Po takich spotkaniach nijako oczekuje się, że piłkarze będą walczyć o każdy metr boiska. I tak było niemal do ostatniej minuty fenomenalnego starcia na Anfield. Zadecydowały niemal jak zwykle – błędy indywidualne. Nie brakowało dramaturgii spowodowanej niewykorzystanymi sytuacjami, czy intensywnym tempem, umożliwiającym nieustanne kontrowanie przeciwnika. Wynik najbardziej może satysfakcjonować kibiców Kanonierów, bowiem to oni spędzą przerwę okupując pozycję lidera. Jakie wnioski udało nam się wyciągnąć z tego meczu? Które momenty okazały się kluczowe? Zapraszamy do lektury!

Sfrustrowany Erling Haaland

Paradoksalnie, w świetle niemocy ofensywy Manchesteru City, to niezwykle istotne. Norweg nie pierwszy raz w bieżącej kampanii został kompletnie wyłączony, co znacząco ograniczyło możliwości Obywateli. Pomijając niezrozumiałą decyzję o zdjęciu z boiska Kevina de Bruyne, brakowało zacięcia i w pewnym stopniu wzięcia odpowiedzialności za podejmowane akcje. W przypadku napastnika powrót po kontuzji wydaje się trudny i ciężko wskazać jakiekolwiek ramy czasowe powrotu do „optymalnej” dyspozycji. W takich starciach jednak, brak „magii”, którą piłkarz tej klasy zwykle oferuje, może mieć odbicie na wyniku.

Mistyczna energia Anfield

Niezależnie jak wielki jesteś, jaką siłą i potencjałem dysponujesz, kiedy przyjeżdżasz na Anfield, to wszystko się rozmywa. Intensywność spotkania była nieprawdopodobna, biorąc pod uwagę wyprowadzane kontry i kreowane sytuacje, wynik mógł okazać się korzystny dla obu stron. Niemniej, podopieczni Guardioli ponownie nie zdołali przełamać felernej serii przed lokalną publicznością. Trapiony kontuzjami Liverpool, którego lider, zameldował się na boisku dopiero w drugiej części spotkania, rywalizował z zespołem mistrzów jak równy z równym. Romantyzm, waleczność, nieustępliwość i zaangażowanie na najwyższym poziomie. Klopp wyciągnął z tego meczu niemal wszystko, co mógł. Kibice dołożyli swoje.

Czeka nas jedna z najbardziej elektryzujących końcówek sezonu w historii

Dzisiejszy remis sprawia, że Arsenal i Liverpool mają tyle samo – 64 punkty, a podopieczni Guardioli „oczko” mniej. Jeżeli dodamy do tego starcie Kanonierów z Obywatelami po powrocie z przerwy reprezentacyjnej, gdzieś z tyłu głowy wiemy, że czeka nas jedna z najbardziej elektryzujących końcówek sezonu w historii. Przewidywanie czegokolwiek w tym przypadku wydaje się niemal nierealne, jednak jest w tym coś satysfakcjonującego. Jak pisał Dave Gahan: Relax, enjoy the ride