Dla nas, fanów piłki nożnej, zawodnik nieśledzący futbolowych zmagań jest czymś zaskakującym. Jak się jednak okazuje, nie trzeba pasjonować się tym, co robi się codziennie, by być w tym dobrym. Piłkarze nieoglądający piłki nożnej to dość powszechna grupa w światku Premier League. Ostatnio przypomniał o sobie chociażby Ben White.

„Nie oglądam piłki, więc byłem po prostu skupiony na naszym spotkaniu. Tylko to mnie interesowało – mówił po meczu Arsenalu z Leeds United Ben White, gdy zapytano go, czy zna wynik starcia Manchesteru City z Liverpoolem.

Angielski defensor już od dłuższego czasu nie ukrywał, że nie śledzi sportu, który uprawia. Co ciekawe, to nie gigantyczna rzadkość. Choć oczywiście takich zawodników jest mniejszość, prasa regularnie informuje, gdy publicznie „ujawniają się” piłkarze nieoglądający piłki nożnej. Za każdym razem sprzedaje się to jako sensację, choć powinno coraz mniej dziwić. White to tylko jeden z wielu, a wśród nich można znaleźć naprawdę powszechnie znane nazwiska.

Są nawet na samym szczycie

Doskonalenie się w dziedzinach, które się kocha, przychodzi ze zdecydowanie większą łatwością. To nic odkrywczego. W przypadku futbolu należy jednak rozróżnić dwie podstawowe czynności – uprawianie go i oglądanie. To dwie zupełnie inne sprawy, dostarczające kompletnie innych wrażeń. I choć grając w piłkę zawodowo, należy oczywiście śledzić poczynania przeciwników, studiować materiały analityczne i szkoleniowe oraz własne poczynania na murawie w formie wideo, do sukcesu niekoniecznie potrzeba regularnego śledzenia reszty piłkarskiego świata.

Ben White to przykład przypomniany stosunkowo niedawno – dobrze obrazujący właśnie to stwierdzenie. 25-latek to bardzo ważne ogniwo liderów angielskiej ekstraklasy oraz piłkarz szalenie inteligentny i wszechstronny. W swojej karierze występował już na pozycji środkowego obrońcy, defensywnego pomocnika, teraz jest prawym defensorem. Odznacza się świetnym rozegraniem i przemyślanym poruszaniem na boisku, pozwalającym na wykorzystywanie go w nietypowych rolach – czasem przesuwa się nawet do linii ataku. To wszystko osiąga, nie oglądając futbolu w swoim codziennym życiu.

Podobne podejście można znaleźć też u zawodników ze ścisłego topu – absolutnie ścisłego. Do tego, że nie oglądają piłki nożnej w telewizji, przyznali się chociażby Leo Messi czy Neymar. Takie samo wyznanie zaliczył przebywający od niedawna na emeryturze Gareth Bale. Miłość Walijczyka do golfa była zdecydowanie większa od sympatii do futbolu. Podobnie u Carlosa Teveza.

To przypadłość nie tylko obecnej piłkarskiej generacji. Znajdziemy też takie historie wśród graczy starszej daty. Zaliczyć do nich można jednego z najlepszych napastników w historii Serie A, Gabriela Batistutę, który swego czasu stwierdził, że „futbol to tylko jego zawód”. Christian Vieri od kopania wolał krykieta. Nawet sam Ronaldinho nie ukrywał, że choć czaruje na boisku, nie jest w stanie poczuć piłkarskiej magii, śledząc mecz w telewizji.

Nie lubię oglądać piłki nożnej, lubię w nią grać – cytowało jego słowa The Sun. – Nie wytrzymam 90 minut przed telewizorem, oglądam tylko highlightsy.

Praca to nie hobby

Wielu zawodników po wyjściu na boisku szuka odskoczni i możliwości odseparowania się od swego zawodu. Właśnie do nich zalicza się White. To nie człowiek nieoglądający w ogóle piłki nożnej – jako piłkarz uważa to za część pracy. W 2021 roku, przy okazji spotkania Arsenalu z Crystal Palace, zapytano go, czy miał okazję śledzić występy ówczesnego trenera Orłów, legendy Kanonierów, Patricka Vieiry.

Nie, nigdy nie oglądałem piłki, gdy byłem młodszy, więc nic o nim nie wiem. Po prostu kochałem ten sport, zawsze go uprawiałem, ale nigdy nie oglądałem. Nie wiem więc zbyt dużo o wcześniejszych czasach. Wiem, że był bardzo dobrym zawodnikiem, ale nie kojarzę detali. Jestem zajętym człowiekiem, zawsze coś robię. Oglądam własne występy w celach analitycznych. Czasem śledzę reprezentację Anglii. Nie usiadłbym i nie odpalił meczu – odparł.

