Jeszcze kilka lat temu kibice i eksperci prześmiewczo traktowali grupę trenerów, która regularnie zatrudniania była przez kluby Premier League i Championship. Sam Allardyce, Roy Hodgson, Tony Pulis czy też David Moyes. Mimo upływającego wieku i często przeciętnych wyników otrzymywali kolejne propozycje pracy. Moyes i Hodgson wciąż z sukcesami pracują w angielskiej elicie, ale ta grupa „trenerskich seniorów” znacznie się wykruszyła. Na ich miejsce pojawiła się nowa fala młodych, ambitnych szkoleniowców, którzy coraz mocniej rozpychają się łokciami na rynku, chcąc pokazać, na co ich stać.

Wiadomo, że nie jest to trend obowiązujący tylko w Anglii, ale też w całej Europie. Coraz więcej klubów decyduje się na postawienie na młodego trenera, który świeżym spojrzeniem na futbol i podejściem do piłkarzy stworzy odpowiedni projekt. To słowo bywa nadużywane, bo jak mówił Pep Guardiola „nie ma projektów, są tylko wyniki”. Trudno się z Katalończykiem nie zgodzić, ale ewidentnie widać zmianę nastawienia właścicieli klubów do tematu zatrudniania szkoleniowców.

Idealnym potwierdzeniem tych zmian jest Championship. W tym sezonie aż ośmiu szkoleniowców prowadzących drużyny na zapleczu Premier League ma trzydzieści kilka lat. Po tym jak Sunderland, Stoke City i Swansea zwolniły swoich trenerów, wskaźnik ten podskoczył do 11; każdy z tymczasowych trenerów ma między 30-40 lat. Zaplecze Premier League ma najniższy średni wiek menedżerów (43) spośród wszystkich czterech najwyższych lig w Anglii: Premier League (50), League One (45), League Two (46).

Nowa fala

Co więcej, liczba trenerów w Championship między 30., a 40, rokiem życia przebija o dwa pozostałe ligi razem wzięte. Ewidentnie widać, że władze klubów na zapleczu nie boją się stawiać na szkoleniowców, którzy dopiero zaczynają pracę na najwyższym poziomie. Kieran McKenna, Russel Martin, Steven Schumacher, Liam Rosenior, Liam Manning, Wayne Rooney, Joe Edwards. Jest jeszcze najmłodszy z tej grupy Danny Rohl, który prowadzi Sheffield Wednesday i ma zaledwie 34 lata.

To bardzo ciekawa grupa ludzi. Jedni szybko kończyli kariery przez kontuzje, inni wiedzieli, że nigdy nie będzie im dane zagrać na wyższym poziomie. Łączy ich przede wszystkim jasno zdefiniowana filozofia i marzenia o największym sukcesie, czyli awansie do Premier League. Obecnie najbliżej tego celu jest McKenna, który prowadzi wicelidera tabeli Ipswich Town.

W zeszłym sezonie Luton Town i Burnley prowadzone przez trenerów mających trzydzieści kilka lat awansowały do Premier League. W Championship widzieli, że da się z tak młodymi trenerami wejść do futbolowego raju, dlatego tylu szkoleniowców z nowej fali dostało szanse i teraz będą starali się powtórzyć sukces Roba Edwardsa i Vincenta Kompany’ego.

Asystent Mourinho

Ciekawa jest historia trenera rewelacji sezonu Championship, czyli Ipswich Town. Kieran McKenna zakończył karierę piłkarza w wieku 22 lat, z powodów zdrowotnych. Najpierw pracował w akademii Tottenhamu, a później w Manchesterze United. Prowadził tam zespół U-18, po czym został asystentem w sztabie Jose Mourinho. 37-latek wiedział jednak, że prędzej czy później będzie chciał być samodzielnym trenerem.

W 2021 roku zgłosiło się po niego będące w League One Ipswich Town. McKenna najpierw wywalczył z nimi awans do Championship. W obecnej kampanii jest na bardzo dobrej drodze, by zaliczyć promocję do Premier League. W obliczu kryzysu Manchesteru United wielu żałuje, że nie udało się zatrzymać Irlandczyka na Old Trafford.

