Gloria victis? To nie tutaj, do jedenastki tych, którym poszło zapraszamy do okienka numer 1. Tutaj mamy nasz mały kącik wstydu z zawodnikami notującymi fatalne spotkanie. Niektórym poszło w tej kolejce na tyle fatalnie, że aż zdecydowaliśmy się o nich napisać. Oto nasza Antyjedenastka 34. kolejki Premier League. 

BRAMKARZ

ILLAN MESLIER

Fatalny mecz w wykonaniu francuskiego golkipera. Zawinił przy dwóch bramkarz zdobytych przez Bournemouth. Były to dziecinnie proste błędy. Zwłaszcza ten przy drugim trafieniu Wisienek był naprawdę okropny. Dodatkowo bardzo słabo grał nogami przy posyłaniu długich piłek do swoich partnerów. W skali od 1-10 dalibyśmy mu pewnie mocne 2.




OBROŃCY

NELSON SEMEDO

Mocno męczył go Julio Enciso, a Semedo nie miał na to za bardzo odpowiedzi. 29-latek generalnie nie jest orłem, jeśli chodzi o postawę w defensywie i było to widać na The Amex. Boisko opuścił jeszcze przed przerwą z powodu kontuzji, ale na tablicy wyników już mieliśmy 4:0 dla Brighton. Na pewno chciałby jak najszybciej wymazać feralne sobotnie popołudnie z pamięci.

ERIC DIER

Za łatwo dał się ograć Gakpo przy drugim golu dla Liverpoolu autorstwa Luisa Diaza. Później nie zrobił zupełnie nic, by zakryć swój błąd przy bramce, a jedynie dalej się pogrążał. Angielski defensor miał wiele kompletnie nieodpowiedzialnych podań, które tworzyły szansę dla Czerwonych.

ROBIN KOCH

Błąd, błąd i jeszcze jeden błąd. Stoper Leeds popełniał wtopę za wtopą podczas ostatniego ligowego starcia jego ekipy. Był bardzo niepewny w swoich poczynaniach. Z wyjątkiem Mesliera był najgorszym przedstawicielem formacji defensywnej Pawi.

MAX KILMAN

6 bramek wbitych przez Brighton mówi wszystko o postawie defensywy Wolverhampton. Kilman najgorzej wyglądał w pierwszej połowie spotkania Wilków z Mewami. Zawinił w niej przy drugim i czwartym golu oponentów. W drugiej wiodło mu się już trochę lepiej, ale wciąż był naprawdę bardzo elektryczny.

NAYEF AGUERD

Z Manchesterem City nie zagrał, ale do oceny wystarczy nam jego występ z Crystal Palace. I chociaż Marokańczyk strzelił gola, to niespecjalnie go to ratuje. Obrońca West Hamu był zamieszany w stratę trzech z czterech bramek. Najpierw machnął się przy próbie zablokowania zagrania, które na gola zamienił Wilfried Zaha. Potem wsadził na konia Tomasa Soucka (choć trzeba przyznać, że ten też powinien lepiej się zachować), co skończyło się trafieniem Jeffa Schluppa. Na sam koniec sprokurował karnego.

POMOCNICY

JACOB RAMSEY

Zupełnie nie dawał sobie rady z kryciem Casemiro. Po dwóch meczach z golem na koncie tym razem piłkarz Aston Villi zaliczył pusty przebieg na Old Trafford. Ramsey nie zdołał oddać choćby jednego strzału na bramkę, miał tylko dwa podania w pole karne Manchesteru United. Więcej miał za to bezsensownych strat piłki…

MATHEUS NUNES

Raczej niecharakterystyczny występ dla Portugalczyka. Był chaotyczny, zagubiony, popełniał proste błędy. Jego strata sprezentowała drugą bramkę Denizowi Undavowi. Momentami można było się zastanawiać, dlaczego Julen Lopetegui zostawił go na boisku pełne 90 minut. Nunes zaliczył jeden z najgorszych indywidualnych występów tego sezonu Premier League. I mówimy to z pełną świadomością.

LUCAS MOURA

Wpuszczając go na samą końcówkę spotkania z Liverpoolem trener Ryan Mason miał wielką nadzieję, że Brazylijczyk zdoła przyłożyć się do kluczowej bramki dla Tottenhamu. Stało się jednak zupełnie odwrotnie. Moura popełnił fatalny błąd i bezmyślnym podaniem w ostatnich sekundach dał Liverpoolowi bramkę na 4:3. Bez tego fatalnego zagrania Spurs zdołaliby wywieźć cenny punkt z Anfield.

RAHEEM STERLING

Anglik próbował rozwinąć skrzydła w ataku, ale zupełnie mu to wychodziło. Kilka razy co prawda dawał radę mieć pozytywny wpływ na ataki Chelsea, ale finalnie nic z tego nie wychodziło. Bardzo słabo wyglądała jego współpraca (lub bardziej próby współpracy) z Benem Chilwellem. Były skrzydłowy Manchesteru City i Liverpoolu zaliczał sporo niecelnych podań. Sterling bardzo przeciętnie spisywał się równie w grze obronnej. W 71. minucie został zmieniony przez Conora Gallaghera. Frank Lampard skrócił, więc trochę cierpienia samego zawodnika, jak i fanów The Blues.

NAPASTNICY

PIERRE-EMERICK AUBAMEYANG

Gabończyk ostatni raz wyszedł w podstawowym składzie na mecz Premier League jeszcze przed Mundialem i chyba wiemy dlaczego. Doświadczony napastnik starał się wykorzystać obecność na murawie nieotrzaskanego jeszcze z angielską piłką Jakuba Kiwiora, regularne szukając pojedynków z Polakiem. Efekt był po prostu mizerny. Obrońca Arsenalu zupełnie go wyłączył. Dość powiedzieć, że Aubameyang przed zjazdem do bazy w przerwie  zaliczył tylko dziewięć kontaktów z piłką – cztery przy okazji wznowień ze środka boiska. Z kolei jego pierwszy kontakt z futbolówką na połowie rywali miał miejsce dopiero w… 44. minucie!