Anglik traktuje futbol jako pracę, po której wraca do domu i zostawia ją za sobą. Podobnie wygląda sytuacja ze znanym z występów w Tottenhamie i Watfordzie Etiennem Capoue, grającym obecnie w Villarrealu. Francuski pomocnik odegrał kluczową rolę w drodze Żółtej Łodzi Podwodnej do wygranej w Lidze Europy i półfinału Ligi Mistrzów. Imponował umiejętnością kontrolowania boiskowych wydarzeń. Wydawać by się mogło, że stale śledzi trendy i żyje tym sportem. On jednak już wcześniej wyjaśnił, że sytuacja wygląda zupełnie inaczej.

Nikomu nie kibicowałem jako dziecko. Nie oglądałem piłki i wciąż tego nie robię, nawet jednego meczu na rok. Nie wiem, kim są przeciwnicy, dopóki nie wytłumaczą mi trenerzy. Sądzę, że to mi wystarcza – można przeczytać jego słowa na łamach The Athletic. – Nie lubię go śledzić, nie wiem czemu, po prostu mnie to nie interesuje. Gdybym zaczął to robić, futbol stałby się całym moim życiem, a tego nie chcę. Chcę wracać do domu, cieszyć się rodziną i oglądać bajki z dziećmi. To ludzie, na których mi zależy. Co ważne, z wzajemnością, bo, pamiętajcie, po futbolu jesteś nikim.

Nie oznacza to, że Capoue całkowicie odcina się od sportu. Śledzi NBA, kibicuje Chicago Bulls. Futboli nie pokochał pomimo pasji ojca, wielkiego fana Manchesteru United. Niegdyś po meczu z Czerwonymi Diabłami załatwił mu nawet koszulkę Wayne’a Rooneya.

Futbol to nie wszystko

Jeśli w trakcie kariery nie pałasz wielką miłością do piłki nożnej, to po jej zakończeniu często znajdujesz nowe zajęcie w innej dziedzinie. Tu również możemy podać wiele przykładów. Gareth Bale co jakiś czas startuje w turniejach golfowych. Swego czasu pojawiały się kuriozalne plotki o eks-defensorze Tottenhamu, Benoît Assou-Ekotto. Kameruńczyk nie ukrywał, że w piłkę gra tylko dla pieniędzy. Po zawieszeniu butów na kołku spekulowano, że zacznie grać w filmach dla dorosłych – choć sam zainteresowany je zdementował.

Na ekranie zagościł za to dość dobrze znany z występów w wielu londyńskich klubach, m.in. Fulham, West Hamie i Queens Park Rangers, Bobby Zamora. Angielski napastnik również przyznawał, że w wolnym czasie stroni od futbolu. Na emeryturze został współprowadzącym programu poświęconemu swojej największej pasji – wędkowaniu, pod tytułem Grand Fishing Adventure.

Karierę w 2013 roku, w wieku zaledwie 28 lat zakończył siedmiokrotny reprezentant Anglii, David Bentley. Powodem było wypalenie, z którym zmagał się od dłuższego czasu. Postanowił uciec od zgiełku otaczającego go od lat świata do Hiszpanii. Otworzył restaurację w Marbelli i wciąż ją współprowadzi.

Biznesem już w wieku 25 lat zajął się też Norweg Espen Baardsen. Dawny rezerwowy bramkarz Tottenhamu czy Evertonu bardzo szybko zrezygnował z kariery na boisku, by rozwijać się na innych polach.

Futbol mnie znudził. Jeśli grałeś już w Premier League i na Mundialu, to zrobiłeś już wszystko. On określał, co i kiedy mogłem robić. Nie czułem się usatysfakcjonowany intelektualnie, chciałem jeździć po świecie – opowiadał potem Guardianowi.

Każdy ma indywidualne podejście do swojego życia i obowiązków. Choć nieoglądający piłki nożnej piłkarze nieustannie zaskakują kibiców, nie są niczym dziwnym. Często po prostu z góry zakładamy, że to ich pasja, a nie muszą się przecież dzielić swymi osobistymi preferencjami. Jeśli jednak doszli na najwyższy poziom, to nie ich zainteresowania nic nie zmieniają. W końcu najważniejsze jest to, co prezentujesz na boisku. Nieważne, czy żyjesz futbolem od rana do wieczora, czy tylko w godzinach pracy.