Poniedziałkowym wieczorem w ostatnim spotkaniu 35. serii gier Premier League Manchester United zawitał na Selhurst Park. Czerwone Diabły szukały trzech oczek, które pozwoliłyby im ponownie wskoczyć na szóstą lokatę w lidze. Z kolei Crystal Palace chciało podtrzymać świetną formę z ostatnich czterech kolejek, w których zdobyli aż 10 punktów. Ostatecznie górą okazali się gracze Oliviera Glasnera, którzy rozgromili gości 4:0. Jakie wnioski możemy wyciągnąć po tym meczu?
Czy z defensywą United leci jakiś pilot?
Linia obrony Manchesteru United w pierwszej połowie starcia w południowym Londynie to po raz kolejny był jakiś piłkarski cyrk. Michael Olise nawet nie musiał wykonywać zwodu, by wyprowadzić w pole Casemiro i zapytać Brazylijczyka gdzie ten leci. Francuz zwyczajnie przełożył sobie futbolówkę na lewą nogę, jednocześnie wysyłając byłego gracza Realu do Arabii Saudyjskiej. Dziesięć minut później wydawało się, że Kobbie Mainoo, mając na plecach Olise po długim wybiciu Deana Hendersona przez całe boisko, całkowicie panuje nad sytuacją. Tyle że tragiczny kontakt z piłką młodego Anglika dał skrzydłowemu Palace wyborną sytuację i tylko wyjście z bramki André Onany i trącenie piłki spod nóg rywala pozwoliło zapobiec utracie drugiej bramki. Ja miałem flashbacki z błędu Williego Kambwali ze starcia z West Hamem.
Michael Olise left Casemiro on the ground in the build up to his early goal vs. Man United 🥶 pic.twitter.com/aDKWmdp0NU
— ESPN FC (@ESPNFC) May 6, 2024
Drugie trafienie przed przerwą i tak w końcu przyszło, bo na raz interweniował jedyny zdrowy środkowy obrońca w składzie Erika ten Haga – Johny Evans, pozwalając Jeanowi-Philippowi Matecie na samotny rajd w stronę bramki gości i podwyższenie prowadzenia. By tego było mało, w doliczonym czasie gry kolejną wpadkę zaliczył Mainoo, którego efektownie minął David Muñoz, ale tym razem jego błąd naprawił Aaron Wan-Bissaka. A warto dodać, że gdyby nie blok Matety w polu karnym Czerwonych Diabłów po kolejnym uderzeniu Olise, wynik do przerwy brzmiałby 0:3 z perspektywy gości.
Palace naprawdę niewiele musiało uczynić, by kreować sobie kolejne dogodne sytuacje. Potrafię zrozumieć narzekania ten Haga, że nie może złożyć od kilkunastu miesięcy swojej wymarzonej linii obrony, ale na litość boską, defensywa United popełnia błędy rodem z rozgrywek oldbojów. Ogólnie, jak to w przerwie meczu powiedział w studiu Viaplay Andrzej Twarowski: „Dalot źle, Casemiro źle, Evans źle, Wan-Bissaka źle, Mainoo źle, Erisksen źle”. W drugich 45 minutach tych pomyłek tylko przybywało, a główne rolę znów odgrywali Dalot, Casemiro (przedryblowany dziś 8-krotnie!) czy Mainoo…
Michael Olise show = Crystal Palace party
Choć błędy, jakie Manchester United popełniał dzisiejszego wieczoru na Selhurst Park, niewątpliwie pomogły Palace, nie można nic im odbierać z ich efektownej i wysokiej wiktorii. Wynik 4:0 pokazuje skalę dominacji gospodarzy, którzy po prostu dali dziś wyśmienity prezent swoim sympatykom. Prym niewątpliwie wiódł Michael Olise, który rozpoczął i zakończył strzelaninę, najpierw ośmieszając na całej linii Casemiro i uderzając po długim słupku Onany, a następnie kończąc popisy przepięknym trafieniem ze skraju pola karnego. Jeździł z obrońcami United środkiem pola, jeździł i ze skrzydeł. Strzelał, dryblował, tworzył groźne sytuacje ze stałych fragmentów. Występ kompletny.
12 starts, 13 G/A.
A goal contribution every 78 minutes.
