Gloria victis? To nie tutaj, do jedenastki tych, którym poszło zapraszamy do okienka numer 1. Tutaj mamy nasz mały kącik wstydu z zawodnikami notującymi fatalne spotkanie. Niektórym poszło w tej kolejce na tyle fatalnie, że aż zdecydowaliśmy się o nich napisać. Oto nasza Antyjedenastka 3. kolejki Premier League. 

BRAMKARZ

EDOUARD MENDY (1)

Ojojoj. Panie Mendy, aby móc bawić się z graczami rywali przed własną bramką jak kolega po fachu z Man City, trzeba przede wszystkim zachować większą czujność i podszkolić nieco technikę… Niestety, tutaj niechlujny pierwszy kontakt dał szansę Aaronsonowi skraść futbolówkę i wpakować ją do siatki. Koszmarna pomyłka ze strony Senegalczyka nadała ton wydarzeniom w niedzielne popołudnie na Elland Road. I choć od straty pierwszej bramki spisywał się całkiem nieźle (no może mógł trochę lepiej się ustawić przy bramce Rodrigo), to sytuacja z pierwszej połowy kładzie się cieniem na ocenie całego spotkania w jego wykonaniu. Na pewnym poziomie nie przystoi takich błędów popełniać.

OBROŃCY

THILO KEHRER (1)

Niemiec swoją przygodę z Młotami rozpoczął w meczu kwalifikacji do Ligi Konferencji Europy przeciwko Viborg. Zwycięstwo, udział przy bramce Antonio, występ zdecydowanie na plus. Pierwsze spotkanie w Premier League, z pozoru również wydawało się iść po myśli obrońcy, aż do momentu przestawienia jakiejś klepki w głowie, przez którą były piłkarz PSG podarował gościom rzut karny, zamieniony zresztą na bramkę. Paradoksalnie, jakby się uprzeć to dałoby się występ Thilo obronić, jednak kiedy popełniasz błąd, który właściwie przesądza o dalszych losach spotkania, nie masz prawa liczyć na jakąkolwiek taryfę ulgową.

LUCAS DIGNE (2)

Nieustanny zjazd Lucasa, kolejny bardzo rozczarowujący występ. Jordan Ayew wrzucił go na nieprawdopodobny młyn. Francuz był zagubiony w akcji, wolny i właściwie bezużyteczny. Mimo wszelkich kontrowersji i rozterek, odpowiedzialność za „jedenastkę” również spoczywa na barkach obrońcy. Augustinsson, Young, można coś zmienić. Chyba to czas najwyższy, Panie G…

KALIDOU KOULIBALY (1)

Pierwsze dwa występy nowego nabytku Chelsea w Premier League wypadły naprawdę dobrze. Przeciwko Leeds zagrał jednak katastrofalnie i był jednym z najgorszych graczy przy okazji kompromitacji na własnym terenie. Rywale, a zwłaszcza Brenden Aaronson, robili z nim, co chcieli. Brakowało mu zwrotności i szybkości, często był spóźniony. No i na domiar złego złapał idiotyczną drugą żółtą kartkę po bezsensownym faulu na Joe Gelhardtcie.

KYLE WALKER (1)

Choć Manchester City wcale nie zagrał tragicznego spotkania, tak nie można tego powiedzieć o Kyle’u Walkerze. Angielski obrońca był ciągle nękany przez dwójkę Saint-Maximin – Joelinton. To właśnie jego stroną raz za razem sunęły ataki Srok. To właśnie on i Joao Cancelo zostali wkręceni w ziemię przez ASM przy pierwszym golu Almirona. To właśnie on przegrał główkę w środkowej strefie boiska, po czym padła druga bramka dla gospodarzy. Na dziesięć pojedynków wygrał tylko połowę. Aż osiemnaście razy stracił piłkę. Dobra, nie będziemy się dalej nad nim pastwić. Występ Walkera z Newcastle był – powiedzmy delikatnie – bardzo przeciętny.

