Skład Kanonierów z sezonu 2022/2023 kibice Arsenalu wypowiedzą na jednym tchu, obudzeni o 3 w nocy. Choć drużynie Artety nie udało się ostatecznie zdobyć mistrzostwa Anglii, to swoimi występami piłkarze wzniecili ogień w sercach sympatyków. Oto wyśmiewana w ostatnich latach ekipa nieudaczników, rzuciła wyzwanie najlepszej, w chwili obecnej, drużynie świata. Jednym z liderów stał się wypychany z klubu rzeźnik, który rozegrał sezon życia i na zawsze pozwolił zmienić o sobie zdanie.

O ironio! Akurat po swoim najlepszym sezonie – odszedł z klubu, a my tęsknimy za nim jak cholera, bo słyszymy, że w Bayerze Leverkusen wciąż gra jak z nut. Jego nowa drużyna nie przegrała jeszcze meczu w Bundeslidze, a sam zainteresowany stał się filarem nowej niemieckiej potęgi.

Granit Xhaka, czyli krnąbrny kapitan bez opaski. Lewonożny zawadiaka, którego bali się rywale, a i czasem kibice, widzący jego wyprostowane nogi nieuchronnie zbliżające się do przeciwnika podczas kolejnego wślizgu. Dlaczego tak trudno jest o nim zapomnieć? Dlaczego wciąż pojawia się w dyskusjach kibiców?

Ty sam, draniu, wiesz jak było

Bywało słabo, źle, beznadziejnie i okropnie. Bywało, że za wszystko co złe w tym klubie obwiniałem właśnie jego. Zawsze symboliczne było dla mnie to, że Xhaka dołączył do zespołu w sezonie 16/17, czyli ostatnim, kiedy Arsenal zagrał w Lidze Mistrzów. To chichot losu, że Szwajcar odszedł z klubu akurat wtedy, gdy Kanonierzy po wielu latach wrócili do tych najbardziej prestiżowych rozgrywek w Europie. I to właśnie w momencie, kiedy udowodnił wszystkim, w tym samemu sobie, że zasługuje na to, by tam grać.

Xhakę żegnano z klubu już niejednokrotnie. Sam to robiłem. No ale chyba tylko Mikel Arteta mógł wierzyć, że coś jeszcze można zmienić. Przecież nawet Granit chciał z klubu odejść – wielokrotnie powtarza, że został w Arsenalu tylko i wyłącznie dlatego, że trener przedstawił mu jasny plan i przekonał go do swojej wizji.

W Arsenalu było dwóch Granitów i nie ma co zapominać o tym, że większość sezonów, które Szwajcar rozgrywał w czerwonej koszulce z armatką, to była pomyłka. Kłótnie z kibicami, czerwone kartki, agresja, brak odpowiedzialności, porażki – pewnie tak zapamiętalibyśmy Xhakę, gdyby nie jego ostatni sezon. To była historia pełna wzlotów i upadków. Pełna złości, nerwów i negatywnych emocji. Ale błagam – czy właśnie takie opowieści nie są najlepsze? Granit był JAKIŚ, można było się z nim utożsamić, popełniał błędy i przegrywał, jak każdy z nas. Może to właśnie dlatego, jego ostateczna przemiana i wysoka forma, tak bardzo cieszyły. Symbol porażki zamienił się w lidera drużyny pędzącej po mistrzostwo, a przecież już w sezonie 21/22 dało się wyczuć, że jego aspiracje sięgają wyżej, niż kolejny sezon w Lidze Europy. Pamiętacie przegraną z Newcastle z tamtej kampanii? Tak zdenerwowany Xhaka mówił po meczu:

Wiek nie ma znaczenia. Jeśli nie czujesz się gotów, jeśli się denerwujesz, to zostań na ławce rezerwowych, zostań w domu i nie przychodź tutaj. Potrzebujemy ludzi, którzy mają jaja. Jedyne co mogę powiedzieć to przepraszam. Jest mi przykro z powodu kibiców, którzy przyjechali za nami na ten mecz.

To był sezon, w którym Arsenal przegrał rywalizację o Ligę Mistrzów, ale przecież najlepsze dla drużyny i Granita, miało dopiero nadejść. W futbolu funkcjonuje takie stare porzekadło: „jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz”, rozszerzmy zatem tę frazę „jesteś tak dobry, jak twój ostatni sezon”.

To była prawdziwa przyjemność oglądać Twoje odrodzenie

Mówią, że starych drzew się nie przesadza.

Mówią, że ludzie się nie zmieniają, zwłaszcza na stare lata.

Nawet nie wiedzą, jak bardzo się mylą.

Sezon 2022/2023 to odkupienie wszystkich złych i przykrych momentów dla Granita. W końcu dostaliśmy sezon, w którym, choć już nie dzierżył opaski, był mentalnym liderem dla młodej drużyny. Bez szczeniackich wybryków, bez nadmiernej agresji, bez głupich błędów. W końcu zobaczyliśmy odpowiedzialnego i pewnego siebie pomocnika, który włącza swoje agresywne oblicze tylko wtedy, kiedy jest ono drużynie potrzebne. Robił to przede wszystkim w mądry sposób, inspirując i pobudzając do boju, a nie osłabiając drużynę czerwoną kartką i obniżeniem morale.

