Premier League ukarała Everton karą dziesięciu ujemnych punktów, najwyższą w całej historii rozgrywek. Niezależna komisja po analizie sprawozdań finansowych za sezon 2021/22 uznała, że klub z Liverpoolu złamał regulacje finansowe. The Toffees przyznali się do stawianych im zarzutów, ale uważają, że sam wymiar kary nie jest adekwatny i zapowiadają odwołanie.

Żadna drużyna w historii Premier League nie została jeszcze ukarana tak dotkliwie, jak Everton. W ponad trzydziestoletniej historii rozgrywek tylko dwie drużyny zostały obciążone ujemnymi punktami. Middlesbrough w 1997 roku za zbyt późne odwołanie spotkania z Blackburn oraz Portsmouth w 2010 roku, kiedy klub został postawiony w stan zarządu komisarycznego. Przypadek The Toffees jest jednak zdecydowanie bardziej zagadkowy i może wyznaczyć nowy kierunek dla całej ligi.

Kibice natychmiast rozpoczęli bowiem dyskusję o ewentualnych karach dla Manchesteru City czy Chelsea, które to od dłuższego czasu muszą odpowiadać na zarzuty w kontekście łamania regulacji finansowych. Te wobec Obywateli zostały nawet przecież oficjalnie postawione, a klub cały czas stara się dowieźć swojej niewinności. Dlaczego zatem sprawa City trwa tak długo, a w przypadku Evertonu udało się zadziałać niemalże ekspresowo?

Profitability i Sustainability – Czego nie wolno klubom Premier League?

Zasady Finansowego Fair Play w Premier League stanowią jasno: Kluby nie mogą zanotować strat przekraczających 105 milionów funtów w trzyletnim okresie rozliczeniowym. Warto tutaj odnotować, że obecnie cykl FFP w Anglii jest nieco inny, a liga wprowadziła szereg ustępstw w odniesieniu do sezonów 2019/20 oraz 2020/21 ze względu na pandemię COVID-19.

W swoich kalkulacjach FFP liga nie brała pod uwagę między innymi wydatków związanych z rozwojem kobiecej piłki nożnej, rozwojem młodzieży oraz rozwojem lokalnej społeczności we wspomnianych już okresach rozliczeniowych.

Od momentu wprowadzenia nowych zasad żaden klub nie został uznany za winnego złamania tych regulacji. W przypadku naruszeń Premier League może nałożyć na klub karę finansową, zakaz transferowy bądź narzucić określony budżet, na którym będzie funkcjonować w najbliższych latach. Opcja ujemnych punktów wydawała się do tej pory bardzo skrajną i ciężko było przewidzieć, że zdecydują się na nią tak szybko.

Świadczył o tym chociażby fakt, że już w 2022 roku The Athletic informował o bardzo dobrej współpracy Evertonu z Premier League w celu wyjaśnienia wszystkich rozbieżności.

Różnice w wyliczeniach. Everton nie zgadza się z karą!

Everton ogłosił straty przekraczające 300 milionów funtów na przestrzeni trzyletniego okresu rozliczeniowego. Nie trzeba zaawansowanej matematyki, żeby stwierdzić, że to nieco więcej niż dozwolone 105 milionów. Część strat nie jest jednak brana pod uwagę, a ostateczny rachunek Premier League określił straty klubu na poziomie 124,5 miliona funtów. Liczba ta wciąż jest zbyt duża, jednak nie bardziej zbliżona do granicy, ustalonej przez ligę.

Sam klub określił swoje straty na poziomie 87,1 miliona funtów i kategorycznie nie zgadza się z tak surowym wymiarem kary. W oficjalnym oświadczeniu czytamy o „kompletnie nieproporcjonalnej oraz niesprawiedliwej decyzji komisji”. Everton ponownie zapewnił, że w trakcie całego procesu byli transparentni i dostarczali wszystkich informacji, jakie mogły pomóc sprawie. Skąd więc dysproporcja i różnica w rachunku zysków i strat?