Dali mi szansę poprowadzenia tego drużyny w wieku 35 lat. Władze zasługują na uznanie. Przygotowałem się do tej pracy i na szczęście wszystko na razie idzie po mojej myśli. Wiele klubów w Europie jest gotowe, aby dać możliwości młodym menadżerom prawdopodobnie wcześniej niż w tym kraju, ale jest to coraz bardziej powszechne w piłce” — tłumaczy McKenna w wywiadzie dla The Athletic.

Podejście do młodzieży

Jednym z najważniejszych elementów skutecznego prowadzenia drużyny jest podejście do piłkarzy. Świat ewaluuje tak szybko, że wielu nie nadąża za myśleniem i odpowiednim podejściem do młodych ludzi i sportowców. Młodzi trenerzy mogą ich lepiej zrozumieć, gdyż różnica wieku nie jest tak duża. To wykorzystuje Russell Martin, który prowadzi Southampton. Mimo młodego wieku ma już za sobą prace w MK Dons i Swansea. Teraz chce przywrócić Świętych do Premier League.

„Piłka ewoluuje i się zmienia. Kluby chcą menedżerów, którzy mogą trenować i doskonalić zawodników oraz dawać klubowi wizję, na której będą mogli następnie budować. Możesz to zrobić jako doświadczony menedżer, ale nie działa to tak jak kiedyś, kiedy trener patrzył z góry i aż tak się nie angażował” mówi Russell Martin.

„Skończyłem karierę stosunkowo niedawno i w dużym stopniu rozumiem, przez co przechodzą i problemy, z którymi borykają się poza tym jako młodzi mężczyźni, takie jak znaczenie mediów społecznościowych. Jestem na tyle blisko ich wieku, że mogę być po prostu jednym z nich” — dodaje.

Prowadzone przez Russella Martina Southampton opiera swoją grę na ciągłym posiadaniu piłki. Źródło: The Analyst

Liczy się posiadanie

Martin to bardzo wyrazisty trener z jasną filozofią gry. Na szerokie wody wypłynął w MK Dons, gdzie kończył karierę jako piłkarz. Później przeniósł się do Swansea, a tam ukazał światu swoje podejście do futbolu. Nie wszystkim jednak podobał się styl zaproponowany przez Martina. Zarzucano mu, że Łabędzie mimo ogromnej przewagi w posiadaniu piłki, nie potrafiły tworzyć okazji do zdobycia bramek. Często też w głupi sposób przegrywały mecze.

Obecnie 37-latek prowadzi Southampton, gdzie kontynuuje swoją filozofię. Święci są zespołem, który ma najwyższy współczynnik liczby podań na akcję w całej lidze (patrz wyżej). O kulisach pracy z Martinem bardzo ciekawie opowiedział ostatnio Jan Bednarek w wywiadzie dla kanału „Foot Truck”.

„Dla niego posiadanie piłki to najważniejsza rzecz. Na początku było piłkarzom ciężko przestawić się na nowy styl gry. Kiedyś nasza gra opierała się na ciągłym pressingu. Musieliśmy uwierzyć, że sposób grania, jaki proponuje trener, też może na przynieść wyniki i radość” twierdzi Bednarek.

Od asystenta do menedżera

Drogę od bycia asystentem do roli pierwszego trenera przebył także Liam Rosenior. Obecny szkoleniowiec Hull City w przeszłości pracował jako trener Brighton U-23, a następnie asystował pierwszym trenerom w Derby County. Zawsze chciałem zostać menadżerem. Wziąłem coś od każdego trenera, z jakim pracowałem: jak Chris Hughton zarządzał grupą, jak Nigel Pearson nakręcał atmosferę, jak motywował Steve Bruce oraz sesje i sposób gry Brendana Rodgersa” — mówi Rosenior.

39-latek w pełni korzysta z doświadczenia, jakie zdobył jako piłkarz, ale i asystent Phillipa Cocu i Wayne’a Rooneya. Anglik obecnie z sukcesami prowadzi Tygrysy, które będą liczyły na awans do barażów. Trener klubu z Yorkshire doskonale zdaje sobie sprawę, jak ważna jest komunikacja z zespołem oraz zarządzanie kryzysami.

