Brentford w obecnym sezonie prezentuje nam zupełnie nową twarz. Z sensacji, jaka zagościła 2 lata temu w Premier League, The Bees stali się drużyną bez żądła i aktualnie bliżej im do powitania Championship niż do straszenia ligowej czołówki. Jak do tego doszło? 

Kilka tygodni temu do polskich kin wszedł film “20 000 gatunków pszczół”. Tytuł ten ma być zgrabnym komentarzem odnośnie różnorodności, ponieważ skoro godzimy się z istnieniem ponad 20 tysięcy gatunków tych owadów, to dlaczego tak bardzo niektórym przeszkadza ludzka inność. W tym tekście niestety nie zostaną poruszone tak istotne kwestie społeczne, ale porozmawiamy o nowym gatunku Pszczół, który pojawił się w tym sezonie na boiskach Premier League.

Objęcie prowadzenia już nie oznacza wygranej

Zanim przejdziemy do głębszej analizy, spójrzmy na parę statystyk, które obrazują sytuację ekipy z Gtech Community Stadium. Zespół Brentford przed tygodniem poniósł swoją 12 ligową porażkę w tym sezonie. Choć sobotnia wygrana z Wolverhampton nieco ratuje sytuację w tabeli, to wciąż jest to bardzo rozczarowująca kampania dla 14. ekipy Premier League. Z wyżej notowanym Wilkami, które przez znaczny czas dyktowały tempo spotkania i długimi fragmentami zamykały rywali pod ich polem karnym, The Bees ostatecznie potrafili sobie poradzić. Kluczem do tych 3 punktów okazały się stałe fragmenty gry i skoki pressingowe na obrońców gospodarzy. Takie mecze to jednak rzadkość w tym sezonie. Na ostatnie 12 spotkań aż 9 z nich zakończyło się porażkami (w tym potknięcia z Crystal Palace czy Sheffield United). W owych 12 starciach londyńczycy zachowali tylko jedno czyste konto – w spotkaniu z Wolves. 

Cofnijmy się jeszcze do kolejki 22. i spotkania z Manchesterem City. The Bees oczywiście nie byli faworytem, ale historia ich spotkań z Obywatelami pozwalała wierzyć (choć w nikłym ułamku) na jakąś niespodziankę. Te myśli tylko się zwiększyły, gdy Neal Maupay wyprowadził swój zespół na prowadzenie w 21. minucie spotkania. Kiedy w pierwszych dwóch sezonach Brentford wychodził na prowadzenie, był praktycznie nie do pokonania. Taka sytuacja miała miejsce w 39 meczach. 28 z nich zakończyło się zwycięstwami, a 10 remisami. W tym sezonie stracili już 26 punktów, gdy jako pierwsi obejmowali prowadzenie. Najwięcej w lidze i więcej niż przez dwa poprzednie sezony razem wzięte (8 punktów w sezonie 2021/22 i 13 w poprzedniej kampanii).

Jednym z problemów Brentford w tym sezonie jest brak “zabijania” spotkań. W trwającej kampanii przegrali 6 meczów ze zwycięskich pozycji, co zdarzyło się tylko raz w ciągu dwóch poprzednich sezonów w angielskiej elicie. I to najlepiej obrazuje problemy, które trawią ekipę Thomasa Franka w ostatnich miesiącach.

Nie tylko brak Toneya. Wybrakowana kadra Brentford popełnia wiele błędów

Mimo że w spotkaniu z City zawodnicy The Bees potrafili w dużym stopniu zneutralizować zagrania Kevina De Bruyne, czy odciąć od podań Erlinga Haalanda, to i tak odnieśli porażkę. Jeśli przeanalizujemy gole strzelane przez Phila Fodena, zauważymy pewną zależność. Dwa nich padły po indywidualnych błędach przeciwnika. Przy pierwszej bramce Anglika, Ethan Pinnock niefortunnie zgrał piłkę wprost pod nogi pomocnika, przy drugiej z kolei zadecydowało złe pokrycie 23-latka (dwóch obrońców stało przyklejonych do Haalanda i pozostawiło Fodena samego).




