Jakiekolwiek dywagowanie odnośnie obecnej skali wielkości Premier League nie ma prawa bytu. W angielskiej ekstraklasie wszystko bowiem jest największe – wydawane pieniądze na transfery, poziom atrakcyjności rozgrywek, umiejętności piłkarzy. Wciąż jednak największe wrażenie robi chyba fakt, że wydarzeniami w Premier League żyje cały piłkarski świat. Ciężko znaleźć fana futbolu, który nie wiedziałby, jak wygląda sytuacja w tabeli angielskiej elity. Ważne dla odbioru naszej ukochanej ligi są też jej ostatnie sukcesy na arenie międzynarodowej. W tym roku osiągnięcie dobrych wyników będzie wyjątkowo istotne z uwagi na reformę rozgrywek Ligi Mistrzów…

Ze względu na zmianę systemu rozgrywania następnej edycji Champions League liczba uczestników wzrośnie z 32 do 36. Anglia ma bardzo realne szansę na wywalczenie jednego z tych dodatkowych miejsc. W poniższym artykule szczegółowo omówimy, co musi się stać, aby zajęcie piątego miejsca w tym sezonie Premier League było premiowane awansem do Ligi Mistrzów.

Nowy format równa się nowe możliwości

W przyszłej kampanii najbardziej prestiżowych europejskich rozgrywek zadebiutuje zupełnie nowy format. Usunięta zostanie klasyczna faza grupowa, w której drużyny były dzielone na osiem grup po cztery zespoły w każdej. Nie będzie też tradycyjnej fazy pucharowej rozpoczynającej się od 1/8 finału.

Pomińmy w tej chwili wszystkie opinie o wadach i zaletach tego działania. Zamiast tego odnotujmy jedną kluczową dla nas informację. Liczba drużyn wzrośnie z 32 do 36. Dwa z czterech dostępnych miejsc przyznane będą krajom, których reprezentanci, będą święcić największe sukcesy w tegorocznych edycjach europejskich pucharów.

Reasumując, dwa kraje, które zdominują w tym sezonie czołowe turnieje w Europie, otrzymają w nagrodę po jednym dodatkowym klubie w przyszłorocznej edycji Champions League. Wszystko liczone będzie na podstawie specjalnego systemu punktowego opracowanego przez UEFA.

Obecnie, ciężko o jakiekolwiek konkretniejsze predykcje i jednoznaczne stwierdzenie odnośnie wspomnianego dodatkowego miejsca dla Premier League. Podstawą analizy będą więc jedynie matematyczne wyliczenia wynikające z zestawienia statystyk i komputerowych wyliczeń przygotowanych przez serwis OPTA. Wiemy, że tego typu przewidywania często mają to do siebie, że mijają się z prawdą. Z tego powodu zacznijmy może lepiej od kilku niepodważalnych suchych faktów.

Arsenal będzie grał dla całej ligi. Anglicy muszą gonić Niemców

W minionym tygodniu poznaliśmy pary ćwierćfinałowe wszystkich dostępnych turniejów. Reprezentanci Premier League wywiązali się z powierzonych zadań niemal wzorowo. Z ośmiu drużyn, które rozpoczynały w tym sezonie rywalizację w Europie, miejsce w 1/4 danych rozgrywek zdołało utrzymać aż pięć zespołów. Niezwykle ważny okazał się tryumf West Hamu nad Freiburgiem, bowiem w ogólnej klasyfikacji, Niemcy plasują się tuż przed Anglią. Piłkarze The Hammers zasługują zatem na duże brawa, tym bardziej, że w pierwszym meczu przegrali 0:1 z niemieckim klubem. W rewanżu zdołali spokojnie nadrobić straty z dużą nawiązką. Młoty Davida Moyesa triumfowały aż 5:0!




Tym samym wyrzucenie Freiburga za burtę spowodowało, że w tegorocznych edycjach europejskich pucharów w grze pozostało już tylko trzy kluby tuż zza naszej zachodniej granicy. Bayer Leverkusen rzutem na taśmę przedostał się do 1/4 finału Ligi Europy. Aptekarze po dwóch trafieniach Patricka Schicka w doliczonym czasie drugiej połowy wyeliminowali azerski Qarabag.