Ostatnio Hull przegrało dwa mecze z rzędu, po raz pierwszy w tym sezonie, co było cenną lekcją dla młodego trenera. Uczę się o sobie i o tym, jak gracze na mnie reagują. Czy naprawdę skupiam się na procesie, czy też pozwalam, aby spadła na mnie presja? To pytania, z którymi spotykam się każdego dnia” — dodaje.

Wyjście z cienia

Trenerem, który zdecydowanie zasługuje na wyróżnienie w ostatnich miesiącach, jest Steven Schumacher. 39-latek objął Plymouth Argyle, po tym, jak pierwszy trener Ryan Lowe, który były ulubieńcem kibiców oraz całej drużyny, odszedł do Preston. Schumacher kontynuował pracę wykonaną przez swojego poprzednika i zdołał awansować do Championship. Teraz jego drużynę czeka misja walki o utrzymanie. Na razie przebiega pozytywnie, bo klub z hrabstwa Dover ma 6 punktów przewagi nad strefą spadkową.

Anglik, wychowany w Evertonie, jeszcze 5 lat temu kopał dalej piłkę, a teraz z sukcesami jest trenerem. Dało mi to sporą przewagę, bo jeszcze niedawno sam byłem piłkarzem. Zrozumiałem, jakie elementy są współcześnie stosowane i jakie są dostępne” — powiedział Schumacher. Podobnie jak w przypadku McKenny i Roseniora w obecnej pracy sporo pomaga mu doświadczenie z pracy asystenta.

Wcześniej pracował w Bury, a później przeniósł się właśnie do Plymouth, gdzie zbierał doświadczenie pod wodzą Lowe’a. Już po dwudziestce wiedziałem, że nigdy nie zagram w Premier League. Zacząłem więc bardziej szczegółowo oglądać mecze i od tego momentu myśleć o trenowaniu” — dodał.




Od City Football Group do Bristolu

Obecne czasy oferują ludziom wiele platform i okazji do rozwoju. Nie inaczej jest w przypadku piłki nożnej oraz trenerów. Idealnym przykładem jest obecny szkoleniowiec Bristol City Liam Manning. Odrzucony przez akademię Ipswich, zaczął pracować jako trener młodzieży. Na pewnym etapie życia, pracował w fabryce, trenował i grał w piłkę jednocześnie. Cierpliwie czekał na swoją szansę i ona przyszła.

Trenował zespół West Hamu U-23 i wtedy zauważyło go City Football Group. Najpierw pracował w Nowym Jorku, a później przeniesiono go do Belgii. Do Anglii wrócił, by zastąpić Martina w MK Dons. Ostatnio przez kilka miesięcy prowadził Oxford United, ale gdy Nigel Pearson stracił pracę w Bristol City, The Robins zdecydowali się go zatrudnić.

Mimo młodego wieku, jak na trenera, Manning zyskał ogromne doświadczenie i poznał kulturę piłkarską w różnych krajach. Różne perspektywy, zawodnicy i kultury z dwóch, trzech lub czterech klubów – w tym z zagranicy – ​​pozwalają rozwijać się zarówno jako osoba, jak i trener” — powiedział menedżer Bristol City.

Idzie młodość

Jak widzimy, Championship stała się prawdziwą szkołą dla młodych trenerów, którzy stawiają swoje pierwsze poważne kroki na profesjonalnym poziomie. Jednym idzie lepiej, innym gorzej. Wracający do Anglii ze Stanów Zjednoczonych Wayne Rooney, który objął Birmingham City, spotyka się ze sporą krytyką. Jest ona uzasadniona, bo The Blues punktują fatalnie, od kiedy legenda United objęła zespół.

Każdy z młodych szkoleniowców pracujących na zapleczu Premier League jest unikalny. Każdy wyznaje swoją filozofię, którą stara się zaszczepić u swoich piłkarzy. Najlepsze jest to, że ta opiera się na doświadczeniach z gry w piłkę. Na wyciąganiu najlepszych rzeczy od każdego trenera, jak robi to np. Rosenior.

Czasy się zmieniają, w takim razie zmieniają się też trendy trenerskie. Patrząc na sukcesy z ostatnich lat i rozwój szkolenia, młodych trenerów będzie tylko przybywało. Zobaczymy, czy któryś z nich nie będzie tylko zwykłym sprzedawcą marzeń, a człowiekiem z wizją, który sięgnie kiedyś piłkarskiego nieba.