Michael Olise needs absolutely no introduction. One of the best wingers in the league. pic.twitter.com/D9AsTeKJm9
— Jacob (@JacobHorsfall_) May 6, 2024
Wtórował mu Eberechi Eze, raz po raz rozprowadzając z nim do spółki kolejne ataki. Niezłe zawody zaliczył Matety, który dziś trafił po raz szósty z rzędu w meczu domowym, dobijając w tym sezonie do granicy 11 trafień w tym sezonie. Bardzo solidnie wyglądał środek pola z Adamem Whartonem i Willem Hughesem. Zwłaszcza ten pierwszy mógł się podobać, przejmując wiele bezpańskich piłek, utrudniając życie czy to Masonowi Mountowi, czy Rasmusowi Højlundowi, gdy któryś z nich postanowił zabrać się z piłką na połowie gospodarzy.
Tym samym Orły zaliczyły czwartą wygraną w pięciu ostatnich meczach, co pokazuje, że podobnie jak powrót w zeszłym sezonie do Roya Hodgsona, który spokojnie utrzymał ich w elicie, tak i zatrudnienie w jego miejsce w aktualnych rozgrywkach Oliviera Glasnera przyniosło oczekiwany skutek. Dziś w południowym Londynie miała miejsce huczna impreza, a gracze Palace nie próbowali ściszać muzyki ani przez sekundę, nieustannie naciskając gości w poszukiwaniu piątego trafienia.
No Bruno, no job?
Manchester United był tego wieczoru tragiczny. Nie pierwszy, nie drugi i pewnie nie ostatni raz w tym sezonie. Niespodziewany brak Bruno Fernandesa w składzie spowodował, że ofensywa 20-krotnego Mistrza Anglii pozostawała kompletnie bezzębna (choć 2 razy piłka zatrzepotała w siatce Crystal Palace). Nie było dziś komu oddać futbolówki, by coś wykombinował. Antony nie istniał na prawym skrzydle, bo skrupulatnie z gry wyłączyli go Mitchell i Chris Richards. Højlund starał się przyjmować piłkę pod naciskiem, ale rzadko kiedy uruchamiał w ten sposób resztę drużyny. Mason Mount miał jedną szansę tuż na początku spotkania, ale o jego obecności na boisku szybko dało się zapomnieć. W zasadzie poza dośrodkowaniami ze stałych fragmentów i kilkoma zrywami Alejandro Garnacho defensywa Palace nie doświadczyła poważnego zagrożenia, co podkreśla jeszcze bardziej wykreowane xG – 0,35 z raptem 7 strzałów.
Swoje trzy grosze dołożyła, jak wyżej wspomniałem, defensywa, popełniająca kardynalne błędy i podająca na tacy kolejne bramki. Skończyło się na czterech, choć końcówka meczu sugerowała, że ten licznik może dobić nawet do sześciu, siedmiu… Znając życie, Erik ten Hag wyjdzie do dziennikarzy po meczu i powie, że w sumie rywale mieli ledwie 1,47 oczekiwanych bramek, drużyna atakowała i miała przewagę w posiadaniu piłki, więc wszystko jest git. Ale dziś nie było absolutnie żadnego punktu zaczepienia.
Do you people remember this Erik Ten Hag's quote in his first press conference? "Eras do come to an end".
Now whose era has come to an end now?? 😂 😂 😂 😂 pic.twitter.com/oKFG92qoam
— IFEANYICHUKWU ☢️ (@Myka_veli) May 6, 2024
Czerwone Diabły przegrały 13. spotkanie w tym sezonie Premier League. Nawet w fatalnych rozgrywkach 2021/22 za kadencji Ole i Rangnicka zespół finalnie zaliczył mniej (12), a na horyzoncie mecz z Arsnealem, który walczy o tytuł mistrzowski. Holender nie panuje nad niczym, co się dzieje w jego ekipie. Na miejscu właścicieli zastanowiłbym się nad zwolnieniem już teraz, bo po zakończeniu kampanii jest to raczej przesądzone. Może warto doprowadzić do jakiegoś wewnętrznego wstrząsu, bo na horyzoncie jest do wygrania Puchar Anglii. Były opiekun Ajaksu zwyczajnie nie zasługuje na to, by dostać szansę na rewanż z City.