Z kolei w Lidze Mistrzów Bayern Monachium i Borussia Dortmund zmierzą się w ćwierćfinałach Ligi Mistrzów z Arsenalem i Atletico Madryt. Wyniki tych spotkań będą bardzo ważne dla końcowego układu wyścigu o dodatkowe miejsca. Zwłaszcza starcie Kanonierów z Die Roten będzie meczem wagi ciężkiej, z uwagi na aktualne miejsca zajmowane w walce o bonusowe lokaty. The Gunners awansem do półfinału oraz jednoczesnym wyeliminowaniem Bayernu mogą naprawdę mocno przysłużyć się całej lidze.

Na ten moment pierwsze trzy miejsca w tym wyścigu zajmują kolejno Włosi, Niemcy i Anglicy. Najbliżej znalezienia się w czołowej dwójce zdecydowanie są Włosi. Ich przewaga wydaje się być dość bezpieczna tym bardziej, że Italia wciąż ma w europejskich pucharach cztery zespoły. Co ciekawe, żaden z nich nie znajduje się w rozgrywkach Ligi Mistrzów. Atalanta, Milan i Roma występują w Lidze Europy, a Fiorentina gra w Lidze Konferencji. Każda z tych drużyn może śmiało celować nawet w awans do finału swoich rozgrywek.

Na czym dokładnie bazuje obliczanie współczynnika UEFA?

Od analizy na podstawie suchych faktów i przedstawienia najbardziej zainteresowanych i liczących się graczy w tej walce, przechodzimy do bardziej zagmatwanych spraw. Spokojnie, postaramy się, jak najlepiej uprościć wszystkie z nich. Zacznijmy od tego na czym dokładnie polega wyliczanie wyników punktowych danych lig.

Mówiąc najprostszym językiem jest to wynik dzielenia łącznego dorobku uzyskanych punktów (2 za wygraną, 1 za remis, 0 za porażkę) zdobytych w ciągu sezonu przez liczbę wszystkich zaangażowanych klubów z konkretnego kraju. Z perspektywy Premier League jest to o tyle ważne, że już w fazie grupowej Ligi Mistrzów z rozgrywek odpadł duet ich przedstawicieli.

Chodzi oczywiście o Manchester United i Newcastle United. Czerwone Diabły i Sroki zdobyły bardzo mało oczek dla swojego kraju, ale wciąż są wliczani przy dzieleniu przez liczbę wszystkich uczestników, czym znacznie obniżają ostateczny wynik Anglii. Przez to oba kluby nie dodają nic od siebie, a za każdy triumf do ogólnego wyniku Premier League doliczane jest 0,25 pkt. Podczas, gdy dla Niemiec jest to bonusowe 0,256 pkt za takie samo zwycięstwo. Dodatkowo, obie ekipy zajęły ostatnie miejsca w swoich grupach. Red Devils oraz The Magpies w 12 meczach fazy grupowej zanotowali porażający bilans 2 zwycięstw, 3 remisów i aż 7 porażek.

Z powodu tych fatalnych wyników jeszcze w grudniu ubiegłego roku Premier League była zdecydowanie bliżej czwartego niż drugiego miejsca. Ostatecznie rezultaty United i Newcastle wciąż mogą bardzo mocno odbić się na końcowym rozstrzygnięciu bitwy o dodatkowe miejsca. Można pokusić się o stwierdzenie, że, gdyby nie klęski tych dwóch zespołów, to Anglicy w zasadzie już teraz byliby pewni wywalczenia dodatkowego miejsca w Champions League.

Wciąż jednak ich notowania stoją bardzo wysoko. Jak dokładnie wygląda omawiana klasyfikacja i kto na ten moment ma w niej największe szanse według przywołanych wyżej superwyliczeń superkompuetrów? Sprawdźmy to!

