Najbliższa kolejka Premier League czeka nas dopiero w weekend, ale już dzisiaj mogliśmy się cieszyć wielkimi piłkarskimi emocjami. Starcia Manchesteru United z Leeds charakteryzują się bogatą historią, a ich potyczka została nazwana „Wojną Dwóch Róż”. W tym tygodniu czekał nas nie mecz, lecz dwumecz pomiędzy tymi klubami.

Dzisiejsze spotkanie miało być zatem tylko rozgrzewką przed tym niedzielnym. Trzeba powiedzieć, że była to rozgrzewka bardzo porządna, a spotkanie zakończyło się bramkowym remisem 2-2. Jakie wnioski wyciągnęliśmy z tego pojedynku?

„Wojna Dwóch Róż” nigdy nie zawodzi

Mecze Czerwonych Diabłów z Leeds United od lat słyną z podwyższonego napięcia, a ostatnio również z gradu bramek. Od powrotu Pawi do Premier League w 2020 roku jedno ze spotkań zakończyło się bezbramkowym remisem. W pozostałych padały wyniki hokejowe, co daje łącznie z dzisiejszym spotkaniem średnią 4,8 trafień na mecz w tym okresie.

Dzisiejszy pojedynek doskonale się oglądało, a co najważniejsze mogliśmy liczyć na fajerwerki z obu stron. Pierwsza połowa upłynęła pod znakiem sprytnej gry Leeds i błedów United. Pawie bezlitośnie wykorzystały pomyłki rywali i za sprawą Gnonto oraz samobója Varane’a tuż po przerwie prowadziły już 2:0. W drugiej połowie role się odwróciły. Od około 60. minuty mocniej zaczęło napierać United, co poskutkowało dwiema zdobytymi bramkami. Koniec końców doszło do podziału punktów. Taki rezultat pozostawia sprawę otwartą i pozwala nam z niecierpliwością czekać na niedzielny rewanż na Elland Road.

Skrzydłowi Leeds prezentują się ekscytująco

Obecny sezon okazał się przełomowy dla dwójki młodych graczy ofensywnych Leeds. To jednak nie pozyskani za duże pieniądze Brenden Aaronson z Salzburga i Luis Sinisterra z Feyenoordu wiodą w tej formacji prym. Niedawno niczym z kapelusza wyskoczyli nam Crysencio Summerville oraz Wilfried Gnonto, którzy prezentują naprawdę nieprzeciętne umiejetności. Tego pierwszego poznaliśmy jeszcze przed Mundialem, kiedy zdobył dla Leeds cztery gole w czterech kolejnych meczach. W tym dwa absolutnie kluczowe na wagę zwycięstw w końcówkach meczów z Liverpoolem i Bournemouth. Gnonto natomiast stał się motorem napędowym Pawi już po Mundialu. Malutki Włoch potrafi świetnie dryblować oraz, jak się przekonała dziś drużyna United, celnie przymierzyć z dystansu. Biorąc pod uwagę młodziutki wiek obu grajków, perspektywa ich kariery wygląda naprawdę imponująco.

United nie jest gotowe do walki o mistrzostwo

Po zwycięstwie nad City pojawiały się głosy, jakoby Czerwone Diabły miały włączyć się do walki o mistrzostwo Anglii. Balonik pękł jednak zanim jeszcze został nadmuchany, bowiem zespół Ten Haga został brutalnie zweryfikowany w meczach z Crystal Palace i Arsenalem. Dzisiejszy mecz znów potwierdził, że United nie jest zespołem klasy Kanonierów albo City czy Liverpoolu z ubiegłego sezonu. Od ubiegłego lata Ten Hag wykonuje na Old Trafford doskonałą pracę, ale zespół nie ma szans zawojować ligi w tym sezonie. Co więcej, w rozwoju drużyny raczej nie pomogą transfery zawodników pokroju Wouta Weghorsta.

Piłkarze United słabo weszli w dzisiejszy mecz i zostali zdominowani w środku pola. Popełniali zdecydowanie zbyt wiele błędów przy prostych zagraniach, by przejąć kontrolę nad meczem. Podłączył ich do prądu dopiero błysk geniuszu Marcusa Rashforda. Rashforda, który od Mundialu ciągnie zespół Czerwonych Diabłów na własnych barkach. Niesamowita forma jednego zawodnika to jednak za mało, by walczyć o coś więcej niż Liga Mistrzów. Premier League zawsze wygrywa zespół!