Niektóre zwolnienia związane z pandemią sprawiły, że stworzyła się pewnego rodzaju szara strefa odnosząca się do odsetek czy kosztów budowy nowego stadionu, w której Everton dopatruje się błędów ze strony komisji. Klub między innymi porozumiał się już z firmą USM odnośnie do sprzedaży praw do nazwy stadionu, za co miał zainkasować 200 milionów funtów. Umowa legła w gruzach po wybuchu Wojny na Ukrainie, ponieważ firma należała do Alishera Usmanova. Sama rosyjska inwazja przewija się zresztą niejednokrotnie w linii obrony, a rosnące koszty materiałów, wykorzystywanych do budowy nowego obiektu, są jednym z czynników, który zdaniem klubu powinien być wzięty pod uwagę.

Pandemia pokrzyżowała też The Toffees plany transferowe. Latem 2020 roku planowali zarobić na swoich piłkarzach 83 miliony funtów, a w 2022 roku wyceniali Richarlisona na 80 milionów funtów, ostatecznie zarabiając jedynie 63 miliony na jego transferze do Tottenhamu.

Interesująca pozostaje też sprawa „Zawodnika X”, który trafił do drużyny jako gwiazda, ale przez aresztowanie w 2021 roku nie był w stanie wywiązać się z obowiązków kontraktowych. Po rozwiązaniu kontraktu Everton mógł pozwać go na kwotę 10 milionów funtów, ale nie zdecydował się na to ze względu na dobro zawodnika. Przedstawiciele zespołu z Merseyside twierdzą jednak, że ta kwota powinna zostać wykluczona z rachunku zysków i strat.

Co dalej z Chelsea i Manchesterem City? Liga musi zachować konsekwencje.

Sama sprawa Evertonu może mieć daleko idące konsekwencje. The Toffees nie zgadzają się z wyrokiem i zapowiadają odwołanie. Fakty są jednak takie, że znaleźli się w strefie spadkowej Premier League i tracą obecnie dwa punkty do miejsca, dającego utrzymanie. Szczęście w nieszczęściu dla ekipy Seana Dyche’a, że ligowi rywale w tym sezonie zwyczajnie nie performują i nawet tak dotkliwa kara nie stawia ich w sytuacji bez wyjścia, przynajmniej jeżeli chodzi o wydarzenia na boisku.

Nieco gorzej może być już poza nim, bo oprócz wszystkich wymienionych już konsekwencji, sytuacje bacznie obserwują w Leicester, Leeds, Burnley oraz Southampton. Na przestrzeni dwóch ostatnich sezonów Everton utrzymywał się w Premier League kosztem tych klubów, a przedstawiciele trzech z nich kontaktowali się już z firmą 777 Partners, potencjalnymi nowymi właścicielami klubu, że będą dociekać swoich praw i domagać się odszkodowania.

Tak zdecydowana reakcja ze strony ligi może wyznaczyć też trend w kolejnych tego typu sprawach. Manchester City został przecież oskarżony o złamanie 115 regulacji finansowych od 2009 roku. Sprawa City wciąż nie dotarła do finału i ciągnie się od lutego 2023 roku. W tym czasie nie otrzymaliśmy niemal żadnych nowych informacji, ale możemy podejrzewać, że mnogość zarzutów i bardzo rozległy przedział czasowy zwyczajnie wymagają dokładniejszego zbadania. Zarzuty mogą też dotyczyć kompletnie innych spraw niż w przypadku The Toffees. Tak przynajmniej chcielibyśmy to interpretować.

Na ten moment ciężko przewidzieć, jak zakończy się apelacja Evertonu i czy inne kluby takie jak Manchester City oraz Chelsea również otrzymają tak dotkliwie kary. Z pewnością chcielibyśmy jednak, żeby Premier League nie stała się rozgrywkami, w których wygrywa drużyna, dysponująca lepszymi prawnikami.