Takiego gościa chcesz mieć zawsze za plecami. Kogoś na kim możesz się oprzeć. Kogoś, kogo boją się przeciwnicy. Mikel Arteta był najlepszym, co przytrafiło mu się w Arsenalu. Hiszpan go odmienił, uwalniając jego pozycję i pozwalając grać nieco wyżej, co było strzałem w dziesiątkę. Lewa noga, w końcu częściej przydawała się w ofensywnych akcjach, niż w niepotrzebnych faulach.

I żeby być uczciwym – Xhaka nie stracił swojego temperamentu, potrafił go jednak trzymać w ryzach niemal przez cały sezon. Niemal. Pamiętacie jak nerwowym krokiem szedł w kierunku piłkarzy Tottenhamu po zakończonych derbach? Dobrze, że Mikel Arteta go wtedy zatrzymał… Przypominam sobie jeszcze sytuacje z Anfield, gdy jego kłótnia w 41. minucie z Trentem Alexandrem-Arnoldem rozpaliła trybuny. Mecz, który Arsenal wygrywał 2:0, zamienił się w prawdziwe piekło i ostatecznie Kanonierzy z trudem zremisowali tamto spotkanie.

Temperament zatem wciąż był, ale Szwajcar nauczył się z niego dobrze korzystać, a takich sytuacji jak wyżej opisane, było o wiele mniej, niż w poprzednich sezonach.

7 bramek i 7 asyst dacie wiarę? Z takim dorobkiem Xhaka skończył sezon 22/23 w Premier League i na zawsze wbił nam się do głowy jako przykład świetnej „ósemki”. Nie odbierajmy mu tego, proszę – jeśli żegnać się z klubem to właśnie w taki sposób. Ja zapamiętam go jako piłkarza, który swoim zaangażowaniem i chęcią zmienił się nie do poznania i był jednym z najważniejszych filarów powrotu Arsenalu do formy sprzed wielu lat.

Jeśli ktoś mnie kiedyś zapyta: Pamiętasz Granita Xhakę? Odpowiem: No pewnie, to między innymi dzięki niemu wróciliśmy do Ligi Mistrzów.

Temat rzeka: Kai Havertz

Dlaczego nie możemy zapomnieć o Xhace? Bo na jego miejsce przyszedł ktoś, kto nie spełnia pokładanych w nim oczekiwań. Kai Havertz. Piłkarz, którego naprawdę jest mi szkoda. Gdybym miał określić jego pozycję na boisku, powiedziałbym: nie wiem. Gdybym miał określić, w jakiej roli na boisku czuje się najlepiej, powiedziałbym: nie wiem. Gdybym miał odpowiedzieć na pytanie czy warto było zapłacić ze niego tyle pieniędzy, odpowiedziałbym: poczekajmy.

Kai Havertz nie będzie Granitem Xhaką. Nie przypomina go w niczym – raczej nie będzie liderem zespołu, czy brutalem szarpiącym się z rywalem. Głęboko wierzę jednak, że podobnie jak Szwajcar, będzie mógł stać się dla zespołu piłkarzem, który zapewni drużynie… no przynajmniej 5 goli i 5 asyst. Skoro Xhaka mógł, to dlaczego Havertz nie może?

Jesteśmy wkurzeni, to nie ulega wątpliwości. Niestety nie każdy ma tak dobre wejście do drużyny jak Declan Rice, który z miejsca stał się jednym z trzech najlepszych piłkarzy zespołu. Chcę jednak wierzyć, że skoro historia wypychanego z klubu Xhaki stała się tak piękna, to z Havertzem może być podobnie. Apeluję zatem: poczekajmy, może w tym szaleństwie jest metoda? I wiem doskonale, że lepiej byłoby TERAZ, że lepiej byłoby JUŻ, przecież Arsenal wciąż chce rywalizować o mistrzostwo Anglii… Historia Xhaki każe mi jednak dwa razy zastanowić się, zanim wydam ostateczny osąd.

Havertzowi życzę, żeby udowodnił wszystkim na co go stać, a Xhace… no cóż, mistrzostwa Niemiec. Szkoda, że tytułu nie zdobył z nami.

Ten tekst to też osobiste pożegnanie, musiałem wyrzucić to z siebie, żeby ostatecznie zamknąć klamrą przygodę Granita Xhaki w Arsenalu. Być może kiedyś większość z was nie będzie o nim nawet pamiętać, ale dla mnie to był bardzo ważny piłkarz. Bywaj zdrów, kapitanie bez opaski.

Mikel Arteta ma słynne powiedzonko „uwierz w proces”. Czy jest lepsze zobrazowanie tego zdania, niż Granit Xhaka?