Gloria victis? To nie tutaj, do jedenastki tych, którym poszło zapraszamy do okienka numer 1. Tutaj mamy nasz mały kącik wstydu z zawodnikami notującymi fatalne spotkanie. Niektórym poszło w tej kolejce na tyle fatalnie, że aż zdecydowaliśmy się o nich napisać. Oto nasza Antyjedenastka 10. kolejki Premier League. 

BRAMKARZ

DANNY WARD (2)

To już powoli staje się smutną tradycją. Danny Ward po raz kolejny trafia do naszej antyjedenastki, a przede wszystkim trzeba przyznać, że znów jest to jak najbardziej zasłużona nominacja dla golkipera The Foxes. Bramkarz Lisów nie ustrzegł się błędów w ostatnim meczu z Bournemouth, a jego drużyna uległa beniaminkowi 1:2. Przy pierwszym trafieniu rywali miał piłkę na rękach, ale ostatecznie wpadła ona do siatki, a przy drugim golu zachował się jak początkujący bramkarz lub ktoś kto dopiero pierwszy raz w życiu stoi między słupkami. Znów na pewno nie był pewnym punktem defensywy Lisów.

OBROŃCY

WOUT FAES (1)

Słaby występ obrony Leicester? Gdzie my to już widzieliśmy? Lisy w fatalnym stylu wypuściły prowadzenie w meczu z Bournemouth, a ogromny udział miał w tym ich nowy nabytek. Faes, choć był naprawdę zapracowany, w kluczowych momentach nie pomógł. Maczał palce w obu trafieniach rywali. Przy pierwszym dał się bardzo łatwo obiec Dominicowi Solanke, przy drugim zupełnie nie utrudnił mu zadania przy walce o górną piłkę. Porażka z Wisienkami w dużej mierze obciąża również jego konto.

VITALIY MYKOLENKO (1)

Everton i Manchester United zagwarantowały nam bardzo chaotyczne widowisko. Wychowanek Dynama Kijów dobrze się do niego dopasował. Wyglądał na mocno roztargnionego, kilka razy zachował się nieodpowiedzialnie. Zabrakło go, gdy Czerwone Diabły przejęły piłkę na połowie rywali i Antony został wypuszczony sam na sam, stracił też piłkę, próbując absurdalnego dryblingu pod własnym polem karnym, co przyniosło rywalom kolejną groźną sytuację. Antony kilka razy również nieźle się z nim zabawił.

GABRIEL MAGALHAES (1)

“Elektryczny” – tak można opisać występ Brazylijczyka w hicie 10. kolejki Premier League. W spotkaniu z Liverpoolem oglądaliśmy dwie mocno nieszczelne defensywy i w antyjedenastce mamy przedstawicieli obu z nich. Gabriel popełnił błąd techniczny przy pierwszym golu dla przeciwników. Zaliczył też jeszcze jedną wielką gafę, ale mocno mu się upiekło – trochę w myśl maksymy mówiącej, że “elektryka prąd nie tyka”. Jakim cudem The Reds nie dostali karnego za jego zagranie ręką w 15. minucie? Tego nie wie nikt, chyba nawet sam zainteresowany. Nawet świetne przepuszczenie piłki przy bramce na 2:1 nie zmienia faktu, że był najbardziej chaotycznym graczem Kanonierów.

TRENT ALEXANDER-ARNOLD (4)

Anglik wytrzymał na murawie Emirates tylko 45 minut i trudno dziwić się Jürgenowi Kloppowi, że postanowił zmienić go już w przerwie. Gabriel Martinelli wielokrotnie obnażył braki defensywne wychowanka Liverpoolu. Do jego postawy można było przyczepić się przy obu bramkach gospodarzy z pierwszej połowy. Zwłaszcza przy drugiej wyglądał na niesamowicie zagubionego. Wiemy, że niemiecki trener ostatnio go bronił, ale to chyba najwyższy czas, by chociaż na chwilę usiadł na ławce.