Prognozy dla Premier League są bardzo obiecujące

Zanim przejdziemy do wyżej przywołanych przeliczeń OPTY posłużmy się obliczeniami Carlo Ranziego. Z jego wyliczeń wynika, że Włosi oraz Anglicy są zdecydowanymi faworytami w wyścigu o TOP 2. Współczynnik Wyspiarzy jest minimalnie gorszy od Niemców, ale decydującą przewagą ma okazać się posiadanie dwóch ekip więcej pozostałych w grze. Zdaniem poniższych obliczeń w walce o czołową dwójkę liczy się tylko trzy państwa. Włosi mają aż 94,6% szans na zakończenie rywalizacji  na dwóch pierwszych lokatach. Drudzy Anglicy mają 88,1%. Trzeci Niemcy to już z kolei jedynie 16,1% szans.

Bardzo podobnie do tych wyliczeń wyglądają też dane zaprezentowane w tej sprawie przez Optę. Wynik Serie A różni się jedynie o 0,03%. Jedyną znaczącą różnicą jest zbliżenie się Niemców do Anglii, ale nadal jest to bardzo duża przewaga Premier League. Opta również upatruje w Anglikach zdecydowanego faworyta do zajęcia upragnionego drugiego miejsca.

Ważnym aspektem dodającym Premier League przewagi w statystykach nad Bundesligą jest też fakt, że w grze pozostali ich zdecydowanie najmocniejsi przedstawiciele. Manchester City to obrońca tytułu Ligi Mistrzów sprzed roku i zdaniem bukmacherów (a także Opty) główny faworyt do wygrania także bieżącej edycji. Arsenal jest z kolei uważany za głównego czarnego konia tej edycji.

Liverpool i Aston Villa są natomiast dla wielu pewniakami do minimum awansu na etap finałowej potyczki w Lidze Europy i Lidze Konferencji. Potwierdzenie tego można również znaleźć w statystykach Opty, które z pewnością były uwzględnianie przy wyliczaniu procentowych szans na TOP 2 dla każdego z krajów.

The Villans zdaniem Opty mają 29,2% szans na wygranie tegorocznej edycji Ligi Konferencji. Szanse The Reds na podniesienie trofeum za triumf w Lidze Europy są ocenianie jeszcze wyżej, bo na 32,3%. Opta podopiecznym trenera Jurgena Kloppa daje też w przybliżeniu okrągłe 50% szans na awans do finału w Dublinie. Wszystkie te wyliczenia pochodziły jeszcze sprzed meczów fazy 1/8, więc teraz na pewno urosły o kolejne kilka punktów procentowych.

Statystyki to jedno. Przewagę trzeba udowodnić na boisku!

Bundesliga zdecydowanie nie może pochwalić się tak pokaźną siłą rażenia na wszystkich trzech frontach. Borussia Dortmund przed losowaniem ćwierćfinałów Ligi Mistrzów była przez wszystkich skazywana na pożarcie. Losowanie okazało się jednak dla nich dość łaskawe. Z drugiej strony Atletico Madryt (zwłaszcza przed własną publicznością) nie będzie łatwym oponentem. Największe nadzieje Niemcy upatrują w Bayernie Monachium. Bawarczycy są jednak daleko od swojej najlepszej dyspozycji i nawet, gdyby pokonali Arsenal trudno typować, by okazali się lepsi od wygranego z pary Manchester City kontra Real Madryt.

Podobnie, jak ciężko przewidywać, by sam Bayer Leverkusen zdystansował łączne dorobki Liverpoolu i West Hamu w Lidze Europy. Aptekarze w ćwierćfinale zmierzą się właśnie z ekipą Młotów. W przypadku porażki The Hammers Anglia wciąż może jednak liczyć na odpowiedź ze strony Mo Salaha i spółki. Do tego nie można zapominać o faworyzowanej Aston Villi w Lidze Konferencji.

Podsumowując, Premier League ma pokaźniejszą siłę rażenia, która jest udokumentowana w wyżej przedstawionych obliczeniach superkomputerów. Anglicy i Włosi są według nich zdecydowanymi faworytami w walce o dwie dodatkowe przepustki do Ligi Mistrzów dla swoich klubów. Wciąż jednak. to jedynie statystyki i wyliczone na ich podstawie prognozy. Teraz trzeba to jeszcze udowodnić bezpośrednio na murawie!