TRENT ALEXANDER-ARNOLD (2)

Trzecia kolejka, druga nominacja do antyjedenastki. Start tego sezonu dla Alexandra-Arnolda jest po prostu fatalny. Przeciwko Manchesterowi United obnażone zostały wszystkie jego braki w defensywie. Jego strona przypominała autostradę. Czerwone Diabły stwarzały większość zagrożenia właśnie nią. Zaspał przy trafieniu na 1:0, puszczając Anthony’ego Elangę. Dodatkowo The Reds stracili piłkę przy akcji na 2:0 po jego bezsensownym zagraniu na oślep w pole karne. Mógł rozegrać spokojnie, ale podjął bezsensowne ryzyko, które się nie opłaciło.

POMOCNICY

JOHN MCGINN (1)

Rok temu jego bramka dała zwycięstwo w spotkaniu na Selhurst Park, tego wieczoru jego występ niewątpliwie przyczynił się do porażki. Kapitan The Villans obrał taktykę próby wyprowadzenia z równowagi największej gwiazdy gości – Wilfrieda Zahy, jak pokazuje wynik, nie wyszło. Iworyjczyk wyglądał na jeszcze bardziej zmotywowanego i zaangażowanego w grę, co potwierdzają dwie bramki. Zmiana w drugiej części spotkania i żółta kartka, stanowią najlepsze podsumowanie pobytu Szkota na boisku.

JORDAN HENDERSON (1)

Niespodziewanie zastąpił Fabinho na pozycji numer „6”, jednak krótko mówiąc nie poradził sobie ze swoimi zadaniami na Old Trafford. Nie osłaniał linii defensywy i piłkarze United omijali go w pierwszym etapie meczu jak treningową tyczkę. Momentami wrzeszczał na swoich kolegów w sytuacjach, gdy był w takim samym stopniu winny zagrożeniu na bramkę Alissona jak reszta.

Znowu można się przyczepić do jego dystrybucji futbolówki – najczęściej do boku lub do tyłu, byle nie popchnąć jej w kierunku połowy przeciwnika. Swój występ idealnie podsumował po zmianie stron, w komediowy sposób zaliczając asystę drugiego stopnia przy bramce Rashforda. No tak nie powinien grać kapitan Liverpoolu.

JORGINHO (1)

Trudna niedziela dla włoskiego piłkarza Chelsea. Do spółki z Gallagherem winny tak słabej postawie drugiej linii The Blues. Kompletnie nie radził sobie z natychmiastowym i agresywnym pressingiem oraz przewagą liczebną Leeds, co prowadziło do licznych start piłki w środku boiska. Jedna z nich niemalże przyczyniła się do otwarcia wyniku w 20. minucie, kiedy to Rodrigo posłał piłkę minimalnie obok lewego słupka. Przeciwnicy uwidocznili jego braki fizyczne i szybkościowe, a sam pomocnik wyglądał tak, jakby nie za bardzo chciał mieć tego dnia piłkę przy nodze. To pozbawiło go wpływu na grę i uczyniło bezużytecznym dla zespołu. Dlatego też Tuchel zmienił go już po godzinie gry.

NAPASTNICY

ROBERTO FIRMINO (2)

Przykre, jak ciężko wrócić Brazylijczykowi do gry na odpowiednim poziomie po urazie. Jest właściwie cieniem samego siebie, był na przestrzeni spotkania gaszony, jak wchodzący w struktury piłki junior. O wspaniale uderzonej piłce w drugiej części spotkania nawet nie trzeba wspominać. Kibice The Reds i Klopp z niecierpliwością muszą już teraz wyczekiwać rychłego powrotu Darwina Nuneza…

KAI HAVERTZ (1)

Dzień dobry, nazywam się człowiek widmo. Być może Chelsea przeciwko Leeds nie wykreowała sobie masy sytuacji, jednak gdy The Blues zagrażali Pawiom, tak na pewno nie za sprawą Kaia Havertza. Niemiec w niedzielne południe na Elland Road był totalnie zagubiony. Przez pełne dziewięćdziesiąt minut gry wymienił zaledwie 17 dokładnych podań. Nie oddał ani jednego strzału na bramkę. Nie zanotował ani jednego skutecznego dryblingu. Na dodatek dwukrotnie został złapany na spalonym i aż trzy razy faulował swoich przeciwników. Chelsea nie przegrała meczu tylko przez jednego, biednego Havertza – to prawda. Ale jeśli Tuchel będzie trzymał takiego gościa na boisku przez cały mecz, tak naprawdę współczujemy kibicom The Blues…