Gloria victis? To nie tutaj, do jedenastki tych, którym poszło zapraszamy do okienka numer 1. Tutaj mamy nasz mały kącik wstydu z zawodnikami notującymi fatalne spotkanie. Niektórym poszło w tej kolejce na tyle fatalnie, że aż zdecydowaliśmy się o nich napisać. Oto nasza Antyjedenastka 10. kolejki Premier League.
MATT TURNER
Przy pierwszym trafieniu dla Liverpoolu mogliśmy mieć co do niego wątpliwości. W końcu sparował strzał Dawrina Núñeza akurat w taki sposób, że spokojnie do siatki mógł go dobić Diogo Jota. Drugie trafienie dla The Reds? Tu nie mógł zrobić dużo więcej. Ale trzecie… Łooo panie. Co myślał sobie, wychodząc gdzieś na 30. metr? Nie wiemy. Wiemy jednak, że źle obliczył lot piłki i dzięki temu Mohamed Salah mógł spokojnie wpakować ją do pustej siatki. To pewnie znajdzie się w kompilacjach największych wpadek tego sezonu. Może i wybronił kilka sytuacji, ale jednak swoje zawalił.
JAYDEN BOGLE
Jeśli czymś się zapisał w pamięci, to głównie faulami na Gabrielu Martinellim i Leandro Trossardzie. Dowodem tego, jak wielkie miał problemy na Emirates niech będzie fakt, że przewinił aż pięciokrotnie, choć żaden inny zawodnik nie zrobił tego więcej niż dwa razy. Generalnie to był dla niego bardzo trudny dzień, zakończony zmianą po 70 minutach i złapaniu żółtej kartki.
EZRI KONSA
Do samej końcówki spotkania wszystko było przynajmniej nieźle. Luton Town strzeliło jednak takiego gola, że Ezri Konsa musiał się tu znaleźć. Anglik tak wybijał piłkę z własnego pola karnego, że ta trafiła w poprzeczkę, odbiła się od zmylonego Emiliano Martineza i wpadła do siatki. Nic więcej dodawać nie trzeba.
MURILLO
Popełnił kosztowny błąd, po którym Liverpool otworzył wynik spotkania. Brazylijczyk trochę się napracował w defensywie i zdołał kilka razy pomóc zespołowi pod własną bramką, ale podobnie jak koledzy z formacji obronnej nie miał odpowiedzi na jakość graczy The Reds. Na pewno liczył na zdecydowanie milsze popołudnie na Anfield.
JOHNY EVANS
Chociaż mogło wydawać się, że doświadczony Irlandczyk wcale nie wypada znacznie gorzej niż Harry Maguire, to końcówka spotkania zweryfikowała weterana. Kompletnie zawalił gola na 0:3, przy którym Erling Haaland miał zdecydowanie zbyt wiele miejsca. Do tego dołożył jeszcze bardzo brzydki faul na Rodrim w jednej z ostatnich akcji – kartki uniknął, ale dostać ją powinien.
VICTOR LINDELOF
Łagodnie rzecz ujmując – postawienie na Szweda kosztem Sergio Reguilona to nie była najlepsza decyzja Erika ten Haga. Nominalny stoper nie włączał się odpowiednio do ataków, gdy Manchester United z nimi wychodził. Co jednak znacznie gorsze dla kibiców z Old Trafford to fakt, że Victor Lindelof kompletnie zlekceważył obowiązki defensywne. Gubił krycie, przegrywał pojedynki, kompletnie nie stanowił wsparcia dla środkowych obrońców. Uciekali mu wszyscy – od Kyle’a Walkera, przez Rodriego, a na Erlingu Haalandzie skończywszy.
MOISES CAICEDO
SOFYAN AMRABAT
No niestety, to nie był dobry mecz w wykonaniu 27-latka. Marokańczyk był kompletnie poza grą i nie był w stanie kontrolować środka pola drużyny Czerwonych Diabłów. Zanotował niemal najmniej kontaktów z piłką, a dodatkowo pod koniec pierwszej połowy złapał jeszcze żółtą kartkę. To poskutkowało zmianą już na początku drugiej odsłony spotkania.
MASON MOUNT
Poszukiwany Mason Mount. Ostatnio widziany na początku drugiej połowy derbowego spotkania z Manchesterem City na wysokości linii środka boiska. Ubrany był w czerwoną koszulkę z numerem '7′ na plecach.
Anglik przebywał na boisku ponad 45 minut, w tym czasie zanotował 14 kontaktów z piłką oraz cztery celne podania. Cztery. Dla przypomnienia napiszemy tylko, że mówimy o środkowym pomocniku ofensywnym. Cztery celne podania. Zniknął, wyparował, przepadł.