Jednym z głównych tematów zimowego okienka transferowego była saga z udziałem Moisesa Caicedo. Ostatecznie Ekwadorczyk pozostał w Brighton, ale jego agent nie kryje smutku, że jego klient został pozbawiony szansy transferu marzeń.

Moises Caicedo to jedno z najciekawszych nazwisk, jakie obecnie mamy w Premier League. Pomocnik Brighton notuje jak dotąd świetny sezon, ma za sobą wyjazd na mundial, a w zimowym okienku transferowym co rusz był łączony z klubami z topu. Najczęściej wymieniało się w jego kontekście Arsenal i Chelsea. Zwłaszcza tym pierwszym bardzo zależało na pozyskaniu Ekwadorczyka i rzucili kilka lukratywnych ofert. Doszło nawet do tego, że piłkarz wydał oświadczenie w social mediach, aby klub pozwolił mu odejść. Ostatecznie jednak Brighton pozostało nieugięte i Caicedo został na Amex Stadium.

Jako że okienko już się zakończyło, głos zabrał agent pomocnika – Manuel Sierra. Nie ukrywał on smutku, gdyż jego klientowi odebrano szanse na spełnienie marzeń.

Dostaliśmy oferty, były one na stole, a Moises powiedział, że chce zrobić krok do przodu, spełnić marzenie swojego życia. Taka szansa może się już nie powtórzyć. Pomogliśmy mu z oświadczeniem, w którym zawarł swoje życzenie oraz wyrazy wdzięczności za to, że klub pozwolił mu spełnić marzenie, jakim była gra w Premier League. Nie wiemy, co się wydarzy jutro, może choćby doznać kontuzji na treningu. Nie przewidzimy przyszłości – powiedział Sierra w rozmowie z Marca90Ec.

Niemniej, agent powiedział również, że klub wydał zgodę na opublikowanie oświadczenia, a odsunięcie go od treningów i od kadry meczowej na mecz z Liverpoolem była obopólną decyzją.

Co ciekawe, portal SussexLive zwrócił uwagę, że jeśli chodzi o największe marzenie Caicedo, to nie powinien nim być transfer do Arsenalu czy Chelsea, tylko do… Manchesteru United. Jeszcze zanim pomocnik trafił do Premier League przyznał, że Czerwone Diabły to klub, któremu kibicuje.