Norweski temperament ponownie dał o sobie znać! Erling Haaland tym razem był jednak tłem, bowiem show skradł jego… ojciec! Alf-Inge Haaland po odrobinę zbyt ekspresyjnej celebracji, został eskortowany z pierwotnie wyznaczonego miejsca. 

Były piłkarz Obywateli zasiadł w trybunie, w której znaczną część stanowili kibice Realu. Kiedy Kevin de Bruyne wyrównał stan spotkania, Alf-Inge eksplodował! Co prawda zdementował informacje o rzekomym rzucaniu orzeszkami, jednak nie ustosunkował się do „ofensywnego” języka względem drużyny przeciwnej. Norweg miał podjudzać kibiców gospodarzy, co poskutkowało interwencją ochrony i eskortą na dalsze miejsce.

„Nie, nie rzucałem. Drażniłem się z kibicami z Madrytu. Nie byli zbyt szczęśliwi po bramce dla City. To normalne. Potem musiałem się przesiąść 50 metrów dalej. Nic poza tym”. – skomentował Alf-Inge Haaland

Z dużej chmury mały deszcz. Wydaje się, że cała otoczka medialna i dopisywanie do incydentu ideologii, tworzy większy skandal, niż w rzeczywistości. Normalna kibicowska potyczka w starym, dobrym stylu. Bez kalkulacji i rozważania „czy wypada”. Ma to jakiś urok, dla jednych prymitywny i chamski, dla drugich potrzebny do kreacji prawdziwego spektaklu.