Kiedy w 2020 roku Manchester United ściągał Amada Diallo, większość kibiców spodziewała się piłkarza, który z miejsca będzie mógł wskoczyć do pierwszego składu. Wszak za 18-latka zapłacono niemałe pieniądze, ale szybko okazało się jednak, że to przede wszystkim inwestycja w przyszłość.

Czerwone Diabły obserwowały młodego zawodnika od 2016 roku, kiedy to został dostrzeżony w meczu drużyn do lat 15. Przez kolejne lata na biurkach skautów United znajdowały się pozytywne raporty na temat postępów Iworyjczyka. Diallo szybko został scharakteryzowany jako jeden z największych talentów w całej Serie A.

27 października 2019 roku Amad zadebiutował w Serie A w barwach Atalanty, a niespełna rok później miał też okazję debiutu w rozgrywkach Ligi Mistrzów. Te kilka występów wystarczyło Manchesterowi United, żeby zainwestować w ten transfer niespełna 40 milionów funtów – 19 milionów z góry i kolejne 18 w ewentualnych bonusach.

Po pewnych problemach z uzyskaniem pozwolenia o pracę (Diallo był pierwszym piłkarzem rejestrowanym według nowych, post-Brexitowych regulacji), skrzydłowy w styczniu 2021 dołączył do kadry Ole Gunnara Solskjaera.

Amad Diallo to ogromny talent, ale jeszcze nie na teraz

Na Old Trafford od samego początku wiedzieli, że Diallo to melodia przyszłości. Iworyjczyk od początku zaczął błyszczeć. Zaliczył dublet w swoim debiutanckim występie dla drużyny młodzieżowej, a dobra postawa szybko przyniosła okazję do zaprezentowania się w pierwszej drużynie. Łącznie przez pierwsze pół roku pobytu w Manchesterze zanotował osiem występów i zaliczył jedno trafienie.
Sytuacja nieco skomplikowała się w sezonie 21/22. Napływ nowych twarzy do Carrington sprawił, że dla młodego zawodnika zwyczajnie zabrakło miejsca. Efektem był tylko jeden występ w rundzie jesiennej, a klub słusznie doszedł do wniosku, że dobrym pomysłem będzie wysłanie swojego gracza na wypożyczenie.

Z szansy postanowili skorzystać Rangersi, którzy w styczniu wypożyczyli Amada do końca sezonu. Przygoda w Szkocji okazała się niezwykle ciężkim doświadczeniem. Oczekiwania były ogromne i to zarówno klubu, jak i samego zawodnika, który chciał zostać „najlepszym piłkarzem w tej lidze”.

Zaczęło się nieźle, bo od strzelenia bramki w debiucie przeciwko Ross County. Później było już niestety tylko gorzej. Ostatecznie Diallo zaliczył jedynie 347 minut w szkockiej Premier League, strzelając w tym czasie trzy bramki.
Robin Bairner, dziennikarz zajmujący się szkockim futbolem, zwracał uwagę na dotkliwą porażkę z Celtikiem, która miała złamać młodego zawodnika. Został zdjęty z boiska już w przerwie, a jego podejście stanowiło ogromny kontrast dla bardzo zaangażowanych graczy lokalnego rywala. Sam problem zaangażowania Iworyjczyka wybrzmiewał zresztą bardzo często, a koniec wypożyczenia w Glasgow przywitano raczej z poczuciem ulgi.

Pół roku okazało się kompletną klapą, ale wciąż można było wyciągnąć z niej istotne wnioski.

Ufają mu Guardiola i Klopp. Dajcie Mowbrayowi talent, a zrobi z niego piłkarza

Nowy menedżer Manchesteru United, Erik Ten Hag wiedział, że skrzydłowy nie jest jeszcze gotowy na grę dla Czerwonych Diabłów. W rozmowie z Diallo polecił mu kolejne wypożyczenie, aby zaliczył nieco więcej minut, nabrał pewności siebie i wrócił do Manchesteru gotowy na grę w pierwszej drużynie. Z propozycją przyszedł Sunderland, świeżo upieczony beniaminek Championship. Czarne Koty jeszcze przed zakontraktowaniem Amada zdążyły już zmienić trenera. Alex Neil opuścił klub i przeniósł się do Stoke City, a jego miejsce zajął Tony Mowbray, specjalista od pracy z utalentowaną młodzieżą.

I nie ma tutaj ani grama przesady. Menedżerowi Sunderlandu pod tym względem ufają takie postaci jak Jurgen Klopp, Pep Guardiola czy Carlo Ancelotti. Wszyscy wysyłali do niego swoich utalentowanych juniorów, którzy potrzebowali ostatniej szkoły przed prawdziwą szansą. Wiedzieli, że Anglik preferuje ofensywny styl gry, zostawia piłkarzom bardzo dużo wolności na boisku i przede wszystkim nie boi się stawiać na młodzież. W przeszłości pracował między innymi z Jamesem Maddisonem, Jacobem Murphym, Harveyem Eliottem czy Taylorem Harwoodem-Bellisem.

