miłości do tego sportu Bradley musiał zdecydować. Przed finałem pucharu do lat 16 w 2019 r., Bradley zrezygnował z gry ze względu na swoje zaangażowanie w Liverpool. Mimo to pojawił się na meczu z Drumraghem. Jego miłość do drużyny i sportu zawsze pozostawała silna. Możliwości, jakie oferowała jednak piłka nożna, sprawiły, że zdecydował się podążać tą drogą. W Agyaran gracza The Reds wspominają jako lidera. Chłopaka, który nikogo się nie bał, słuchał uważnie swoich trenerów i zawsze walczył o zwycięstwo dla swojej drużyny.

Bieganie też miał w sercu

Patrząc na poczynania Bradleya w jego dzieciństwie, można pomyśleć skąd ten chłopak czerpał tyle energii. Młody sportowiec rozwijał swoją karierę w futbolu gaelicki i grał w akademii Liverpoolu w Belfaście. W wieku 10 lat postanowił rozpocząć swoją przygodę z bieganiem. Przez trzy lata uczęszczał do Finn Valley Athletics Club. Klub sportowy założony w 1971 roku przez Patsy McGonagle, który w przeszłości święcił triumfy dla irlandzkiego sportu.

Od samego początku Conor wygrywał. Można by pomyśleć, że biega i rywalizuje od wieków, ale tak nie było. Był naprawdę konkurencyjny i bardzo trudny do pokonania. W hrabstwie był osobą, którą należało pokonać, jeśli myślałeś o wygranej. Kiedy rozpoczął się wyścig, wystarczyło mrugnąć, a on był już na linii mety. Wszystko robił jednak z ogromnym uśmiechem — wspomina jego były kolega z zespołu Oisin Toye.

Ogromną rolę w rozwoju Bradleya odegrali jego rodzice. Jego mama Linda regularnie kibicowała mu podczas biegów. Sama kiedyś biegała w tym samym klubie i z pewnością zależało jej, by syn poszedł tymi samymi śladami. Ogromnym wzorem dla 20-latka był także jego tata Joe. Niestety w lutym tego roku zmarł po ciężkiego chorobie. Kiedy Bradley rozgrywał fantastyczne mecze w barwach Liverpoolu, jego tacie nie było dane tego zobaczyć.

Wygrała piłka nożna

Mimo pasji do kilku sportów Bradley zdecydował się postawić na futbol. Od 9. roku życia dwa razy w tygodniu trenował w filii akademii Liverpoolu w Belfaście. Jego początki w barwach The Reds wspomina Rory Lynch, który był jego pierwszym trenerem. „Pamiętam, kiedy po raz pierwszy odwiedził bazę Liverpoolu w Belfaście. Piłkarze mieli dużą jakość. Oglądając ćwiczenia, dostawałem zawrotów głowy. Martwiłem się, czy Conor będzie w stanie dotrzymać kroku. W ciągu dwóch lub trzech minut wyróżniał się jak zawsze.” W kolejnych latach grał w barwach irlandzkiego Dungannon. Pełnoprawnie do akademii Liverpoolu dołączył w 2019 roku.

Kiedy w 2021 roku klub z Anfield sprzedawał Neco Williamsa do Nottingham Forest, nie kupiono zastępcy. Władze Liverpoolu zdawały sobie sprawę z ogromnego potencjału jednego zawodnika z akademii. Bradley miał naprawdę duże notowania u trenerów w szkółce. Panowała świadomość, że prędzej czy później zacznie występować w pierwszym zespole.

20-latek swój debiut w pierwszym zespole zaliczył w sezonie 21/22. Dostał wtedy szansę w meczu Pucharu Ligi przeciwko Norwich City. W obecnej kampanii wzniósł swoją grę na inny poziom. Irlandczyk wystąpił w kilku meczach w Premier League. Zagrał także w finale wcześniej wymienionych rozgrywek Pucharu Ligi przeciwko Chelsea. Na swoim koncie ma też 4 mecze w Lidze Europy. Łącznie zagrał w tym sezonie w 18 spotkaniach, w których zaliczył 6 asyst.

Jest potencjał na świetnego piłkarza

Patrząc na występy młodego defensora w tym sezonie, widać w nim ogromną pewność siebie. Bradley już od najmłodszych lat udowadniał, że jest chłopakiem, który ma w sobie ogromną pasję i chęć do wygrywania. Wraz z nabranym doświadczeniem i lekcjami od starszych kolegów czyt. Virgil Van Dijk lub Alexander-Arnold, będzie czynił kolejne postępy. Na razie ma za sobą parę fantastycznych miesięcy.

We wtorkowy wieczór zabłysnął także na arenie międzynarodowej. Stało się tak dzięki przepięknej bramce strzelonej Szkotom. Irlandczycy co prawda nie awansowali na Euro, ale dzięki takim graczom jak Bradley mogą mieć duże nadzieje na kolejne eliminacje.

W Castlederg z pewnością z dumą patrzą na kolejne sukcesy Bradley. Ten zawsze pozostanie dla nich małym chłopcem, który z zaciekłością walczył z kolejnymi rywalami w meczach futbolu gaelickiego. Teraz już jako dojrzały mężczyzna z pewnością latem wpadnie pograć z kumplami z dzieciństwa w ten ukochany dla niego sport.