Po pokonaniu Southampton w środku tygodnia, Brentford liczył na kolejne ligowe zwycięstwo, tym razem na własnym stadionie. Na Gtech Community Stadium przyjechało Leicester City, które tydzień temu zostało gładko pokonane przez Chelsea. Mimo dominacji w pierwszej połowie ze strony Pszczół, Lisy zdołały odpowiedzieć w drugiej części meczu i wywiozły cenny punkt z trudnego terenu. Czego dowiedzieliśmy się po dzisiejszym spotkaniu?

Nieobecny Toney

Ivan Toney otrzymał wczoraj swoje drugie powołanie do reprezentacji Anglii. Napastnik Brentford jest w tym sezonie w doskonałej formie strzeleckiej i według przewidywań ekspertów, został wyróżniony przez selekcjonera Garetha Southgate’a. Toney ma pewnie nadzieję, że selekcjoner nie oglądał dzisiejszego meczu z Leicester, o którym sam napastnik będzie chciał jak najszybciej zapomnieć. Były gracz Peterborough był nieobecny i totalnie wyłączony przez defensywę Lisów. 27-latek zaliczył zaledwie 29 kontaktów z piłką, 9 razy tracił futbolówkę i nie oddał ani jednego strzału na bramkę rywali. Mecz do zapomnienia dla Toneya, który teraz musi się skupić na meczach kadry i liczyć, że tym razem otrzyma szasnę debiutu w narodowej drużynie Anglii.

Królowie stałych fragmentów

Nie ma w Premier League drugiej drużyny, która byłaby tak groźna ze stałych fragmentów gry, jak właśnie Brentford. Niesamowite jak dużą liczbę wariantów rozegrania autów, rzutów wolnych oraz rożnych mają podopieczni Thomasa Franka. Co ważne ich próby są bardzo skuteczne. W dzisiejszym meczu znów mogliśmy obejrzeć próbkę tego, co potrafią wymyślić piłkarze klubu z Londynu, ze stojącej piłki. Doskonałe rozegranie rzutu rożnego zakończyło się bramką Mathiasa Jensena.

Cenny punkt dla Lisów

Oglądając pierwszą połowę spotkania ciężko było sobie wyobrazić scenariusz, w którym Leicester City wywozi jakikolwiek punkt ze stadionu Brentford. W drugiej części meczu podopieczni Brendana Rodgersa wykorzystali jednak swój dobry moment. Magiczne podanie Jamesa Maddisona w pole karne zostało przejęte przez Harveya Barnesa, który sprytnym strzałem pokonał Davida Rayę. Lisy nie zaprezentowały się w tym meczu z dobrej strony, ale odrobiną szczęścia i solidną defensywą w drugiej połowie zapewnili sobie jakiekolwiek punkty. Na dłuższą metę takim graniem Lisy daleko nie zajadą, a jeden punkt w ostatnich pięciu ligowych meczach i zaledwie jedno oczko nad strefa spadkową, sprawiają, że stołek Brendana Rodgersa znów robi się bardzo gorący.