Półmetek sezonu już za nami, a my ponownie nie możemy mówić o dobrej kampanii w wykonaniu Niemca. Werner jak dotąd zdobył tylko jednego gola, a na przeszkodzie stawały mu kontuzje i covid. Pech chcial, że wypadł akurat w momencie, gdy niedysponowany był również Lukaku, ale to i tak nie tłumaczy słabego dorobku napastnika.

I bardzo dobrze wie to sam zainteresowany. Werner w wywiadzie z oficjalną stroną klubu opowiedział o swoich aktualnych odczuciach na temat bieżącej sytuacji swojej i drużyny. Tak jak szanse na mistrzostwo Chelsea niemalże uciekły, tak The Blues dalej walczą na czterech innych frontach.

Wciąż wierzymy, że w Premier League wszystko może zmienić się bardzo szybko, ale oczywiście wiemy również jak dobre jest City, szczególnie w lidze. Kiedy mają taką przewagę, to bardzo ciężko jest ich pokonać.

W tym roku nadal mamy dużo do wygrania. Jesteśmy w Lidze Mistrzów, w finale Carabao Cup, w FA Cup, a także zbliżają się Klubowe Mistrzostwa Świata. Mamy jeszcze sporo szans na tytuły, dlatego nie ma czasu na spuszczanie głowy w dół.

Jednak skupiając się tylko na sobie, to Werner wie, że to były trudne miesiące. Szczególnie gdy cierpiał na zmęczenie spowodowane covidem.

Gdy byłem w dobrej formie, to doznałem kontuzji. Wróciłem i strzeliłem dwa gole z Zenitem i złapałem covida. Zaskoczyło mnie, że tak późno go dostałem, bo zwykle kiedy dookoła panuje grypa, to zarażam się szybko, ale poczułem objawy i czułem się zmęczony.

Nie miałem ich zbyt wiele i pewnie większość ludzi nie czułaby się tak źle jak ja. Ale jako profesjonalny piłkarz, który musi biegać po 90 minut czy trenować cały dzień, to nie jest możliwe by wrócić szybko, ponieważ czułem się zmęczony nawet gdy wchodziłem po schodach.

Werner o relacji z kibicami

Timo jest jednak zdeterminowany by dać radość z gry sympatykom Chelsea. Czuje wobec nich dług wdzięczności.

Czasami sam nie wiem, dlaczego tak bardzo mnie wspierają, ponieważ jako napastnik chcesz zdobyć jak najwięcej goli. Wiem, że czasami mijam się z celem, jeśli mam być szczery. Dobrze jest jednak grać przed fanami, którzy dają Ci wsparcie. To sprawia, że czujesz się silniejszy, nawet gdy nie trafisz w dobrej okazji.

Oczywiście staram się dawać z siebie 100 procent, aby kibice i drużyna byli szczęśliwi. Kiedy wychodzisz na stadion, a fani skandują Twoje imię, to sprawia że czujesz się dumny i bardziej szczęśliwy. Mówię to, ponieważ wiem jak to jest chodzić na stadiony, gdzie fani Cię nienawidzą, więc teraz jest bardzo miło i dobrze się tak czuć.

Pozostaje więc czekać aż Timo Werner wypełni w końcu swój dług wdzięczności wobec wszystkich dookoła stołecznego klubu. Dobrze chociaż, że w wywiadzie nie skarżył się na Tuchela bo hasła „napastnik Chelsea” i „wywiad” nie kojarzą się nam ostatnio najlepiej…