ETHAN PINNOCK (1)

Pierwszy mecz w sezonie i od razu meldunek w naszej antyjedenastce. Jamajczyk na ‘dzień dobry’ musiał przyjąć na swoje konto pięć bramek, które zdobyli zawodnicy Newcastle. Niestety nie to było najgorsze w sobotnim występie 29-latka. Obrońca Brentford szczególnie zaistniał przy bramkach numer cztery i pięć. Najpierw po niedokładnym przyjęciu Pinnock wykonał jeszcze gorsze podanie w kierunku swojego bramkarza, które przechwycił Almiron i trafił niemal do pustej bramki. Później stoper The Bees zdobył bramkę samobójczą. Zamiast przeciąć dośrodkowanie, Jamajczyk kompletnie zaskoczył kolegę z zespołu i umieścił piłkę w siatce.

POMOCNICY

IDRISSA GUEYE (1)

Pisaliśmy, że Mykołenko dobrze się dopasował do panującego na boisku chaosu. Idrissa Gueye zrobił to chyba idealnie. Nieodpowiedzialne straty, nieumiejętność zagwarantowania poczucia spokoju w środku pola, błąd prowadzący do utraty bramki. Od tak doświadczonego pomocnika należy wymagać zdecydowanie więcej. Najgorszy występ Senegalczyka od powrotu na Wyspy.

DANIEL PODENCE (2)

Wolverhampton wciąż przegrywa, a Podence w dalszym ciągu nie pomaga drużynie. Portugalczyk jest w tym sezonie testowany na różnych pozycjach, niestety na żadnej nie gwarantuje on potrzebnej jakości. W sobotnim spotkaniu zagrał za plecami Diego Costy i po raz kolejny był absolutnie bezproduktywny. Przez 90 minut spędzonych na boisku 26-latek zdołał oddać zaledwie dwa niecelne strzały, a ponadto nie zanotował choćby jednego udanego dryblingu. Miejmy nadzieję, że nowy trener pomoże zawodnikowi Wilków złapać wysoką formę.

STUART ARMSTRONG (1)

Jego występ na prawym skrzydle w spotkaniu na Etihad Stadium to jakiś żart. Miał wspomagać Walkera-Pietersa przy pojedynkach z Joao Cancelo, przy czym Portugalczyk urwał mu się przy pierwszej bramce, gdy wyprowadził indywidualny rajd lewą flanką. A to nie był pierwszy jego błąd, bo City wykreowało sobie jeszcze wcześniej dwie znakomite okazje wynikające z jego gapiostwa, gdy najpierw odpuścił pressing na Bernardo, a następnie nie zdążył doskoczyć w tempo do Fodena.

Na jednym golu obciążającym jego konto jednak się nie skończyło. Druga bramka dla gospodarzy zaczęła się od jego straty w środku pola. Przy trzecim trafieniu zamiast przeszkadzać Cancelo lub odejść do Rodriego, postanowił zachować kompletną bierność, pozwalając defensywnemu pomocnikowi na dośrodkowanie na nos Riyada Mahreza. W dodatku nic nie dołożył w grze do przodu, wygrywając zaledwie 1/8 pojedynków na ziemi, nie zaliczając żadnego udanego dryblingu, kluczowego podania czy chociażby próby dośrodkowania. Ralphowi Hasenhüttlowi starczyło cierpliwości do niego na zaledwie 66 minut.

MOHAMED SALAH (3)

To on w ogóle był na boisku? Mohamed Salah zaliczył kolejny bezbarwny mecz w tym sezonie Premier League. Obrona Arsenalu (z Tomiyasu na czele) schowała Egipcjanina do kieszeni. Mo był zdecydowanie najmniej widocznym graczem w składzie The Reds. Nie dochodził do podań, przegrywał znaczną część dryblingów, nie miał choćby jednego groźnego strzału. Zgasła w nim umiejętność odnajdywania samemu okazji. Nie potrafił też wykreować szans innym. W końcu został zdjęty z boiska w drugiej połowie.

NAPASTNICY

CARLOS VINICIUS (1)

Były snajper PSV nie ma łatwego życia po transferze do Premier League. Najpierw Brazylijczyk nie mógł przebić się do składu Fulham ze względu na wyborną formę Aleksandara Mitrovicia. Okazja nadarzyła się, kiedy Serb wypadł z gry z powodu kontuzji. Niestety po niedzielnym meczu nie możemy powiedzieć, że 27-latek wykorzystał tę szansę. Vinícius nie zdołał wykonać celnego strzału na bramkę rywala, a dodatkowo wiele razy oddawał piłkę rywalom po niecelnych podaniach.