I właśnie indywidualne błędy są bolączką Thomasa Franka w tym sezonie. Doprowadzają one do straty znacznie większej liczby goli niż w poprzednich latach.

Po części można za to winić plagę kontuzji, która zagościła w szatni Pszczół. Duński menedżer w ostatnich miesiącach musiał radzić sobie m.in. bez Bryana Mbeumo, Rico Henry’ego, Kevina Schade czy Aarona Hickeya. Do tego Yoane Wissa oraz Frank Onyeka kilka ostatnich tygodni spędzili na Pucharze Narodów Afryki. Ivan Toney z kolei wrócił do gry dopiero 20 stycznia. Wąska kadra szczególnie dała o sobie znać w szalonym grudniowo-noworocznym terminarzu.

Sporym utrudnieniem okazał się również transfer Davida Rayi do Arsenalu. Sprowadzony z Freiburga Mark Flekken potrafi zanotować kapitalny występ jak chociażby przeciwko Manchesterowi City, czy Wolves, ale na przestrzeni całego sezonu jest to bardzo nieregularny golkiper. Wyłączając mecz z Wolverhampton, Holender ostatnie czyste konto zanotował w październiku przeciwko Chelsea. I tak kreuje nam się fatalny obraz defensywy Pszczół. 

Ten sam (już) przewidywalny zespół

Musimy też zwrócić uwagę, że zespół Brentford niewiele się zmienił przez te 3 lata. Co za tym idzie, ligowi rywale zdążyli już się nauczyć ich gry. Dobitnie potwierdzają to starcia z drużynami Big Six. W ubiegłej kampanii te pojedynki przyniosły 6 zwycięstw i łącznie 21 punktów (najwięcej w lidze). W tej sytuacja wygląda zgoła inaczej. Po 7 meczach przeciwko wspomnianym ekipą Brentford ma na koncie 4 porażki i tylko 4 zdobyte punkty. Thomas Frank nie przygotował niczego specjalnie nowego, czym mógłby zaskoczyć ligowych rywali. Tylko jednocześnie trzeba sobie postawić pytanie, czy miał z czego przygotowywać, biorąc pod uwagę liczbę nieobecnych graczy? 

Nie zmieniła się również filozofia oddawania strzałów. Żadna drużyna w lidze nie ma w tym sezonie większego odsetka strzałów z pola karnego (75% wszystkich uderzeń). Jak dotąd przebija to wynik z poprzednich rozgrywek (73,3%). W sezonie 2021/22 było to z kolei 71,7%, co pozwoliło wówczas na zajęcie drugiego miejsca w tej klasyfikacji.

W tytule jednak jest wspomnienie o światełku nadziei. To jest zły, fatalny, okropny, rozczarowujący, tragiczny sezon dla Pszczół, ale nie są jeszcze zaangażowani w walkę o utrzymanie, jak chociażby Everton. Mimo wszystko trzymają się na powierzchni i z meczem zapasu mają 6 oczek przewagi nad strefą spadkową. To drużyna tak samo waleczna i solidna jak w poprzednich latach. Ich stałe fragmenty gry wciąż sieją postrach u rywali, a umiejętność szybkiego wprowadzania piłki po udanym pressingu zapewnia im punkty. W tym sezonie pokonali 8 z obecnie 10 najlepszych ekip Premier League. Powrót Ivana Toneya okazał się powiewem świeżości, który zdaje się napędzać podopiecznych Thomasa Franka. To dobre nastawienie będzie niezwykle potrzebne w najbliższych kolejkach, gdy The Bees będą podejmować Liverpool, Manchester City, West Ham, Chelsea czy Arsenal. Miejmy nadzieję, że w tych starciach zobaczymy stare, dobre Brentford, a nie drużynę z tego sezonu.