Amad miał być kolejnym diamentem, chociaż prawdziwa szansa nie przyszła natychmiast. Dopiero w swoim dziewiątym występie dla zespołu ze Stadium of Light, Iworyjczyk wybiegł w pierwszym składzie. Za zaufanie odpłacił strzeloną bramką, a miejsce w podstawowej jedenastce utrzymał praktycznie przez całą resztę sezonu. Wypożyczony gracz bardzo szybko stał się kluczem do wielkiego sukcesu Sunderlandu.

„To dzieciak, który jeszcze nigdy w swojej karierze nie grał regularnie w piłkę. Kilka razy zagrał dla Atalanty, później nie mógł liczyć na grę w Manchesterze United, a następnie poszedł na wypożyczenie do Rangersów, gdzie też nie grał. Pierwszy raz w życiu gra co kilka dni w piłkę nożną dla mężczyzn, co może być bardzo obciążające” – opowiadał Tony Mowbray.

„Zawsze mówię naszym zawodnikom, żeby po prostu podali do niego piłkę. Nigdy jej nie traci, robi coś, co pozwala nam wykreować akcję, zaatakować czy nawet strzelić. Od zawsze wierzę, że to talent pozwala wygrywać mecze. W tej chwili Amad robi rzeczy, których zwyczajni zawodnicy po prostu nie robią. Dlatego część drużyny wykonuje pracę w określonych sektorach boiska, a następnie oddaje piłkę zawodnikom, którzy mogą zrobić różnicę”.

Amad jest gotowy na Premier League, a jak z Sunderlandem?

Mowbray nie rzucał słów na wiatr. Błyskami swojego talentu Diallo potrafił decydować o losach meczów. W sezonie zasadniczym Championship zdobył 13 bramek i dołożył do tego 3 asysty. Absolutnie nie był przyklejony do jednej pozycji. Grał na skrzydle, z którym kojarzyliśmy go najbardziej, ale zajmował też na boisku pozycję ofensywnego pomocnika, a nawet środkowego napastnika.
Czarne Koty nie przegrały żadnego z ostatnich dziewięciu ligowych spotkań, czym rzutem na taśmę zapewniły sobie awans do Play-Offów. Rok po sukcesie, który w końcu pozwolił im wydostać się z League One, mogą ponownie trafić na Wembley. Tym razem stawka może być jednak zdecydowanie wyższa.

W pierwszym meczu barażowym piłkarze Sunderlandu zmierzyli się z faworyzowanym Luton Town. To ekipa Roba Edwardsa wyżej zakończyła sezon ligowy i zdawała się mieć więcej argumentów, przeważających na ich korzyść. I faktycznie udało im się objąć prowadzenie na początku spotkania, kompletnie dominując rywali. Wtedy do roboty wziął się Diallo, który sprytnie rozegrał rzut wolny z Alexem Pritchardem i precyzyjnie uderzył z dystansu. W drugiej połowie obraz meczu całkowicie się odwrócił. To Czarne Koty prowadziły grę, a Iworyjczyk co chwila napędzał ataki swojej drużyny. Ostatecznie piłkarze Tony’ego Mowbraya wygrali 2:1, zapewniając sobie bardzo dobrą zaliczkę przed rewanżem.

Awans do Premier League może zwieńczyć niezwykle udaną przygodę Diallo w Championship. Symbolicznie może udowodnić swoją gotowość do wejścia na wyższy poziom, chociaż już nikt nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości. W Manchesterze muszą odpowiedzieć sobie jedynie na pytanie, czy to już czas na poważną szansę, czy może lepszym rozwiązaniem będzie kolejne wypożyczenie, tym razem już do klubu angielskiej ekstraklasy. Ewentualna promocja Sunderlandu może rozwiązać problem potencjalnej destynacji.

Erik Ten Hag wskazywał już, że śledzi postępy Diallo i razem z Darrenem Fletcherem będą pracowali nad kolejnym, optymalnym krokiem dla jego rozwoju. Kibice już dziś widzą skrzydłowego jako uzupełnienie szerokiej kadry w przyszłym sezonie, zwłaszcza biorąc pod uwagę potencjalny powrót do Ligi Mistrzów i potrzebę częstszej rotacji składem. Jedno wiemy na pewno, młodzieżowy piłkarz tego sezonu w Sunderlandzie udowodnił, że drzemie w nim ogromny potencjał, a nazwisko Diallo niejednokrotnie będzie nas ekscytować w kolejnych latach. Dziś cel jest jednak tylko jeden – dokończyć swoją przygodę na Stadium of Light, a jej ostatni rozdział napisać już na Wembley.