Arsenal pokonał Crystal Palace w ostatnim meczu 2. kolejki Premier League 2023/24. Jedyną bramkę dla Kanonierów zdobył Martin Odegaard, który pewnie wykorzystał rzut karny w drugiej połowie spotkania na Selhurst Park.

W końcówce na plac gry wszedł też reprezentant Polski, Jakub Kiwior. Oto kluczowe wnioski, które wyciągnęliśmy po tym niełatwym dla Kanonierów spotkaniu.

Declan Rice jest coraz lepszy

Anglik w lecie zamienił West Ham na Arsenal, co oczywiście wiąże się z koniecznością przystosowania do kompletnie innego stylu gry. W spotkaniu z Crystal Palace kompletnie jednak nie widać było, jakby Rice nadal przystosowywał się do nowej rzeczywistości. 24-latek dzielił i rządził w środku pola, zawsze znajdując się w dobrym miejscu w czasie w obronie i świetnie rozdzielając piłki w drugiej linii.

Widoczne to było zwłaszcza w pierwszej połowie spotkania, kiedy były kapitan Młotów był zdecydowanie najlepszym zawodnikiem na boisku. Do świetnego występu mógł zaliczyć asystę, jednak po jego świetnym otwierającym podaniu stuprocentową sytuację przestrzelił Eddie Nketiah.

Jordan Ayew nadal ma to coś

Śledząc kolejne sezony Premier League, jednym z stałych bywalców i zawodników, którzy nadal są w lidze, a nikt dokładnie nie wie dlaczego, bez cienia wątpliwości jest Jordan Ayew. Praktycznie z automatu słysząc nazwisko Ayewa jesteśmy w stanie wyobrazić sobie 31-latka w koszulce z orłem na piersi. Ghańczyk jednak w spotkaniu z Arsenalem kolejny raz przypomniał o sobie i był zdecydowanie najgroźniejszym zawodnikiem ofensywy Orłów.

Wyróżniał się o wiele bardziej niż chociażby Eberechi Eze, czyli gwiazda ekipy Roya Hodgsona.Raz po raz szarpał i sprawiał ogrom problemów Takehiro Tomiyasu. Po jednym z przyspieszeń ostatecznie urwał się Japończykowi, który sfaulował skrzydłowego Palace i zarobił drugą żółtą kartkę. Jak widać – Jordan Ayew nadal żyje i ma się dobrze!

Arsenal potrafi bronić przyparty do muru

Jeszcze dwa sezony był to dosyć standardowy protokół – Kanonierzy nie byliby sobą, gdyby co jakiś czas nie złapali czerwonej kartki, żeby później musieć bronić się przed zmasowanymi atakami rywala przez pokaźną część meczu. W pewnym momencie można wręcz było odnieść wrażenie, że na treningach stało się to dosyć częstym tematem sesji, aby być przygotowanym na każdą ewentualność.

Te koszmary odeszły w zapomnienie w ubiegłym sezonie, kiedy to podopieczni Mikela Artety nie otrzymali ani jednej czerwonej kartki. Jak się okazuje – nowy sezon, nowy Arsenal – znowu! Tym razem z boiska blisko 70 minuty wyleciał Takehiro Tomiyasu i Kanonierzy musieli okopać się w swoim polu karnym broniąc jednobramkowego prowadzenia. Koniec końców się udało, a Arsenal zaprezentował ogromną siłę charakteru zasadniczo nie pozwalając Crystal Palace na wiele i bardzo szczelnie broniąc dostępu do swojej bramki.